Pierwszy znalazl ich D’ram. Zair tez przestal oddychac, podazajac za harfiarzem tak jak smok podaza za swoim jezdzcem az do smierci.

Tiroth podniosl glowe, a jego wycie zaalarmowalo wszystkich na Ladowisku i kazdy Weyr, kazdego smoka i kazdego jezdzca Pernu. Rozbrzmiewalo poprzez Cechy i Warownie, od gor do nizin, i od morza do morza na obu kontynentach.

D’rama oslepily lzy, wiec nie zauwazyl, ze ekran Siwspa jest pusty.

W Warowni Ruatha, Ruth zaryczal z bolu. Ludzie znajdujacy sie w Wielkiej Sali pobiegli do drzwi.

Harfiarz! Harfiarz!

Jaxom bez zastanowienia chwycil Sharre za reke i pchnal ja w dol schodow, gdzie Ruth juz unosil sie na tylnych lapach, z glowa odrzucona do tylu i rozlozonymi skrzydlami.

— Jaxom! — krzyknela Sharra.

— Robinton! Cos mu sie stalo!

Nie musial jej popedzac. Wdrapali sie na bialego smoka.

— Ruth, potrzebny nam bedzie Oldive — powiedzial Jaxom. — Zabierz nas najpierw do Cechu Uzdrowicieli.

Wynurzyli sie prawie natychmiast na glownym podworcu Cechu, a Ruth ledwo uniknal ladowania na glowie Oldive’a. Z powiewajaca w jednej dloni kurtka i swoja torba z lekami w drugiej, Mistrz juz zsuwal sie po schodach.

Powiedzialem mu! przekazal Ruth.

W tej wlasnie chwili smok z Warowni Fort zaczal wyc, a polatujace nad podworcem stada jaszczurek ognistych popiskiwaly dziwacznym dyszkantem.

— Co sie stalo Robintonowi? — dopytywal sie Oldive, wreczajac Sharrze tobolek z lekami i wciagajac na siebie jezdziecka kurtke. — Zadne z nas nie ubralo sie na lot?

— Nie martw sie o nas — krzyknal Jaxom pochylajac sie, by podac reke Oldivemu i wciagnac go na grzbiet smoka.

Na Ladowisko, czy do Warowni Cove? spytal Rutha.

Na Ladowisko.

— Zabierz nas tam! Musimy byc na czas!

Ani Jaxom, ani Sharra nie zauwazyli chlodu pomiedzy podczas tego pelnego niepokoju lotu. Smoki przybywaly ze wszystkich stron, wiec Ruth, nurkujac, otarl sie o dachy domow i wyladowal przed budynkiem Siwspa, jeszcze raz unikajac zderzenia z tymi na ziemi, ktore juz zdazyly przyleciec na nagle wezwanie.

Za pozno! krzyknal Ruth, ukladajac skrzydla nad glowa.

— Nie moze byc za pozno! Rozstapcie sie, przepuscie nas. Przepuscie Oldive’a! — Jaxom przepychal sie ciagnac za reke Mistrza Uzdrowiciela, ktory utykajac jakos dotrzymywal mu kroku. — Rozstapcie sie! Przepuscie nas!

W drzwiach stanal jak wryty. Piemur, Jancis, D’ram i Lytol stali kolem nad krzeslem. Znad oparcia widac bylo tyl glowy harfiarza. Powstrzymujac wzbierajacy szloch, Jaxom przesunal sie w bok, zeby lepiej widziec. Harfiarz wygladal jakby spal. Zair, poszarzaly, zwinal sie przy jego szyi.

— Po prostu… zasnal… — mowil urywanie Piemur. — Juz ostygl.

— Gdy zajrzalem tu ostatnim razem myslalem, ze zasnal — powiedzial D’ram. — Nie wiedzialem… — Kryjac twarz w dloniach, odwrocil sie.

— Siwsp! — ryknal Jaxom. — Siwsp, dlaczego nikogo nie wezwales? Przeciez widziales…

— Spojrz. — Sharra dotknela jego ramienia i wskazala na ekran i mrugajace przeslanie.

— Na kazdy czyn jest czas wyznaczony? Co to ma znaczyc? Siwsp? Siwsp!

Dopiero wtedy Jaxom zauwazyl, ze ekran wyglada inaczej, ze jest tak samo pozbawiony zycia, jak za pierwszym razem, kiedy wszedl do pokoju.

— Siwsp?

Wprowadzil sekwencje „Przywroc”. Potem, przeklinajac niezreczne palce, probowal innych kodow, ale nie otrzymal zadnej odpowiedzi.

— Piemur? Jancis? Co robic?

Sharra chwycila go za drzace dlonie i przytrzymala je w mocnym uscisku, a jej pelne lez oczy jasnialy wiedza, ktorej nie chcial zaakceptowac.

— Siwsp takze odszedl — powiedziala chrapliwym glosem. — Widzisz usmiech na twarzy Mistrza Robintona? Oboje tyle razy widzielismy, jak sie tak usmiecha. Te wiadomosc Siwsp przekazal jemu, ale teraz my ja dziedziczymy.

— Wrocmy… wrocmy do kiedy jeszcze zyl… — zaczal Jaxom, zwracajac sie w strone Mistrza Oldive i idac do drzwi. Skoro on i Ruth potrafili latac pomiedzy w czasie…

F’nor i Lessa stali w drzwiach. Nie obchodzilo go, czy wiedza, co chce zrobic.

Oldive chwycil go za ramie. Oczy mial rozmyte lzami.

— Jaxomie, na kazdy czyn jest czas wyznaczony. Juz nic nie mozemy dla niego zrobic. Czas Robintona sie dopelnil.

— Nie pozwolil nikomu sie domyslac, jak bardzo jest chory — mowila Sharra Jaxomowi.

— To byla tylko kwestia czasu — szeptal Oldive, a jego dluga twarz byla zalana lzami. — Porwanie wyczerpalo jego serce. To byla dobra smierc, Jaxomie, chociaz tak nagla i niespodziewana.

— Wiedzialem, ze Robinton nie czul sie dobrze — mowil Jaxom potrzasajac glowa, a lzy splywaly mu po policzkach. — Ale nie rozumiem, dlaczego Siwsp tez…

— Wyjasnie to — odezwal sie D’ram, ktory juz troche sie uspokoil. Wskazal napis na ekranie. — Mial swoje rozkazy, wiec musial pomoc nam zniszczyc Nici. Z czasem zrozumiesz, jakie to bylo madre ze strony Siwspa. Zaczynalismy za bardzo na nim polegac.

— Maszyny nie moga umrzec! — rozpaczal Jaxom.

— Wiedza, ktora nam ofiarowal, nie zginie — pocieszal go F’lar. Potem odsunal sie, przepuszczajac Menolly i Sebella. — A teraz pozwol im uhonorowac Mistrza Harfiarza Robintona.

Pogrzeb odbyl sie w cudownie piekny dzien. Mistrz Robinton, otulony calunem w barwach harfiarskiego blekitu, zostal zlozony na wieczny spoczynek w spokojnych, niebiesko-zielonych wodach swojej ukochanej Warowni Cove.

Mistrz Idarolan wyslal swoj najszybszy statek, a sam przybyl na smoku, aby wyplynac z cialem Mistrza Harfiarza. Mistrz Rybak Alemi przyplynal lodzia z Rajskiej Rzeki, wiodac za soba lodki polawiaczy z zatoki Monako, by zabrac ludzi, ktorzy chcieli towarzyszyc Mistrzowi Robintonowi na miejsce spoczynku.

Gdy statek wyplynal z Warowni Cove, wszystkie Weyry Pernu unosily sie na niebie, a jaszczurki ogniste krazyly nad smokami. Lordowie Warowni i Mistrzowie Cechow ustawili sie na pokladzie posrod harfiarzy wszystkich stopni.

Sebell i Menolly zaspiewali wszystkie piesni, ktore uczynily Harfiarza tak kochanym przez wszystkich. Menolly przypominala sobie dzien, w ktorym spiewala na pozegnanie swojemu ojcu, Petironowi, dzien ktory rozpoczal wielka zmiane w jej zyciu.

Gdy statek, nurkujac i kolyszac sie na falach wplynal w morski prad, prowadzily go flotylle lodzi rybackich.

Zlozono cialo w morzu, a wtedy smoki po raz ostatni zaryczaly w holdzie dla Mistrza Harfiarza Pernu.

Jaxom, unoszac sie w gorze na Ruthcie, przygladal sie zalobnej uroczystosci. Po nocy rozpaczy pogodzil sie z zalem. Nie mogl jednak pogodzic sie z ciosem, jakim byla utrata Siwspa. Siwsp opuscil go wlasnie wtedy, gdy najbardziej potrzebowal jego madrosci i poparcia. Czy nie zrobil wszystkiego, czego od niego zadal? Czyz on i Ruth nie narazali sie na niebezpieczenstwa, zeby wypelnic cholerne zamowienia niewdziecznej maszyny?

Rozumiem twoj smutek, Jaxomie, powiedzial Ruth lagodnie, ogladajac tak samo jak smoki scene ponizej, podczas gdy lodzie zawracaly do Warowni Cove. Ale dlaczego przepelnia cie gniew i niechec?

— Zostawil nas, a skoro Mistrz Robinton odszedl, potrzebujemy go bardziej niz przedtem.

Nie my, lecz wy. Ale nie powinienes tak myslec. Siwsp pozostawil cala wiedze, jakiej potrzebujesz. Musisz tylko do niej dotrzec, a wtedy uporasz sie z kolejnymi klopotami.

Po raz pierwszy w ich dlugim zwiazku, Jaxom odniosl sie z niechecia do slow Rutha.

Вы читаете Wszystkie weyry Pern
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×