w jakis sposob, co sie wowczas stalo. Biorac pod uwage zdezorientowanie jego jezdzcow spizowych smokow, czlowiek tak inteligentny jak N’ton mogl dojsc do slusznych wnioskow. Jednak jesli tylko Jaxom sie nie przyzna, N’ton bedzie skazany na domysly.

— Byc moze zachorowali tylko zdezorientowani jezdzcy — mowil dalej Jaxom, jak gdyby dopiero teraz przyszlo mu to do glowy. — Moze mieli zle dopasowane helmy i tracili powietrze.

— Nie pomyslalem o tym — odparl N’ton. — Wiesz, to by z pewnoscia wiele wyjasnialo.

Jaxom w milczeniu skinal glowa, bo wolal nic wiecej nie mowic.

— F’lar nie jest zadowolony, ze musi czekac abysmy mieli pewnosc, ze wybuchy spelnily swoja role — ciagnal dalej N’ton.

— Siwsp byl zadowolony.

— Tak, ale on zawsze jest pewny swego.

— Wszystko, czego byl pewien, zadzialalo tak, jak przewidzial. Nigdy nie przesadzil. Nie sadze, by komputery wyposazone w sztuczna inteligencje byly do tego zdolne.

— Znasz sie na tym lepiej niz ja. — N’ton usmiechnal sie do Jaxoma znad kielicha wina. — Oczywiscie nie mozemy winic Warowni czy Cechu za niewiedze, jesli Przywodcy Weyru Benden nadal okazuja sceptycyzm.

— Powtarzam raz jeszcze: Siwsp mial racje tak czesto, ze musimy zaufac mu i tym razem. — Jaxom czul nieodparte pragnienie, by zwierzyc sie N’tonowi, ze wie, iz wielki Plan Siwspa sie powiodl, przynajmniej w kwestii wytracenia Czerwonej Gwiazdy z jej orbity. Chcial mu powiedziec, ze widzial to na wlasne oczy — piecdziesiat Obrotow w przyszlosci.

— A on wreszcie ufa naszym smokom?

— W koncu okazalo sie, ze tak, prawda? — odparl Jaxom. — Nie, N’tonie, nie obawiaj sie. Stanie sie tak, jak przepowiedzial to Siwsp. Poczekaj, a zobaczysz.

— Tylko ze F’lar moze juz tego nie doczekac. A przeciez to glownie on musi byc pewny, ze wypelnil swoje zobowiazanie, albo bedzie tak, jakby nie dotrzymal obietnicy!

Moze, pomyslal Jaxom, moglbym zapewnic o tym F’lara. Nie robilbym tego, powiedzial Ruth. Bedziesz musial mu wszystko wyjasnic.

Niekoniecznie, odrzekl Jaxom.

Milczenie Rutha wskazywalo, ze sie nie zgadza ze swoim jezdzcem.

— Wiec — mowil dalej N‘ton — teraz, kiedy rozwiazalismy problemy naszego swiata, co zamierzasz robic z calym tym wolnym czasem, jaki masz?

— Jakim wolnym czasem, N’tonie? Zaledwie poskrobalem powierzchnie wiedzy, jaka dysponuje Siwsp. Zadbam o wszystko w Warowni, a potem zaraz powroce do studiow, i bede sie uczyl kazdej rzeczy po kolei, bo juz nie bede musial sie spieszyc.

— Za dwa dni mamy Opad. Czy ty i Ruth odpoczeliscie wystarczajaco, zeby sie do nas przylaczyc?

— Tak. Jestesmy wypoczeci. Ale nawet gdyby tak nie bylo, przylaczylbym sie do was, by sprzeciwic sie tym wszystkim blednym teoriom o koncu Nici.

— Dobrze! — Z tego krotkiego, ale pelnego uczucia komentarza Jaxom zrozumial, jak ostro krytykowano N’tona za to, ze smocze skrzydla Weyru Fort przepuscily zbyt wiele Nici.

— Bede tam! — obiecal.

— Mistrzu Robintonie, milo cie widziec — powital Siwsp harfiarza.

— Przez caly zeszly tydzien zbieralem sie do odwiedzenia ciebie — powiedzial Robinton usmiechajac sie zalosnie. Nawet ten krotki spacer korytarzem zmeczyl go.

— Dobrze sie czujesz?

Robinton zasmial sie cicho i usadowil na krzesle, na ktorym spedzil tak wiele godzin.

— Nie dasz sie oszukac, prawda?

— Nie.

Robinton westchnal i poglaskal Zaira, zwinietego na jego ramieniu.

— Wiesz, ze wtedy, podczas procesu, wybaczylem im — zaczal powoli, bo brakowalo mu tchu. — Ale nie wiem, czy zrobilbym to teraz, gdy juz tyle wiemy.

— Podano ci zbyt wiele fellisowego soku?

— Tak, chyba tak.

— Czy rozmawiales z Mistrzem Oldive? — spytal ostro Siwsp.

Robinton machnal reka.

— Ma wystarczajaco duzo pracy przekazujac uzdrowicielom nowe sposoby leczenia, ktorych nauczyl sie od ciebie. Zabierze mu to reszte zycia.

— Musisz sie go poradzic.

— Po co? Nie mozesz odmlodzic zuzytego ciala, prawda, Siwsp? — Po chwili ciszy, Robinton mowil dalej, glaszczac miekkie cialko Zaira. — Ani Zair, ani ja nie odzyskamy zdrowia po tym porwaniu. Czasem mysle, ze on zyje dluzej, niz powinien.

— Albo z milosci do ciebie, Mistrzu Robintonie?

Harfiarz nigdy nie slyszal takiego tonu w glosie Siwspa.

— Byc moze, gdyz jaszczurki ogniste sa nieprawdopodobnie lojalne.

Robinton oddychal troche lzej, a przebywanie w tym pokoju przypomnialo mu o pierwszych chwilach po odkryciu Siwspa. Tu czul sie o wiele swobodniej niz w Warowni Cove, zwlaszcza ze Lytol i D’ram traktowali go jak inwalide. Ale musial przyznac, ze obaj maja racje. Z korytarza dochodzily glosy studentow, przechodzacych do innych klas.

— Lekcje nadal trwaja? — zapytal z radoscia.

— Tak, lekcje trwaja nadal — odpowiedzial Siwsp, uzywajac cichego, smutnego glosu, ktory zastanowil harfiarza juz przedtem. — Ludzie moga uzyskac ode mnie cala informacje, ktora bedzie potrzebna temu swiatu do zbudowania lepszej przyszlosci.

— Przyszlosci, ktora ty nam dales.

— Moj program zostal juz wypelniony.

— To prawda — odrzekl Robinton z usmiechem.

— Wszystkie rozkazy, ktore mi pozostawiono, sa spelnione, a nikt nie dal mi nastepnych.

— Nie badz smieszny, Siwsp — rzucil Robinton ostrym tonem. — Dopiero doprowadziles swoich studentow do punktu, w ktorym moga z toba dyskutowac.

— I w ktorym nie podoba im sie wyzszosc mojej wiedzy. Nie, Mistrzu Robintonie, zadanie zostalo wypelnione. Teraz nalezy im pozwolic szukac wlasnej drogi. Sa inteligentni i odwazni. Ich przodkowie mogliby byc z nich dumni.

— A ty?

— Pracowali ciezko i dobrze. To samo w sobie jest nagroda.

— Wiesz, chyba masz racje.

— „Wszystko ma swoj czas i jest wyznaczona godzina”, Mistrzu Robintonie.

— Siwspie, to czysta poezja.

Nastala jedna z tych przerw, ktore Robinton zawsze uwazal za ekwiwalent usmiechu u Siwspa.

— Z najwspanialszej Ksiegi napisanej przez ludzkosc, Mistrzu Robintonie. Znajdziesz pelen cytat w archiwum. Czas sie wypelnil. Spelnilem swoje zadanie. Zegnaj, Mistrzu Harfiarzu z Pernu. Amen.

Robinton siedzial wyprostowany na swoim krzesle i trzymal palce na przyciskach, choc nie mial pojecia, jak moglby uniemozliwic Siwspowi to, co zamierzal zrobic. Zaczal wolac o pomoc, ale w poblizu nie bylo nikogo, kto mialby wystarczajaca wiedze, by utrzymac komputer przy zyciu. Nie bylo tu Jaxoma, Piemura, Jancis, Fandarela, D’rama, Lytola.

Ekran, ktory przekazal tyle informacji i dostarczyl tak wielu rozkazow, rysunkow i planow, nagle opustoszal. Tylko w prawym rogu blyskala linijka tekstu.

— „Na kazdy czyn jest czas wyznaczony” — przeczytal szeptem Robinton, a jego gardlo bylo tak scisniete, ze ledwo mogl mowic. Czul sie niezmiernie zmeczony, spiacy. — Tak, jakie to prawdziwe. Cudownie prawdziwe. Ach, to byl cudowny czas.

Niezdolny oprzec sie ogarniajacemu go letargowi, zlozyl glowe na zmartwialej klawiaturze. Przytulil Zaira i zamknal oczy, bo jego czas sie dopelnil, gdyz dopelnil sie cel jego zycia.

Вы читаете Wszystkie weyry Pern
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×