Bylem jednak bezpieczny. Bylo mi cieplo. Niedaleko rozlegalo sie glosne, rytmiczne, kojace stukanie. Tak blisko, ze niemal w mym wnetrzu. Zewszad dobiegaly inne, cichsze, ale bardzo natarczywe dzwieki. Wszystko, wszedzie, bylo miekkie; otaczal mnie dajacy i podtrzymujacy zycie plyn. Znajdowalem sie w lonie matki i odczuwalem zadowolenie.

Potem cos zaczelo mnie pchac z tylu – pojawily sie krotkie brutalne skurcze. Zostalem wypchniety z mojego bezpiecznego gniazdka, wrzucony w dlugi czarny tunel prowadzacy w surowe, zimne zewnetrze. Opieralem sie. Chcialem tu zostac. Wiedzialem, jak jest na zewnatrz. Bylem tam kiedys. Prosze, blagam, pozwolcie mi zostac! Nie wyrzucajcie mnie. Nie chce zyc. Smierc jest przyjemniejsza.

Dzialajace na mnie sily byly jednak potezne. Smierc okazala sie silniejsza, podobnie nowe zycie.

Pierwsza wyszla glowa. Przez chwile moje cialko pozostawalo w pol drogi. W kolejce czekali inni, ktorzy zniecierpliwieni popchneli mnie w blogosci plynacej z ignorancji. Zadygotalem. Oczy nie chcialy mi sie otworzyc; rzeczywistosc sama znajdzie sobie do mnie droge. Czulem dookola siebie inne lepkie, wilgotne cialka. Potem zaczal mnie osuszac szorstki jak papier scierny jezyk. Wylizany z lepkiej cieczy lezalem nieruchomo, pokorny i bezbronny.

Odrodzony.

Krzyknalem; krzyk mnie obudzil.

Czulem, ze glowa rozleci mi sie od naporu nowej wiedzy. Nie bylem psem, bylem czlowiekiem. Egzystowalem przedtem jako czlowiek i w jakis sposob zostalem uwieziony w zwierzecym ciele. Ciele psa. Jak? i dlaczego? Na szczescie nie przychodzila mi do glowy zadna odpowiedz. Gdyby tak sie stalo, gdyby objawila mi sie z cala ostroscia w tej chwili, najprawdopodobniej bym oszalal.

Moj krzyk obudzil pozostale psy. Cala zagroda wypelnila sie halasliwym szczekaniem. Psy klapaly szczekami i rzucaly sie w moja strone, ja jednak stalem jak zamurowany, dygoczacy, zbyt oszolomiony, by zareagowac. Wiedzialem, ze bylem czlowiekiem, widzialem siebie. Widzialem moja zone i corke. Przed oczami ukazywaly mi sie odtwarzane w pamieci rozmaite obrazy, stapiajac sie ze soba, rozdzielajac, laczac ponownie, doprowadzajac mnie do stanu krancowej dezorientacji.

Nagle cala zagroda zostala zalana swiatlem. Zacisnalem slepia, by nie czuc bolu, i otworzylem je znowu, gdy uslyszalem meskie glosy. Do srodka weszlo dwoch bialoskorych, narzekajac i pokrzykujac na szczekajace opetanczo psy.

– To znow ten maly popapraniec! – powiedzial jeden z bialoskorych. – Od kiedy tu jest, mamy z nim same klopoty.

Dlon jednego z nich zacisnela sie brutalnie na moim karku. Wyciagnieto mnie za obroze i powleczono dlugim korytarzem kolo podobnych klatek. We wszystkich szczekaly szalenczo psy, czyniac nieznosny halas. Wrzucono mnie do ciemnego boksu – psiarni oddzielonej od pozostalych, w ktorej izolowano szczegolnie nieznosne osobniki. Kiedy zamykaly sie za mna drzwi, uslyszalem, jak jeden z mezczyzn powiedzial: – Chyba trzeba go bedzie jutro uspic. i tak nikt nie wezmie takiego kundla, a wprowadza tu tylko zamieszanie.

Nie slyszalem sciszonej odpowiedzi drugiego mezczyzny. Wydany przed chwila brutalny wyrok przejal mnie taka groza, ze dlugo nie moglem dojsc do siebie. Znieruchomialy w ciemnosci, rozgoraczkowany, zaplakalem. Co sie ze mna stalo? I dlaczego moje nowe zycie okazalo sie tak krotkie? Zrozpaczony osunalem sie na posadzke.

Wkrotce jednak zwyciezyl instynkt samozachowawczy. Zaczalem dochodzic do ladu z nie uporzadkowanymi myslami i uzalaniem sie nad swoim losem. Bylem kiedys czlowiekiem, co do tego nie mialem zadnych watpliwosci. Obdarzony bylem ludzkim umyslem. Rozumialem znaczenie slow wypowiedzianych przez dwoch mezczyzn. Czy moglem mowic? Sprobowalem, ale z krtani wydobyl sie jedynie patetyczny pisk. Probowalem zawolac, lecz bylo to jedynie psie wycie. Usilowalem wrocic myslami do poprzedniego zycia, jednakze gdy tylko zaczynalem sie nad tym zastanawiac, obrazy umykaly mi z pamieci. W jaki sposob stalem sie psem? Czyzby wyjeto moj mozg z ludzkiego ciala i przeszczepiono do psiego organizmu? Czyzby jakis szaleniec przeprowadzal eksperymenty z utrzymaniem przy zyciu mozgu z umierajacego ciala? Nie, to nie bylo mozliwe, poniewaz pamietalem ze snu swoje narodzenie posrod psiego miotu, pamietalem, ze suka oblizywala mnie z lepkich wod plodowych. Moze jednak bylo to tylko zludzenie? Czyzbym rzeczywiscie byl rezultatem oblednej operacji? Gdyby tak bylo, znajdowalbym sie pod nieustanna opieka w jakims wysmienicie zaopatrzonym laboratorium. Cialo moje podlaczone byloby do aparatury, a nie wrzucone do mrocznego drewnianego lochu.

Musialo byc jakies wytlumaczenie. Niewazne, czy logiczne, czy absolutnie szalone. Przyrzeklem sobie, ze je odnajde. Tajemnica ta ocalila mi wladze umyslowe, jak sadze, poniewaz mialem przed soba cel. Przeznaczenie, jesli wolisz.

Przede wszystkim musialem sie uspokoic. Ze zdziwieniem wspominam teraz, jak logicznie zaczalem myslec tamtej nocy i nie zalamalem sie po odkryciu przerazajacej paralizujacej prawdy. Czasami tak bywa, ze wstrzasy psychiczne przytlumiaja aktywnosc wrazliwych komorek mozgowych, pozwalajac myslec w logiczny sposob.

Nie zamierzalem zmusic swojej pamieci do wyjawienia mi wszystkich sekretow – jeszcze nie wtedy. Zreszta i tak nie byloby to mozliwe. Zamierzalem dac sobie czas na zlozenie calosci z fragmentow, na uksztaltowanie sie obrazow, na odnalezienie przeszlosci.

Przede wszystkim jednak musialem uciekac.

Rozdzial piaty

Ze snu zbudzil mnie dzwiek odsuwanego rygla. Spalem twardo, nic mi sie nie snilo. Sadze, ze moj wyczerpany mozg zawiesil na reszte nocy dzialalnosc, by dac mi szanse powrotu do rownowagi po przebytych wstrzasach.

Ziewnalem i przeciagnalem sie. Nagle zrobilem sie czujny. Musialem wykorzystac nadarzajaca sie szanse. Skoro miano mnie dzis usmiercic, musialem sprobowac uciec juz teraz, gdy jeszcze nie uwazano na kazdy moj ruch. Kiedy przychodza, zeby zabrac cie do celi smierci, zachowuja sie ostroznie, wystrzegaja sie zrobienia czegos, co by wskazywalo, ze maja poczucie winy, iz biora udzial w egzekucji. Wiedz jednak, ze zwierzeta latwo wyczuwaja ludzkie stany emocjonalne, poniewaz aury ludzi maja tak samo duze natezenie jak fale radiowe. Nawet owady potrafia sie do nich dostroic. Nawet rosliny. Zwierze staje sie wrazliwe na odczucia swojego kata i moze zachowywac sie rozmaicie: albo spokojnie, z przygnebieniem, albo histerycznie i wtedy trzeba uzyc w stosunku do niego sily. Dobrzy weterynarze i hodowcy zwierzat wiedza o tym, staraja sie wiec ukryc swoje uczucia, by oszukac zwierzeta; zazwyczaj jednak im sie to nie udaje i wtedy zaczynaja sie klopoty.

Mialem nadzieje, ze skladana mi wizyta ma raczej towarzyski niz zlowieszczy charakter. Do srodka zajrzala znajoma osiemnasto- lub dziewietnastoletnia dziewczyna z obslugi w bialym fartuchu. Ledwie zdazyla powiedziec: „Czesc, maly”, gdy wyczulem w niej won smutku. Ruszylem z miejsca jak wystrzelona kula. Dziewczyna nawet nie probowala mnie lapac, gdy przemknalem kolo niej. Byla zbyt zaskoczona lub moze nawet podswiadomie zadowolona, ze probuje wyrwac sie na wolnosc.

Posliznalem sie, starajac sie skrecic przed przeciwleglym boksem. Zaskrobalem pazurami po szorstkim cemencie. Blyskawicznie przemknalem przez dziedziniec, szukajac drogi na wolnosc. Dziewczyna ruszyla za mna bez specjalnego pospiechu, a ja bezladnie biegalem z kata w kat. Trafilem na drzwi prowadzace na ulice, ale w zaden sposob nie moglem ich otworzyc. Przepelniala mnie rozpacz, ze jestem psem; gdybym byl czlowiekiem, bez klopotu odsunalbym zasuwe i wydostal sie na zewnatrz. (Wowczas jednak, oczywiscie, nie znalazlbym sie w takiej sytuacji.)

Odwrocilem sie i zaczalem warczec na zblizajaca sie dziewczyne, szepczaca do mnie ciche, uspokajajace slowa. Zjezylem sie i przywarowalem na przednich lapach, zbierajac sily w dygoczace miesnie ud. Dziewczyna zawahala sie, jej niepewnosc i obawa docierala do mnie szybko nastepujacymi po sobie falami.

Patrzylismy na siebie. Czulem, ze jest jej mnie zal, ja rowniez jej zalowalem. Zadne z nas nie chcialo przestraszyc drugiego.

W drugim koncu dziedzinca otworzyly sie drzwi prowadzace do wnetrza budynku i pojawil sie mezczyzna o gniewnym wyrazie twarzy.

– Dlaczego sie tak grzebiesz, Judith? Chyba wyraznie kazalem ci, bys przyprowadzila kundla z dziewiatki.

Kiedy ujrzal, ze preze sie przed Judith, gniew na jego obliczu zastapila desperacja. Ruszyl w moja strone, mamroczac pod nosem przeklenstwa. Dostrzeglem swoja szanse – nie zamknal za soba drzwi.

Przemknalem kolo dziewczyny i mezczyzny, ktory dotarl juz na srodek dziedzinca. Rozpostarl rece i nogi, jak gdyby chcial sie na mnie rzucic. Wpadlem mu miedzy nogi; daremnie probowal zrobic nozyce i zawyl z bolu, gdy

Вы читаете Fuks
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×