– Oczywiscie. Nie poddamy sie, dopoki jej nie odnajdziemy.

– Zatrzymaj sie – szepnal Oko Nocy. – Popatrz!

Zaswiecil latarka. Teraz juz takze Sol zobaczyla jame w ziemi.

– Slady koncza sie tutaj – stwierdzil Oko Nocy. – I… – skrzywil sie. – Cuchnie tu wiecej niz jednym smierdzacym futrem. To na pewno jedno z ich wejsc.

– Sadzilam, ze musimy sie dostac na szczyt gory.

– Mnie tez sie tak wydawalo, ale chyba jest inaczej. Starczy nam odwagi?

Sol zastanowila sie przez moment. Znajdowali sie u stop Zlej Gory, prawdopodobnie korytarz prowadzil do jej wnetrza.

– Skoro chodzi o uratowanie Sassy, to starczy.

Oko Nocy skinal glowa i poswiecil w dol. I slusznie, w dziurze ukazaly sie jesli moze nie schody, to przynajmniej zaokraglone kamienie, ktore w ostatecznosci mogly sluzyc za stopnie.

Szedl pierwszy, Sol zaraz za nim. W jamie smrod stal sie wprost trudny do zniesienia.

– Czyzby oni uzywali tej dziury jako pisuaru? – szepnela czarownica, ale Oko Nocy zaraz ja uciszyl. Musieli byc bardzo ostrozni.

Szli teraz po jako tako plaskim podlozu, znalezli sie widac na samym dole. Stamtad kamienne schody prowadzily w gore.

Popatrzyli na siebie. Mogli sie tu widziec, bo w tym korytarzu plonely niewielkie pochodnie, sporzadzone z marnie wygladajacych galazek i smieci.

– Ktos tedy czasami chodzi – zauwazyl Oko Nocy nieswoim glosem. – Ktos utrzymuje zycie tych mizernych swiatel. Predko, trzeba sie spieszyc!

– To prawda, bo tu nie bardzo jest sie gdzie schowac – przyznala Sol. – Co powiesz na propozycje, abysmy sforsowali te schody?

– A czy mamy jakis inny wybor?

Oboje byli mlodzi i silni. Z latwoscia pobiegli w gore po niezliczonych stopniach, ktorych zdawalo sie przybywac z kazda chwila. W koncu nawet oni, Sol i Oko Nocy, musieli przystanac i odpoczac.

– Jestesmy juz bardzo wysoko – powiedziala Sol zdyszana.

– Tak. Pamietasz drzwi, ktore zauwazylismy po drodze? Nie podobaly mi sie, dlatego tam nie weszlismy. Zbyt mocno cuchnely tymi potwornymi niewolnikami.

– Ale jesli Sassa…?

– Wydaje mi sie, ze ona jest zbyt wazna, by umieszczano ja w tak podlym miejscu. Poza tym wciaz pamietam zapach naszego nieprzyjaciela, ktory ja uprowadzil. Pachnial bardzo specyficznie. Ktos zreszta sie do niego przylaczyl.

– Skad ty to wszystko wiesz? – Sol nie kryla podziwu.

– Indianin musi nauczyc sie takich rzeczy. Zapewniono mi takze dodatkowa pomoc tamtej nocy, gdy przebywalem w Ciemnosci, by stac sie mezczyzna. Starszyzna plemienia twierdzi, ze zostalem wtedy obdarzony specjalnymi zdolnosciami.

– O, w to chetnie uwierze.

– Pst! Czy cos nie…

– Tak, cos pod nami, chodz! Musimy isc dalej w gore!

Za pozno jednak. Na schodach ponizej ukazali sie jacys niewolnicy, a jednoczesnie tuz nad ich glowami otworzyly sie drzwi, z ktorych wylonili sie kolejni, tak wiec wszelka droge odwrotu mieli odcieta.

– Wybacz mi, ze znikne, ale w taki sposob funkcjonuje najlepiej – mruknela Sol.

Oko Nocy nie widzial, co robila, dostrzegl natomiast rezultat. Ohydne bestie jedna po drugiej zginaly sie wpol, chwiejnie osuwaly w tyl lub po prostu walily sie jedna na druga. On sam usilowal strzasnac z siebie tych napastnikow, ktorzy go zaatakowali i probowali udusic. Walczyl zaciekle, wspomagany przez niewidzialna Sol.

Ale horda straznikow naplywala calym strumieniem i wreszcie nawet czarownica musiala sie poddac.

– Oko Nocy, masz, polknij to, a przezyjesz do mego powrotu. Sprowadze pomoc, wydaje mi sie, ze zdolam dotrzec do naszych przyjaciol z J1, choc pewnie nie nawiaze kontaktu z poteznymi z J2, z Markiem i duchami. Wytrzymaj!

Oko Nocy przyjal to, co wsunela mu do reki, i podniosl do ust. Mial wrazenie, ze to jakies wysuszone rosliny. Ktos uderzyl go w reke, malo wiec brakowalo, by zgubil drogocenne okruszki, ale wreszcie zdolal jakos je polknac. Ufal Sol i jej znajomosci czarow.

Teraz jednak zostal calkiem sam. Nie mial zadnej mozliwosci obrony i niewolnicy triumfalnym pochodem poprowadzili go w gore schodow.

Sol ku swej radosci odkryla, ze moze przeniesc sie wprost do J1. Tam jednak czekal ja wielki wstrzas.

Zobaczyla, ze J2 dojechal do J1, ale przyjaciele stoja po dwu stronach niewidzialnego muru, nie mogac sie dosiegnac.

– Wielki swiecie, co tu sie stalo? – spytala Kira.

– Znajdujemy sie w innym wymiarze juz od momentu, gdy rozdzielilismy sie z nimi w tunelu, oni nie moga do nas dotrzec.

– My? A skad wiadomo, ze nie oni?

– Nie, to my. Oni widza nas tylko jako skupiska energii, ale udalo nam sie z nimi skomunikowac za pomoca gestow i czytania z ust. A co ty tu robisz, gdzie Oko Nocy?

– Pojmany. – Sol wyrzucala z siebie slowa z oszalamiajaca predkoscia, bo liczyly sie sekundy. – Dalam mu czarodziejski srodek, zeby przezyl bez wzgledu na to, co beda z nim robic. Poza tym zostal poblogoslawiony przez Swiete Slonce, na pewno wiec przetrwa, ale musimy go ratowac, przeciwnikow bylo zbyt wielu jak dla mnie.

– A co z Sassa?

– Nie zdazylismy jej odnalezc. Zaprowadzono ja do wnetrza Gory Zla. Wlasnie tam szlismy, gdy zaskoczyla nas wataha straznikow. Oko Nocy wprost fenomenalnie wytropil jej przesladowce.

Kiro zawolal do siebie przyjaciol z J2.

Zawolal? Dal znak, by podeszli.

Potem, artykulujac gloski tak wyraznie, jak tylko potrafil, przekazal im wszystko, co opowiedziala mu Sol. Wiedzieli juz, ze Sassa zostala uwieziona, a Oko Nocy i Sol usilowali ja odnalezc.

Marco zaczal dyskutowac z Dolgiem, Faronem i Ramem. Potem odwrocil sie do Kira i Sol, wszyscy pozostali pasazerowie obu Juggernautow zebrali sie wokol nich, przejeci i wystraszeni.

– Najwiekszy problem tkwi w tym, ze nie mozemy sie do was dostac – Marco staral sie mowic jak najwyrazniej. – A wobec tego nie zdolamy tez dotrzec do Sassy ani do Oka Nocy. Heike i pozostale duchy uwazaja, ze byc moze sa w stanie przeniesc sie do sal we wnetrzu Zlej Gory, lecz i tak w niczym nie pomoga, dopoki nie beda mogli przedostac sie do naszych uwiezionych przyjaciol, a poniewaz my nie mozemy przejsc w ich wymiar, one takze nie potrafia stwierdzic, gdzie przebywaja Sassa i Oko Nocy.

Wszyscy pokiwali glowami.

– Musimy przelamac te bariere – stwierdzil Kiro. – Ale w jaki sposob?

Po obu stronach zapadla cisza.

Wreszcie Dolg rzekl po namysle:

– Tsi-Tsungga.

Popatrzyli na niego zdziwieni.

– Tsi? – zdumial sie Armas. – On przeciez lezy w spiaczce.

– Wlasciwie nie jego mialem na mysli, tylko proszek elfow, ktory kiedys dostal. To niezrownanie potezny srodek.

Sol poprosila, by mowil wyrazniej. Dolg powtorzyl wiec wszystko, by jego slowa dotarly rowniez do przyjaciol po drugiej stronie.

– Co to za proszek elfow? – dopytywala sie Sol.

Marco zmarszczyl brwi.

– Mozna zniknac, gdy sie odrobine polozy na jezyku? Do czego moze nam sie to teraz przydac?

– Myslalem o jego drugiej wlasciwosci. O tym, ze mozna dzieki niemu przyciagnac do siebie, kogo tylko sie chce.

– Na przyklad?

Dolg zwrocil sie do Sol:

Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×