– Ile ma pieniedzy?

– Dosyc. Miliony. Dokladnie nie wie tego nikt. Muncie kryje sie ze wszystkim. Floryda jest przekonana, ze mial motyw.

– Musimy to sprawdzic. Wyglada obiecujaco.

– Zabiore sie do tego jeszcze dzisiaj. Jestes pewny, ze chcesz zatrudnic do tej sprawy trzystu agentow?

Voyles zapalil cygaro i wypuscil dym przez szpare w oknie.

– Moze nawet czterystu. Musimy dobrac sie komus do dupy, zanim prasa dobierze sie do nas.

– Nie bedzie latwo. Nie mamy niczego oprocz naboi i linki. Ci faceci nie zostawili zadnych sladow.

Voyles zaciagnal sie cygarem.

– Wiem. Czysta robota. Wedlug mnie troche za czysta…

ROZDZIAL 7

Pierwszy prezes Sadu Najwyzszego siedzial zgarbiony za biurkiem w swoim gabinecie, z rozluznionym krawatem i nieprzytomnym spojrzeniem przygladal sie trzem swym szanownym kolegom oraz kilku asystentom i sekretarzom rozmawiajacym szeptem. Wszyscy byli wstrzasnieci i bardzo juz zmeczeni. Najgorzej wygladal Jason Kline, najblizszy wspolpracownik Rosenberga. Siedzial na nieduzej sofie i tepo wpatrywal sie w podloge, sluchajac sedziego Archibalda Manninga, ktory po smierci Rosenberga przejal honorowa funkcje sedziego seniora i teraz mowil o protokole i pogrzebach.

Matka Jensena zyczyla sobie pochowac syna po malej, prywatnej uroczystosci zalobnej, celebrowanej przez pastora episkopalnego. Pogrzeb mial sie odbyc w piatek w Providence. Natomiast syn Rosenberga, rowniez prawnik, przedlozyl Runyanowi posmiertna wole sedziego, sporzadzona przez samego zainteresowanego po drugim wylewie. Rosenberg zyczyl sobie kremacji, poprzedzonej uroczystosciami zalobnymi bez asysty kompanii reprezentacyjnej wojska. Dalej zadal, aby jego prochy rozsypano nad rezerwatem Siuksow w Dakocie Poludniowej. Rosenberg byl Zydem, lecz juz dawno odszedl od judaizmu, twierdzac, ze jest agnostykiem. Chcial byc pochowany wsrod Indian. Runyan w skrytosci ducha uwazal to za wielce stosowne, lecz nie powiedzial tego na glos.

W sasiadujacym z gabinetem westybulu stalo szesciu agentow FBI. Popijali kawe i rozmawiali nerwowym szeptem. W ciagu dnia nadeszlo sporo grozb, kilka z nich tuz po porannym wystapieniu prezydenta. Na dworze bylo juz niemal ciemno – najwyzszy czas, by odwiezc sedziow do domu. Kazdy z nich mial teraz czterech ochroniarzy. Niektorzy czekali juz w samochodach.

Sedzia Andrew McDowell, ktory w wieku szescdziesieciu jeden lat zostal najmlodszym czlonkiem Sadu, stal przy oknie i palac fajke wpatrywal sie w uliczny ruch. McDowell, jako jedyny sposrod sedziow, znal blizej Jensena. Fletcher Coal poinformowal Runyana, ze prezydent wezmie udzial w pogrzebie Jensena i wyglosi mowe pozegnalna. Wszyscy woleliby, zeby prezydent w ogole nie otwieral ust. Prezes poprosil McDowella o przygotowanie kilku zdan. McDowell – z gruntu niesmialy, unikajacy oficjalnych wystapien – poprawil nerwowo muszke i jednoczesnie wyobrazil sobie przyjaciela siedzacego w kinie z lina okrecona wokol szyi. Obraz byl zbyt potworny, nawet dla czlowieka z urzedu stykajacego sie z przemoca. Jensen – sedzia Sadu Najwyzszego, jeden z jego szanownych kolegow, jeden z dziewieciu sprawiedliwych – chadzal ukradkiem do kina ogladac pornograficzne filmy! I wszystko wyszlo na jaw w tak strasznych okolicznosciach! Coz za wstyd! Coz za tragedia dla Sadu! Zobaczyl siebie, jak stoi przed tlumem zalobnikow w kosciele. Jak patrzy w twarz matce i rodzinie Jensena, wiedzac, ze wszyscy mysla tylko o jednym: ze Jensen chadzal do kina “Montrose”. Beda szeptali do siebie: “Wiedziales, ze byl gejem?” McDowell nie wiedzial. Nawet nie podejrzewal. I nie chcial przemawiac na pogrzebie.

Szescdziesiecioosmioletni sedzia Ben Thurow nie przejmowal sie pogrzebami. Jego glowna troska bylo ujecie zabojcow. Wczesniej Thurow pelnil funkcje prokuratora federalnego w Minnesocie i mial wlasna teorie na temat morderstw. Podzielil podejrzanych na dwie kategorie: do pierwszej nalezeli ci, ktorzy dzialali z nienawisci badz palali checia zemsty; do drugiej ludzie, ktorzy chcieli miec wplyw na przyszly sklad Sadu. Polecil swoim asystentom rozpoczecie niezaleznego sledztwa.

– Mamy dwudziestu szesciu sekretarzy, asystentow i aplikantow sadowych oraz siedmiu sedziow – oznajmil Thurow, przechadzajac sie po gabinecie. – Przez kilka nastepnych tygodni z wiadomych wzgledow nie zrobimy zbyt wiele, a wszystkie konkretne orzeczenia trzeba bedzie odlozyc do czasu uzupelnienia skladu, co moze ciagnac sie miesiacami. Proponuje wiec zlecic naszym wspolpracownikom rozpatrzenie motywow i znalezienie winnych zbrodni.

– Nie jestesmy policja – poinformowal go spokojnie Manning.

– Z zabawa w Dicka Tracy’ego wypadaloby poczekac przynajmniej do czasu pogrzebow – dodal McDowell, nie odwracajac sie od okna.

Thurow jak zwykle nie zwrocil uwagi na opinie kolegow.

– Pokieruje sledztwem. Bede potrzebowal waszych ludzi na dwa tygodnie. Potem przedstawie wam udokumentowana liste podejrzanych.

– Ben, tym zajmuje sie FBI – rzucil prezes. – Nie prosili nas o pomoc.

– Wolalbym nie dyskutowac na temat FBI – odparl chlodno Thurow. – Macie do wyboru: albo pograzamy sie w urzedowej zalobie i nie robimy nic przez dwa tygodnie, albo zabieramy sie do pracy i lapiemy tych sukinsynow.

– Skad pewnosc, ze jest pan w stanie rozwiazac te sprawe? – spytal Manning.

– Nie mam takiej pewnosci, uwazam jednak, ze warto sprobowac. Naszych szanownych kolegow nie zamordowano bez powodu, a powod ow jest zapewne bezposrednio zwiazany ze sprawa badz orzeczeniem wydanym lub rozpatrywanym przez Sad. Jesli zabito ich z zemsty, nasze zadanie moze okazac sie niewykonalne. Do diabla, w tym kraju nie ma takiej osoby, ktora zgadzalaby sie ze wszystkim, co postanowilismy. Lecz jesli nie zabito ich z zemsty czy nienawisci, to mamy do czynienia z sytuacja, w ktorej ktos chce wplynac na przyszly sklad Sadu po to, by ksztaltowac jego decyzje. I to wlasnie jest zastanawiajace! Komu zalezalo na smierci Abe’a i Glenna? Dlaczego obawiano sie ich decyzji w sprawach, ktore rozpatrujemy, czy bedziemy rozpatrywac w przyszlym roku albo za piec lat? Chce, aby nasi ludzie wyciagneli wszystkie sprawy, jakie wplywaja obecnie do jedenastu podleglych nam federalnych sadow okregowych.

– Nie dasz rady, Ben. – Sedzia McDowell pokrecil glowa. – Mowisz o ponad pieciu tysiacach spraw, z ktorych tylko niewielki ulamek trafi do Sadu Najwyzszego. Szukaj wiatru w polu…

– Posluchajcie, panowie – wtracil Manning, na ktorym propozycja Thurowa rowniez nie zrobila wrazenia. – Przez trzydziesci jeden lat pracowalem z Rosenbergiem i czesto mialem chec wlasnorecznie go zastrzelic. Ale kochalem go jak brata. Jego liberalne poglady byly powszechnie akceptowane w latach szescdziesiatych i siedemdziesiatych, ale juz w osiemdziesiatych zestarzaly sie, a w dziewiecdziesiatych zaczeto nimi gardzic. Rosenberg stal sie symbolem wszystkiego, co zle w tym kraju. Wedlug mnie padl ofiara jednej z radykalnych prawicowych organizacji. Teraz do konca swiata mozemy sobie studiowac wszystkie sprawy; i tak nic nie znajdziemy! To byl akt zemsty, powtarzam panu, Ben. Dla mnie to jasne jak slonce!

– Dlaczego w takim razie zabito Glenna? – spytal Thurow.

– Nasz nieodzalowany przyjaciel mial, jak sie okazalo, nieco dziwne sklonnosci. Ktos sie o tym dowiedzial i prawicowcy upatrzyli go sobie jako latwy cel. Ci ludzie nienawidza homoseksualistow, drogi panie.

Ben przemierzal gabinet, nie przyjmujac do wiadomosci zdania kolegow.

– Nienawidza nas wszystkich i jesli zabili z tego powodu, policja predzej czy pozniej wpadnie na ich trop. Ale jesli zamordowano naszych kolegow po to, by manipulowac Sadem, sprawcy moga pozostac bezkarni. Przypuscmy, ze jakas grupa ludzi wykorzystala sposobna chwile… chwile wielce niespokojna, w ktorej przemoc zaczela brac gore, by wyeliminowac dwoch niewygodnych sedziow i przez to zmienic ksztalt Sadu? Kto wpadnie na ich trop, jesli nie my? Pytam: kto?

– Odlozmy te sprawe do pogrzebu i… rozrzucenia prochow – powiedzial prezes. – Nie traktuj tego jako mojej dezaprobaty dla twojego planu, Ben. Poczekajmy jednak kilka dni. Niech opadna emocje. Wiekszosc z nas ciagle jest w szoku.

Thurow przeprosil i wyszedl z gabinetu. Ochrona ruszyla za nim.

Sedzia Manning wstal, opierajac sie na lasce, i zwrocil sie do prezesa:

Вы читаете Raport “Pelikana”
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату