wiele lodzi, kiedy sa zamkniete nawet przez kilka godzin. W powietrzu unosil sie natomiast lekki, cierpki zapaszek Pine-Sol[1], jakby ktos wyskrobal tu wszystko tak dokladnie, ze zadne zarazki ani wonie nie mialy szans na przetrwanie.

Byly tam stolik, kuchnia, a na polce z balustradka jeden z tych odbiornikow telewizyjno — radiowych ze stosem filmow obok: Spiderman, Moj brat niedzwiedz i Gdzie jest Nemo. Zastanawialem sie, ilu chlopcow MacGregor wyslal za burte, zeby poszukali Nemo. Mialem ogromna nadzieje, ze wkrotce Nemo znajdzie jego. Wszedlem do kuchni i zaczalem otwierac szuflady. W jednej znalazlem pelno slodyczy, w nastepnej stos plastikowych zolnierzykow. Trzecia wypelnialy po brzegi rolki tasmy izolacyjnej.

Tasma izolacyjna to wspaniala rzecz, wiem doskonale, ze moze byc wykorzystana na wiele niezwyklych i pozytecznych sposobow. Pomyslalem jednak, ze dziesiec rolek wepchnietych do szuflady na lodzi to troche za duzo. Chyba ze, oczywiscie, uzywa sie jej do jakichs szczegolnych celow, ktore wymagaja zastosowania jej w duzych ilosciach. Moze projekt naukowy wymagajacy sporej liczby malych chlopcow? To, rzecz jasna, tylko przeczucie wynikajace z doswiadczenia, w jaki sposob ja ja wykorzystywalem — nie do krepowania chlopcow, oczywiscie, ale prawych obywateli, takich jak na przyklad… MacGregor. Jego wina zaczynala byc bardzo prawdopodobna, a Mroczny Pasazer mlaskal suchym, jaszczurczym jezykiem z niecierpliwosci.

Zszedlem po stopniach do malego, wysunietego pomieszczenia, ktore sprzedawca prawdopodobnie nazywal prywatna kabina. Lozko nie bylo zbyt eleganckie, zaledwie cienka podkladka z gumowej pianki na podwyzszonej polce. Dotknalem materaca, zatrzeszczal pod materialem; gumowa obudowa. Odwinalem materac na bok. Do polki byly przysrubowane cztery kolka, po jednym w kazdym rogu. Podnioslem klape pod materacem.

Mozna sie spodziewac, ze na lodzi znajdzie sie sporo lancuchow. Ale towarzyszace im kajdanki nie kojarzyly mi sie za bardzo z zeglarstwem. Oczywiscie, daloby sie to latwo wyjasnic. Mozliwe, ze MacGregor zakladal je klotliwym rybom.

Pod lancuchem i kajdankami lezalo piec kotwic. To doskonaly pomysl, jesli jacht mialby oplynac swiat, ale troche ich bylo za duzo jak na weekendowa lodke. Do czego, u licha, mogly sluzyc? Gdybym ja mial wyplywac lodzia na glebokie wody, z malymi cialkami, ktorych chcialbym sie pozbyc bez pozostawiania sladow, co zrobilbym z tyloma kotwicami? Jesli ujmie sie caly problem w ten sposob, to wyda sie oczywiste, ze nastepnym razem, kiedy MacGregor wyplynie w rejs z malym przyjacielem, wroci jedynie z czterema kotwicami pod koja.

Zebralem wystarczajaco wiele szczegolow, zeby zlozyc je w interesujacy obraz. Martwa natura bez dzieci. Ale nie znalazlem dotad niczego, co nie mogloby zostac wytlumaczone jako gigantyczny zbieg okolicznosci, a musialem miec calkowita pewnosc. Musialem znalezc calkowicie przekonujacy dowod, cos tak jednoznacznego, ze usatysfakcjonowaloby Harry’ego Przepisowego.

Znalazlem to w szufladzie po prawej stronie koi.

W grodz lodzi byly wbudowane trzy szufladki. Wnetrze tej od spodu wydawalo sie troche krotsze niz dwoch pozostalych. Mozliwe ze tak mialo byc, ze skrocenie wynikalo z zagiecia kadluba. Ale obserwowalem ludzi juz od wielu lat i to wzbudzilo moja podejrzliwosc. Wyciagnalem szuflade calkowicie na zewnatrz i oczywiscie za jej tylna scianka byl tajny schowek. A w tajnym schowku…

Poniewaz wlasciwie nie jestem prawdziwa istota ludzka, moje reakcje emocjonalne sa ograniczone do tego, co nauczylem sie udawac. Nie odczulem wiec wstrzasu, oburzenia, gniewu ani nawet gorzkiej determinacji. Te uczucia trudno jest grac przekonujaco, a nie bylo publicznosci, po co sie wiec trudzic? Poczulem jednak jak powolny, chlodny wiatr z Mrocznego Wozu wieje mi wzdluz kregoslupa i rozdmuchuje suche liscie na podlodze mojego jaszczurczego mozgu.

W schowku znalazlem stos fotografii, na ktorych bylem w stanie zidentyfikowac pieciu nagich chlopcow ulozonych w rozmaitych pozach, jakby MacGregor nadal szukal wlasciwego stylu. Doprawdy, okazal sie rozrzutnikiem, jesli chodzi o tasme izolacyjna. Na jednym ze zdjec chlopiec wygladal, jakby otaczal go srebrnoszary kokon, tylko niektore czesci ciala zostaly wyeksponowane. To, co MacGregor zostawil na wierzchu, wiele mi o nim powiedzialo. Jak podejrzewalem, wiekszosc rodzicow nie zaakceptowalaby go w roli harcmistrza.

Zdjecia byly dobrej jakosci, robione pod roznymi katami. Wyrozniala sie szczegolnie jedna seria. Blady, kluchowaty mezczyzna w czarnym kapturze stal obok mocno obwiazanego tasma chlopca, prawie jakby pozowal z trofeum mysliwskim. Z ksztaltu i koloru ciala domyslalem sie z prawie calkowita pewnoscia, ze to MacGregor, mimo ze kaptur zaslanial mu twarz. A kiedy przegladalem zdjecia, przyszly mi do glowy bardzo interesujace mysli. Najpierw pomyslalem: Aha! Co, oczywiscie, znaczylo, ze nie ma najmniejszych watpliwosci, co robil MacGregor, i ze zostal teraz szczesliwym zwyciezca nagrody glownej w Zakladach Pienieznych Izby Rozrachunkowej Mrocznego Pasazera.

Kolejna mysl byla nieco bardziej klopotliwa: kto robil zdjecia?

Fotografie wykonano pod zbyt wieloma katami, zeby dalo sie je pstryknac automatycznie. A kiedy przejrzalem je po raz drugi, zauwazylem, w dwoch zdjeciach, robionych z gory, ostry nosek czegos, co wygladalo jak czerwony kowbojski but.

MacGregor mial wspolnika. To brzmialo jak okreslenie z kanalu telewizji sadowej, ale tak bylo w istocie i nie znalazlem lepszych slow, zeby to okreslic. Nie zrobil tego sam. Ktos z nim byl i przynajmniej robil zdjecia, jesli nie cos jeszcze.

Z rumiencem wstydu przyznaje, ze dysponuje pewna skromna doza wiedzy i talentu w dziedzinie rozmyslnych okaleczen, ale nigdy wczesniej z czyms takim sie nie spotkalem. Zdjecia pamiatkowe, tak — w koncu mam pudeleczko szkielek z kropelka krwi na kazdym, zeby moc wspominac swoje przygody. To calkowicie normalne zachowac sobie cos na pamiatke.

Ale druga osoba, ktora przy tym jest, patrzy i robi zdjecia, zmienia bardzo intymny akt w rodzaj przedstawienia. To jest totalnie nieprzyzwoite — ten czlowiek byl zboczencem. Gdybym tylko mogl sie zdobyc na moralne oburzenie, to jestem pewien, ze kipialbym nim. Ale w moim przypadku naszla mnie tylko mocniejsza chetka do trzewnego zaznajomienia sie z MacGregorem.

Na lodzi panowalo geste goraco i moja cudownie szykowna kurtka od zlej pogody zaczela mi przeszkadzac. Czulem sie jak jaskrawozolta torebka z herbata. Wybralem kilka najlepszych zdjec i wlozylem je do kieszeni, a reszte schowalem z powrotem w skrytce. Uporzadkowalem koje i poszedlem na gore, do glownej kabiny. Zerkajac przez okno — a moze powinienem nazywac je bulajem? — zorientowalem sie na tyle, na ile moglem, ze nikt nie czail sie, obserwujac mnie ukradkiem. Wysliznalem sie za drzwi. Upewnilem sie, czy sa dobrze zamkniete, i poszedlem przez deszcz.

Z wielu filmow, ktore ogladalem przez te wszystkie lata, wiedzialem doskonale, ze przechadzka w deszczu to doskonala oprawa dla rozmyslan nad ludzka przewrotnoscia, i to wlasnie czynilem. Och, ten podly MacGregor i jego przyjaciel, entuzjasta amatorskiej fotografii. Jak mogli byc takimi paskudnymi nedznikami? Niezle to zabrzmialo i nic wiecej nie potrafilem wymyslic. Mialem nadzieje, ze to wystarczy, zeby zasadom stalo sie zadosc. Bo znacznie przyjemniej bylo myslec o mojej przewrotnosci i o tym, jak moglbym ja nasycic, aranzujac randke z MacGregorem. Czulem narastajacy przyplyw mrocznej rozkoszy, jak wydobywa sie z najglebszych lochow Zamku Dextera i przelewa sie przeze mnie. Wkrotce zaleje ona MacGregora.

Oczywiscie, nie bylo juz miejsca na watpliwosci. Sam Harry uznalby, ze fotografie sa wystarczajacym dowodem, a ochoczy chichot Mrocznego Pasazera uswiecil projekt. MacGregor i ja bedziemy sie wzajemnie odkrywac. A potem specjalna premia: odszukanie jego przyjaciela w kowbojskich butach — oczywiscie, pojdzie w slady MacGregora i to najszybciej jak to mozliwe. Taka juz nasza ludzka dola. Bylo to jak wyprzedaz, dwie rzeczy w cenie jednej, propozycja absolutnie nie do odrzucenia.

3

Rutyna to zawsze zly pomysl, szczegolnie jesli jest sie pedofilem — zabojca, ktory znalazl sie w polu zainteresowania Dextera Msciciela. Szczesliwie sie dla mnie zlozylo, ze nikt nigdy nie przekazal MacGregorowi tej istotnej informacji, znalazlem go zatem bez trudu, kiedy jak co dzien, o szostej trzydziesci po poludniu, wychodzil z biura. Skorzystal z tylnych drzwi, zamknal je i wsiadl do wielkiego forda SUV; pojazdu doskonale nadajacego sie do podwozenia ludzi, zeby pokazac im dom, albo do transportowania zwiazanych chlopcow na pomost. Wlaczyl sie do ruchu, a ja sledzilem go az do jego skromnego mieszkania w domu z betonowej plyty na Osiemdziesiatej

Вы читаете Dekalog dobrego Dextera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×