– Nieudany?

– Przeciwnie. Niewiarygodnie udany. Talent pana Kromara... zostanie jeszcze doceniony przez kraj i spoleczenstwo... pozniej zreszta o tym pomowimy. Rzecz w tym, ze gdy pracuje sie na granicy prawa... nie chodzi o prawa ludzkie, lecz prawa natury... sukces moze zmienic sie w tragedie. Jak w tym przypadku.

Irena z nostalgia pomyslala o swym kocu. O kanapie, filizance herbaty, o goracej skorupie flegmatycznego zolwia.

– Na pewno mecza juz pania – kobieta zdobyla sie na wymuszony usmiech – nasze niedomowienia...

– Czego ode mnie chcecie? – zapytala Irena, ze zloscia uswiadamiajac sobie, ze od tego pytania nalezalo rozpoczac rozmowe.

– Chcemy poprosic pania – glos Nikolana stal sie bardzo przekonujacy – by odwiedzila pani pana Kromara tam, gdzie sie obecnie znajduje... i wyprowadzila go ze stanu szoku. Dzieki temu uratuje mu pani zycie. A takze prawdopodobnie zycie wielu innych ludzi. Etyka zawodowa zabrania mi zdradzania szczegolow.

Irena milczala.

Gdyby chodzilo o przejazd do sasiedniego miasteczka i odnalezienie tam Andrzeja, ta dziwna rozmowa nie bylaby potrzebna.

– O ile dobrze zrozumialam... przebywa gdzies daleko?

– Koszty podrozy pokrywa Rada – przygluszonym glosem oznajmila kobieta.

– A dokad konkretnie mam...

Nikolan westchnal. Wyjal spod stolu plaska aktowke, z niej zas przygotowana wczesniej kartke papieru.

– Prosze... niech pani to przeczyta i podpisze.

Irena przebiegla wzrokiem po tekscie – bylo to zobowiazanie do zachowania tajemnicy panstwowej, co, nie wiedziec czemu, ja rozsmieszylo. Miejsce pobytu Andrzeja jest tajemnica panstwowa! Juz dawno trzeba bylo to zrobic. Juz dawno nalezalo uznac tego pasozyta za bron o taktycznym przeznaczeniu, a w momentach mrocznego stanu ducha – nawet strategicznym. I doprowadzajac go do furii, zrzucac na pozycje potencjalnego przeciwnika. „Po godzinie wrogowie ze szlochem oddadza sie do niewoli'.

Peter zmarszczyl brwi. Nie rozumial jej usmiechu.

Wzruszyla ramionami.

– Z natury unikam waszych tajemnic.

– To jedynie formalnosc – odparla cicho kobieta. – Lecz bez pani podpisu nie mozemy...

„Na kanape – pomyslala ze znuzeniem Irena. – I przez dwa dni nie wysuwac nosa spod koca. Regenerowac wewnetrzna ekologie'.

Podpisala. Nikolan dlugo studiowal dokument, jakby watpil w autentycznosc podpisu Ireny; potem kelner przyniosl pieczone mieso i dokument trzeba bylo ukryc – glownie przed tlustym sosem.

– Widzi pani... Glowna specjalnoscia pani bylego meza bylo modelowanie.

Z czerwonego sosu splywaly krople – jakby mieso, przeobraziwszy sie nad ogniem, pragnelo znow wygladac jak surowe, wykorzystujac makijaz z krwawego pomidora. Kobiety postepuja podobnie... – pomyslala Irena, niezbyt jednak chcialo sie jej ciagnac porownania.

– Jest wiec modelatorem – glos Nikolana znizyl sie do szeptu. – Dokonuje eksperymentow. I doszlo do tego, ze w trakcie jednego z nich pani maz stworzyl...

– Moj byly maz – poprawila Irena automatycznie.

– Pani byly maz... stworzyl funkcjonujacy model czterowymiarowy. W czasowym rezimie dziesiec do jednego...

– I bardzo dobrze – rzekla Irena, gdyz oboje jej rozmowcow wyraznie czekalo na jakas jej reakcje.

Kobieta sie zakrztusila. Nikolan przelknal sline.

– Nie zrozumiala pani. On znajduje sie wewnatrz modelu. Dysponujemy informacjami, ze jest caly i zdrowy... A jednoczesnie jego zachowanie przywodzi na mysl szok. Zachwianie percepcji.

Irena wyobrazila sobie Andrzeja siedzacego posrodku swego miasta z zapalek – najwyzsza wieza ledwie siega mu do ramienia. „A to? Nic specjalnego. Taki sobie modelik...'

– Chyba nie do konca panstwa rozumiem – przyznala uczciwie. – Lecz obiecuje, ze sie zastanowie.

* * *

Jakis miesiac wczesniej dostala widokowke. Nie byla podpisana, a tekst byl wydrukowany na anonimowej drukarce – ona jednak od razu zorientowala sie, kto jest nadawca.

Na widokowce nie bylo niczego wyjatkowego – po prostu ladny miejski pejzaz. Jakis sklep z kolorowa witryna. Szyld nad wejsciem, cos w rodzaju: „Swiateczne zarty i niespodzianki'. Ulica, przechodnie, dzieci, zwykle rodzajowe scenki.

„To ja lece – bylo napisane na odwrocie. – Czesc'.

Dlugo obracala widokowke w dloniach. Przez chwile nawet sie zaniepokoila, ze moze to byc aluzja do samobojstwa. I byc moze wysylajac podobna informacje, kazdy inny czlowiek rzeczywiscie myslalby o odebraniu sobie zycia. Kazdy – tylko nie Andrzej.

Nalezal do ludzi, ktorzy nigdy nie popelnia samobojstwa. Nawet w myslach.

O co mu chodzilo? Zastanawiala sie nad tym przez kilka dni, a potem przestala. Tak czy inaczej, wszystko to bylo juz odlegla przeszloscia – Andrzej...

Andrzej.

Usiadla na kanapie. Dom spal; spal na biurku zolw i Sensej tez najprawdopodobniej drzemal w swojej budzie – wystarczylo jednak, ze jakis przypadkowy spacerowicz przeszedl wzdluz plotu, by cala okolica natychmiast dowiedziala sie, do czego zdolny jest jej pies.

A widokowke juz dawno wyrzucila. Razem ze sterta innych papierow.

* * *

Na poczatku byla wartownia. Potem wewnetrzny punkt kontrolny, za nim nastepny i jeszcze jeden. Zewszad lypaly ruchome oczy kamer; przy wszystkich przejsciach Peter Nikolan wsuwal w specjalna szczeline swoje upowaznienie – zielony, plastykowy identyfikator. I jeszcze jeden identyfikator, czerwony, przygotowany specjalnie dla Ireny; lampki migaly, zezwalajac na przejscie, i skupieni wartownicy zdejmowali blokade z pancernych drzwi.

– Prosze nam wybaczyc pewne... niedogodnosci.

Irena usmiechala sie poblazliwie. Aby ochronic te ich straszliwe tajemnice, wystarczyloby posadzic przed wejsciem Senseja.

Za kolejnymi drzwiami znajdowal sie obity korkiem, naszpikowany aparatura pokoik; Irena rozejrzala sie z ciekawoscia.

Peter nerwowo zatarl dlonie.

– Napije sie pani kawy?

Najwiekszym i najbardziej skomplikowanym urzadzeniem stojacym przy drzwiach okazal sie automat do kawy. Irena w zyciu takiego nie widziala.

– Macie tez zmywarke do naczyn?

Peter nie odpowiedzial. Usiadl za miniaturowym monitorem, postukal w klawisze i zmeczonym glosem odezwal sie do kogos niewidocznego:

– Udostepnij nam jego dane fizyczne.

Automat do kawy zasyczal, wypuszczajac struzke aromatycznego plynu. Do jego syczenia dolaczyl inny dzwiek - jakby sciezki dzwiekowej z filmu o lekarzach zabojcach.

Miarowe uderzenia serca. Szum powietrza – wdech-wydech... Ekran monitora ozyl, rozswietlajac sie jakims zlozonym diagramem. Swietlne wskazniki podskakiwaly i opadaly.

Irena podeszla blizej i przysiadla na oparciu obrotowego fotela.

– To jest wlasnie Andrzej – rzekl z napieciem Peter za jej plecami. – Teraz dane otwieraja sie w czasie realnym, co jest bardziej obrazowe i wygodniejsze. Choc jak pani moze pamieta, model pracuje w rezimie czasowym dziesiec do jednego.

Irena milczala.

Trudno jej bylo uwierzyc, ze samolubne serce Andrzeja bije na pokaz, przez glosniki. Przez chwile zrobilo jej sie nieswojo – jakby jakies intymne szczegoly zostaly wystawione na widok publiczny.

– Jest swiadomy – rzekl Peter, przygladajac sie trzymanej w dloniach filizance z kawa. – Eksperyment trwa juz od miesiaca... realnego czasu. Mamy kolosalne zuzycie energii. Model musi zostac zamkniety... Jesli Kromar tego nie zrobi, oznacza to, ze oszalal.

Irena przyjela od niego filizanke i z przyjemnoscia pociagnela lyk kawy. Dotknela dlonia szyi, wyczuwajac wlasny puls. Serce Andrzeja zawsze bilo wolniej. „Dusiciel – mawiala swego czasu Irena. – Zimnokrwiste, syte wezysko'.

Odstawila filizanke na podstawke. Nagle ja oswiecilo i miarowe uderzenia przestaly byc fonogramem. To rzeczywiscie bilo serce konkretnego, znajomego czlowieka.

– Sprawa wyglada tak – Peter westchnal. – Mamy mozliwosc... Mozemy przerwac eksperyment, zamknac model z zewnatrz... Nawet nie biorac pod uwage Kromara, ktory w takim wypadku niewatpliwie zginie. Nawet jesli nie brac tego pod uwage – eksplozja potencjalnych anomalii o takiej sile... moze... wyrzadzic niekontrolowana szkode... zainicjowac nie do konca zbadane przez nas procesy... Nie wspominajac juz o miedzynarodowym skandalu – mowiac bez ogrodek, czeka nas kataklizm, ktory...

– Co znaczy to: nie brac pod uwage? – rzekla Irena ze zdziwieniem.

Peter zamilkl.

– To znaczy czego nie brac pod uwage? Smierci Andrzeja?

Peter ze zniecierpliwieniem zmarszczyl brwi.

– Nie... to znaczy... Widzi pani, eksperyment od samego poczatku wiazal sie z... zagrozeniem zycia eksperymentatora. Kromar...

– Kromar nigdy nie mial sklonnosci do nieprzemyslanych krokow – rzekla Irena powoli. – I nigdy by nie ryzykowal zyciem tak po prostu... z naukowej ciekawosci. Sadze, ze do konca byl przekonany, ze uda mu sie przeprowadzic eksperyment do konca i pozostac przy zyciu.

– Tak! – Peter skrzywil sie do tego stopnia, ze jego twarz zaczela przypominac materac, z ktorego uszlo powietrze. – Jednak eksperyment okazal sie do tego stopnia udany... ze graniczy to z katastrofa, pani Ireno. Obawiam sie, ze nawet Andrzej nie byl w stanie przewidziec...

Serce bilo pewnie i miarowo – lecz Irene nagle zmrozila mysl, ze za kilka sekund moze sie ono zatrzymac. Niewidoczni pracownicy Petera zaczna miotac sie i krzyczec, a on sam wyleje sobie kawe na jasne spodnie i tylko ona, Irena, wciaz bedzie siedziec bez ruchu i nie drgnie nawet filizanka w jej dloni.

– Tak wiec, pani Ireno, nie mozemy zamknac modelu z zewnatrz... nie mozemy tez pozwolic, by wciaz funkcjonowal. Gdyz kazda minuta jego istnienia rodzi problemy... takze, prosze wybaczyc, natury etycznej. Gdyz to cos, stworzone przez pana Andrzeja, z kazda chwila staje sie... jak by to ujac... bardziej samodzielne. Natomiast gdy bedzie w pelni autonomiczne... Widzi pani... To jak rak na prawdopodobnej strukturze rzeczywistosci.

Cos jeszcze mowil – kwieciscie i naukowo. Irena pila kawe i sluchala, jak Andrzej oddycha. Zdaje sie, ze oddech i puls nieco przyspieszyly – byc moze czyms sie emocjonuje, a moze biega...

Вы читаете Kazn
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×