wiedziec, skad sa, z jakich rak i krajow,

Tak nie chca znac czlowieka rodu, obyczajow!

Dosc, ze wazny i ze sie stempel na nim widzi,

Wiec szanuja przyjaciol jak pieniadze Zydzi'.

To mowiac Sedzia gosci obejrzal porzadkiem;

Bo choc zawsze i plynnie mowil, i z rozsadkiem,

Wiedzial, ze niecierpliwa mlodziez terazniejsza,

Ze ja nudzi rzecz dluga, choc najwymowniejsza.

Ale wszyscy sluchali w milczeniu glebokiem;

Sedzia Podkomorzego zdal sie radzic okiem,

Podkomorzy pochwala rzeczy nie przerywal,

Ale czestym skinieniem glowy potakiwal.

Sedzia milczal, on jeszcze skinieniem przyzwalal;

Wiec Sedzia jego puchar i swoj kielich nalal

I dalej mowil:

'Grzecznosc nie jest rzecza mala:

Kiedy sie czlowiek uczy wazyc, jak przystalo,

Drugich wiek, urodzenie, cnoty, obyczaje,

Wtenczas i swoja waznosc zarazem poznaje;

Jak na szalach zebysmy nasz ciezar poznali,

Musim kogos posadzic na przeciwnej szali.

Zas godna jest Waszmosciow uwagi osobnej

Grzecznosc, ktora powinna mlodz dla plci nadobnej;

Zwlaszcza gdy zacnosc domu, fortuny szczodroty

Objasniaja wrodzone wdzieki i przymioty.

Stad droga do afektow i stad sie kojarzy

Wspanialy domow sojusz - tak myslili starzy.

A zatem...'

Tu pan Sedzia naglym zwrotem glowy

Skinal na Tadeusza, rzucil wzrok surowy,

Znac bylo, ze przychodzil juz do wnioskow mowy.

Wtem brzaknal w tabakierke zlota Podkomorzy

I rzekl:

'Moj Sedzio, dawniej bylo jeszcze gorzej!

Teraz nie wiem, czy moda i nas starych zmienia,

Czy mlodziez lepsza, ale widze mniej zgorszenia.

Ach, ja pamietam czasy, kiedy do Ojczyzny

Pierwszy raz zawitala moda francuszczyzny!

Gdy raptem paniczyki mlode z cudzych krajow

Wtargneli do nas horda gorsza od Nogajow!

Przesladujac w Ojczyznie Boga, przodkow wiare,

Prawa i obyczaje, nawet suknie stare.

Zalosnie bylo widziec wyzolklych mlokosow,

Gadajacych przez nosy, a czesto bez nosow,

Opatrzonych w broszurki i w rozne gazety,

Gloszacych nowe wiary, prawa, toalety.

Miala nad umyslami wielka moc ta tluszcza;

Bo Pan Bog, kiedy kare na narod przepuszcza,

Odbiera naprzod rozum od obywateli.

I tak medrsi fircykom oprzec sie nie smieli;

I zlakl ich sie jak dzumy jakiej caly narod,

Bo juz sam wewnatrz siebie czul choroby zarod.

Krzyczano na modnisiow, a brano z nich wzory:

Zmieniano wiare, mowe, prawa i ubiory.

Byla to maszkarada, zapustna swawola,

Po ktorej mial przyjsc wkrotce wielki post - niewola!

'Pamietam, chociaz bylem wtenczas male dziecie,

Kiedy do ojca mego w oszmianskim powiecie

Przyjechal pan Podczaszyc na francuskim wozku,

Pierwszy czlowiek, co w Litwie chodzil po francusku.

Biegali wszyscy za nim jakby za rarogiem,

Zazdroszczono domowi, przed ktorego progiem

Stanela Podczaszyca dwokolna dryndulka,

Ktora sie po francusku zwala karyjulka.

Zamiast lokajow w kielni siedzialy dwa pieski,

A na kozlach niemczysko chude na ksztalt deski;

Nogi mial dlugie, cienkie, jak od chmielu tyki,

W ponczochach, ze srebrnymi klamrami trzewiki,

Peruka z harbajtelem zawiazanym w miechu.

Starzy na on ekwipaz parskali ze smiechu,

A chlopi zegnali sie, mowiac, ze po swiecie

Jezdzi wenecki diabel w niemieckiej karecie.

Sam Podczaszyc jaki byl, opisywac dlugo;

Dosyc, ze nam sie zdawal malpa lub papuga,

W wielkiej peruce, ktora do zlotego runa

On lubil porownywac, a my do koltuna.

Jesli kto i czul wtenczas, ze polskie ubranie

Piekniejsze jest niz obcej mody malpowanie,

Milczal; boby krzyczala mlodziez, ze przeszkadza

Kulturze, ze tamuje progresy, ze zdradza!

Taka byla przesadow owoczesnych wladza!

Podczaszyc zapowiedzial, ze nas reformowac,

Cywilizowac bedzie i konstytuowac;

Oglosil nam, ze jacys Francuzi wymowni

Zrobili wynalazek: iz ludzie sa rowni.

Choc o tem dawno w Panskim pisano zakonie

I kazdy ksiadz toz samo gada na ambonie.

Nauka dawna byla, szlo o jej pelnienie!

Lecz wtenczas panowalo takie oslepienie,

Ze nie wierzono rzeczom najdawniejszym w swiecie,

Jesli ich nie czytano w francuskiej gazecie.

Podczaszyc, mimo rownosc, wzial tytul markiza;

Wiadomo, ze tytuly przychodza z Paryza,

A natenczas tam w modzie byl tytul markiza.

Jakoz, kiedy sie moda odmienila z laty,

Tenze sam markiz przybral tytul demokraty;

Wreszcie z odmienna moda, pod Napoleonem,

Demokrata przyjechal z Paryza baronem;

Gdyby zyl dluzej, moze nowa alternata

Z barona przechrzcilby sie kiedys demokrata.

Bo Paryz czesta mody odmiana sie chlubi,

A co Francuz wymysli, to Polak polubi.

'Chwala Bogu, ze teraz jesli nasza mlodziez

Wyjezdza za granice, to juz nie po odziez,

Nie szukac prawodawstwa w drukarskich kramarniach

Lub wymowy uczyc sie w paryskich kawiarniach.

Bo teraz Napoleon, czlek madry a predki,

Nie daje czasu szukac mody i gawedki.

Teraz grzmi orez, a nam starym serca rosna,

Ze znowu o Polakach tak na swiecie glosno;

Jest slawa, a wiec bedzie i Rzeczpospolita!

Zawzdy z wawrzynow drzewo wolnosci wykwita.

Tylko smutno, ze nam, ach! tak sie lata wleka

W nieczynnosci! a oni tak zawsze daleko!

Tak dlugo czekac! Nawet tak rzadka nowina!

Ojcze Robaku (ciszej rzekl do Bernardyna),

Slyszalem, zes zza Niemna odebral wiadomosc;

Moze tez co o naszym wojsku wie Jegomosc?'

'Nic a nic - odpowiedzial Robak obojetnie

(Widac bylo, ze sluchal rozmowy niechetnie) -

Mnie polityka nudzi; jezeli z Warszawy

Mam list, to rzecz zakonna, to sa nasze sprawy

Bernardynskie; coz o tem gadac u wieczerzy?

Sa tu swieccy, do ktorych nic to nie nalezy'.

Tak mowiac spojrzal zyzem, gdzie srod biesiadnikow

Siedzial gosc Moskal; byl to pan kapitan Rykow;

Stary zolnierz, stal w bliskiej wiosce na kwaterze,

Pan Sedzia go przez grzecznosc prosil na wieczerze.

Rykow jadl smaczno, malo wdawal sie w rozmowe,

Lecz na wzmianke Warszawy rzekl, podnioslszy glowe:

'Pan Podkomorzy! Oj, Wy! Pan zawsze ciekawy

O Bonaparta, zawsze Wam tam do Warszawy!

He! Ojczyzna! Ja nie szpieg, a po polsku umiem -

Ojczyzna! Ja to czuje wszystko, ja rozumiem!

Wy Polaki, ja Ruski, teraz sie nie bijem,

Jest armistycjum, to my razem jemy, pijem.

Czesto na awanpostach nasz z Francuzem gada,

Pije wodke; jak krzykna: ura! - kanonada.

Ruskie przyslowie: z kim sie bije, tego lubie;

Gladz druzke jak po duszy, a bij jak po szubie.

Ja mowie, bedzie wojna u nas. Do majora

Pluta adiutant sztabu przyjechal zawczora:

Gotowac sie do marszu! Pojdziem, czy pod Turka,

Czy na Francuza; oj, ten Bonapart figurka!

Bez Suworowa to on moze nas wytuza.

U nas w pulku gadano, jak szli na Francuza,

Ze Bonapart czarowal, no, tak i Suwarow

Czarowal; tak i byly czary przeciw czarow.

Raz w bitwie, gdzie podzial sie? szukac Bonaparta -

A on zmienil sie w lisa, tak Suwarow w charta;

Tak Bonaparte znowu w kota sie przerzuca,

Dalej drzec pazurami, a Suwarow w kuca.

Obaczciez, co sie stalo w koncu z Bonaparta...'

Tu Rykow przerwal i jadl; wtem z

Вы читаете Pan Tadeusz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×