to mozliwe. Weszlam do gabinetu Iana i siedzialam, szczebioczac i sluchajac, czy on nie nadchodzi. Wreszcie doszlam do wniosku, ze juz wrocil, do domu. Wstalam i poszlam na gore. Przez drzwi garderoby uslyszalam jego glos w pokoju Lucy. Zaczelam wierzyc, ze nie powie Ianowi o niczym. Balam sie tylko ich decydujacej rozmowy. Kiedy Sparrow przyjdzie do Iana i powie mu, ze zrywa z nim wspolprace, wtedy Ian bedzie go pytal. Bedzie zaskoczony, moze nawet bedzie mu robil wyrzuty. A wtedy… Balam sie zasad Sparrowa. Sa takie zasady na swiecie, ktore robia wiecej zlego niz ich brak. Moze bedzie chcial powiedziec prawde? Oczyscic sie przed przyjacielem? Ian zrozumialby go, ale nigdy nie zrozumialby mnie. Nawet gdyby mi przebaczyl, szczescie nasze byloby pogrzebane. Zaczelam zalowac, ze nie zabilam Sparrowa w parku! – Urwala. – Tak! – powiedziala. – Chce mowic cala prawde: zalowalam tego. Ale juz bylo za pozno. Musialam czekac na rezultat ich rozmowy. Przed jedenasta weszla do mnie Lucy, proszac o maszyne do pisania. Dalam jej te maszyne. Najwyrazniej nie wiedziala o niczym. To byl dobry znak. Sparrow prosilby ja najpierw o przebaczenie. Znam mezczyzn. Oczywiscie, uzyskalby je, bo ona go kocha nad zycie… Ale ja?… Czekalam dalej… Ian nie wracal chociaz obiecal, ze wroci wczesniej… Powiedzialam mu, ze bardzo chce, zeby przyszedl. Nie widzielismy sie przeciez caly tydzien… Podeszlam do drzwi, a potem wsunelam sie na palcach do garderoby. Z daleka slyszalam glos Sparrowa. Potem placz Lucy. Bylo juz wpol do dwunastej… Cofnelam sie do siebie. Cos sie dzialo… Ale co? Co on jej powiedzial? Nigdy nie przypuszczalam, ze Lucy jest zdolna do placzu. Potem zdawalo mi sie, ze Sparrow wyszedl z pokoju i schodzi po schodach. Uchylilam swoje drzwi i staralam sie zobaczyc, kto zszedl, ale nikogo nie zauwazylam. Balam sie zajrzec do Lucy. Balam sie, ze ona przyjdzie do mnie i zrobi mi scene. Drzalam o moje zycie z Ianem. Nerwy mnie zawiodly. Upadlam na lozko i lezalam dlugo, czekajac, ze kazdej chwili otworza sie drzwi i Ian wejdzie. Ale nie otworzyly sie. Kiedy spojrzalam na zegarek, bylo dwadziescia piec po dwunastej. Cos sie musialo stac. Pomyslalam, ze na pewno Sparrow powiedzial mu wszystko i Ian siedzi na dole, trzyma glowe w rekach i jest sam ze swoja rozpacza… Przez chwile wahalam sie… Zawsze w zyciu wolalam przeczekiwac burze i zjawiac sie jak najpozniej… Ale jego kochalam. Wiedzialam, ze musze zejsc i bez wzgledu na wszystko zmusic go, zeby zostal przy mnie. Bylam nawet gotowa powiedziec, ze Sparrow klamie ohydnie, bo zostal przekupiony przez Hastingsa i chce wyjechac do Ameryki, a nie ma uczciwego pretekstu do tego. Zdawalo mi sie, ze to bedzie najlepsze. Potrafilabym patrzec Sparrowowi prosto w twarz i pokazac mu drzwi jako oszczercy, Ian uwierzylby mi chyba. Zeszlam i otworzylam drzwi… A on siedzial tam… z nozem w plecach… Byl niezywy… Wszystko bylo skonczone na zawsze. Stalam tam i patrzylam na niego. Nic juz nie mialo znaczenia. Pomyslalam o tym, ze umierajac nie wiedzial o mnie nic zlego. Tylko to, co najlepsze. Pocalowalam go w glowe i wyszlam. To juz byl koniec. Na gorze pomyslalam, ze na pewno ktos go znajdzie i bede musiala wyjsc z pokoju, i rozmawiac… Chcialam sie zabic, ale nie mialam na to sily. A pozniej i to przeszlo. On nie zyje. Wszystko nie ma juz najmniejszego znaczenia. – Rozlozyla rece drobnym, bezsilnym gestem i odwrocila glowe ku oknu.

– A pozniej nie wychodzila pani z pokoju az do mego wejscia?

– Nie. W ogole nie wychodzilam z pokoju do tej chwili.

– Wiedzac, ze on jest tam na dole…? I ze ktos go zamordowal?

– Ja wiedzialam, kto go zamordowal.

– Kto?

– Ja… – powiedziala Sara Drummond lamiacym sie glosem. – Bez wzgledu na to, kto wbil w niego ten noz, ja jestem przyczyna jego smierci.

I dopiero teraz ukryla twarz w rekach i zaniosla sie strasznym, spazmatycznym lkaniem.

Alex i inspektor czekali, spusciwszy oczy. Alex skubal bezsensownie koniec krawata. Powoli lkanie ucichlo. Sara Drummond uniosla glowe.

– Przepraszam – powiedziala cicho. – Teraz bede juz spokojna.

– Chcialbym tylko powiedziec pani, ze wedlug wszelkiego prawdopodobienstwa, jezeli w tej sprawie nie zachodzi zupelnie obledne powiklanie zjawisk, profesor Harold Sparrow nie zabil pani meza.

– Co? – powiedziala Sara. – Co? – i chwycila rekami za porecze krzesla, jakby bojac sie upasc.

– Ma on zelazne nieomal alibi. W chwili kiedy zabito Iana, rozmawial z Robertem Hastingsem u siebie w pokoju.

– Wiec kto zabil Iana? Kto, kto to zrobil?

– Jedyna osoba, ktora miala moznosc to zrobic i miala jednoczesnie powod, zeby to zrobic, jest niestety, jak dotychczas, pani – powiedzial Ben Parker i pochylil glowe, jak gdyby chcac uniknac jej wzroku…

Ale Sara Drummond nie patrzyla na niego. Kiedy uniosl wzrok, spogladala w okno, za ktorym widac bylo dziedziniec przed domem, a za jego krawedzia ogromne niebieskie morze.

– Tak… tak… – powiedziala nie odwracajac oczu. – Zabilam go…

– A czy bedzie pani takze gotowa opisac okolicznosci zabojstwa?

– Tak… – Odwrocila wzrok od okna i spojrzala na niego pustymi, niewidzacymi oczami… – Tak… weszlam… pisal list… – I nagle zaczela recytowac cicho martwym, gluchym glosem: – Uderzylam raz po raz dwukrotnie, a on… dwa razy krzyknal i upadl niezywy… A gdy lezal, zadalam trzeci cios… ofiarny… w podziece Zeusowi… wladcy panstwa zmarlych…

Nastepne jej slowa byly juz tylko nieartykulowanym belkotem.

XVI. Morderca Iana Drummonda, oczywiscie

Kiedy po godzinie przybyla karetka szpitalna i wsunieto do niej lezaca na noszach nieprzytomna Sare Drummond, inspektor Parker westchnal ciezko i potarl dlonia nie ogolony podbrodek. Stali na dziedzincu we troje: on, Lucja Sparrow i dyzurny policjant. Za szyba oszklonych drzwi wejsciowych inspektor dostrzegl blada twarz kucharki i pyzata, rumiana buzie Kate Sanders, obok ktorej stal sierzant Jones. Karetka ruszyla cicho, wjechala na zakret i po chwili zniknela pomiedzy drzewami alei.

– Boze, Boze – szeptala ledwie doslyszalnie Lucja Sparrow. Zakryla oczy dlonia. Potem opuscila dlon i spojrzala na Parkera. – Nigdy, nigdy bym w to nie uwierzyla…

– Czy ona wyjdzie z tego? – zapytal inspektor.

– Nie wiem. Nie jestem psychiatra. Ale obawiam sie, ze wyjdzie. To tylko chwilowy skutek wielkiego wstrzasu i napiecia nerwow. Zaczela bredzic, a potem zapadla w omdlenie. Po zastrzyku oddychala juz rowno i nie bylo zadnych niepokojacych objawow. Ale chyba lepiej byloby dla niej, gdyby… – Urwala. – Nie powinnam tak mowic, jestem lekarzem. Biedny Ian. Gdyby wiedzial… gdyby tylko wiedzial… – Uniosla ku inspektorowi szare, smutne oczy. – Pan byl jego przyjacielem, zdaje sie?

– Bylem – powiedzial Parker.

– A ona… I nikt nie mogl temu zapobiec. Nikt. A kiedy obudzi sie, sama wpadnie w rozpacz… Ona nie byla taka zla, jak… jak by wskazywaly na to fakty. To tylko brak moralnosci…

– Przygladalem sie pani podczas ostatniej godziny… – Inspektor sklonil sie lekko. – Opiekowala sie nia pani jak siostra. Po tym wszystkim. Takich rzeczy nie widuje sie czesto.

– A coz mialam robic? – Lucja rozlozyla rece. – Chory jest chorym, bez wzgledu na wszystko, co lekarz o nim mysli.

– I, byc moze, skrzywdzila ja pani ratujac.

– I tego nie wolno nam brac pod uwage. Mialam obowiazek pomoc jej, a jestem na pewno ostatnim czlowiekiem, ktory odwazylby sie ja sadzic. Jestem strona, nie sedzia. Ale jezeli nawet skrzywdzila mnie, to przeciez… – wskazala dom – jego skrzywdzila jeszcze tysiackroc gorzej. On nie zyje. A my wszyscy musimy zyc dalej. Jutro mam operacje. Inna tragedia. Inni ludzie. Poza tym mam moje zycie do naprawienia. Harold… moj maz lezy u siebie w pokoju. Plakal. To bylo potwornym przejsciem dla niego. Moze nawet wiekszym niz dla mnie?… Ian nie zyje, a ona go zabila. Harold mysli, ze jest powodem… Nie rozumie zycia. Pomimo wszystko jest naiwny. Teraz bedzie dlugo, dlugo wracal do siebie po tym wstrzasie. Czeka mnie wiele pracy przy nim…

– Pani na pewno bardzo kocha swojego meza? – powiedzial inspektor, jak gdyby potakujac jakiejs nie wypowiedzianej mysli.

– Nad zycie – stwierdzila Lucja Sparrow, a ton jej glosu byl taki, ze Parker uwierzyl jej od razu. – Nie musialam nawet niczego mu przebaczac. Wolalabym umrzec, niz go stracic. Mysle, ze to nie byla jego wina… To ona go opetala.

– Tak. Prawdopodobnie ma pani slusznosc. Pan Sparrow na pewno wroci do siebie po tym wszystkim. Zycze

Вы читаете Powiem wam, jak zginal
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×