Chociaz Siwsp wielokrotnie powtarzal, ze eksplozja nastapi dopiero za pare dni, a i wowczas bedzie widoczna po pewnym czasie, co bylo zwiazane z predkoscia swiatla, a musial ponownie wyjasnic niektorym te sprawy, na „Yokohamie” utrzymywano calodobowa warte. We wszystkich sekcjach statku, gdzie istniala atmosfera, przystosowano ekrany do odbioru obrazu z glownego ekranu i wielkiego teleskopu wymierzonego w Czerwona Gwiazde.
— Jaxom, nie polecisz popatrzec? — spytala Sharra. — Masz do tego najwieksze prawo! — Jego obojetnosc ja zadziwiala.
— Szczerze mowiac — odrzekl — doprowadzenie Ruathy do porzadku po tak dlugiej nieobecnosci jest wazniejsze niz unoszenie sie wokol mostku w oczekiwaniu na wybuch. Chyba ze — dodal uprzejmie — ty chcialabys to zobaczyc.
— Coz… — Sharra urwala i usmiechnela sie do meza. — Mam te kultury, ktore hoduje i…
Jaxom odpowiedzial usmiechem.
— Jesli uslyszymy o tym wystarczajaco wczesnie, Ruth zabierze nas na gore na czas.
Sharra spojrzala na niego z ukosa.
— Wszystko dla dobra sprawy — Jaxom usilowal byc nonszalancki — a minuta, czy dwie nie zakloca porzadku w kosmosie. Jesli chcesz, poprosze Rutha, zeby nasluchiwal. Na „Yokohamie” zawsze sa teraz jakies jaszczurki ogniste lub smoki. Ruth bez trudu nas uprzedzi.
— Musialby w ogole nie spac i tylko sluchac — odarla Sharra, bo zauwazyla, ze Ruth sypia wyjatkowo dlugo.
— Spi, ale jednym uchem nasluchuje — powiedzial Jaxom i oboje udali sie do swoich zajec.
Brand takze zauwazyl sennosc Rutha i wspomnial o tym, gdy przeprowadzal z Jaxomem inspekcje klaczy hodowlanych.
— Nie sadze, by to bylo czyms niezwyklym, Brand — odrzekl Jaxom swobodnie. — N’ton mowil, ze wszystkie spizowe, ktore udaly sie z nami, takze spia bardzo dlugo. Podejrzewam, ze zaden ze smokow nie chcial przyznac, iz przeniesienie tych silnikow bylo dla nich ogromnym wysilkiem. — Jaxom dostrzegl wahanie Zarzadcy. — Dlaczego sie niepokoisz? Co sie dzieje?
— Bylo pare skarg na Weyr Fort.
— O czym mowisz, Brand? — Jaxom i Ruth nie latali podczas ostatniego Opadu z jednostkami Fortu. — Czy jest cos o czym powinienem wiedziec?
Brand wzruszyl ramionami.
— Mowi sie, ze spizowe smoki sa zbyt zmeczone i nie pracuja dosc pilnie przy spalaniu Nici w powietrzu. Zalogi na ziemi sa niezadowolone. A to kolejny problem.
— Opowiedz mi o tym.
— Z jakiegos powodu… — Brand zastanawial sie, jak to najlepiej sformulowac — wielu ludzi myslalo, ze teraz nie bedzie juz Nici. Ze kiedy jezdzcy spowodowali eksplozje na Czerwonej Gwiezdzie, Nici nie beda Opadac.
— Och! — Jaxom skrzywil sie. — Na Skorupy, Brand! Czy oni nigdy nie sluchaja? Przez ostatnie cztery Obroty harfiarze wyjasniali, ze nie mozemy powstrzymac tego Przejscia, ale nastepnych juz nie bedzie!
— Obawiam sie, ze nikt tego nie zrozumial. A Lord Grevil nie jest glupcem, jak wiesz, ale i on nie zrozumial i jest wsciekly, tym bardziej ze zwoj Nici spadl na jego najlepsze pole.
— Nie dziwie sie, ze jest wsciekly. Czy udalo ci sie go uspokoic?
— Tak, ale z pewnoscia przy najblizszym spotkaniu bedzie cie prosil, bys mu wyjasnil cala sytuacje. Pomyslalem, ze cie ostrzege. Powinienes wiedziec, ze wini za to Siwspa.
Jaxom zacisnal usta powstrzymujac gniewne slowa. Wiadomosc go zaniepokoila, zwlaszcza ze Grevil byl rozsadnym czlowiekiem.
— Myslalem, ze wyjasnilismy wszystko podczas procesu.
Brand wzruszyl ramionami, unoszac rece w gescie bezradnosci.
— Ludzie slysza to, co chca slyszec, i wierza w to, w co chca wierzyc. Jednak jest to dla ciebie korzystne. Obwinianie Siwspa zwalnia z winy ciebie, a nawet do pewnego stopnia uwalnia od winy Weyry.
— Nie moge tego uwazac za sytuacje korzystna — odrzekl Jaxom. — Dlaczego obwiniaja Siwspa po tym wszystkim co zrobil, zeby pomoc Pernowi?
— Och, dla niektorych ta pomoc wcale nie jest taka oczywista — odparl Brand. — Wszystko sie ulozy, Jaxomie. Jednak uwazalem, ze powinienes wiedziec o czym sie mowi.
— Hm, tak, powinien. Ile klaczy pokryl ten nowy ogier? — zapytal, z przyjemnoscia powracajac do mniej skomplikowanych spraw.
Im wiecej o tym myslal, tym bardziej czul sie w obowiazku zawiadomic Cech Harfiarzy i ludzi w Warowni Cove, chociaz przykro byloby mu zaklocac nastroj euforii i triumfu. Wyslal Meera, ktory krecil sie kolo niego gdy Ruth spal, z prosba do Lytola, by wspomnial o tym w odpowiednim momencie.
— Naprawde to dziwne — powiedziala Sharra, kiedy opowiedzial jej o wszystkim podczas obiadu. — Dlaczego, mimo dokladnych wyjasnien, ludzie nie rozumieja tego co ty i Weyry zrobiliscie, i jakie beda wyniki waszych dzialan.
Jaxom usmiechnal sie.
— Prawdopodobnie przestali sluchac po slowach: Nici zostana zniszczone. — W zamysleniu popijal klah.
F’lar i Lessu sa na „Yokohamie”, powiedzial Ruth rozespanym glosem. Ramoth mowi, ze Siwsp uwaza, ze eksplozja nastapi wkrotce.
Sharra uprzejmie zwrocila sie w strone Jaxoma, wiedzac, ze Ruth sie do niego odezwal.
— Co go obudzilo?
— To juz za chwile. Wybuch. Chcesz leciec?
— A ty?
— Och, nie bawmy sie teraz w takie grzecznosci. Chcesz tam byc?
Sharra zamrugala szybko zastanawiajac sie. Wygladala w tej chwili tak samo dziecinnie jak Jarrol. Jaxom musial sie usmiechnac.
— Nie — zdecydowala z westchnieniem. — Mam dosc „Yokohamy” na cale zycie. I wszyscy beda sie tam tloczyc. Ale jesli ty chcesz…
Jaxom zasmial sie siegajac po jej dlon i unoszac ja do ust.
— Chyba raczej nie. Ta chwila nalezy do F’lara.
Sharra przygladala mu sie przez dluga chwile w zamysleniu, jej oczy zablysly.
— Jestes dobrym czlowiekiem, ale nie zgadzam sie, ze caly splendor nalezy sie F’larowi.
— Nie badz niemadra — odparl. — Wszystkie Weyry Pernu braly w tym udzial.
— I bialy smok!
Gdy wrocila do swojej zupy, Jaxom zastanawial sie, co dokladnie miala na mysli. Czyzby Sharra odgadla, jak niezwykla rola przypadla Ruthowi?
Po tak wielu dniach ciaglej obserwacji Czerwonej Gwiazdy, eksplozja, kiedy juz stala sie widzialna, rozczarowala wszystkich. Po prostu, na powierzchni wedrownej planety rozkwitla pomaranczowo-czerwona kula ognia.
— Tylko jedna? — wykrzyknal F’lar z zalem, ze co najmniej polowa planety nie wybuchla mimo tego, co Siwsp mowil o potedze antymaterii.
— Tak to wyglada z duzej odleglosci — odparl Siwsp.
— Mimo wszystko jest to dosc spektakularne — mruknal Robinton.
— Wiec wszystkie trzy silniki wybuchly w tym samym czasie? — spytal Fandarel.
— Na to wyglada — powiedzial Siwsp.
— Dobra robota, Siwsp, dobra robota. — Fandarel rozpogodzil sie, najwyrazniej juz pogodzony z odrobina rozczarowania. — Dobrze przylaczylismy zbiorniki kwasu azotowego do pokryw silnikow.
— I skutecznie — dorzucil D’ram, nie mogac powstrzymac sie od podraznienia sie z Fandarelem.
— Wiecie, to dziwne — odezwal sie Piemur, zwracajac sie bardziej do Jancis niz do innych. — Urabiasz sobie rece po lokcie, zeby osiagnac cel, i nagle, udalo sie! I juz po podnieceniu, niepokojach, bezsennych nocach i poswieceniu! Ot, tak: skonczone! — pstryknal palcami. — Dzieki jednej, wielkiej, wspanialej kuli ognia! No i