Jak glosi legenda, zolnierz zabil Archimedesa, ale major z Vandenbergu skinal tylko glowa i zawrocil. Hunter poznal Buforda Humphreysa, ktorego spotkali dwa dni temu. Jednoczesnie Humphreys spostrzegl Huntera, Rame, Joan i Anne, slowem, cala bande „fanatykow latajacych talerzy”, ktorym zabronil wstepu do Vandenbergu. Wytrzeszczyl oczy, ale po chwili wzruszyl ramionami, jakby chcial powiedziec, ze nic z tego nie rozumie, spojrzal na niebo i pobiegl wolajac:

— Cholera jasna, kapralu, wylaczcie te reflektory! Margo tymczasem chwycila za podkoszulek mlodego mezczyzne, zanim ten zdazyl sie oddalic.

— Prosze nas zaprowadzic do profesora Opperly’ego — rozkazala. — Musimy zlozyc raport. Niech pan spojrzy, mam od niego kartke.

— Dobrze, prosze za mna — odpowiedzial mlodzieniec, nie patrzac nawet na brudny, pomiety papier. — Ale zgascie swiatla! — krzyknal do Huntera i pani Hixon.

Poslusznie wygasili swiatla i ciemnosc spadla na biale sciany Vandenbergu. Margo nie odstepowala mlodego mezczyzny. Hunter jechal za nimi, starajac sie nie stracic z oczu bialego podkoszulka. Przed nimi na tle nieba rysowaly sie ekrany radarowe i biala podstawa teleskopu polowego.

W gorze zgasly niebieskie promienie, znikla tez mglista kurtyna wokol Wedrowca, ustepujac miejsca setkom jaskrawych, bialych swiatel.

Mruzac oczy, McHeath zawolal:

— Sfera implozyjna!

W tej samej chwili Wedrowiec skoczyl nagle o dwie srednice wyzej i wszystkich ogarnelo dziwne uczucie, jakby wszechswiat zadrzal w posadach. Kiedy biale swiatla, znajdujace sie po przeciwnej stronie, zaczely przenikac na te strone sfery implozyjnej, ta rozblysla — na jej powierzchni widac bylo szeroki rozdarty kolnierz, przez ktory wyrwal sie Wedrowiec.

— Maja naped antygrawitacyjny — cala planeta! — zawolal Clarence Dodd.

Powloke Wedrowca pokrywaly czarne, postrzepione dziury, z ktorych wydobywal sie ciemnoczerwony blask — bylo ich tyle, ze z trudem mozna bylo rozpoznac mandale.

Z boku uszkodzonej planety wystrzelil w kierunku Nowego promien znacznie szerszy i jasniejszy od poprzednich.

Zanim jednak przebyl polowa drogi, Nowy, wbrew prawom fizyki, niby szarzujacy nosorozec, poderwal sie z taka predkoscia, z jaka pedzily jego promienie, i zawisl obok Wedrowca. Planety dzielila niewielka odleglosc, mniejsza od srednicy Ksiezyca.

Wedrowiec znikl.

Nowy wystrzelil salwe niebieskich promieni, ktore przeciely niebo w miejscu, gdzie przed chwila znajdowal sie Wedrowiec.

— Brawo, rozwalil go na kawalki! — wrzasnal ekstatycznie dziadek.

— Nie, Wedrowiec znikl o ulamek sekundy wczesniej — sprostowal Dodd. — Trzeba patrzec uwaznie.

Nowy, ktorego szara powierzchnia byla cala i niepodziurawiona, choc pokrywaly ja brazowe i zielone blizny, swiecil jeszcze przez jakies trzy, cztery sekundy — i tez nagle znikl, jakby byl wielka matowa zarowka z kregiem odbitych promieni slonecznych, ktora niespodziewanie zgaszono.

Wiazka niebieskich promieni laserowych i gruby pojedynczy fioletowy promien, wciaz proste, ale coraz krotsze i mniej wyraziste, minely sie, oddalajac sie od siebie w ciemnosc kosmosu, podczas gdy gruszkowata sfera implozyjna, z ktorej wyrwa! sie Wedrowiec, z kazda chwila stawala sie coraz wieksza i coraz bardziej widmowa.

— Uciekl w nadprzestrzen — skomentowal McHeath.

— Moze, ale to juz wrak — wtracil Hixon. — Jest podziurawiony jak sito, a Nowy ruszyl za nim w poscig. Juz po Wedrowcu.

— Tego nie mozemy byc pewni — rzekl Hunter. — Moze do konca swoich dni bedzie uciekal przed Nowym. — A w mysli dodal: Jak Latajacy Holender.

— Nawet nie mozemy byc pewni, czy ich juz naprawde nie ma — powiedzial Wojtowicz i rozesmial sie nerwowo. — Moze tylko przeskoczyli na druga strone Ziemi.

— To prawda — przyznal Dodd. — Nie widzielismy jednak zadnego ruchu… po prostu znikly. A mam przeczucie…

Dopiero wtedy, gdy znikl zolty i pomaranczowy powidok, czlonkowie sympozjum jeden po drugim zaczeli sobie uswiadamiac, ze stoja zupelnie bez ruchu w gestych ciemnosciach, Hunter zgasil silnik swojego wozu. Uslyszal, jak pani Hixon wylacza silnik furgonetki. Gwiazdy znow zaczely migotac na czarnym niebie — stare, znajome gwiazdy, ktore szare niebo ukrywalo przez trzy noce.

Paul i Don wpatrywali sie w ekran Baby Jagi, obserwujac puste pole gwiezdne oraz niebieskie i fioletowe promienie laserowe, mknace w przestworza.

Obaj byli przypieci pasami do foteli. Paul trzymal przy policzku zaplamiona krwia chusteczke. Don wpatrywal sie we wskaznik temperatury powloki statku i w blyszczacy zielony obraz radarowy, przedstawiajacy poludniowa Kalifornie i Pacyfik. Mimo ze mieli jeszcze prawie cala warstwe atmosfery ziemskiej do przebycia. Don przyhamowal glownie po to, aby sprawdzic, czy silnik jeszcze dziala.

— No i odplyneli — powiedzial.

— W burze kosmiczna — dokonczyl za niego Paul. — Wedrowiec to juz wrak.

— Gdyby byl wrakiem, nie zdolalby wejsc w nadprzestrzen — zapewnil go wesolo Don. Na ekranie zaczely sie stopniowo wylaniac gwiazdy. Don wlaczyl silnik korekcyjny i wyrownal lot.

— Moze wplynie w inny kosmos — zastanawial sie Paul. — Moze na tym wlasnie wszystko polega: nie pchac sie nigdzie na sile, tylko dac sie niesc niczym wrak pradom nadprzestrzeni, plynac po wzburzonej fali.

Don spojrzal badawczo na Paula.

— Sporo sie od niej nauczyles, co? — spytal. — Ciekaw jestem, czy zdazyla wrocic na Wedrowca.

— Na pewno — odparl krotko Paul. — O ile wiem, nawet te male statki poruszaja sie z predkoscia swiatla albo jeszcze predzej.

— Niezle cie podrapala — stwierdzil z udana obojetnoscia Don, po czym dodal skwapliwie: — Ja nie mialem tu zadnych przygod milosnych. — Znow wlaczyl silnik korekcyjny, skrzywil sie widzac wskaznik temperatury statku i ciagnal dalej: — I chyba nie czekaja mnie zadne na Ziemi. Zdaje mi sie, ze Margo naprawde zakochala sie w tym Hunterze.

Paul wzruszyl ramionami.

— Tobie to przeciez nie robi roznicy. Zawsze bardziej ceniles samotnosc od ludzi. Nie chce cle urazic, ale najpierw trzeba polubic siebie, zeby moc pokochac innych.

Don zerknal na Paula spod oka.

— Na pewno kochales Margo bardziej niz ja — powiedzial. — Chyba zawsze o tym wiedzialem.

— To prawda — przyznal smetnie Paul. — Bedzie na mnie zla, ze stracilem Miau.

— Czegoz to ten kot nie zobaczy! — rozesmial sie Don i nagle spowaznial. — Ty tez chciales zostac z Tygryska, prawda? Po moim wyjsciu powiedziales jej o tym.

Paul skinal glowa.

— Za nic nie chciala sie zgodzic. A kiedy zapytalem, co do minie czuje, oto, co mi zrobila — dotknal zakrwawiona chustka policzka.

— Lubisz strugac meczennika — rozesmial sie Don i dodal wesolo: — Wiesz, Paul, gdybym to ja byl zakochany w tej damie, slady jej pazurow jak nic przekonalyby mnie o tym, ze mnie kocha. A teraz trzymaj sie beczki — zaczyna sie Niagara.

Czlonkowie sympozjum stali w ciemnosciach pod gwiezdzistym niebem. Po chwili, tak blisko, ze przez moment zdawalo im sie, ze sa w pokoju, zapalilo sie male swiatlo, w ktorego blasku ujrzeli stol zastawiony roznymi przedmiotami, a przy nim chudego mezczyzne w nieokreslonym wieku, o ostrych rysach faraona. Margo, idac za mlodym mezczyzna w podkoszulku, podeszla do stolu, Hunter wysiadl z wozu i ruszyl za nia.

Mezczyzna przy stole spojrzal w bok, skad rozlegl sie czyjs glos:

— Pola magnetyczne obu planet znikly. Wszystko wrocilo do normy.

— Profesorze Opperly — powiedziala glosno Margo. — Szukamy pana od dwoch dni. Przynioslam panu pistolet, ktory wypadl z latajacego talerza. Wprawia przedmioty w ruch. Myslelismy, ze najlepiej bedzie go panu

Вы читаете Wedrowiec
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×