Markiz oddal mu uklon.

– Mnie tez, w powaznych walkach – stwierdzil. – Chodzmy do sali balowej.

Znowu przeszli labiryntem, a Diana przez cala droge modlila sie w intencji Beya. Dekoracje wydawaly jej sie zlowrogie i nieprzyjemne, a kiedy doszli do sali niemal krzyknela na widok przykrytego plaszczem de Couriaca. Krew zastygla juz na podlodze i wygladala z daleka jak czarna kaluza.

– Nedzny pies – mruknal D'Eon i zaczal sie rozbierac. Okazalo sie, ze pod suknia mial krotkie satynowe spodnie

i sciagnieta do polowy koszule. Francuz z wahaniem zerknal' na Diane, a potem przeszedl do groty, gdzie dokonczyl swoja transformacje. Po chwili wyszedl stamtad jako mezczyzna. Zdjal jeszcze buty na wysokim obcasie, by walczyc boso.

– A jesli chce cie zabic? – szepnela Diana do ucha markiza, korzystajac z nieobecnosci Francuza.

Rothgar w odpowiedzi tylko wzruszyl ramionami. Nie musial sie przebierac. Czekal na D'Eonav bacznie obserwujac jego ruchy.

– A twoj gorset, kawalerze? Nie bedzie ci przeszkadzal? Francuz machnal reka.

– To glupstwo. Poradze sobie.

Sluzba przyniosla szpady. Bey jako gospodarz dal Francuzowi prawo wyboru broni, z czego tamten skwapliwie skorzystal. Nastepnie wykonal na rozgrzewke pare prostych ciec. Mimo, ze nie bylo to nic wielkiego, Diana byla pod wrazeniem jego miekkich, kocich ruchow. Nigdy jeszcze nie widziala tak zrecznego szermierza.

Mezczyzni zblizyli sie do siebie. Jednak hrabina powstrzymala ich gestem.

– Kawalerze D*Eon – powiedziala do Francuza – pamietaj, ze wciaz mam swoj luk i strzaly. Zabije cie, jesli nas oszukales.

– Magnifiauel – Wygladal wrecz na uradowanego taka perspektywa. – Oto kobieta godna Mrocznego Markiza!

Chcac nie chcac musiala grac role sekundanta i kiedy mezczyzni skrzyzowali szpady, dala sygnal do walki.

Ze wzgledu na roznice wzrostu i budowy moglo sie wydawac, ze Rothgar zaraz wygra. On jednak tak nie sadzil. I mial racje! D'Eon okazal sie urodzonym szermierzem, czlowiekiem, dla ktorego walka stanowila rodzaj tanca. Jego ruchy byly plynne i pewne. Co wiecej, Diana odniosla wrazenie, ze Francuz bawi sie cala sytuacja. Tak jakby zaczal gre w kotka i myszke.

Bey wydawal sie przy nim wrecz niezgrabny. Jednak nadrabial brak malpiej zrecznosci D'Eona wzrostem i zasiegiem reki. Walka byla wiec bardzo wyrownana. Trudno bylo powiedziec, ktory z nich osiagnie przewage.

Diana patrzyla na walczacych z coraz wiekszym zdziwieniem. Nigdy nie widziala, by ktos zadawal ciosy z taka szybkoscia. W niczym nie przypominalo to tego, czego nauczyla sie od Carra. Czy to mozliwe, zeby jej fecht-mistrz tez walczyl w ten sposob, tyle, ze z mezczyznami? Po namysle stwierdzila, ze raczej nie. W tym pojedynku obserwowala dwoch prawdziwych mistrzow. Zapewne mozna by ze swieca szukac w calym kraju, a moze i na kontynencie, rownie dobrych szermierzy.

D'Eon wciaz tanczyl smiertelnego menueta z niespotykana gracja. Rothgar staral mu sie dorownac szybkoscia i skutecznoscia. Nie probowal nawet udawac, ze jest gorszy niz w rzeczywistosci, tak jak w pojedynku z Currym. Nerwy mial napiete jak postronki. Najmniejsza nieuwaga moglaby kosztowac go przegrana, a moze i… zycie.

– Co sie tu dzieje? – Diana uslyszala glos Bryghta tuz przy swoim uchu.

Spojrzala w bok. Byl tu jeszcze Fort i obaj mieli nietegie miny.

– Cos w rodzaju przyjacielskiego pojedynku – odparla.

– Hm, cos w rodzaju… – Bryght nie byl do konca przekonany.

D'Eon zaatakowal Beya z cala moca, ale on zdolal odparowac cios. Obaj walczacy splywali potem i oddychali ciezko.

– Miales racje, kawalerze – rzekl Rothgar, z trudem lapiac oddech. – Jestes naprawde dobry. Nawet troche lepszy ode mnie.

– Swietnie dotrzymujesz mi pola, panie. – Francuz byl chyba mniej zmeczony. – Uwazaj, bo obaj zginiemy… z wycienczenia.

Rothgar sklonil sie lekko.

– Czy mozemy, wobec tego, przyjac remis? D'Eon oddal szpade sluzacego.

– Jak sobie zyczysz, panie.

Diana nie mogla uwierzyc, ze pojedynek wlasnie sie skonczyl. O co wiec moglo chodzic D'Eonowi? Dlaczego w ogole zgodzil sie na te walke?

– Przekonales mnie, panie, ze nie nastajesz na moje zycie – stwierdzil Bey, odpowiadajac w ten sposob na jej pytania. – Ale czy twoi mocodawcy nie przysla tutaj nowego de Couriaca?

Francuz lekko wzruszyl ramionami.

– Moge ich tylko przekonywac, ze nie sluzyloby to sprawie Francji. Nie spodziewaj sie jednak, panie, ze zyskasz w nich przyjaciol.

Rothgar rowniez oddal swoja szpade.

– Wole uczciwych wrogow – wyznal. – Ale powiedz, kawalerze, czy zamach na krola byl tylko udawany?

D'Eon rozlozyl rece w bezradnym gescie.

– Moge tylko przypuszczac, ze tak. Nasz monarcha nigdy nie kazalby zabic swojego kuzyna. Zaden krol nie cieszy sie, gdy inny krol ginie z reki zamachowca. Wydaje mi sie, ze chodzilo o to, zeby przyciagnac cie, panie, do wladcy. Wszyscy znaja twoj opiekunczy instynkt.

Rothgar skrzywil sie na te slowa.

– To przykre, ze jestem tak przewidywalny.

D'Eon wskazal Diane, ktorej towarzyszyli Bryght i Fort.

– Nie przejmuj sie tym, panie. Bedziesz mial piekna i dzielna zone, a potem dzieci… Mam nadzieje, ze puscisz to wszystko w niepamiec. To juz koniec, prawda?

Na ustach markiza pojawil sie nikly usmiech. Przypomnial sobie polecenia, ktore ostatnio wydal swoim szpiegom.

– Niezupelnie, panie – odrzekl, a w jego oczach zamigotaly diabelskie ogniki. – Przygotowalem jeszcze dla ciebie mala niespodzianke. Mysle, ze nie bedziesz mial mi tego za zle…

Oczy Francuza zwezily sie w szparki.

– Pragne cie jednak ostrzec – podjal Rothgar. – Masz, kawalerze, wrogow w samej Francji. Byc moze nie zawsze otrzymywales wlasciwe informacje.

D'Eon od razu sie uspokoil. Spodziewal sie chyba czegos gorszego.

– To nic nowego, panie. – Sklonil sie wszystkim zebranym. – Pani, panowie, pozwolicie, ze was pozegnam.

Kiedy wyszedl, Bryght spojrzal na rozbawionego brata.

– No, powiedz, co mu szykujesz? – poprosil. Rothgar ukazal w usmiechu swoje biale zeby.

– D'Eon spodziewa sie, ze krol pokryje wszystkie jego dlugi w Anglii. Otrzymal nawet specjalne pismo w tej sprawie, wiec czuje sie bezpiecznie. Natomiast Guerchy juz ostrzy sobie zeby na jego stanowisko, a de Broglie powoli traci wplywy.

Diana od razu zrozumiala sytuacje D'Eona.

– Ludwik XV wpadnie we wscieklosc. Juz nigdy nie uwierze, ze to co czytam nie jest sfalszowane – dodala smutno.

– A szkoda, bo mam zamiar pisac do ciebie wiele milosnych listow.

Diana udala, ze zalamuje rece.

– Jak to?! Czyzbys juz chcial gdzies wyjechac?

Gdy tak sie przekomarzali, nie zauwazyli, ze znowu zostali sami w sali balowej. Wyszli z niej pospiesznie, nie chcac obcowac z trupem de Couriaca. Mieli przeciez znacznie radosniejsze rzeczy do omowienia.

– Gdzie idziesz? – spytala Diana, widzac, ze Bey podaza do jej apartamentu.

– Hm, myslalem, ze ta noc bedzie nalezec do nas – zafrasowal sie.

– Niestety, trapi mnie wiadoma przypadlosc – odparla zmartwiona. – Bedziemy musieli poczekac.

– Chocby do nocy poslubnej – rzekl Rothgar. – Czy moge szykowac slub na za dwa tygodnie? Wtedy ksiezyc bedzie na nowiu i utracisz cala swoja moc.

– Boisz sie mnie?

– Potwornie – odparl z usmiechem. – Mysle jednak, ze jakos sobie poradze. Moje wplywy beda sie zmienialy w

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×