Przeniescie wszystkie szkoly do lesistej strefy, tak jak robili to Hedonczycy. Ale caly system oswiaty musi byc przeksztalcony. Nie mity o swiecie, lecz poznanie swiata. I nie tylko sterowanie technika, ale zrozumienie techniki, jej zrodel, struktury jej mozliwosci.

– Kto da nam te wiedze, Koordynator? – spytal ekran.

– Nie – odparl Kapitan. – Koordynator powinien zostac poslusznym narzedziem waszej woli i rozumu. To madra i pewna maszyna z wielkim zasobem zgromadzonych informacji, ale mimo wszystko tylko maszyna, automatyczne urzadzenie regulujace, jakie u nas nazywamy komputerem. Powinniscie poznac wszystko to, co wie Koordynator i zmusic go, by robil to, co umie. Proces trudny i dlugi, ale na tym polega wasze bodaj najglowniejsze zadanie. I przy rozwiazaniu go jestesmy z wami. I to nie tylko my czterej. Na nasze wezwanie przybeda z Ziemi inni, ktorzy pomoga wam stac sie gospodarzami waszego swiata, stworzyc kadry wlasnych uczonych, inzynierow i wychowawcow nowego pokolenia. Na tym, jak mysle, mozemy w chwili obecnej zakonczyc.

I ekran zgasl, a wlasciwie zblakla i rozplynela sie pulsujaca na nim rozowa blonka.

Akustyczne pole Hedony wchlonelo wszystko, co zostalo tu powiedziane.

– A wiec, pozostajemy na Hedonie, Kapitanie? – ostroznie upewnil sie Alik.

– Takiej ciekawej pracy chyba nie odstapimy innym – powiedzial Kapitan i zwracajac sie do siedzacych obok Bibla i Malego, dodal: – Licze na was, ziomkowie.

– A ja? – przestraszyl sie Alik.

– Ty zostaniesz wraz z nami do pierwszej ziemskiej ekspedycji, a potem wyruszysz na Ziemie razem z Osem i Si, pokazesz im wszystko, co trzeba, i wrocisz wraz z nimi, jezeli zechcesz. A teraz, mam nadzieje, zrozumiales, dlaczego przed kilkoma godzinami odmowilem wyslania komunikatu na Ziemie. Wtedy jeszcze nie nadszedl czas. A teraz juz nadszedl. Dyktuje.

– Moze wlaczyc zapis magnetofonowy? – spytal Alik.

– Nie trzeba. Pisz. „Raport szosty. Dwuwarstwowa cywilizacja na Hedonie przestala istniec…” Przekresl „na Hedonie”: wiadomo, gdzie…Po naszej drugiej rozmowie z Nauczycielem, w ktorej udowodnilismy mu brak perspektyw, bezmyslnosc i nieludzkosc jego pasozytujacego niesmiertelnego gatunku…” Stop! Wykresl wszystko od slow „brak perspektyw i bezmyslnosc”: dlugie i napuszone. Napisz tak: „… udowodnilismy niemoralnosc jego eksperymentu, Nauczyciel odebral sobie zycie, uprzednio programujac w Koordynatorze zniszczenie wszystkiego, co zyje na planecie. Zniszczono wszystko, oprocz naszej stacji, Blekitnego Miasta i czesci zalesionej przestrzeni. Myslowy atak stu piecdziesieciu wolnych mieszkancow miasta zgodnie z naszymi zaleceniami…” Poczekaj. Przekresl „zgodnie z naszymi zaleceniami”, to nie takie istotne. A wiec „myslowy atak” i tak dalej do „miasta… powstrzymal zniszczenie, zmieniajac program. Wladze objal komitet i sadzac na podstawie przeprowadzonych juz rozmow, istnieje szansa stworzenia tu modelu spoleczenstwa socjalistycznego. Natychmiast wysylajcie nie jedna, lecz kilka ekspedycji. Potrzebni sa matematycy, elektronicy, cybernetycy biolodzy, nauczyciele i lekarze. Bedziemy uczyc i uczyc sie sami. Chwilowo wszystko”. Ostatnie przekresl.

Epilog

Pol roku pozniej. I wielkie odleglosci zmniejszaja sie.

Minelo pol roku od powrotu Alika na Ziemie. Pol roku na Ziemi, pol roku na Hedonie. Ile w drodze, niewazne. Moze miesiace, moze dni. Nie bedziemy zajmowac sie relatywistycznymi obliczeniami. A nuz Einstein sie pomylil.

Dla nas wazne jest cos innego. Nie wiadomo, czy mysl moze opuszczac granice planety i czy mieszkancy roznych systemow gwiezdnych moga porozumiewac sie ze soba nawzajem. Nie mowimy: niemozliwe, mowimy: nie wiadomo. A wiec lepiej zalozyc, ze dwoch przyjaciol, nawet rozdzielonych kosmicznymi dalami, moze w tej samej chwili myslec o sobie, rozmawiac ze soba, opowiadac sobie o tym, co przezyli i widzieli.

O drugiej w nocy, kiedy Si i Os przed powrotem na Hedone spia bez snow w hotelu przy kosmoporcie, Alik nie moze zasnac. Siedzi na balkonie i wpatrujac sie w gwiazdy rozsypane na czystym, lipcowym niebie, prowadzi dluga, bezdzwieczna rozmowe z Malym. A Maly, ktory dopiero co powrocil z Blekitnego Miasta, powiedzmy, tuz przed zachodem jedynego, nie pozornego slonca, leniwie odpoczywa na elastycznym „hamaku” grawitacyjnym i w mysli zwraca sie do Alika.

…U nas ciagly pospiech, nie ma kiedy tesknic, ale ciebie, chlopie, brak mi od czasu do czasu. Chcialoby sie pogadac, bo i jest o czym. Przyjedziesz – nie poznasz niczego, nawet niebo jest inne. Na nim tylko jedno slonce – normalne, a po pozornych nawet sladu nie ma. Zgasili nawet blekitne, uznali, ze niepotrzebne. Miasto stoi teraz jawnie, nie chowa sie w miraze: juz mu swoje slonce nie jest potrzebne, tym bardziej ze to i tak nie bylo slonce, lecz po prostu latarnia w przestrzennym lustrze, kaprys tutejszej optyki. Wyprostowali przestrzen, to i lustro przestalo byc potrzebne. Mamy teraz juz tylko jedno slonce i niebo.

A od miasta do naszej stacji zostal przeprowadzony ruchomy chodnik, ciemnowisniowy. Budowalismy go razem z „blekitnymi kurtkami”, tymi, ktorzy u nich te „ulice” kontroluja, a wlasciwie, nie budowalismy, tylko montowalismy z gotowych plyt. Przesuwa sie bez udzialu silnika, poruszany sprezonym powietrzem, ale w jaki sposob ta pneumatyka pracuje, tego jeszcze nie pojalem. O, tutaj wszystkiego tak od razu sie nie pojmie, trzeba sie calymi latami uczyc. Ale system teleportacji na razie zamrozili. Dlaczego, tego, prawde powiedziawszy, nie wiem. Albo trudno bylo ja przestawic na potrzeby miasta, albo uznali, ze na to jeszcze za wczesnie. Mam wrazenie, ze nie obylo sie tu bez Bibla. Pewnie myslisz, ze tak jak poprzednio otacza nas pustynia. A wlasnie ze nie, troche ja odsuneli. Tutejsi technicy natury przelaczyli swoja aparature i sadza zielony pierscien wokolo miasta. W jaki sposob sadza? Najpierw zdalnie topia czarny kamien. Blisko podejsc nie mozna, bo spali. Pozniej, rowniez zdalnie, ukladaja warstwe gruntu. Skad ja biora, nie wiem: moze z pramaterii, jak te elementy chodnika. A potem juz gotowe drzewa z tego uniwersalnego materialu: duze, pieciopietrowe paprotniki i mchy wysokosci czlowieka najlepiej sie przyjmuja. Pomiedzy stacja i miastem rosnie teraz las, a ja sobie siedze w mchach i troche sie opalam – a to dzieki temu, ze szefa w poblizu nie ma…

…Ech Maly, Maly, piekielnie lubie nasza Ziemie, ale na Hedone mimo wszystko mnie ciagnie. Jutro rano startujemy, a na razie odpoczywam i mecze sie na tarasiku hotelu, i zadzieram glowe ku niebu. Ktora z tych gwiazd jest tym jedynym sloncem Hedony? Co u was? Si i Os obok w pokoju spia jak zabici. Zadziwiajaca jest ich umiejetnosc wylaczania sie i wlaczania – zupelnie, jakby mieli jakis samoregulator. I chyba jeszcze dziwniejsza jest ich zdolnosc rozumienia wszystkiego, nie tylko spraw technicznych. Poczatkowo troche oszolomila ich nasza krzatanina i towarzyskosc, uliczny chaos i roznorodnosc srodkow transportu, a pozniej szybko zorientowali sie we wszystkim i przywykli. Ocenili blyskawicznie i nasze rozrywki, w szczegolnosci kino i telewizje, ale jakos tak na swoj sposob, widocznie przede wszystkim zainteresowala ich mozliwosc przekazania w sposob wizualny rzeczywistego strumienia zycia, tworzenia dokumentacji. Zapoznali sie z miejscowosciami wczasowymi, przede wszystkim z nadmorskimi plazami. Mysle, ze wkrotce takie same plaze, jachty i lodki pojawia sie na Hedonie. Wiesz, Maly, sadze, ze rowniez z tego skorzystamy: niezle byloby sunac pod zaglem, pelnym wiatrem po ich chabrowym oceanie, co?

Jest nas tu teraz, oprocz mnie, szesciu: trzej przybyli jeszcze w czasie twego tu pobytu – matematyk, biochemik i elektronik. Wieczorami troche rozrabiamy, ale jak na razie nie klocimy sie. Elektronik, nawiasem mowiac, jest twoim rowiesnikiem, ale nie lubie go: zbyt pewny siebie i zdazyl sie nam juz wszystkim uprzykrzyc swoim krysztalofonem. Dzwiek, zapis – wspaniale, ale repertuar! Czyzby taka muzyka sie tam u was pasjonowali? Nie rozumiem tego, widac nasze gusty sa zacofane w porownaniu z Ziemia. A nasi tutejsi przyjaciele w ogole ziemskiej muzyki nie uznaja, maja inaczej skonstruowany narzad sluchu.

Teraz codziennie rano wedrujemy do nich jak do roboty. Lykniemy szklaneczke cziczi – i na chodnik. Zwroc uwage: cziczi, a nie czaczy… To nie wodka, lecz niemowleca odzywka z Zielonego Lasu. Pompuja nam te czicze na stacje takimi samymi bezrurowymi powietrznymi przewodami – cos w rodzaju

Вы читаете Wszystko dozwolone
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×