W ciagu ostatnich kilku dni zebral dosc materialow, zeby facet lekka raczka oddal trzy czwarte majatku. Bylo wsrod nich kilka bardzo klopotliwych zdjec nocnych zabaw w basenie z goraca woda na zewnatrz domu. Dwie nagie dziewczyny, tak mlode, ze powinny raczej myslec o maturze, figlowaly w wodzie z facetem, ktory byl z kolei na tyle stary, ze powinien byc madrzejszy. Ten obraz nie bylby pewnie dobrze odebrany przez pozostalych udzialowcow internetowego sklepiku tego goscia.

Zycie Lee stalo sie monotonnie codzienna rutyna: wstawal rano, ciezko cwiczyl, walil w worek treningowy, bombardowal swoj zoladek i podnosil ciezary, az zdawalo mu sie, ze cialo wywiesi za chwile biala flage i ofiaruje mu w zamian aneuryzm. Potem pracowal az do poznego obiadu w pobliskim McDonaldzie. Wracal sam do domu i staral sie zasnac, ale nigdy nie mogl osiagnac calkowitej nieswiadomosci. Wobec tego chodzil po mieszkaniu, patrzyl przez okno, rozmyslal o rozmaitych sprawach, na ktore nie mial zadnego wplywu. Jego „co by bylo, gdyby” wypelnilo juz ksiege jego zycia; musialby znalezc kolejna.

Byly pewne pozytywy. Brooke Reynolds postanowila przysylac mu jak najwiecej interesantow, a byli to sami lepsi klienci, dobrze placacy. Odwiedzalo go tez sporo kolesiow, ktorzy kiedys pracowali w FBI, a teraz zajmowali sie dzialalnoscia ochroniarska. Ci z kolei proponowali mu regularne zatrudnienie, oczywiscie z opcja na akcje gieldowe. Wszystkich ich splawil. Wdzieczny byl Reynolds za gest, ale pracowal sam. Nie pasowal do garnituru, nie lubil tez obiadow, na ktorych poslugiwano sie srebrnymi sztuccami. Niewatpliwie takie tradycyjne skladniki sukcesu bylyby niebezpieczne dla jego zdrowia.

Wiele razy spotykal sie z Renee i za kazdym razem ich kontakty stawaly sie coraz lepsze. Przez miesiac po zakonczeniu calej tej sprawy nie odstepowal jej niemal na krok, pilnujac, by nic jej sie nie stalo za sprawa Roberta Thornhilla i jego towarzystwa. Po tym, jak Thornhill popelnil samobojstwo, jego niepokoj nieco zelzal, ale zawsze byl czujny. Renee miala go odwiedzic przed poczatkiem roku szkolnego. Moze wysle kartke do Trish i Eddiego i napisze im, jak swietna robote wykonali, wychowujac Renee. Albo moze nie wysle.

Powtarzal sobie, ze zycie jest dobre. Interesy szly dobrze, byl zdrowy, odnalazl droge do corki. Nie lezal szesc stop pod gruntem, nie uzyznial ziemi. I przysluzyl sie krajowi. Wszystko gowno, ale dobre. Wobec tego zastanawial sie, dlaczego jest tak nieszczesliwy, tak smiertelnie smutny. Wlasciwie wiedzial dlaczego, ale nie mogl na to absolutnie nic poradzic. Czy to nie bylo cos? Historia jego zycia. Wiedzial, o co chodzi, a nic nie mogl zmienic.

W lusterkach przesunely sie reflektory jakiegos samochodu. Natychmiast skupil sie na samochodzie, ktory zaparkowal bezposrednio za nim. To nie byl gliniarz dziwiacy sie, dlaczego parkuje tu tyle czasu. Zmarszczyl brwi i spojrzal na domek. Pomyslal, ze moze to jego brzydki magnat technologiczny zorientowal sie i wezwal posilki, by nauczyly szacunku ciekawskiego detektywa. Mial nadzieje, ze tak wlasnie jest. Na siedzeniu obok mial lewar, tak, ze moglo to nawet byc zabawne. Moze skopanie kogos byloby antidotum na jego depresje, moze endorfiny znowu zaczna krazyc. W kazdym razie, moze jakos przetrwa dzieki temu te noc.

Zdziwil sie, kiedy z miejsca pasazera wysiadla jedna tylko osoba i skierowala sie w jego strone. Byl to ktos niski, szczuply, w plaszczu do kolan z kapturem, co w zasadzie nie jest strojem polecanym na trzydziestostopniowe upaly przy stuprocentowej wilgotnosci. Zacisnal reke na lewarku. Gdy dziwna osoba podeszla do drzwi pasazera, zablokowal je. Po chwili pluca sie mu zacisnely i z trudem lapal powietrze.

Patrzyla na niego bardzo blada i bardzo chuda twarz. Twarz Faith Lockhart. Odblokowal drzwi, a ona wsliznela sie do srodka. Patrzyl na nia i w koncu odzyskal glos:

– Boze, to naprawde ty?

Usmiechnela sie i nagle nie byla juz tak blada, tak zmoczona, tak slaba. Zsunela dlugi plaszcz. Miala na sobie koszule z krotkimi rekawkami, szorty khaki i sandaly. Jej nogi byly bardzo blade i szczuplejsze niz wczesniej, cala byla bledsza i szczuplejsza. Jakby mniejsza. Wlosy jej nieco odrosly, choc i tak byly duzo krotsze niz na poczatku, kiedy ja pierwszy raz zobaczyl. Pomyslal, ze lepiej wyglada z naturalnym kolorem wlosow. Chociaz, w gruncie rzeczy, rownie dobrze moglaby byc lysa.

– To ja – powiedziala cicho. – W kazdym razie to, co zostalo.

– Reynolds tam jest?

– Nerwowa i niezadowolona, ze ja na to namowilam.

– Cudownie wygladasz, Faith.

– Klamczuch. – Usmiechnela sie z rezygnacja. – Wygladam jak czarownica. Nie moge spojrzec na moja klatke piersiowa. Boze! – Powiedziala to niby zartobliwie, ale Lee wyczul cierpienie kryjace sie za lekkim tonem.

– Nie klamie. – Delikatnie dotknal jej twarzy. – Wiesz o tym.

– Dziekuje. – Chwycila go za reke i scisnela z zadziwiajaca sila.

– Jak sie czujesz? Ale chce slyszec tylko prawde. Powoli wyciagnela reke. Nawet tak prosty ruch spowodowal wyrazny grymas bolu na jej twarzy.

– Mam zwolnienie z aerobiku, ale jeszcze sie ruszam. Kazdego dnia jest lepiej, lekarze spodziewaja sie, ze odzyskam pelnie sil. No, w kazdym razie dziewiecdziesiat procent.

– Nie myslalem, ze cie jeszcze zobacze.

– Nie moglam do tego dopuscic.

Przysunal sie do niej i objal ja. Lekko sie skrzywila, wiec szybko sie cofnal.

– Przepraszam, Faith, przepraszam!

Usmiechnela sie i przyciagnela z powrotem jego reke, klepiac go po dloni.

– Az tak krucha nie jestem. A jesli ktoregos dnia nie bedziesz mogl mnie objac, to bedzie znaczylo, ze nie zyje.

– Zapytalbym sie, gdzie mieszkasz, ale nie chce zrobic nic, co mogloby ci zagrozic.

– Co za zycie, prawda? – spytala.

– Tak.

Przytulila sie do niego i oparla glowe na jego piersiach.

– Widzialam Danny’ego, kiedy wyszlam ze szpitala. Kiedy powiedzieli nam, ze Thornhill sie zabil, myslalam, ze nie przestanie sie usmiechac.

– Nie powiem, zebym czul cos innego.

– A jak ty sie czujesz, Lee?

– Coz ja! Nic mi sie nie stalo, nikt mnie nie zastrzelil, nikt mi nie mowi, gdzie musze mieszkac. Wszystko w porzadku, najlepiej na tym wyszedlem.

– Klamiesz czy mowisz prawde?

– Klamie – powiedzial miekko.

Pocalowali sie krotko, a pozniej dluzej. Lee pomyslal, ze te ruchy sa tak latwe, ich glowy natychmiast ustawily sie pod wlasciwym katem, ich ramiona oplataly sie bez zbednych ruchow. Jakby wlasnie obudzili sie po nocy w domu na plazy. Jakby ten koszmar nigdy sie nie zdarzyl. Jak to mozliwe, ze zna sie kogos tak krotko, a wydaje sie, ze od zawsze? Takie rzeczy Bog daje raz w zyciu, jesli w ogole daje. A jemu Bog to odebral. To nie w porzadku. Wtulil twarz w jej wlosy, wdychajac kazda czasteczke jej zapachu.

– Jak dlugo zostaniesz? – zapytal.

– Co masz na mysli?

– Nic szczegolnego. Kolacje u mnie, spokojna rozmowe. Zebym mogl cie trzymac cala noc.

– Brzmi to cudownie, ale nie wiem, czy jestem zdolna do tej ostatniej czesci planu.

– Mowie doslownie, Faith. – Spojrzal na nia. – Po prostu chce cie trzymac za reke, to wszystko. To wszystko, o czym myslalem przez te wszystkie miesiace. Zeby cie trzymac.

Spojrzala na niego, jakby miala sie rozplakac. Nie rozplakala sie jednak, tylko otarla samotna lze z policzka Lee. Lee spojrzal we wsteczne lusterko.

– Ale to chyba nie lezy w planach Reynolds, co?

– Watpie.

– Faith – powiedzial lagodnie – dlaczego go zaslonilas? Wiem, ze bardzo szanujesz Buchanana i tak dalej, ale dlaczego?

– Powiedzialam ci – odetchnela plytko – on jest wyjatkowy, jedyny. Ja jestem zwyczajna, nie moglam pozwolic mu zginac.

– Ja bym tego nie zrobil.

– A dla mnie? – spytala.

– Tak.

– Poswiecasz sie dla ludzi, ktorzy sa dla ciebie wazni. A dla mnie Danny jest bardzo wazny.

Вы читаете Na ratunek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×