Catharina odlozyla list i nie ruszajac sie z miejsca bezmyslnie zapatrzyla sie przed siebie. Zniknely gdzies sciany pokoju, realny swiat przestal istniec. Powoli zapadala sie we wlasny – pelen bolu i straconych zludzen.
Wlasciwie nigdy nie widziala Malcolma Jarncrony, ale jako romantyczna panienka czesto o nim marzyla. Wyobrazala sobie, ze jest mlodym, przystojnym blondynem i szaleje z milosci do niej, uwazajac ja za najwieksza pieknosc. Wiedziala, ze starszy od niej o piec lat narzeczony jest wlascicielem wielkiego dworu Markanas w Ostergotland, ktory od pokolen pozostawal w rekach przedstawicieli jego rodu. Zaden z wlascicieli nie mogl go sprzedac, ciazyl bowiem na nim obowiazek przekazania majatku najstarszemu synowi. Teraz dziedzicem byl Malcolm. I na tym w gruncie rzeczy konczyla sie wiedza Cathariny o narzeczonym. Chociaz nie, przypomniala sobie jeszcze, ze ciotka ze Sztokholmu, siostra matki, wspomniala kiedys mimochodem, ze o Markanas kraza nieprzyjemne plotki, jakas historia z duchami czy klatwa, dokladnie nie pamietala.
Ale Malcolm w swych krotkich listach zawsze odnosil sie do niej przyjaznie, nie bez pewnej galanterii, jak gdyby uznawal i akceptowal bez zastrzezen umowe rodzicow.
Teraz jednak porzucil ja, nie pozostawiajac najmniejszej nadziei.
Poczula nieprzyjemne ssanie w dolku, palacy wstyd, a rownoczesnie ogarnal ja dreczacy niepokoj. Jak moglaby pomoc swym siostrom, ktore niecierpliwie pragna wyjsc za maz?
Niestety, nie miala w zanadrzu zadnego wielbiciela, w ktorego ramionach znalazlaby wybawienie z tej nieprzyjemnej sytuacji.
Musi pogodzic sie z przykra prawda, ze do konca dni przyjdzie jej zyc samotnie. Skonczyla juz dwadziescia siedem lat, a to sporo dla niezameznej dziewczyny. W swym srodowisku nie znala wielu mezczyzn, ktorzy ewentualnie mogliby starac sie o jej reke. Oczywiscie, poza leciwymi wdowcami, ktorzy zapewne radzi byliby ja poslubic dla majatku. Jej ojciec wszak byl wlascicielem pokaznej fortuny. Catharina nie chciala jednak sie wiazac z jakims zniedoleznialym starcem, ktory mialby dzieci w jej wieku. Nawet dla swych siostr nie byla gotowa na takie poswiecenie. Ale jesli ona nie wyjdzie za maz, wowczas i one pozostana starymi pannami. Takie niepisane prawo obowiazywalo w srodowisku, z ktorego sie wywodzila. Gdyby rodzice przewidzieli to wczesniej, nie pozbawialaby siostr mozliwosci zamazpojscia. Rodzice jednak, przekonani, ze zabezpieczyli przyszlosc swojej corce, nigdy nie pomysleli o oddaniu jej do klasztoru. W wyzszych sferach uciekano sie nierzadko do takiego rozwiazania chroniacego samotne kobiety przed wstydem staropanienstwa.
Catharina zastanawiala sie goraczkowo, co zrobic z listem adresowanym do rodzicow. Nie miala przeciez prawa go zagarnac. Postanowila jednak przetrzymac go przez pewien czas, nim znajdzie jakies wyjscie.
Na odglos krokow Lotty, z ktora dzielila pokoj, pospiesznie ukryla koperte.
Tej nocy nie mogla spac. Z calych sil sie powstrzymywala, by sie nie rozplakac. Dopiero gdy Lotta usnela, rozszlochala sie w poduszke. Czula upokarzajacy wstyd, a zarazem ciezar odpowiedzialnosci za siostry. Ogarnieta bezsilnoscia, szeptala:
– Boze, wskaz mi droge wyjscia z tego koszmaru.
Moze gdybym umarla, rozwazala w duchu. Rozwiazaloby to wszelkie problemy, takze te osobiste. Ale przeciez nie moge sprawic najblizszym takiego bolu. Wszak w gruncie rzeczy bardzo mnie kochaja.
Ta mysl akurat teraz wydala jej sie wielka pociecha. Tylko jak zdola dalej zyc w takim upokorzeniu?
Z wolna jej chaotyczne mysli zaczely sie ukladac w pewien plan, smialy, wrecz szalony. Uczepila sie go jednak niczym tonacy brzytwy.
Wspomniana ciotka ze Sztokholmu, ktora panny Berg uwielbialy, czesto zapraszala siostrzenice do siebie. Nigdy jakos sie nie skladalo, by mogla ja odwiedzic Catharina. Dla mlodej damy samotna podroz do odleglej stolicy byla dosc niebezpieczna. Teraz jednak Catharina postanowila napisac do ciotki list, uknuc z nia spisek, by przekonac rodzicow do wyjazdu. Musiala sie spotkac z Aurora osobiscie. Potrzebowala kogos, komu moglaby sie zwierzyc i zaufac, kto wsparlby ja, gdyz sama nie byla w stanie przeprowadzic swych planow.
Kiedy brzask poranka rozjasnil pokoj, Catharina zdecydowala ostatecznie, co zrobi.
Po kilku tygodniach nadeszla odpowiedz od ciotki, pozytywna, aczkolwiek wielce zagadkowa. Aurora goraco zapraszala siostrzenice, wyrazajac nadzieje, ze wspolnie uwarza z pewnoscia jakas smaczna strawe. Matka Cathariny ze zdumieniem czytala te slowa.
– Czy ciotka zamierza cie uczyc gotowania? Przeciez wszystkiego nauczylas sie w domu.
– Alez, mamo, wiesz przeciez doskonale, ze ciocie fascynuje francuska kuchnia i zna wiele wysmienitych potraw. Chyba pozwolisz mi jechac?
– Moje dziecko, to tak daleko! Moze wzielabys ze soba Lotte, we dwie byloby wam razniej.
– Nie tym razem! – zaprotestowala Catharina, ktora ciagle jeszcze nie pokazala rodzicom listu od Malcolma Jarncrony i prawde powiedziawszy nie miala odwagi tego uczynic. – Przeciez ciocia zaprasza tylko mnie, bo, jak pisze, z powodu remontu nie moze przyjac wiecej gosci.
Matka wyraznie zaczynala sie wahac.
– A czym tam dojedziesz?
– Koleja.
– Oszalalas! Takie nowomodne wynalazki nie sa dla panien z dobrego domu! – oburzyla sie, ale popatrzyla zamyslona na swa najstarsza corke. Przydaloby sie jej troche odpoczynku od ciaglych przytykow niezadowolonych siostr. Sama takze chetnie oderwalaby sie od niespokojnych mysli o przyszlosci najstarszej corki.
– Moze Nilsson moglby ci towarzyszyc? – rzekla w koncu niepewnie, zerkajac ponownie do listu. – Ale na caly miesiac…
Nilsson byl ich starym oddanym kamerdynerem.
– Niech bedzie. Odwiezie cie do Sztokholmu, a po miesiacu cie odbierze – postanowila matka. – Tylko co zrobic, jesli w tym czasie nadejdzie wiadomosc od dziedzica Jarncrony? Niewykluczone zreszta, ze przyjedzie osobiscie.
– Nie sadze – odparla krotko Catharina, w zadnym razie nie przewidujac takiej mozliwosci. – Gdyby jednak tak sie stalo, powiadomcie go, gdzie przebywam.
Matka w koncu ustapila i w pare dni pozniej zegnaly sie na stacji. Catharina ubrana skromnie i praktycznie wspiela sie po wysokich stopniach do wagonu przy dyskretnej pomocy Nilssona. Pociag ruszyl. Lokomotywa kopcila okropnie, pokrywajac siedzenia gruba warstwa sadzy, ale Catharina nie przejmowala sie niewygodami, bo oto wyruszala na spotkanie swej wielkiej przygody.