Alik sluchal otworzywszy szeroko oczy. Jego gniew i zaklopotanie zostaly juz stlumione przez pragnienie zadawania pytan, zakazanych do wieczornej rozmowy.

– Jednego tylko nie rozumiem – zaczal, gdy tylko zamilkl Kapitan – dlaczego Nauczyciel zdecydowal sie zniszczyc wszystko to, co stworzyl, po jednej i to niezbyt dlugiej rozmowie z wami. Przeciez to nie byl zwykly mozg, lecz supermozg. Nie mial zadnych watpliwosci co do slusznosci waszej oceny, nie wysuwal zadnych kontrargumentow, nie podjal proby obrony swego dzieciecia? Przeciez nawet zwyczajny, nie genialny, ale po prostu przekonany o swojej slusznosci czlowiek nie od razu zgodzi sie z wami, jezeli go nie przekonacie. Odpowiedzial mu zamyslony, jak zwykle nieco apatyczny, Bibl:

Czlowiek, owszem. Ale Nauczyciel to nie czlowiek. To wyabstrahowany rozum o tak wysokim poziomie myslenia, ze nawet nie mozna go zestawic z ludzkim. Myslal setki razy szybciej niz my i zdazyl przemyslec, wiele razy przemyslec, jak powiedziales, to co od nas uslyszal. Dlaczego zgodzil sie z nami, choc przekonywalismy go niezbyt goraco, dlaczego nie bronil swego dzieciecia? Alez po prostu dlatego, ze zrozumial, od razu zrozumial, ze to my mamy racje, a nie on. Czlowiek, nawet podswiadomie przekonany, mogl jeszcze dyskutowac, oponowac protestowac, wysuwac kontrargumenty. Ale Nauczyciel byl pozbawiony takiego emocjonalnego aparatu, nic na niego nie wywieralo presji, oprocz, byc moze, wiezi z cywilizacja, ktora go zrodzila; ta naga w swojej czystosci mysl w minimalnych ulamkach sekundy wszystko rozwazyla, ocenila, zestawila i zgodzila sie z nami.

– Mowi pan: superrozum – wybuchnal Alik – ale czy zniszczenie planety bylo przejawem rozumu?

– Mysle, ze decyzja zniszczenia planety nie nalezala do superrozumu, lecz do Nauczyciela-czlowieka. Gdzies na dnie tego szarego worka z informacjami drzemala pamiec czlowieka genetycznie zwiazanego z technokratyczna i z jakiegos powodu wygasla cywilizacja. Na jej technicznej podstawie zbudowal swoj pasozytniczy model. I wlasnie ta dawna J pamiec podpowiedziala mu decyzje, w momencie gdy przekonal sie o bezowocnosci swego tworu. A w „niebieskie kurtki” nie wierzyl, uwazajac ich za warstwe uslugowa, tak jak pomocniczy jest uklad krazenia, odzywiajacy wysoko rozwiniety uklad nerwowy. My bylismy po prostu bardziej dalekowzroczni. W dwuwarstwowym modelu Nauczyciela znalazly sie zarodki spoleczenstwa, ktore moze sie rozwijac samodzielnie i i samodzielnie doskonalic. Slyszelismy juz pierwszy krzyk noworodka, widzielismy jego pierwszy krok w przyszlosc. Teraz stoi przed nami inne zadanie… – Bibl zastanowil sie chwile. – Pomyslmy, od czego zaczac?

Ekran wideoskopu, ktory pozwalal obserwowac otoczenie stacji bez „martwych pol”, zmetnial nagle. Mglista zaslona wzdymala sie i opadala jak zle napiety zagiel. Ale najciekawszy byl nie optyczny, lecz akustyczny cud.

Ekran przemowil. Wlasciwie powtorzyl mechanicznym, monotonnym glosem ostatnie slowa Bibla:

– Od czego zaczac?

Siedzacy przy stole zamilkli, ze zdziwieniem popatrzyli po sobie i spojrzeli na niewidzialnego rozmowce spoza ekranu.

– Moze to echo? – wysunal sugestie Maly.

– Nie, to nie echo – zazgrzytal ekran – to my pytamy. Wysluchalismy waszej rozmowy i czekamy na rade. My rzeczywiscie nie wiemy, od czego zaczac.

– Fiu? – spytal Kapitan. – Jest tu i Fiu.

– Jak sie wam udalo przekazac dzwiek? Przeciez helmy nie sa do tego przystosowane.

– Utworzylismy zdalne pole akustyczne. Metoda stalych impulsow z automatyczna korektura.

– Za pomoca Koordynatora?

– Nie, sami.

– Zawsze bylem zdania, ze tutejsi chlopcy dadza sobie rade bez nianki – stwierdzil Maly.

– Czego chcecie? – spytal Kapitan.

– Rady, od czego zaczac? Zaraz. Natychmiast.

– Dlaczego zaraz i natychmiast? Czy nie lepiej byloby odlozyc rozmowe do jutra? Moglibysmy wszystko przemyslec i przygotowac sie.

– Juz mysleliscie. I nie raz, wiemy. A z Nauczycielem rozmawialiscie bez przygotowania. Najlepsze idee zawsze rodza sie od razu.

– Nie zawsze – usmiechnal sie Kapitan – i nie zawsze sa najlepsze. Ale jezeli chcecie, mozemy zaczac. Kolejno. Od Alika. Alik, rozumiesz?

Rozowawa zaslona mgly zachecajacego drgala. „Jak zywa” – pomyslal Alik, potrzasnal glowa i powiedzial bez zajakniecia jak na egzaminie:

– Od czego zaczac? Od wyzwolenia sie spod wladzy Koordynatora. W jaki sposob? Bardzo prosty. Jeszcze jeden myslowy atak i otrzymacie od Koordynatora pelne informacje o liczebnosci mieszkancow, o strukturze poziomow, sekcji czy sektorow, jak sie tam one u was nazywaja. A nastepnie, po ustaleniu liczby ludzi, ktorym nie usunieto jeszcze elektrod, nalezy przeprowadzic te sama operacje, jaka juz was wyswobodzila, przeprowadzic ja metodycznie, bez pospiechu i bez ukrywania sie, w salach regeneracyjnych, ktore stana sie wasza klinika, szpitalem, w ktorych leczyc beda wszystkich, wszystkich, a nie wybranych. Leczyc, a nie kierowac do atomowego dezintegratora. Nauczcie sie szanowac czlowieka, jego zycie i wolnosc, prace i odpoczynek. Przy okazji, o odpoczynku. Byc moze sa tacy, ktorym podoba sie ta bydleca tortura smiechu, a wiec zachowajcie ja dla jej zwolennikow. A innym dajcie wolny wybor form wypoczynku, rozrywki. Dajcie ludziom widowiska dostepne dla nich, ale rozwijajace ich intelekt, a nie tlumiace go. Nie wiecie, co to takiego ziemskie kino czy telewizja, ale sprobujcie wykorzystac wasza technike do przetwarzania myslowych obrazow we wzrokowe, a wtedy wyobrazane moze stac sie widzialnym. A jeszcze lepiej bedzie, jezeli wyslecie kogos sposrod tych, ktorzy znaja nasz jezyk, na Ziemie pierwszym przybylym tu kosmolotem. Najlepiej Si lub Osa albo obu razem. Obejrza i zapoznaja sie ze wszystkim na miejscu i zapamietaja to, co przyda sie wam najbardziej.

– Dobrze, Alik – pochwalil go Kapitan i spytal: – Czy sa pytania?

– Sluchamy – metalicznie odezwal sie ekran.

– W porzadku – odparl Kapitan. – Teraz ty, Maly.

– Ja? – spytal Maly. – A czegoz mam ich uczyc, skoro dysponuj taka technika? Niech ja wykorzystuja dla siebie. Telekineza. Teleportacja. Idz tam, gdzie masz ochote, zamiast tluc sie na trzesacych chodnikach. I rejestratory zyczen niech odbieraja te zyczenia tu, na poziomach. Zadaj, czego chcesz, ubieraj sie, jak chcesz, nie w takie same kurtki jak w koszarach. I jedzenie nie koszarowe, lecz wedlug recept z Aory.

– I bojki – wtracil ironicznie Kapitan. – Chcesz „bicz”, prosze bardzo, tluczcie sie nawzajem po pyskach… Nie, na realizacje hasla „wedlug potrzeb” jeszcze za wczesnie. W sprawie odziezy – zgoda, nie podoba sie komus niebieska, niech nosi zielona, ale odziez robocza powinna byc wygodna i prosta. Moze odmienna dla przedstawicieli roznych zawodow – to na pewno lepsze, niz hodowanie blondynow albo brunetow. Ale korzystanie z techniki bez ograniczen, to rzecz chwilowo jeszcze nie dla nich. Trzeba najpierw wyzwolic swiadomosc, wychowac pelnowartosciowego, rozumnego czlowieka, bo inaczej nawet sie nikt nie zdazy obejrzec, jak z niebieskiej kurtki wylezie Hedonczyk. Mimo wszystko wolnosc, przyjacielu, to uswiadomiona koniecznosc. Uwazam, ze wiele elementow tutejszej techniki trzeba bedzie na razie wylaczyc. Niej wiem, czy mnie wlasciwie zrozumieja…

– Zrozumieja – potwierdzil ekran.

– Tym lepiej. Usuncie granice przestrzenne i otaczajcie miasto zielonym pierscieniem. Niech dzieci mieszkaja w lesie i oddychaja ozonem.

– Jednoczesnie przemodelujcie caly system rodzenia i wychowania dzieci – wtracil Bibl. – Zaprzestancie przeszczepu klatek i fabrycznej produkcji sobowtorow wedlug z gory okreslonych wzorcow.

– A czy u was nie ma blokow macierzynskich? – zapytal ekran.

– Dzieci rodza sie i wychowuja w rodzinie.

– Nie rozumiemy. Co to takiego rodzina?

– To rodzice dziecka, ojciec i matka, dzieci i wnuki. Dajcie kazdej kobiecie radosc macierzynstwa i swiadomosc odpowiedzialnosci za wychowanie dziecka, dopoki z pomoca jej nie przyjdzie szkola.

Вы читаете Wszystko dozwolone
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×