Klasyka, jak zwykle, lezala na dnie pobojowiska. Podnosilem z podlogi Summe teologiczna, Zmartwychwstanie oraz antologie wierszy anglosaskich, podnosilem, prostowalem obwoluty, a nawet zelazkiem prasowalem kartki, gdy jakas byla zagieta, podnosilem, odkurzalem, wygladzalem i na powrot umieszczalem w regale. Po usunieciu gazet, po ulozeniu ksiazek sprzatalem dalej, wyrzucalem niedopalki, zmywalem naczynia, zmienialem posciel, pochylalem sie nad wanna i pralem z taka zajadloscia, jakbym sam siebie chcial ukarac za brak automatycznej pralki i jakbym jakoscia swego recznego prania pragnal przescignac automatyczna pralke, jakbym raz jeszcze pragnal udowodnic odwieczna prawde, iz czlowiek jest doskonalszy od najdoskonalszej pralki, bo czlowiek jest doskonalszy od najdoskonalszej pralki, nie tylko od automatycznej, ale nawet od komputerowej pralki najnowszej generacji, czlowiek jest w ogole doskonalszy od najdoskonalszego komputera. Tak jest, to prawda, komputer potrafi przewyzszyc czlowieka na wielu polach, na przyklad – czytalem o tym pomiedzy niegdysiejszymi utratami przytomnosci – na przyklad swego czasu komputer wygral w szachy z szachowym arcymistrzem Garym Kasparowem i ludzkosc, a w kazdym razie znaczna czesc ludzkosci popadla z tego powodu w pesymizm, szachowe zwyciestwo komputera mialo jakoby zwiastowac dalsze zwyciestwa maszyn, kolejne, nieuniknione i coraz bardziej wszechogarniajace i upokarzajace kleski czlowieka w starciu z maszynami, i istotnie w jakiejs mierze tak byc moze, byc moze w niejednej jeszcze dyscyplinie komputer niejednego jeszcze arcymistrza polozy na lopatki, ale moim skromnym, zapijaczonym zdaniem, dopoki nie znajdzie sie taki komputer, co potrafi wypic wiecej od czlowieka, ludzkosc nie powinna czuc sie w swych pryncypiach zagrozona. Prosze bardzo, ja mistrz, ja mistrz wyciagam dlonie! Prosze bardzo, ja mistrz, ja arcymistrz podejmuje wyzwanie! Dajcie mi maszyne genialnie skonstruowana, dajcie mi komputer o niebywalych zasobach inteligencji, niech ma pojemnosc nieskonczona, niech jego halogeny swieca sila tysiaca slonc, niech bedzie wielki jak przedwojenna kamienica, niech bedzie zaprogramowany na studzienne picie, niech bedzie odporny na uzaleznienie, niech ma wiekuista tolerancje na gorzale, niech ma specjalne podzespoly pozwalajace na calkowita kontrole sytuacji, niech ma mozg mocny jak piec martenowski i niech ma prawo wyboru trunku i postawcie pomiedzy nami skrzynke wybranego przezen trunku i niechaj starter da znak, a wnet ujrzycie tryumf czlowieczenstwa oraz humanizmu. Jak dlugo on pil bedzie ramie w ramie ze mna: miesiac, dwa, pol roku? Przeciez predzej czy pozniej o kolejnym bladym swicie, predzej czy pozniej po kolejnym zbawczym klinie, zanim mnie gorzala po kosciach sie rozejdzie, zanim zdaze sie podniesc, rozgrzac, zarumienic i wyglosic pierwsza natchniona mysl, on zgasnie, padnie, straci przytomnosc i wyrzyga caly twardy dysk.

Potem wieszalem na balkonie rzeczy uprane staranniej niz w pralce automatycznej, wieszalem je rowniez niezwykle starannie, im staranniej pranie sie rozwiesi, tym mniej jest potem zachodu z prasowaniem. Po powieszeniu prania odkurzalem dywany, zmienialem zaslony, pastowalem podlogi, wynosilem smieci, wyrzucalem butelki, skrupulatnie raz jeszcze przepatrywalem wszystkie katy, czy aby gdzies jeszcze nie pozostaly wymowne slady upodlen, ale nie, lad panowal wszedzie. Wietrzylem pieczolowicie wszystkie pomieszczenia, zapalalem swiece, zapalalem kadzidelko, zapalalem papierosa, siadalem w fotelu, czulem slodkawa twardosc swych znuzonych miesni, bylem rad z dokonanego dziela, nalewalem sobie sluszna miarke wodki, nalezalo mi sie, mialem po ciezkiej pracy prawo do malego swieta, nalewalem i spragniony wypijalem, i tracilem przytomnosc, i odzyskiwalem przytomnosc na oddziale delirykow. Stalem pod umywalnia i sluchalem, jak Don Juan Ziobro opowiada o kobietach.

Don Juan Ziobro, w cywilu fryzjer, a w dodatku muzyk, z wielkim upodobaniem zwykl demonstrowac, w jaki sposob nalezy profesjonalnie operowac nozyczkami. Istotnie cial nimi w powietrzu z nieslychana wprawa, na pierwszy rzut oka nie bylo wiadomo, na czym polega magia jego kunsztu, dopiero po chwili wzmozonej uwagi oraz po jego niecierpliwych podpowiedziach niefachowe oko dostrzegalo: boskie palce mistrza wprawialy w ruch jedno tylko ostrze, drugie bylo nieruchome, nikt, nawet doktor Granada, nie umial powtorzyc tej sztuczki, a przejety duma Don Juan Ziobro nie zdradzal sekretu.

Z nieodlacznymi nozyczkami, dyskretnie wetknietymi w kieszonke pizamy (bluza pizamy brawurowo rozpieta, pod szyja fantazyjnie zawiazany fular), namietnie krazyl po oddziale i wszystkim pacjentkom, i wszystkim pielegniarkom nieustannie proponowal uslugi fryzjerskie. Siostry odmawialy, zwlaszcza siostra Viola odmawiala z wielka surowoscia, ale Krolowa Kentu oraz Fanny Kapelmeister nader czesto paradowaly z elegancko podcietymi lokami. Sztuka fryzjerska Don Juana Ziobro istotnie mogla budzic uznanie, nawet cztery corki Krolowej Kentu, ktore odwiedzaly ja codziennie, wyrazaly swoj nieklamany podziw dla nowej matczynej fryzury.

Wszystkie cztery corki Krolowej Kentu byty prawdziwymi ksiezniczkami. Byly to cztery piekne mlode kobiety, odpowiednio w wieku 24, 25, 27 i 30 lat, wykwintnie ubrane, narkotycznie pachnace perfumami odpowiednio: Dune, Poeme, Organza, Dolce Vita, wszystkie cztery podjezdzaly pod szpital wlasnymi samochodami odpowiednio: fordem mondeo, renaultem laguna, volksvagenem golfem, nissanem almera, i wszystkie cztery dzien w dzien byty swietnie uczesane przez bieglych stylistow od Jean-Louisa Davida. Don Juan Ziobro na sam widok tych czterech gwiazd tracil przytomnosc. O ile ja o sobie z w miare czystym sumieniem moge mowic, ze bylem we wladaniu kobiet, o tyle Don Juan Ziobro byl w absolutnym, niewolniczym, kokainistyczno- morfinistycznym wladaniu kobiet. Na widok jakiegokolwiek elementu najluzniej nawet zwiazanego z kobiecoscia ozywal i zarazem omdlewal, jakikolwiek damski glos, chocby to byl nawet dochodzacy z korytarza zdarty i napastliwy baryton salowej Poniatowskiej, natychmiast podrywal go z lozka, Don Juan raptownie wstawal, spazmatycznie poprawial fular, w biegu skrapial sie obficie woda kolonska i ruszal ku wabiacym go syrenim spiewom.

Cztery dzien w dzien odwiedzajace matke pieknosci oniesmielaly go wszakze. O ile znal wszystkie kobiety, ktorych stopa kiedykolwiek przekroczyla prog oddzialu delirykow, o ile bezwstydnie spoufalal sie z odwiedzajacymi nas zonami, corkami, narzeczonymi, o ile zajadle, choc daremnie, zalecal sie do pielegniarek, o tyle na cztery ksiezniczki spozieral ukradkiem, przemykal obok nich chylkiem, klanial im sie niezgrabnie, nawet nie probowal wszczynac rozmowy. Najwyrazniej zadne z jego slawnych, rownie strzelistych, co zawiesistych zagajen (doprawdy nigdy nie widzialem kobiety z tak rasowymi pecinami – mawial na przyklad do oslupialej i na domiar obutej w wysokie do kostek ortopedyczne trzewiki salowej Poniatowskiej), otoz najwyrazniej zadne z jego slynnych uwodzicielskich powiedzen nie przechodzilo mu w tym wypadku przez gardlo, usmiechal sie jedynie krzywo i koslawo, nerwowo dreptal po korytarzu, wchodzil do sali i wybiegal z sali, kladl sie i natychmiast wstawal z lozka. Miotaly nim sprzeczne pragnienia, z jednej strony calym sercem i cala swoja rozpasana zadza pragnal jak najdluzszej obecnosci czterech ucielesnien kobiecego absolutu, z calej duszy pragnal, by odwiedziny trwaly jak najdluzej, z drugiej strony z calej duszy pragnal, by odwiedziny jak najpredzej sie skonczyly. Niezmiennie bowiem, natychmiast po wyjsciu wszystkich odwiedzajacych, zwlaszcza zas po wyjsciu czterech ksiezniczek, Don Juan Ziobro rozplomieniony zaznanym z daleka pieknem, rozochocony i z wielkim wigorem przystepowal do nagabywania Krolowej Matki. Przez matke probowal zblizyc sie do corek, wypytywal o szczegoly ich zycia, o dzieciece zabawy, o ulubione gry i lalki, i jak sie chowaly, i jak sie uczyly, wypytywal o mezow (wszystkie cztery byly mezatkami), pytal, czy sa zamozni i odpowiedzialni i czy przypadkiem ktorys zbyt czesto nie zaglada do kieliszka, pytal, czy “cory” sa szczesliwe, gdzie mieszkaja, dlaczego maja takie a nie inne imiona (odpowiednio Katarzyna, Magdalena, Ewelina i Anna) oraz czy moze do “szanownych coreczek” w stosownym dniu zatelefonowac z zyczeniami imieninowymi i co ewentualnie szanowna mama “czworki tak powabnych dziewczat” radzi mu uczynic, gdy zadzwoni i gdy zamiast przeuroczego glosu solenizantki w sluchawce rozlegnie sie nieprzyjazny meski baryton?

– Wtedy trzeba bez slowa odlozyc sluchawke – odpowiadala niezmiennie gluchym glosem Krolowa Kentu, i bylo to wszystko, co mowila.

Krolowa Matka, Krolowa Kentu byla bowiem chodzaca garscia popiolu. W gruncie rzeczy nie dalo sie nawet nic okreslonego powiedziec o jej wygladzie, byc moze kiedys byla rownie piekna jak jej corki, ale teraz jej twarz, jej oczy, wlosy, ramiona, dlonie i nogi, wszystko obrocilo sie w popiol. Slady dawnej urody zasypal popiol, spojrzenie palajace zgaslo, skora poszarzala, stracila czulosc.

Krolowa Kentu (w cywilu magister farmacji) byla osoba nieziemsko niesmiala. Byla nieziemsko niesmiala jako dziecko, byla nieziemsko niesmiala w szkole powszechnej i sredniej, byla nieziemsko niesmiala na studiach. Ojciec jej, autorytarny farmaceuta ze sklonnoscia do tyranii, wpierw wlasciciel prywatnej, potem kierownik panstwowej apteki, wzmagal swym aptekarskim autorytaryzmem niesmialosc corki. Czy niesmialosc ta miala inne zrodla, nie wiem i nie bede wiedzial. Skupiam sie na znanych i mnie, i Krolowej Kentu sposobach przezwyciezania niesmialosci, czyli na likierze mietowym.

Przyszly maz Krolowej Kentu razem z nia studiowal farmacje, od pierwszego, a moze od trzeciego wejrzenia pokochal jej narkotyczna powsciagliwosc. Ona uciekala, nie odbierala telefonow, w jego obecnosci

Вы читаете Pod mocnym aniolem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату