gorze.
– Pan Griggs – oznajmil, szeroko sie usmiechajac. – Na samej gorze listy. Wielka dlonia lekko pchnal mezczyzne, kierujac go do srodka, a potem ze skrzyzowanymi na piersiach rekami stanal pod sciana, skad mogl obserwowac przebieg wydarzen.
Griggs stanal na srodku pokoju i zawahal sie. Lucy wskazala mu krzeslo, stojace tak, ze Francis i pan Zly mogli przygladac sie reakcjom mezczyzny na zadawane mu pytania. Griggs byl zylastym, muskularnym, lysiejacym czlowiekiem w srednim wieku, z dlugimi palcami i zapadnieta klatka piersiowa. Jego slowom czesto towarzyszyl astmatyczny poswist. Pacjent rozgladal sie ukradkiem po pokoju, co nadawalo mu wyglad plochliwej wiewiorki wypatrujacej niebezpieczenstwa. Griggs zmierzyl Lucy przeszywajacym spojrzeniem, potem sie rozluznil. Z wyrazem irytacji na twarzy wyciagnal przed siebie nogi.
– Dlaczego tu jestem? – zapytal.
– Jak pewnie pan wie – odpowiedziala Lucy szybko – pojawilo sie kilka niewyjasnionych kwestii w sprawie zamordowania pielegniarki stazystki w tym budynku. Mialam nadzieje, ze bedzie pan mogl rzucic jakies swiatlo na ten incydent.
Mowila glosem rzeczowym, rutynowym, ale Francis widzial w jej postawie i wzroku, ze nie bez powodu wybrano tego pacjenta jako pierwszego. Lucy musiala znalezc w jego aktach cos dla siebie waznego.
– Nic nie wiem – odparl Griggs. Poruszyl sie nerwowo i machnal reka. – Moge juz isc?
Na karcie pacjenta Lucy widziala takie okreslenia, jak „dwubiegunowy” i „depresja”, „sklonnosci antyspoleczne” i „problem z panowaniem nad gniewem”. Griggs byl peczkiem klopotow, pomyslala. Pocial kobiete brzytwa w barze po tym, jak zafundowal jej kilka drinkow, a ona odmowila jego niedwuznacznej propozycji. Potem stawial zaciekly opor aresztujacym go policjantom. Po przybyciu do szpitala grozil Krotkiej Blond i kilku innym pielegniarkom niepewna i niesprecyzowana, ale niezaprzeczalnie straszliwa zemsta za kazdym razem, kiedy probowaly go zmusic do wziecia lekarstw, przelaczenia telewizora w swietlicy na inny program czy zaprzestania dreczenia innych pacjentow, co robil niemal codziennie. Kazdy z tych przypadkow zostal sumiennie wpisany w jego akta. Znajdowala sie tam rowniez informacja, ze Griggs wmawial swojemu obroncy z urzedu, ze blizej nieokreslone glosy kazaly mu pociac wspomniana kobiete. To twierdzenie zaprowadzilo go do Western State zamiast do miejscowego wiezienia. Dodatkowy wpis, odrecznym pismem Gulptilila, kwestionowal prawdziwosc oswiadczen pacjenta. Griggs byl, krotko mowiac, czlowiekiem pelnym gniewu i klamstw co w oczach Lucy czynilo go pierwszorzednym kandydatem. Usmiechnela sie.
– Oczywiscie – powiedziala. – A wiec w noc zabojstwa…
Griggs nie dal jej dokonczyc.
– Spalem na gorze. Pod kolderka. Ogluszony tym gownem, ktore nam tu daja.
Lucy zerknela na zolty notes, potem utkwila wzrok w pacjencie.
– Tamtej nocy odmowil pan przyjecia lekow. Zapisano to w aktach.
Griggs otworzyl usta, zaczal cos mowic, potem sie rozmyslil.
– To nie znaczy, ze nie wzialem – odezwal sie w koncu. – Oprychy, takie jak… ten tu – machnal na Duzego Czarnego – nie daja czlowiekowi spokoju. – Griggs pewnie uzylby innego okreslenia na wielkiego pielegniarza, gdyby sie go nie bal. – Zmuszaja do lykania pigul. Wiec wzialem. Kilka minut pozniej bylem juz w krainie snow.
– Nie lubil pan tej pielegniarki. Griggs wyszczerzyl zeby.
– Zadnej nie lubie. To nie sekret.
– Dlaczego?
Bo nami pomiataja. Kaza robic rozne rzeczy. Jakbysmy byli nikim. Griggs mowil w liczbie mnogiej, ale Francis byl przekonany, ze chodzilo mu tylko o niego samego.
– Kobiete latwiej pobic, prawda? – spytala Lucy.
Pacjent wzruszyl ramionami.
– Mysli pani, ze dalbym rade pobic jego? – Znow wskazal Duzego Czarnego.
Lucy nie odpowiedziala, zamiast tego lekko sie nachylila.
– W ogole nie przepada pan za kobietami. Griggs prychnal.
– Za pania na pewno – powiedzial cichym, nienawistnym glosem.
Lubi pan krzywdzic kobiety, prawda? Tylko rozesmial sie swiszczaco. Utrzymujac spokojny, rzeczowy ton, Lucy zmienila kierunek.
– Gdzie byl pan w listopadzie? – zapytala niespodziewanie. – Jakies szesnascie miesiecy temu?
– Co?
– Slyszal pan.
– Mysli pani, ze pamietam, co bylo tak dawno?
– To dla pana problem? Bo moge to cholernie szybko sprawdzic.
Griggs poruszyl sie niespokojnie na krzesle, probujac zyskac troche czasu. Francis widzial, ze zylasty mezczyzna mocno sie koncentruje, jakby probowal dostrzec za mgla jakies niebezpieczenstwo.
– Pracowalem na budowie w Springfield – odparl. – W ekipie drogowcow. Naprawa mostu. Paskudna robota.
– Byl pan kiedys w Concord?
– Concord?
– Slyszal pan.
– Nie, nigdy. To w drugim koncu stanu.
– Kiedy zadzwonie do szefa tamtej brygady, nie dowiem sie, ze mial pan dostep do firmowej ciezarowki, prawda? I nie powie mi, ze wysylal pana w okolice Bostonu?
Griggs wygladal na troche przestraszonego i zmieszanego, jakby napadly go watpliwosci.
– Nie – warknal. – Latwe roboty dostawali inni. Ja harowalem w wykopach.
Pani prokurator nagle wyjela jedno ze zdjec zamordowanych kobiet. Francis zobaczyl, ze fotografia przedstawia druga ofiare. Lucy wstala, nachylila sie nad biurkiem i podsunela zdjecie Griggsowi pod nos.
– Pamieta pan to? – zapytala. – Przypomina pan sobie, jak to robil?
– Nie – odparl juz mniej pewnie i odwaznie. – Kto to?
– Pan mi powie.
– Nigdy jej nie widzialem.
– Mysle, ze pan widzial.
– Nie.
– Coz, szef brygady skrupulatnie wpisywal miejsca pobytu swoich pracownikow. A wiec z latwoscia udowodnimy, ze byl pan w Concord. Tak samo jak to, ze nie wzial pan zadnych lekow tego wieczoru, kiedy zostala zabita pielegniarka. Troche papierkowej roboty i wypelniamy puste miejsca. Sprobujmy jeszcze raz: pan to zrobil?
Griggs pokrecil glowa.
– Ale gdyby pan mogl, to by zrobil. Znow zaprzeczyl.
– Pan klamie.
Griggs powoli wzial gleboki oddech, ze swistem napelniajac pluca powietrzem. Kiedy sie odezwal, w jego glosie slychac bylo piskliwy ton z trudem powstrzymywanego gniewu.
– Nie zabilem zadnej dziewczyny; nigdy jej nie widzialem; a jesli pani twierdzi, ze jestem morderca, to pani klamie.
– Co pan robi kobietom, ktorych pan nie lubi? Usmiechnal sie obrzydliwie.
– Po prostuje chlastam.
Lucy opadla na oparcie krzesla i kiwnela glowa.
– Jak te pielegniarke?
Griggs znow pokrecil glowa. Potem rozejrzal sie po pokoju, przyjrzal najpierw Evansowi, potem Francisowi.
– Nie odpowiem juz na zadne pytania – oznajmil. – Chcecie mnie o cos oskarzyc, prosze bardzo.
– Dobrze – powiedziala Lucy. – Na razie jest pan wolny. Ale moze znow sie spotkamy.
Griggs sie nie odezwal. Wstal, zebral w ustach troche sliny, jakby zamierzal splunac na Lucy Jones. Duzy Czarny od razu to wychwycil, bo kiedy Griggs dal krok do przodu, zlapal go za ramie z sila imadla.
– Jestes wolny – powtorzyl Duzy Czarny spokojnie. – Nie rob niczego, co rozzlosciloby mnie jeszcze