spytac o rade zone, a kiedy stara Lozkina przyszla z naczyniem, zamiast wodki ciekla juz woda, wynik realizacji Zinoczkinego zyczenia. Starucha sklela Lozkina za powolnosc i juz mniej wiecej spokojnie zaczeli zastanawiac sie, w jaki sposob zuzyc piec zyczen, dwa nalezne od pierwszej rybki i trzy od drugiej.

Grubin swoje podstawowe zyczenie spelnil od razu na podworku.

— Ja — powiedzial w obecnosci mnostwa swiadkow — chcialbym, zlota rybko, otrzymac brazylijska papuge are, ktora moze nauczyc sie ludzkiej mowy.

— To nic trudnego — odparla rybka — ja sama przeciez potrafie mowic po ludzku.

— Zgoda — powiedzial Grubin, postawil sloik z rybka na lawce, wyjal z kieszeni grzebien i w oczekiwaniu na uroczysty moment przeczesal geste, rozwichrzone kosmyki.

— Chwileczke — powiedziala zlota rybka. — Z Brazylii droga daleka… Trzy, cztery, piec.

Wspaniala, ogromna, wielobarwna, dumna papuga ara siedziala na galezi drzewa tuz nad Grubinem i przechyliwszy glowe na bok patrzyla na stojacych pod drzewem ludzi.

Grubin zadarl glowe i powiedzial:

— Cip, cip! Chodz tutaj, drogi ptaku. Papuga zastanawiala sie, czy warto zeskoczyc na wyciagnieta dlon Grubina, gdy akurat weszli na podworko spiewajacy glosno radosna piesn Pogosjan z Kacem, rowniez posiadacze zlotych rybek. Jak sie pozniej okazalo, to wlasnie oni, niezaleznie jeden od drugiego, przeksztalcili wode w wodke. Teraz, zadowoleni z wynikow doswiadczenia i ze zbieznosci swoich zyczen, szli ku sasiadom, aby obwiescic im poczatek nowej ery.

— Carramba! — powiedziala papuga, ciezko zeskoczyla z galezi drzewa i wzleciala ponad dachy. Tam zatoczyla kolo, straszac wrony i polyskujac teczowymi skrzydlami.

— Carramba — krzyknela ponownie i wziela kurs na zachod, ku brzegom ojczystej Brazylii.

— Zawroc ja! — krzyknal Grubin. — Zawroc ja natychmiast!

— To twoje drugie zyczenie? — zapytala podstepnie rybka.

— Pierwsze! Przeciez go nie spelnilas!

— Zamawialiscie papuge, towarzyszu Grubin?

— Zamawialem. A gdzie ona jest, zlota rybko?

— Odleciala.

— Przeciez mowie.

— Ale byla.

— I odleciala. Dlaczego nie w klatce?

— Dlatego, ze wy, towarzyszu Grubin, klatki nie zamawialiscie.

Grubin zamyslil sie. Byl czlowiekiem w zasadzie sprawiedliwym i przyznal rybce racje. Klatki istotnie nie zamawial.

— W porzadku — powiedzial. — Niechaj bedzie papuga ara w klatce.

W ten sposob Grubin zuzyl swoje drugie zyczenie i dlatego wziawszy klatke z ara w jedna reke, zas sloik z rybka w druga, poszedl do domu. Wtedy to na podworko wszedl inwalida Eryk.

Eryk obszedl juz pol miasta. Szukal rybki dla Zinoczki, nie majac pojecia, ze dziewczyna otrzymala ja w podarunku od Wiery Jakowlewny.

— Dzien dobry — powiedzial. — Czy ktos ma moze przypadkiem zbedna zlota rybke?

Grubin zgarbil sie i wolniutko ruszyl ze swoim bagazem w kierunku drzwi domu. Zostalo mu tylko jedno zyczenie, ale za to mnostwo potrzeb. Pogosjan pomogl Kacowi zawrocic w strone drzwi. Ich rybki tez juz byly czesciowo wykorzystane. Okna w pokojach Udalowa i Lozkina zatrzasnely sie.

— Ja nie dla siebie! — krzyknal Eryk w pustke.

Nikt mu nie odpowiedzial. Eryk poprawil pusty rekaw i kulejac powlokl sie z podworka na ulice.

— Musimy starannie przemyslec, o co bedziemy prosic — mowila w tym czasie do meza Ksenia Udalowa.

— Ja chce rower — powiedzial ich syn Maksymek.

— Milczec! — parsknela Ksenia. — Idz sie bawic. Bez ciebie wymyslimy, o co prosic.

— Moglibyscie sie pospieszyc — powiedziala zlota rybka. — Przed wieczorem chcialybysmy juz byc w rzece. Zanim nadejda mrozy, musimy dotrzec do Morza Sargassowego.

— Kto by pomyslal! — powiedzial Udalo

— Tez ich do kraju ciagnie.

— Zlozyc ikre — wytlumaczyla rybka.

— Ja chce rower — krzyknal z podworka Maksymek.

— Moglibyscie zrobic chlopakowi przyjemnosc, naprawde chce miec rower — powiedziala rybka.

— A moze jednak? — powiedzial Udalow.

— Ja juz nie moge — oburzyla sie Ksenia. — Wszyscy podpowiadaja, wszyscy przeszkadzaja, wszyscy czegos zadaja.

Grubin postawil klatka z papuga na stole i zaczal zachwycac sie ptakiem.

— Ty cudo moje — powiedzial pieszczotliwie.

Papuga nie odpowiedziala.

— To znaczy, ze ona nie umie, czy co? — zapytal Grubin.

— Nie umie — odparla rybka.

— Dlaczegoz to? Przeciez tak jakby dopiero co mowila „carramba”.

— To byla inna, oswojona, z zamoznej brazylijskiej rodziny. A druga trzeba bylo dzika lowic.

— I co teraz robic?

— Jak chcesz trzecie zyczenie, to je wypowiedz. Ja ja w jednej chwili naucze.

— Tak? — Grubin zastanawial sie przez chwile. — Nie, juz sam ja naucze.

— Moze masz racje — zgodzila sie rybka. — Co wiec bedziemy dalej robic? Chcesz moze mikroskop elektronowy?

…Moca swojego pierwszego zyczenia czlonkowie kolka biologicznego szkoly sredniej numer jeden — kolektywny posiadacz jednej z rybek — stworzyli na tylnym dziedzincu szkoly zwierzyniec z tygrysiatkami, morsem i z mnostwem krolikow. Drugim zyczeniem osiagneli to, ze im przez caly tydzien nie beda zadawac lekcji do domu. Z trzecim zyczeniem byl klopot, dyskusje i wielki krzyk. Dyskusja przeciagnela sie niemal do wieczora.

Prowizor Sawicz przez cala droge do domu przebieral w myslach mnostwo wariantow. Przy samej bramie dopadl go nieznajomy mezczyzna w ogromnej cyklistowce.

— Sluchaj — powiedzial mezczyzna. — Chcesz dziesiec tysiecy?

— Za co? — spytal Sawicz.

— Dziesiec tysiecy daje — rybka moja, pieniadze twoje. Dla mnie, rozumiesz, zabraklo. Na bazarze stalem, owoc sprzedawalem, spoznilem sie, rozumiesz.

— A po co wam rybka? — spytal prowizor.

— Nie twoja sprawa! Chcesz forse? Jeszcze dzis, przekazem telegraficznym?

— No to wytlumaczcie mi wreszcie — powtorzyl Sawicz — po co wam rybka? Przeciez ja tez chyba z jej pomoca moge zdobyc duzo pieniedzy.

— Nie — powiedzial mezczyzna w cyklistowce. — Rybka duzo pieniedzy nie moze.

— On ma racje — powiedziala rybka — ja nie moge zrobic duzej ilosci pieniedzy.

— Pietnascie tysiecy — powiedzial mezczyzna w cyklistowce i wyciagnal reke po sloik z rybka. — Wiecej nikt nie da.

— Nie — powiedzial twardo Sawicz.

Mezczyzna szedl za nim, wyciagal reke i dorzucal po tysiacu. Kiedy doszedl do dwudziestu, Sawicz ostatecznie sie rozezlil.

— To skandal! — powiedzial. — Ide sobie do domu, nikomu nie wchodze w droge, a tu jacys zaczepiaja, proponuja podejrzana transakcje. Rybka przeciez kosztuje dwa ruble i czterdziesci kopiejek.

— Moge ci dac i dwa ruble — ucieszyl sie mezczyzna w cyklistowce. — I jeszcze dwadziescia tysiecy doloze. Dwadziescia jeden!

— No to powiedzcie, po co wam? Mezczyzna w cykllstowce zblizyl wargi do ucha Sawicza i powiedzial: — Samochod „Wolga” bede kupowal.

— No to kupujcie, skoro macie tyle pieniedzy.

— Lewe dochody — przyznal sie mezczyzna w cyklisto wce. — A jak przyjdzie inspektor finansowy, to mu

Вы читаете Ludzie jak ludzie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×