Wszystko odbywalo sie w tak zawrotnym tempie, ze nie umiala jeszcze pozbierac mysli. Po krotkim powitaniu, gdy tulila go do siebie, jakby sie chciala upewnic, ze to nie sen, nastapily przygotowania do startu. Blair rzucal krotkie polecenia, ktore musiala od razu wykonac.

– Mam uprawnienia pilota – rzucil krotko. – Zwykle prowadzenie samolotu pozostawiam Luke'owi, ale nie moglem go przeciez prosic, zeby nadstawial dzis glowe.

Milczac, tulila do siebie psa, ktory skomlal od czasu do czasu, zaniepokojony niezwykla podroza. Zabrzeczalo radio i rozpoznala glos Luke'a.

– Blair?

Blair zdal krotka relacje z wydarzen.

– Warunki w Ridge Bark sa duzo gorsze niz u nas, ale uprzedzam cie, ze i u nas bedziesz ladowac w grzezawisku.

– Trudno sobie wyobrazic trudniejsze warunki od tych, w ktorych startowalismy. – Blair usmiechnal sie do Cari. -Trzymaj za nas kciuki. Wracamy do domu.

Niemal cale Slatey Creek przykrywaly nisko zawieszone chmury. Blair obnizyl wysokosc, wypatrujac miejsca do ladowania. Wszedzie widac bylo wode.

– Jak tak dalej pojdzie, Slatey Creek bedzie odciete od swiata – zauwazyla Cari.

– Wszystkie jeziora byly tu od lat wyschniete – odparl.

– Cala woda w koncu do nich splynie, a w Slatey Creek znowu pojawi sie ptactwo wodne.

– Chcialabym to zobaczyc…

– Mam nadzieje, ze zobaczysz – powiedzial krotko. – Uwaga. Schodzimy do ladowania.

Do tej pory Cari nie zdawala sobie sprawy z niebezpieczenstwa. Gdy kola dotknely ziemi, odetchnela z ulga, lecz w tej samej chwili samolot zachybotal sie gwaltownie i zakrecil wokol osi. Jakims cudem nie doszlo jednak do katastrofy. Blair wylaczyl silnik i przymknal oczy.

Cari najchetniej zaszylaby sie teraz w jakies dziurze na osobnosci, ale trzeba sie bylo przywitac z Lukiem i reszta przyjaciol na lotnisku. Jock takze tam byl. Zabral od niej psiaka, a potem usciskal ja serdecznie.

– Mam nadzieje, ze nastepnym razem bedziesz sluchala madrzejszych od siebie – mruknal.

– Wszystkich was bardzo przepraszam – szepnela zawstydzona.

– Szkoda, ze cie nie zamknalem na klucz. Teraz jednak najwazniejsze, ze dobrze sie skonczylo – podsumowal Jock.

– Tylko nie spodziewaj sie, ze zadzwonie znowu do agencji w sprawie twojego samochodu.

– Chyba nie znajdziemy go w tym samym miejscu, gdy woda opadnie?

– Poziom wody na razie stale sie podnosi – odparl Jock

– a kiedy opadnie, samochod z pewnoscia bedzie zupelnie gdzie indziej. Czy moge cie teraz zabrac do nas? – zapytal.

– Cari pojedzie ze mna – wtracil Blair. – Bylbym ci jednak bardzo wdzieczny, gdybys zabral z soba to zwierze.

– Zgadzasz sie, Cari? – spytal Jock.

– Ja… – Zerknela na poszarzala ze zmeczenia twarz czlowieka, ktorego kochala. – Tak – dodala cicho.

Wkrotce byli juz w szpitalu.

– Zaczac trzeba od prysznica – oznajmil Blair.

Spojrzala mu w oczy. Nadal ja kocha, widziala to dobrze w jego spojrzeniu. Wzruszona, delikatnie dotknela jego ramienia.

– Blair…

– Blair! – dobieglo wolanie od drzwi. – Blair! – wolal Rod. – Trzeba natychmiast operowac wyrostek. Czy mozesz mi pomoc?

Blair westchnal ciezko i ruszyl w kierunku Roda. Cari chwycila go za ramie.

– Zostan – rozkazala. – Ja mu pomoge. Jestes zmeczony. Idz do domu i wez prysznic.

– A ty?

– Idz juz – nalegala. – Mialam dosc czasu, zeby sie wyspac. Nic innego nie robilam w tym przekletym samochodzie. A ty przez ten czas… – Spojrzala na Roda. – Kogo wolisz? – spytala. – Przemeczonego anestezjologa czy mloda, wypoczeta i sympatyczna dziewczyne, ktora jest wykwalifikowanym anestezjologiem i az rwie sie do pracy?

Rod rozesmial sie i rozlozyl rece.

– Blair, sam powiedz, co ja mam robic? Blair usmiechnal sie.

– Kiedy wyjechalas – zwrocil sie do Cari – Rod mi o wszystkim opowiedzial. Trzeba przyznac, ze twoje zachowanie bylo zupelnie bez sensu.

– Wiem – przytaknela. – i nie tylko wtedy.

Zapadla cisza. Rod odchrzaknal, patrzac na nich uwaznie.

– Moi kochani, ale moj pacjent czeka! Ktos go w koncu musi uspic. A moze zdecydujecie sie na to obydwoje? Mozecie sie wtedy nawet trzymac za rece – zakonczyl ze smiechem.

Cari rozesmiala sie takze.

– Zostan – zwrocila sie do Blaira. – Wez prysznic, a ja pomoge Rodowi i przyjde potem do ciebie.

– A nie uciekniesz mi znowu?

Jego usmiech sprawil, ze serce zabilo jej zywiej.

Operacja zajela im ponad godzine. Gdy skonczyli, Cari zapukala do drzwi Blaira, ale nikt nie odpowiedzial. Otworzyla wiec cicho drzwi i weszla do srodka.

Blair spal. Obok lezala ksiazka, ktora wysliznela mu sie z rak. Cari patrzyla ze wzruszeniem na ukochana twarz; sen wygladzil troche jej rysy i Blair nie wygladal juz na tak zmeczonego jak pare godzin temu.

Poszla do lazienki wziac prysznic. Zmywala dlugo brud, ktory nagromadzil sie przez trzy dni. Przed operacja wyszorowala tylko do czysta rece. Teraz wreszcie poczula sie czysta. Owinela sie w jeden z wielkich recznikow Blaira i wrocila do sypialni. Polozyla sie potem przy nim, obejmujac go delikatnie ramieniem. Poruszyl sie lekko, ale spal dalej. Przez chwile lezala, cieszac sie jego bliskoscia, a potem i ona zapadla w sen.

Obudzili sie, gdy zaczal zapadac zmierzch. Blair poruszyl sie pierwszy, a wtedy otworzyla oczy.

– Dawno tu jestes? – szepnal przez sen.

– Wieki – przekomarzala sie.

– Wieki? – Spojrzal na budzik przy lozku i oparl sie na lokciu. – A jak wyrostek?

– Znakomicie, panie doktorze.

– Trudno, zeby bylo inaczej. Zatrudniam tylko najlepszych lekarzy.

– Czy jestem ponownie zatrudniona? – spytala. Dotknal delikatnie palcem jej policzka.

– Pragne pani doktor przypomniec, ze uratowalem pania z bardzo niebezpiecznej sytuacji juz dwa razy.

– No i…

– No i znowu ma pani do splacenia dlug wdziecznosci. A tym razem dopilnuje, zeby splacila go pani do konca.

– Kazesz mi to odpracowac?!

– Oczywiscie. Bedziesz pracowac od switu do zmierzchu, a po zmierzchu mam inne plany wobec ciebie.

– Jakie?

– Tego sie nie da latwo wytlumaczyc.

Przez dluzsza chwile nie potrafili oderwac od siebie oczu, a potem Blair przygarnal ja blisko.

Lezeli pozniej w milczeniu, przepelnieni miloscia, ale jeszcze nie gotowi do snu. Blair obejmowal ja mocno.

– Wyjdziesz za mnie za maz – powiedzial.

– Czy to oswiadczyny czy rozkaz?

– Jedno i drugie. Masz sie zgodzic. Udawala, ze sie zastanawia.

– A co bedzie z psem?

– Czego ja dla ciebie nie zrobie! – odparl z westchnieniem. – Niech ci bedzie, zgodze sie nawet na tego zwierzaka. No a teraz zamknij oczy i powiedz „tak'.

– Tak – powiedziala, zamykajac oczy, po czym przytulila sie mocniej do niego.

– Blair?

– Co, kochanie?

Вы читаете Dlaczego Uciekasz Cari?
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×