dwiescie piecdziesiat.

Lysy skinal glowa tak energicznie, ze gdyby nie przytrzymal okularow, spadlyby na ziemie.

— Jezeli natomiast jest tylko sto szescdziesiat kilometrow nad nami — co oznaczaloby, ze nie odbija promieni slonecznych, lecz swieci wlasnym blaskiem…

— To ma srednice dlugosci cztery przecinek osiem kilometra — dokonczyl za niego Ross.

— Tale — zgodzil sie Paul. — Ale w takim razie okres jego obiegu po orbicie wynosi dziewiecdziesiat minut, czyli cztery stopnie na minute, a taki ruch bedziemy w stanie zaobserwowac i bez pomocy gwiazd.

— Ma pan calkowita slusznosc — powiedzial Lysy zwracajac sie do Paula jak do starego kolegi — Cztery stopnie to tyle, co Pas Oriona. Jezeli ta kula rzeczywiscie posuwa sie z taka szybkoscia, zauwazymy to niebawem.

— Ale skad wiesz, ze ona w ogole posuwa sie po orbicie? — zapytal Hunter. — Skad mozesz miec te pewnosc?

— Jeszcze jedna zrozumiala i, rozsadna hipoteza — odparl glosno i z pewna gorycza Lysy. — Tak jak to, ze odbija promienie sloneczne. Nie wiem, skad sie tu wziela, ale skoro jest w kosmosie, i dopoki sie. nie przekonamy, ze jest inaczej, mozemy przypuszczac, ze podlega prawom kosmosu. Co pan chcial powiedziec o fotografiach gwiezdnych? — zwrocil sie do Paula.

Paul zaczal opowiadac.

Margo nie weszla z Paulem na podium. Stala nizej — wokol niej ludzie tloczyli sie i z przejeciem dyskutowali, dwie kobiety, kucajac przy Dragalu, rozcieraly mu nadgarstki, niski mezczyzna szukal czegos miedzy krzeslami — i wpatrywala sie w dziwne ametystowotopazowe smugi za ciemna plaza, w odbicie Wedrowca w wodach Pacyfiku. Przyszlo jej na mysl, ze wszystkie widma jej przeszlosci, a moze przeszlosci swiata, przyjda do niej ta szosa wybrukowana drogimi kamieniami.

W polu jej widzenia ukazala sie twarz kobiety w turbanie.

— Poznaje pania — powiedziala kobieta oskarzycielskim tortem. — Jest pani narzeczona tego kosmonauty. Widzialam pani zdjecie w,,Life’ie”.

— Chyba ma pani racje — wtracila druga kobieta w jasnoszarym swetrze i spodniach. — Ja tez widzialam to zdjecie.

— Przyszla z jakims panem — poinformowala je Anna, ktora stala kolo Ramy Joan. — Sa bardzo mili i maja kotke. Widzisz, mamusiu, jak kotka wpatruje sie w ten olbrzymi aksamitny talerz?

— Tak, kochanie — Rama Joan usmiechnela sie krzywo. — Widzi diably. Koty je lubia.

— I tak sie boimy. Niech pani przestanie nas straszyc — wtracila ostro Margo. — To glupie i dziecinne.

— Pani mysli, ze tam nie ma diablow? — zapytala uprzejmie Rama Joan. — O, prosze sie nie martwic o Anne. Jej sie wszystko podoba.

Ragnarok podkradl sie do nich, wspial sie na tylnych lapach i zawarczal na Miau.

— Siad, pies! — rozkazal niski mezczyzna, ktory wciaz szukal czegos miedzy krzeslami. Margo starala sie przytrzymac wyrywajacej sie i drapiaca kotke, natomiast Karna Joan odwrocila sie i spojrzala na Wedrowca, a potem na Ksiezyc, ktory powoli wychodzil z zacmienia. Niski mezczyzna znalazl to, czego szukal, usiadl i polozyl na kolanach odnaleziony skarb — przedmiot wielkosci teczki, ale o ostrzejszych krawedziach.

— Tak — mowil wlasnie na podium Lysy do Paula. — Te fotografie rzeczywiscie wskazuja na to, ze cos przywedrowalo z nadprzestrzeni, ale… — grube szkla powiekszaly jego zmarszczone brwi — ale to nam w niczym nie pomoze. Nie powie nam, jak daleko od Ziemi jest to swinstwo. — Jeszcze bardziej zmarszczyl brwi.

— Rudolf! Sluchaj! — krzyknal do Lysego Hunter. Rudolf, czyli Lysy, chwycil zlozony parasol.

— Przepraszam, Ross, ale musze cos sprawdzic — powiedzial i troche niezdarnie zeskoczyl z podium.

Paul nagle zrozumial: jego nagly przyplyw energii byl po prostu podnieceniem, ktore ogarnelo tez pozostalych.

— Ale to wazne — mowil glosno Hunter, zwracajac sie po czesci do Paula, a po czesci do Rudolfa. — Jezeli kula jest tylko sto szescdziesiat kilometrow nad nami, to znajduje sie w cieniu Ziemi i nie moze odbijac promieni slonecznych. Ale przyjmijmy, ze jest tylko szesnascie kilometrow nad nami. To wystarczy, zeby oswietlic spory obszar Ziemi. Wtedy ma srednice zaledwie okolo czterystu piecdziesieciu metrow. Rudolf, sluchaj, wiem, zesmy sie wszyscy smieli z Charlie’ego Fulby, kiedy mowil o balonie, ale wiadomo, ze balony ponad stumetrowej srednicy osiagaly wysokosc trzydziestu pieciu kilometrow. Przypuscmy, ze to ogromny balon z niezwykle silnym zrodlem swiatla wewnatrz. Zrodlo to ogrzewa gaz i sprawia, ze balon unosi sie jeszcze wyzej… — nagle urwal. — Rudolf, co tam robisz, do diabla? — spytal.

Rudolf wbil gleboko w piasek parasol i kucajac za nim patrzyl na Paula i Huntera poprzez luk raczki. Wedrowiec wyraznie odbijal sie w jego grubych szklach.

— Sprawdzam orbite tego swinstwa! — krzyknal do nich z dolu. — Staram sie ustawic parasol na jednej linii z rogiem stolu i kula na niebie. Niech nikt nie rusza stolu!

— Mowie ci przeciez — odparl Hunter — ze ta kula moze wcale nie miec orbity, ze moze sie tylko unosi w powietrzu! To po prostu moze byc balon wielkosci pieciu boisk do pilki noznej.

— Panie Hunter! — zawolala z lekka drwina w glosie Rama Joan. Brodacz obejrzal sie. Inni rowniez.

— Panie Hunter — powtorzyla Rama Joan. — Dwadziescia minut temu opowiadales nam o symbolach, ktore widzimy na niebie, a teraz kazesz sie nam zadowolic wyjasnieniem, ze to wielki czerwonozolty balon. Ale z was dzieci. Spojrzcie na Ksiezyc!

Paul sladem innych zaslonil reka Wedrowca. Wschodnia, trzecia czesc Ksiezyca wyszla juz z zacmienia, ale nawet ja pokrywaly kolorowe plamki, tymczasem zas na ocienionych krawedziach widac bylo czerwone i zlote smugi. Nie bylo najmniejszej watpliwosci, ze swiatlo Wedrowca pada na te strone Ksiezyca z rowna sila, co na Ziemie.

Cisze przerwal nagly terkot. Niski mezczyzna ustawil na kolanach przenosna maszyne do pisania i zawziecie w nia walil. Nieregularne stukanie wydalo sie Margo czyms tak samotnym i niewlasciwym jak stepowanie na plycie grobowej posrodku cmentarza.

— Dobra, skoro Pierwsze Dowodztwo nam to zleca, do roboty! — warknal general Spike Stevens. — Jimmy, natychmiast przekaz moj rozkaz do bazy ksiezycowej: WYSLAC STATEK NA LOT ROZPOZNAWCZY NOWEJ PLANETY, PRZYPUSZCZALNA ODLEGLOSC OD BAZY CZTERDZIESCI TYSIECY KILOMETROW (tu podac ksiezycowe wspolrzedne przestrzeni), INFORMACJE NIEZBEDNE, PRZEKAZAC NATYCHMIAST.

— Spike — odezwal sie pulkownik Griswold — nadajniki pokladowe maja za maly zasieg, zeby nadawac bezposrednio na Ziemie.

— Niech nadaja przez baze.

— Nie da rady. Beda po tamtej stronie Ksiezyca. General strzelil palcami.

— Dobra — powiedzial. — Kaz im wyslac dwa statki, jeden wywiadowczy, a jakis czas po nim drugi, ktory bedzie przekazywal informacje do bazy. Zaczekaj! W bazie sa trzy statki gotowe do akcji, tak? Niech wysla dwa statki wywiadowcze, na polnoc i na poludnie nowej planety, a trzeci niech krazy wokol Ksiezyca, — niech je oslania i przekazuje informacje. Wiem, Will, w bazie zostanie jeden czlowiek bez statku, ale dla zdobycia informacji gotow jestem zaryzykowac.

W napietej atmosferze podziemnego pomieszczenia pulkownik Mabel Wallingford poczula nagle dreszcz niepokoju: a moze to wcale nie jest zadanie? Wtedy Spike nie da sobie rady. Dzieki mnie odniosl to drobne zwyciestwo, ale zaraz je utraci.

Margo uslyszala, jak kobieta, o ktora opieral sie Dragal, mowi do niego:

— Charlie, nie wstawaj jeszcze.

Dragal spokojnie wpatrywal sie w Wedrowca. Kacikami ust usmiechal sie lekko.

Margo odruchowo pochylila sie nad nim. To samo zrobila Rama Joan, bezwiednie podwijajac wystajacy koniec turbanu.

— Ispanie — wyszeptal oslabiony mezczyzna. — Och, Ispanie, jakze moglem cie nie poznac? Pewnie nigdy nie zastanawialem sie, jak wygladasz z daleka — a potem dodal glosniej: — Ispan, fioletowy i zloty Ispan — Planeta Cesarska.

— Iszpan-Hiszpan — rzucil obojetnie niski mezczyzna, nie przerywajac pisania na maszynie.

— Charlie Fulby, ty stary klamczuchu — powiedziala niemal z czuloscia Rama Joan. — Dlaczego wciaz udajesz? Przeciez wiesz, ze nigdy w zyciu noga twoja nie stanela na innej planecie.

Вы читаете Wedrowiec
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×