– A jak zachowywal sie Vincy w czasie przedstawienia? To interesuje nas bardzo. Czy nie sadzi pani, ze o ile w pierwszej czesci byl bardzo podniecony, to w drugiej podniecenie to minelo, jak gdyby jego przyczyna zostala wyjasniona?

– Tak! – Ewa Faraday energicznie przytaknela glowa. – Prawie to samo pomyslalam. Balam sie tej drugiej odslony, bo mialam zupelnie roztrzesione nerwy i… Balam sie, ze moge sie rozplakac na scenie, jezeli on cos powie albo zrobi… Aktor potrafi zrobic lub powiedziec czasem cos tak nieznacznie, ze publicznosc nie ma o tym pojecia, a partner odbiera to doskonale… Trzeslam sie ze strachu, bo to byloby najgorsze… Sprawy prywatne ludzi sa tylko ich sprawami, ale zapuscic kurtyne w czasie przedstawienia… Nikt tego nie zrozumie, kto nie jest aktorem…

– Staramy sie to jednak zrozumiec. Wiec jakie pani odniosla wrazenie w drugiej czesci?

– Vincy zmienil sie. Gral szybko. Nie „sypnal sie” ani razu. To znaczy nie pomylil tekstu… Byl chlodniejszy… Nigdy mi sie z nim tak dobrze nie gralo… Pod koniec zapomnialam prawie o wszystkich naszych sprawach. Bylam urzeczona i dlatego moze sama wypadlam gorzej… ale zaskoczyl mnie…

– Tak – Alex kiwnal glowa ze zrozumieniem. – A czy nie pomyslala pani, jakie to mile z jego strony, ze starl te plame po szmince?

– Nie – Ewa uniosla ze zdumieniem brwi. Dlaczegoz bym miala tak pomyslec? Przeciez takie rzeczy naleza do obowiazkow garderobianego. Skwitowalam to bez najmniejszej mysli. To nie mialo nic wspolnego z sytuacja, jaka wytworzyla sie pomiedzy nami. To znaczy, nie przyszlo mi do glowy, ze to moze byc jakis gest z jego strony… Bo, zreszta, nie byl przeciez…

– Oczywiscie, ze nie – Alex wstal. Parker podniosl sie rowniez.

– Dziekujemy, panno Faraday – powiedzial inspektor. – Jezeli nie jest pani jeszcze zanadto zmeczona, prosilibysmy, zeby zaczekala pani troche w swojej garderobie. Moze pani sie tam polozyc, prawda?

– Och, nigdy juz chyba nie usne! – powiedziala z nagla rozpacza Ewa Faraday i odwrociwszy glowe wyszla, tlumiac lzy.

– Biedaczka… – Alex popatrzyl za nia. – Tak dzielnie trzymala sie podczas calego przesluchania. Ale wystarczylo jedno slowo o jakiejs zwyklej ludzkiej czynnosci, na przyklad o snie, i nie wytrzymala…

– Mniejsza o panne Faraday i jej sen! – powiedzial Parker goraco. – Czy mozesz mi nareszcie wytlumaczyc, gdzie ide za toba, a wraz ze mna cale sledztwo?

– Idziemy wszyscy krotka, waska sciezka w strone zabojcy Stefana Vincy… – szepnal z roztargnieniem Joe Alex. – A nastepnym moim krokiem na tej sciezce bedzie pewna mala prosba pod twoim adresem.

– Jaka?

– Poprosze cie o kieszonkowa latarke elektryczna i klucze od drzwi prowadzacych z korytarza na scene.

Parker odwrocil sie.

– Jones!

– Tak, szefie? – Sierzant pojawil sie w drzwiach jak owa zabawka, ktora za nacisnieciem guziczka wyskakuje z otwierajacego sie pudelka.

– Latarke elektryczna i klucze od drzwi na scene!

– Tak, szefie! Glowa zniknela.

– Zaraz bedziesz mial latarke… – powiedzial Parker. – Czego jeszcze chcesz, zeby mnie doprowadzic tam, gdzie bezskutecznie chce dojsc od godziny 12.25, czyli od chwili przybycia tutaj?

Alex spojrzal na zegarek.

– Jest dwadziescia piec po piatej. Obiecuje ci, ze za godzine dowiesz sie, kto jest morderca, chociaz ja nie wiem jeszcze z cala pewnoscia, kim on jest. Ale fakt, ze Vincy me mogl zginac, ale jednak zginal, bardzo nam chyba pomaga. No, pomysl.

– Po pierwsze… – powiedzial inspektor i nagle urwal. – Wielki Boze! – zawolal. – O moj wielki Boze!

– Poprosimy go tutaj, dobrze? Ale pozwolisz, ze tym razem ja z nim porozmawiam…

– Zgoda! – powiedzial Parker i ruszyl ku drzwiom, aby wydac rozkaz sierzantowi Jonesowi.

XV. Smierc mowi w moim imieniu

– Od jak dawna domyslales sie tego? – zapytal Parker.

– Pierwsze podejrzenie powzialem w chwili, gdy…

Jones zapukal i wpuscil Henryka Darcy.

– Prosze, niech pan spocznie – powiedzial Alex uprzejmie. – Musimy, niestety, fatygowac pana jeszcze raz. Chodzi nam o pewne uzupelnienie podanych przez pana informacji. Otoz jak wynika ze wstepnego sledztwa, Stefan Vincy nie mogl byc zabity przez zadna z obecnych osob… po zejsciu ze sceny. Z jednej strony wszyscy mozliwi podejrzani maja alibi, a z drugiej, badanie lekarskie ogranicza dosc istotnie czas dokonania zbrodni. Vmcy mogl zginac najpozniej w piec – siedem minut po zejsciu ze sceny, co z kolei jest niemozliwe, gdyz w ciagu tych pieciu, powiedzmy: dziesieciu minut nikt z obecnych w teatrze nie mogl tego dokonac. Wobec tego nasuwa sie tylko jeden wniosek, prawda?

Urwal. Henryk Darcy, ktory w milczeniu przypatrywal mu sie, kiwnal glowa, ale nie powiedzial ani slowa.

– Jedyny logiczny wniosek to stwierdzenie, ze Stefan Vincy zginal przed zejsciem ze sceny – powiedzial Alex. – Wydaje sie to pozornie niemozliwe. Obecny tu inspektor Parker i ja bylismy wczoraj przypadkowo na przedstawieniu i widzielismy go na wlasne oczy grajacego do konca… Powstala wiec pewnego rodzaju nie rozwiklana zagadka, ktora jest nie tylko zagadka kryminalna, ale rowniez teatralna. Jest to przeciez pierwszy wypadek, aby aktor gral swoja role po smierci. Jak pan sadzi, czy to jest mozliwe?

– Mysle, ze raczej nie… – Darcy mimowolnie usmiechnal sie, ale natychmiast spowaznial i zacial usta.

– Wlasnie! – Alex poprawil sie na krzeselku. – I ja tak przypuszczalem. Jest to niemozliwe, a z drugiej strony ja to widzialem na wlasne oczy, wiec chyba musi istniec jakies rozwiazanie tej zagadki. Czy jako czlowiek teatru moglby je pan nam podac?

Henryk Darcy wzruszyl ramionami.

– Czy dlugo jeszcze macie panowie zamiar plesc podobne glupstwa o godzinie piatej rano, mowiac je do ludzi, ktorzy jeszcze nie zmruzyli oka?

– Nie. Juz niedlugo. A poza tym zaraz okaze sie, ze to wcale nie sa glupstwa. Otoz jedyne rozwiazanie tej zagadki, rozwiazanie, ktorego pan nie chcial wypowiedziec, brzmi: Aktor nie moze grac po smierci, wiec musial go chyba ktos zastapic. Ale kto? Czy w zespole teatru, posrod ludzi obecnych za scena, nie zna pan nikogo, kto umialby nasladowac glosy innych ludzi, kto znalby na pamiec cala sztuke i najdrobniejsze odcienie gry i sytuacji scenicznych, kto w koncu bylby tego samego wzrostu co Vincy, tej samej mniej wiecej budowy i kto mialby okazje wejsc do garderoby Vincy’ego, zabrac maske, wejsc w niej za kulisy i rozpoczac gre? To bardzo wiele kwalifikacji potrzebnych naraz. No, niech sie pan zastanowi.

Darcy jeszcze raz wzruszyl ramionami.

– To zupelny nonsens. Przygladalem sie grze i musze panom powiedziec, ze nie mam zadnych watpliwosci co do tego, kto gral!

– Jestem o tym najzupelniej przekonany. Ale moze teraz przejdzie pan z nami za scene teatru. Chcialbym, aby pomogl pan nam odtworzyc pewna sytuacje. Jako rezyser spektaklu zna pan przeciez caly jego przebieg na pamiec… Darcy bez slowa wstal. W milczeniu przeszli korytarzem do drzwi opatrzonych napisem: CISZA! Inspektor otworzyl je. Wewnatrz bylo zupelnie ciemno.

– Niech pan laskawie zapali wszystkie swiatla za scena i na scenie – powiedzial Alex.

Darcy wszedl w ciemnosc i po chwili uslyszeli trzask przekrecanego wylacznika. Nadal bylo ciemno, ale od strony sceny przenikal za kulisy lekki blask. Weszli.

– Czy zapalil pan wszystkie swiatla?

– Te, ktore zwykle zapala sie przy przedstawieniu – powiedzial Darcy, stojac obok nich w polmroku. – Za kulisami zawsze jest ciemno, bo inaczej swiatlo przebijaloby na scene.

– Tak, ale przeciez mozna na pewno oswietlic cale zaplecze sceniczne. W czasie prob nie obowiazuje przeciez zaciemnienie i aktorom trudno byloby poruszac sie w mroku.

– Oczywiscie… – Darcy zaczal macac lewa reka po scianie i przekrecil jeszcze dwa wylaczniki. Wysoko w gorze zaplonal rzad slabych zarowek. Znajdowali sie teraz w dlugim, waskim przejsciu, biegnacym za wlasciwa

Вы читаете Smierc mowi w moim imieniu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×