Na te slowa w calym pokoju zaszumialo jak w ulu. Ward uwaznie patrzyl na Buchanana.

– Chce pan powiedziec, ze pracownik CIA jest odpowiedzialny za zabojstwo agenta FBI?

– Tak – potwierdzil Buchanan. – Zginelo jeszcze kilkoro innych osob, wlacznie – Buchanan na chwile odwrocil wzrok, usta mu zadrzaly – z Faith Lockhart. To spowodowalo moja obecnosc tutaj. Zeby nie dopuscic do dalszych morderstw.

– Kto jest tym czlowiekiem, panie Buchanan? – powiedzial Ward z cala ciekawoscia i nonszalancja, jakie potrafil udac.

Buchanan odwrocil sie i wskazal wprost na Roberta Thornhilla.

– Zastepca dyrektora do spraw operacji, Robert Thornhill.

Thornhill zerwal sie z krzesla, wymachujac gniewnie piescia i krzyczac:

– To jest cholerne klamstwo! To wszystko jest cyrkiem, bezwstydnym przedstawieniem, jakiego nigdy nie widzialem podczas wszystkich lat pracy dla rzadu. Wezwaliscie mnie tutaj pod falszywym pretekstem, a nastepnie zmusiliscie do wysluchania absurdalnych, nienawistnych oskarzen ze strony tego czlowieka. Oni, oni byli tej nocy w moim domu. Ten caly Buchanan i ten drugi! – Thornhill gniewnie wskazal na Lee. – Ten czlowiek przylozyl mi pistolet do glowy. Straszyli mnie ta sama szalona historia. Twierdzili, ze maja dowody tego nonsensu, ale kiedy powiedzialem, ze blefuja, uciekli. Domagam sie, aby natychmiast kazal ich pan aresztowac. Mam zamiar ich oskarzyc. A teraz, prosze wybaczyc, ale mam inne obowiazki.

Thornhill staral sie przejsc obok Lee, ale prywatny detektyw wstal i zablokowal mu droge. Thornhill spojrzal na Warda.

– Panie przewodniczacy, jezeli natychmiast pan czegos nie zrobi, bede zmuszony wezwac policje. Watpie, zeby w takim wypadku dobrze pan wypadl w wieczornych wiadomosciach.

– Mam dowody na wszystko, co powiedzialem – oswiadczyl Buchanan.

– Co?! – krzyknal Thornhill. – Moze te glupia tasme, ktora straszyliscie mnie w nocy? Jesli ja macie pokazcie ja. Ale i tak, cokolwiek na niej jest, jest sfalszowane.

Buchanan otworzyl teczke lezaca przed nim na stole. Wyjal z niej nie kasete magnetofonowa, lecz kasete wideo, i podal ja asystentowi Warda.

Wszyscy obecni w pokoju z zapartym tchem patrzyli, jak inny asystent przewiozl telewizor z podlaczonym odtwarzaczem do rogu pokoju, gdzie wszyscy mogli widziec ekran. Asystent wzial tasme i wsunal do odtwarzacza, wlaczyl urzadzenie i cofnal sie. W absolutnej ciszy wszyscy wpatrywali sie w ekran.

Lee i Buchanan wychodzili wlasnie z gabinetu Buchanana. Nastepnie Thornhill siedzial za biurkiem, siegal po telefon, zastanawial sie przez chwile i wyjmowal z szuflady inny telefon. Niespokojnie mowil do sluchawki. Jego rozmowa z poprzedniej nocy zostala odtworzona przed cala sala. Jego schemat szantazu, zabojstwo agenta FBI, rozkaz zabicia Buchanana i Lee Adamsa. Wreszcie wyraz triumfu na jego twarzy, gdy odkladal sluchawke. Wyraz ten pozostawal w jaskrawym kontrascie z tym, jak teraz wygladal Robert Thornhill.

Ekran znowu poczernial, ale Thornhill wciaz sie w niego gapil z otwartymi ustami. Poruszal wargami, ale nie wypowiadal zadnych slow. Jego aktowka z bardzo waznymi dokumentami upadla na podloge, kompletnie zapomniana.

Ward zastukal piorem w mikrofon i wpatrywal sie w Thornhilla. W wyrazie twarzy senatora byla nuta satysfakcji, ale nie ona dominowala: dominowalo przerazenie. Ward wygladal, jakby to, co wlasnie zobaczyl, przyprawialo go o mdlosci.

– Wydaje mi sie, ze skoro przyznal pan, iz ci ludzie byli w panskim domu ostatniej nocy, to nie bedzie pan teraz twierdzil, ze ten dowod jest sfalszowany, panie Thornhill – powiedzial.

Danny Buchanan usiadl spokojnie za stolem. Na jego twarzy widac bylo ulge zmieszana ze smutkiem oraz wielkie zmeczenie. On tez najwyrazniej mial dosc.

Lee uwaznie obserwowal Thornhilla. Drugie zadanie, jakie wykonal poprzedniego wieczoru w rezydencji Thornhilla, bylo wzglednie proste. Technologia, ktora wykorzystal, byla taka sama, jakiej uzyl Thornhill do obserwacji domu Kena Newmana: PLC. Byl to bezprzewodowy system z 2,4-giga-hercowym przekaznikiem, ukryta kamera i antena zainstalowana w urzadzeniu, ktore wygladalo tak jak czujnik dymu w gabinecie Thornhilla, i naprawde bylo czujnikiem dymu, ale jednoczesnie sluzylo do podgladania. Bylo zasilane z domowej sieci elektrycznej i dawalo jasny, ostry sygnal wideo i audio wszystkiego, co bylo w jego zasiegu. Thornhill nie dopuscil do tego, by mozna bylo podsluchac jego rozmowe poza domem, ale nie przyszlo mu do glowy, ze swego rodzaju miniaturowy kon trojanski znajdowal sie wewnatrz jego domu.

– Jestem gotow zeznawac na procesie – powiedzial Danny Buchanan. Wstal, odwrocil sie i ruszyl przejsciem miedzy lawkami.

– Przepraszam, chcialbym przejsc – odezwal sie grzecznie Lee do Thornhilla, kladac mu reke na ramieniu.

Thornhill chwycil go za reke.

– Jak to zrobiliscie? – spytal.

Lee powoli wyzwolil sie z uscisku i dolaczyl do Buchanana.

ROZDZIAL 57

Miesiac po zeznaniach Buchanana przed komisja Warda Robert Thornhill zbiegal po schodach gmachu sadu federalnego w Waszyngtonie, zostawiajac z tylu swych prawnikow. Samochod czekal, Thornhill wskoczyl do srodka. Po czterech tygodniach zwolniono go z aresztu tymczasowego. Teraz trzeba bedzie wziac sie do roboty. Teraz byl wreszcie czas na rewanz.

– Wszyscy powiadomieni? – zapytal kierowce.

– Juz tam sa – potwierdzil mezczyzna. – Czekaja na pana.

– Buchanan i Adams? Co z nimi?

– Buchanan jest objety programem ochrony swiadka, ale mamy kilka sladow. Adams jest u siebie, w kazdej chwili mozna go dostac.

– Lockhart?

– Nie zyje.

– Na pewno?

– Nie odkopalismy co prawda jej ciala, ale wszystkie pozostale dowody wskazuja na to, ze zmarla wskutek ran w szpitalu w Karolinie Polnocnej.

– Jej szczescie. – Thornhill oparl sie wygodniej. Samochod wjechal na parking. Tam Thornhill przesiadl sie do furgonetki, ktora natychmiast wyjechala z parkingu, i ruszyla w przeciwnym kierunku. To wystarczylo, zeby zgubic sledzacych go ludzi z FBI.

Po czterdziestu pieciu minutach byl juz w malym, opuszczonym sklepiku. Wszedl do windy i zjechal jakies sto metrow w glab ziemi. Im glebiej, tym lepiej sie czul. Ta mysl zachwycila go.

Drzwi sie otwarly i Thornhill doslownie wyskoczyl z windy. Byli wszyscy jego koledzy. Krzeslo u szczytu stolu, ktore zwykle zajmowal, bylo puste. Jego wierny towarzysz Phil Winslow siedzial na sasiednim krzesle po prawej stronie. Thornhill pozwolil sobie na usmiech: znowu w dzialaniu, nareszcie. Usiadl i rozejrzal sie wokol.

– Gratulacje z okazji zwolnienia, Bob – powiedzial Winslow.

– Po czterech tygodniach! – W glosie Thornhilla pobrzmiewala gorycz. – Wydaje mi sie, ze Agencja powinna usprawnic dzialalnosc swych radcow prawnych.

– To wideo bylo naprawde kompromitujace – powiedzial Aaron Royce, mlodszy mezczyzna, ktory starl sie z Thornhillem na jednym z poprzednich zebran. – Mowiac szczerze, jestem zdziwiony, ze w ogole udalo ci sie wyjsc. I mowiac uczciwie, jestem lekko zaskoczony, ze Agencja uznala za stosowne zapewnic ci porade prawna.

– Oczywiscie, ze bylo kompromitujace – powiedzial szyderczo Thornhill. – A Agencja zapewnila porade z powodu lojalnosci. Ona nie zapomina o swoich ludziach. Oznacza to jednak, ze niestety musze zniknac. Prawnicy mysla, ze mozemy zakwestionowac tasme wideo, ale wszyscy sie chyba zgadzamy, iz pomimo pewnych usterek prawnych material zawarty na tasmie jest zbyt szczegolowy, bym mogl nadal zajmowac swoje stanowisko.

Przez chwile Thornhill wygladal na zasmuconego. To koniec jego kariery, i to nie taki, jaki sobie zaplanowal. Po chwili jednak rysy jego twarzy znowu zrobily sie twarde, szybko wracala mu tez determinacja. Rozejrzal sie po pokoju z wyrazem triumfu.

Вы читаете Na ratunek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×