krzepkiego „kraweznika”.
– Przydalby nam sie jakis pomysl – powiedziala. – Bardzo by sie przydal. Peter milczal, ale przez chwile poruszal przed soba dlonia jak dyrygent albo matematyk, wyprobowujacy w powietrzu nowy wzor, z braku tablicy, na ktorej moglby zapisac liczby i rownania. Potem przysunal sobie krzeslo i usiadl przodem do oparcia; podkreslil w ten sposob, pomyslal Francis, waznosc tego, co zamierzal powiedziec.
– Nie mamy zadnych dowodow rzeczowych, tak? A wiec nie tedy droga. Nie mozemy tez liczyc na pomoc, zwlaszcza ze strony miejscowej policji, ktora zbadala miejsce zbrodni i aresztowala Chudego, tak?
– Zgadza sie – mruknela Lucy.
– I nie wierzymy tez, mimo zapewnien Piguly i pana Zlego, ze nam pomoga.
– Tak. Mysle, ze to jasne: probuja zdecydowac, jakie podejscie stworzy najmniej problemow.
– Wlasnie. Nietrudno ich wyobrazic sobie obu siedzacych w gabinecie Piguly, z panna Laska robiaca notatki, obmyslajacych sposoby, jak ochronic wlasne tylki we wszystkich ewentualnosciach. Dlatego jak na razie niewiele przemawia na nasza korzysc. Nie wiemy nawet, od czego zaczac, zeby nie zabrnac w slepa uliczke.
Peter byl pelen pomyslow. Francis widzial iskrzaca od przyjaciela energie.
– Czym jest dochodzenie? – zapytal retorycznie Peter, patrzac Lucy w oczy. – Ja je prowadzilem, ty tez. Rozpoczynamy od solidnego, konkretnego, zdecydowanego podejscia. Zbieramy kolejno dowody. Cegielka po cegielce budujemy obraz przestepstwa. Kazdy jego szczegol, od zamyslu do wykonania, zostaje wtloczony w racjonalna rame, co w efekcie daje odpowiedz. Czy nie tego nauczyli cie w biurze prokuratora? Ze zgromadzenie mozliwych do udowodnienia faktow eliminuje wszystkich z wyjatkiem podejrzanego? Takie sa zasady, prawda?
– Wiem i ty to wiesz. Ale do czego konkretnie zmierzasz?
– Dlaczego sadzisz, ze aniol o tym nie wie?
– Dobrze. Tak. Prawdopodobnie. I?
– A wiec musimy odwrocic wszystko do gory nogami.
Lucy spojrzala na niego z ukosa. Ale Francis wyczul, do czego zmierza Peter.
– On chce powiedziec, ze nie powinnismy trzymac sie zadnych zasad – stwierdzil ostroznie.
Peter kiwnal glowa.
– Jestesmy w domu wariatow, Lucy. Wiesz, co sie tu nie uda?
Nie odpowiedziala.
– Zastosowac rozsadku i organizacji pracy, jaka sprawdza sie w zewnetrznym swiecie – wyjasnil. – Tutaj rzadzi szalenstwo, wiec potrzebne nam sledztwo, ktore odbija szpitalne realia. Takie, ktore bedzie pasowac do Western State. Musimy dostosowac to, co robimy, do miejsca, w ktorym jestesmy. Innymi slowy, kiedy wejdziesz miedzy wrony…
– A jaki ma byc nasz pierwszy krok? – spytala Lucy. Bylo jasne, ze jest gotowa wysluchac, ale niekoniecznie od razu sie na wszystko godzic.
– Dokladnie taki, jak wymyslilas – odparl Peter. – Przesluchamy ludzi. Bedziesz ich przepytywac. Zaczniesz milo, oficjalnie i zgodnie z przepisami. A potem zwiekszysz cisnienie. Zaczniesz oskarzac ludzi bez powodu. Przekrecac wypowiedzi. Odwracac paranoje pacjentow przeciwko nim. Zachowywac sie tak nieodpowiedzialnie i oburzajaco, jak sie da. Zasiej niepokoj. Wszystko stanie na glowie. A im bardziej zaklocimy zwykle funkcjonowanie szpitala, tym mniej bezpiecznie bedzie sie czul aniol.
Lucy kiwnela glowa.
– To juz jakis plan. Chociaz nie wyobrazam sobie, zeby Gulptilil sie na to zgodzil.
– Pieprzyc doktorka – warknal Peter. – Oczywiscie, ze sie nie zgodzi. I pan Zly tez nie. Ale to nie moze ci przeszkodzic.
Lucy przez chwile mocno sie nad czyms zastanawiala, potem parsknela smiechem.
– Dlaczego nie?
Odwrocila sie do Francisa.
– Nie pozwola Peterowi brac udzialu w przesluchaniach. Ale ty, to co innego, Francis. Mysle, ze powinienes mi towarzyszyc. Bedziesz ty i Evans albo gruby pan doktor we wlasnej osobie, bo zazadal, zeby ktos kontrolowal sytuacje, takie sa zasady ustalone przez Gulptilila. Jesli narobimy dosc dymu, to moze zobaczymy ogien.
Nikt, oczywiscie, nie dostrzegal tego, co widzial Francis, czyli niebezpieczenstw wiazacych sie z takim podejsciem. Ale nic nie powiedzial; uciszyl swoje wewnetrzne glosy, zdenerwowane i pelne watpliwosci, i nagial sie do tego, co wymyslono.
Lucy sporzadzila liste prawie siedemdziesieciu pieciu pacjentow calego Szpitala Western State, ktorzy mogli byc zdolni do popelnienia morderstwa. Kandydaci do przesluchania wykazywali wrogosc wobec kobiet: zadawali ciosy w domowych awanturach, grozili lub napastowali. Za cel swoich atakow wybierali sasiadke albo krewna i winili ja za swoje szalenstwo. Lucy wciaz po cichu uwazala, ze morderstwa byly dokonane na tle seksualnym. Obowiazujaca w kryminalistyce teza glosila, ze wszystkie przestepstwa na tle seksualnym wynikaly w pierwszym rzedzie ze sklonnosci do przemocy, a dopiero potem z folgowania zadzom. Lucy uwazala, ze nie ma sensu odrzucac wszystkiego, czego nauczyla sie od chwili, kiedy sama zostala ofiara, a pozniej przeprowadzila dziesiatki rozpraw. W salach sadowych stawala naprzeciw roznych mezczyzn, a kazdy z nich mniej lub bardziej przypominal tego, ktory ja napadl. Miala na koncie wyjatkowa liczbe skazan i spodziewala sie, ze mimo przeszkod, jakie tworzyl szpital, znow odniesie sukces. Pewnosc siebie byla jej karta przetargowa.
Idac do budynku administracji, zaczela rysowac sobie w myslach portret czlowieka, na ktorego polowala. Szczegoly, takie jak sila fizyczna, pozwalajaca obezwladnic Krotka Blond, i wiek – dosc mlody, by palac morderczym entuzjazmem, dosc dojrzaly, by nie popelniac glupich bledow. Byla przekonana, ze zabojca mial doswiadczenie i wrodzona inteligencje. Takich przestepcow trudno przyprzec do muru. Umysl Lucy analizowal wszystkie elementy dreczacych ja zbrodni; powtarzala sobie, ze jesli stanie twarza w twarz z tym wlasciwym czlowiekiem, natychmiast go rozpozna.
Tym bardziej ze aniol chce, by go rozpoznano. Bedzie zarozumialy, myslala, i arogancki; zalezy mu, by pokonac ja w intelektualnym pojedynku.
Byla o tym przekonana o wiele doglebniej, niz domyslali sie Peter czy Francis, czy w ogole ktokolwiek inny w calym szpitalu. Kilka tygodni po drugim morderstwie biuro prokuratora otrzymalo dwa odciete palce – w najbardziej przyziemny sposob, codzienna poczta. Morderca wlozyl je do zwyklej, foliowej torebki i zapakowal do babelkowej koperty, jaka mozna kupic w kazdym sklepie papierniczym w Nowej Anglii. Adres odbiorcy zostal napisany na maszynie: SZEF WYDZIALU PRZESTEPSTW SEKSUALNYCH.
Do makabrycznych szczatkow dolaczona byla kartka. Z maszynowo wypisanym pytaniem: Tego szukasz?, i nic