dysponujemy nadmiarem czasu. Co bedziemy robic?

— Ty — powiedzial Robinton wskazujac surowo palcem na czeladnika, masz teraz przed soba zadanie nie do pozazdroszczenia. Bedziesz wyjasnial znaczenie tego, co osiagnelismy tym, ktorzy nie rozumieja, ze nasz wysilek nie powstrzyma Nici przez cala reszte Przejscia. — Ku zdumieniu Lytola, raport Jaxoma nie zaniepokoil Robintona. Wydawalo sie nawet, ze stary harfiarz spodziewal sie takich reakcji. — Menolly juz komponuje ballade — mowil dalej Robinton — ktora wbije ludziom do glow, ze jest to ostatnie Przejscie Nici, a gdy ono dobiegnie konca, Pern juz zawsze bedzie od nich wolny.

— Czy to pewne, Siwspie? — spytal Piemur.

— Gwarantuje ci to, Piemurze. Oczywiscie musicie zdac sobie sprawe z tego, ze nie od razu zauwazycie zmiane orbity Czerwonej Gwiazdy — dorzucil Siwsp. — Potrwa to kilka dziesiecioleci.

— Dziesiecioleci? — wykrzyknal F’lar ze zdumieniem.

— Naturalnie. Jesli wezmiesz pod uwage rozmiar obiektu, ktory probowaliscie poruszyc — powiedzial Fandarel — i rozmiar systemu slonecznego, zrozumiesz, ze nie moze zajsc nagla zmiana. Nawet na powstanie chaosu potrzeba troche czasu. Ale za pare dziesiatek lat bedzie juz mozna mierzyc zmiany.

— Tak wlasnie sie stanie, Przywodco Weyru — oznajmil Siwsp z taka pewnoscia, ze F’lar mu uwierzyl.

— Szkoda, ze nie ma Jaxoma i Sharry — odezwala sie Lessa, lekko poirytowana ich nieobecnoscia. — Wiedzialam, ze Ruth wzial na siebie zbyt wiele, lecac z drugim transportem.

— Moja droga, Jaxom potrafi juz sam decydowac o swoich sprawach — odparl F’lar, rozbawiony jej pelnym poczucia wlasnosci niepokojem o Lorda Ruathy.

— Jest jeszcze jedna drobna rzecz do zrobienia — przerwal Siwsp. — Mozna to zlecic mniejszym smokom.

— Naprawde? — Lessa i F’lara zdawali sobie dobrze sprawe, ze jezdzcy brazowych, niebieskich i zielonych smokow byli rozczarowani wylaczeniem z planu, chociaz rozumieli, ze na belkach brakowalo miejsca dla wszystkich smokow, ktore chcialyby wziac udzial w wyprawie, a takze nie wyprodukowano dostatecznej liczby skafandrow, by wszyscy jezdzcy tez mogli uczestniczyc w locie na Czerwona Gwiazde. „Wszystkie Weyry Pernu” zostaly ograniczone glownie do spizowych i tylko paru w innych kolorach.

— To dotyczy „Buenos Aires” i „Bahrainu”.

— O co ci chodzi? — spytal F’lar, gdy Fandarel wydal pelne zrozumienia „Ach”.

— Odczyty z dwoch mniejszych statkow pokazuja, ze coraz czesciej komputery musza dokonywac drobnych poprawek kursu, by utrzymac je na wlasciwej orbicie. Te poprawki kursu zabieraja coraz wiecej energii, a przewiduje, ze ich kurs bedzie coraz bardziej odbiegal od ustalonej, synchronicznej orbity, i w ciagu kilku nastepnych dziesiecioleci osiagna punkt krytyczny. „Yokohama” oczywiscie ma paliwo, ktore pozwoli jej pozostac na stalej orbicie i musi byc utrzymana na niej tak dlugo jak to mozliwe, gdyz teleskopy beda potrzebne do obserwacji Czerwonej Gwiazdy. Ale inne statki powinny byc usuniete.

— Usuniete? — powtorzyl F’lar.

— Dokad?

— Niewielka zamiana w ich szybkosci i wysokosci wytraci je z orbity i wysle w przestrzen kosmiczna.

— A w koncu dostana sie w zasieg przyciagania Rukbatu i spadna na nasza gwiazde — wyjasnil Fandarel.

— Spala sie? — spytal Lytol.

— Bohaterski koniec dla takich statkow — mruknal Robinton.

— Do tej pory nic o tym nie mowiles — powiedzial F’lar.

— Byly wazniejsze sprawy — odparl Siwsp. — Ale z cala pewnoscia trzeba sie za to zabrac, raczej wczesniej niz pozniej, bo orbity beda sie coraz bardziej odksztalcac. A teraz wasze smoki maja jeszcze w pamieci wszystkie nowe umiejetnosci.

— To z pewnoscia zmniejszy napiecie w Weyrach — ucieszyla sie Lessa. — Nie przewidzielismy, ze zapanuja tak zle nastroje.

— Siwspie, co dokladnie musimy zrobic, by odepchnac mniejsze statki? — spytal F’lar.

— Jak powiedzialem, smoki maja zmienic kierunek obu statkow i popchnac je, to znaczy, przetransportowac je w pomiedzy w tym samym kierunku i chwili. Smoki znajda wiele wystepow, ktorych beda mogly sie chwycic na zewnatrz obu statkow. Sadzac po tym, co osiagneliscie przenoszac silniki, taki manewr moze byc wykonany przez mniejsze smoki.

F’lar usmiechnal sie.

— A wiec wreszcie uwierzyles w ich mozliwosci?

— Oczywiscie, Przywodco Weyru.

— W jakim przedziale czasu nalezy to wykonac? — spytal Fandarel.

— Najlepiej w ciagu kilku nastepnych tygodni. Nie ma natychmiastowego niebezpieczenstwa, ale nie chce, by smoki i jezdzcy wyszli z wprawy.

— Uwazam, ze to dobra nowina — orzekl F’lar.

— Wiec wyznaczysz czas na ten manewr?

— Gdy tylko omowie to z innymi Przywodcami.

Dziwne, ale F’lar poczul sie lepiej na mysl o kolejnym zadaniu. Od czasu transportu silnikow na Czerwona Gwiazde oblatywanie Opadu Nici bylo jakos o wiele mniej podniecajace.

— Wydaje sie niewdziecznoscia z naszej strony wysylanie tych statkow na zaglade — mruknela Lessa.

— To zbrodnia marnowac materialy — dodal Fandarel.

— Te statki nie byly zaprojektowane do ladowania na planecie, Mistrzu Fandarelu — powiedzial Siwsp.

— To znaczy, w jednym kawalku — sprecyzowal Piemur.

— Tak, Piemurze. Gdyby statek rozlecial sie w atmosferze, a jego fragmenty nie spalilyby sie calkowicie, mogloby to spowodowac dla was smiertelne skutki.

— Zawiadomie was, co postanowiono — powiedzial F’lar. — Lesso, idziemy?

Obserwowanie ognistej kuli wkrotce znudzilo wielu z tych, ktorzy w tym celu przylecieli na mostek „Yokohamy”. Jakis czas pozniej, kiedy D’ram i jezdziec ze Wschodniego Weyru zabrali ostatniego z obserwujacych na Ladowisko, Fandarel i Piemur ustawili system podtrzymywania zycia na minimalny poziom.

— Ciesze sie, ze mozemy zatrzymac „Yokohame” — powiedzial Piemur. — Polubilem ja. — Przesunal palcami wzdluz konsoli.

— Sluzyla nam dlugo i dobrze — Robinton westchnal gleboko.

— Napisz o niej ballade, Piemurze — zaproponowala Jancis.

— Wiesz, chyba tak zrobie!

Jako ostatni wchodzacy do windy, Piemur zgasil swiatlo.

Jaxom uslyszal o drugiej wyprawie od N’tona, ktory wpadl do Warowni Ruatha dwa dni po wybuchu na Czerwonej Gwiezdzie. N’ton byl kiedys na „Buenos Aires” z paroma ze swych zastepcow dowodcow skrzydel.

— Czuje sie zwiazany z tym malym statkiem — powiedzial N’ton ze smutkiem. — Przykro mi, ze trzeba go zniszczyc.

— Zastanawiam sie, dlaczego tak ma byc — rozmyslal Jaxom na glos. — Przeciez ogniwa sloneczne…

— Siwsp mowi, ze trzeba by bylo dokonywac zbyt wielu poprawek kursu, i ze ogniwa nie dostarczaja wystarczajaco duzo energii.

— Hm, calkiem mozliwe.

— Proponuje tez, zebysmy to zrobili teraz, kiedy jeszcze jestesmy przyzwyczajeni od pracy w stanie niewazkosci. Jesli moglbym cos dodac — mowil dalej N’ton z szerokim usmiechem — posrod jezdzcow brazowych, niebieskich i zielonych smokow zapanowala wielka radosc. Wiedza, ze mamy tylko dwiescie skafandrow, wiec beda musieli ciagnac losy. Ale tak bedzie sprawiedliwie.

— Miejmy nadzieje, ze tym razem zestawiono odpowiednio helmy ze skafandrami.

— Och, zadbalismy o to — rozesmial sie N‘ton. — Co to byl za balagan! Probowalem dwudziestu helmow zanim znalazlem jakis, ktory pasowal do kolnierza. Potem kazalem skrzydlowym sprawdzic kazdego jezdzca, aby upewnic sie, ze te cholerne rzeczy pasuja do siebie. Niektorzy jezdzcy wcisneli helmy byle jak, zeby tylko poleciec.

— Ale w koncu wszyscy zostali wyszykowani i dotarlismy tam, gdzie mielismy dotrzec. Tylko to sie liczy.

N’ton przygladal mu sie przez tak dluga chwile, ze Jaxom zastanawial sie, czy Przywodca Weyru Fort odgadl

Вы читаете Wszystkie weyry Pern
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×