Cios zadany sztyletem w serce zwykle nie od razu zabija. Nawet jesli ostrze przeszyje komore, serce jeszcze jakis czas bije, dopoki ofiara nie wykrwawi sie na smierc.

Podczas gdy furgonetka toczyla sie po drodze, piers Beatrice Pymm blyskawicznie napelniala sie krwia. Beatrice miala wrazenie, ze zapada w stan spiaczki. I ze zaraz umrze.

Przypomniala sobie ostrzezenia matki przed samotnymi powrotami po zmierzchu. Czula swoja krew – wilgotna i lepka – wyplywajaca z ciala i plamiaca koszule. Zastanawiala sie, czy obrazowi nic sie nie stalo.

A potem uslyszala spiew. Piekny. Minela chwila, nim sobie uswiadomila, ze kierowca nie spiewa po angielsku. Piosenka byla niemiecka, a spiewala ja kobieta.

W tej chwili Beatrice Pymm umarla.

Pierwszy przystanek, dziesiec minut pozniej, nad rzeka Orwell, w tym samym miejscu, gdzie Beatrice Pymm dzis caly dzien malowala. Morderczyni wysiadla, nie wylaczajac silnika. Przeszla na strone pasazera, otworzyla drzwiczki, wyjela obraz, sztalugi i plecak.

Rozstawila sztalugi tuz nad brzegiem wolno plynacej rzeki, umiescila na nich obraz. Otworzyla plecak, wyjela farby, palete i polozyla je na wilgotnej ziemi. Zerknela na nie dokonczony obraz, wygladal na calkiem niezly. Szkoda, ze nie mogla zabic kogos mniej utalentowanego.

Nastepnie wziela oprozniona do polowy butelke wina, wylala reszte trunku do rzeki i rzucila ja obok sztalug. Biedna Beatrice. Za duzo wina, nieostrozny krok, ladowanie w lodowatej wodzie, powolna podroz na otwarte morze.

Przyczyna zgonu: najprawdopodobniej utoniecie, zapewne na skutek nieszczesliwego wypadku.

Sprawa zamknieta.

Szesc godzin pozniej furgonetka minela Whitchurch, wioske w West Midlands, i skrecila w piaszczysta droge wiodaca wzdluz pola jeczmienia. Zabojczyni wykopala grob poprzedniego wieczoru – na tyle gleboki, by ukryc w nim cialo, choc nie na tyle, by nigdy nie znaleziono zwlok.

Wyciagnela cialo Beatrice Pymm z samochodu i rozebrala do naga. Zlapala nieboszczke za nogi i dowlokla do grobu. Potem przyniosla trzy rzeczy z furgonetki: mlotek, cegle i niewielka lopate.

Tej czesci zadania najbardziej sie obawiala; bylo to dla niej gorsze niz samo zabojstwo. Polozyla trzy przedmioty przy ciele ofiary i zebrala sie w sobie. Zmagajac sie z kolejna fala mdlosci, wziela do oslonietej rekawiczka dloni mlotek i zmiazdzyla nos Beatrice Pymm.

Kiedy skonczyla, z trudem zmusila sie do spojrzenia na miazge, ktora niegdys byla twarza Beatrice Pymm. Ciosami mlotka, a potem uderzeniami cegly zmienila ja w papke z krwi, mozgu, rozbitej czaszki i potluczonych zebow.

Udalo jej sie osiagnac zamierzony cel: glowa zostala zniszczona, twarzy nigdy nikt nie zdola rozpoznac.

Zrobila dokladnie tak, jak jej rozkazano. Przeznaczono ja do wyjatkowych zadan. Przeszla wielomiesieczne szkolenie w specjalnym obozie, znacznie dluzsze niz pozostali agenci. Zakonspiruje sie o wiele glebiej niz inni. Wlasnie dlatego musiala zabic Beatrice Pymm. Nie bedzie marnowac czasu na robienie tego, do czego przeznaczono innych, mniej utalentowanych szpiegow: na liczenie oddzialow, obserwowanie linii kolejowych, szacowanie szkod wyrzadzonych przez bomby. To latwizna. Ja zachowano do wazniejszych zadan. Stanie sie bomba zegarowa, tykajaca w samym sercu Anglii, czekajaca na sygnal, by wybuchnac.

Oparla noge na klatce piersiowej trupa i pchnela. Cialo zwalilo sie do grobu. Zasypala je ziemia. Zebrala zakrwawione ubrania i wrzucila na tyl furgonetki. Siegnela na siedzenie po niewielka torebke z holenderskim paszportem i portfelem. W portfelu znajdowaly sie dokumenty tozsamosci, wydane w Amsterdamie prawo jazdy oraz zdjecia spasionej, rozesmianej holenderskiej rodziny.

Wszystko to przygotowala w Berlinie Abwehra.

Rzucila torebke w krzaki na skraju pola jeczmienia, pare metrow od grobu. Jesli wszystko pojdzie zgodnie z planem, za kilka miesiecy ktos znajdzie rozkladajace sie znieksztalcone cialo i torebke. Policja uzna, ze nieboszczka to Christa Kunst, holenderska turystka, ktora pojawila sie w Anglii w pazdzierniku 1938 roku, a ktorej wypoczynek zakonczyl sie tak tragicznie.

Przed odjazdem ostatni raz spojrzala na grob. Zal sie jej zrobilo Beatrice Pymm. Smierc pozbawila ja nie tylko twarzy, ale i nazwiska.

I cos jeszcze: sama morderczyni wlasnie stracila tozsamosc. Przez pol roku mieszkala w Holandii, gdyz holenderski byl kolejnym ze znanych jej jezykow. Starannie opracowala wlasna przeszlosc, zaglosowala w wyborach do wladz miejskich Amsterdamu, a nawet pozwolila sobie na mlodego kochanka, nienasyconego dziewietnastolatka, chetnego do nauki. Teraz Christa Kunst spoczywala w plytkim grobie tuz przy polu jeczmienia w Anglii.

Rankiem zabojczyni przywdzieje nowa tozsamosc.

Ale na razie jest nikim.

Zatankowala i jechala przez dwadziescia minut. Miasteczko Alderton – podobnie jak Beatrice Pymm – zostalo starannie wybrane, jako ze tam nie od razu ktos zauwazy furgonetke, ktora w srodku nocy plonie na skraju drogi.

Wyciagnela motocykl z paki – zadanie trudne nawet dla silnego mezczyzny. Zmagala sie z motocyklem, wreszcie poddala sie, kiedy byl jakis metr nad ziemia. Runal z loskotem – jedyny blad, jaki popelnila tej nocy.

Podniosla go i odciagnela o piecdziesiat metrow. Potem wrocila do samochodu. W jednym z baniakow zostalo jeszcze troche benzyny. Ochlapala nia wnetrze furgonetki, szczegolnie obficie skrapiajac zakrwawione ubrania Beatrice Pymm.

Kiedy nastapila eksplozja, morderczyni juz uruchomila motocykl. Przez chwile przygladala sie plonacemu wozowi, pomaranczowym plomieniom oswietlajacym rzysko i nieco odleglejsza linie lasu.

Potem skierowala motocykl na poludnie i ruszyla do Londynu.

Rozdzial drugi

Oyster Bay, stan Nowy Jork; sierpien 1939

Dorothy Lauterbach uwazala swoja szacowna, zbudowana z kamienia rezydencje za najpiekniejsza budowle na calym polnocnym wybrzezu Long Island. Wiekszosc przyjaciol sie z nia zgadzala, a to dlatego, ze Dorothy byla od nich bogatsza i chcieli bywac na dwoch przyjeciach, ktore rokrocznie latem wydawali Lauterbachowie: wielkie pijanstwo w czerwcu oraz bardziej cywilizowana, refleksyjna impreze pod koniec sierpnia, kiedy konczace sie lato wprowadza czlowieka w nieco melancholijny nastroj.

Z tylu domu rozciagal sie widok na zatoke. Na plazy lezal miekki bialy piasek przywieziony ciezarowkami z Massachusetts. Od plazy az do rezydencji biegl pas starannie pielegnowanej trawy, ktora tu i owdzie ustepowala miejsca cudownie zadbanym klombom, ceglastemu kortowi tenisowemu albo intensywnie blekitnemu basenowi.

Sluzba wstawala wczesnie, by przygotowac wszystko na dzien zasluzonego nierobstwa rodziny: rozstawiano bramki do krokieta, zakladano siatke do badmintona, choc nikt nawet nie zajrzy na boiska, zdejmowano plandeki z drewnianej motorowki, ktorej nikt nie odcumuje od przystani. Raz ktorys z odwaznych sluzacych zwrocil pani Lauterbach uwage na bezsens tych codziennych rytualow. Pani Lauterbach ostro go skarcila i nikt wiecej juz nie kwestionowal jej rozkazow. Co rano ustawiano te same zabawki, ktore tkwily smutno – niczym bozonarodzeniowe dekoracje w maju – tylko po to, by o zachodzie slonca sluzba z nabozenstwem je zbierala i chowala.

Na parter obszernego domostwa skladaly sie: pokoj sloneczny, salonik, jadalnia oraz pokoj zwany Floryda, choc zaden z Lauterbachow nie pojmowal, czemu Dorothy upiera sie, by go tak nazywac.

Majetnosc kupiono przed trzydziestu laty, kiedy mlodzi Lauterbachowie zakladali, ze dochowaja sie sporej

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×