– Dziewczyna, ktora poznalem.

– Ladna?

– Bardzo.

– Ladniejsza od Karli Dixon?

– Rownie ladna jak ona.

– Ladniejsza ode mnie?

– Czy to mozliwe?

– Spales z nia?

– Z kim?

– Z ta dziewczyna w Portland.

– Dlaczego chcesz wiedziec?

Neagley nie odpowiedziala. Podzielila strony z informa cjami niczym karciarz, dajac Reacherowi dwie i zatrzymujac trzy dla siebie. Dostal karte Tony’ego Swana i Karli Dixon. Podszedl do telefonu stojacego na kredensie i wykrecil numer Swana. Trzydziesci, czterdziesci sygnalow. Bez odpowiedzi. Rozlaczyl sie i zadzwonil do Dixon. Numer kierunkowy 212. Miasto Nowy Jork. Szesc sygnalow i komunikat nagrany na automatycznej sekretarce. Wysluchal znajomego glosu Dixon, poczekal na sygnal i pozostawil te sama wiadomosc co wczesniej: Mowi Jack Reacher. Frances Neagley przesyla komunikat dziesiec-trzydziesci z hotelu Beverly Wilshire w Los Angeles w Kalifornii. Rusz tyle’ i oddzwon. Przerwal, aby po chwili dodac: Prosze, Karla. Naprawde potrzebujemy twojej pomocy. Rozlaczyl sie. Takze Neagley odlozyla sluchawke, krecac z niedowierzaniem glowa.

– Kiepska sprawa – powiedziala.

– Moze wszyscy wyjechali na wakacje.

– W tym samym czasie?

– Albo trafili do pudla. Wiesz, jakie nieokrzesane z nas typ

– Sprawdzilam to w pierwszej kolejnosci. Nie siedza w wiezieniu.

Reacher milczal.

– Lubiles Karle, prawda? – zapytala Neagley. – Kiedy nagrywales wiadomosc, twoj glos stal sie nagle taki czuly.

– Lubie was wszystkich.

– Ja najbardziej. Spales z Karla?

– Nie.

– Dlaczego nie?

– Zwerbowalem ja. Bylem jej dowodca. To nie byloby wlasciwe.

– Czy to jedyny powod?

– Przypuszczalnie.

– Rozumiem.

– Co wiesz na temat ich firm? Czy potrafisz podac przekonujacy powod, dla ktorego nie byloby z nimi kontaktu przez tyle dni?

– O’Donnell mogl wyjechac w podroz zagraniczna – rzekla Neagley. – Zajmuje sie roznymi sprawami. Sprawy malzenskie mogly zmusic go do wyjazdu na wyspy. W dowolne miejsce na swiecie, jesli sledzil malzonka uchylajacego sie od placenia alimentow. Ludzie starajacy sie o adopcje czasami wysylaja detektywow do Europy Wschodniej lub Chin, aby upewnic sie, czy sytuacja jest okej. Mozna podac wiele roznych powodow…

– Ale?

– Trudno byloby mi w nie uwierzyc.

– A Karla?

– Mogla wyjechac na Kajmany, by szukac czyichs pieniedzy. Ale moglaby wykonac te robote przez Internet, nie ruszajac sie z biura. Dzisiaj pieniadze nie moga gdzies byc.

– Gdzie zatem sa?

– Sa czysto hipotetyczne, przypominaja prad elektryczny zasilajacy komputer.

– A Sanchez i Orozco?

– Zyja w zamknietym swiecie. Nie widze powodu, dla ktorego mieliby opuszczac Vegas. Przynajmniej z powodu natury zawodowej.

– Co wiemy o firmie Swana?

– Faktycznie istnieje. Zawiera transakcje. Ma dokumenty i adres. Poza tym niewiele.

– Pewnie maja problemy z ochrona, w przeciwnym razie nie zatrudniliby Swana.

– Wszystkie firmy zbrojeniowe maja problemy z ochrona albo sadza, ze powinny je miec, skoro zajmuja sie takimi waznymi rzeczami.

Reacher nie skomentowal tej uwagi. Siedzial i patrzyl przez okno. Zaczelo sie sciemniac. Dlugi dzien dobiegal konca.

– W dniu swojego znikniecia Franz nie pojechal do biura – rzekl.

– Tak sadzisz?

– Wiem. Angela miala jego komplet kluczy. Zostawil je w domu. Tego dnia zamierzal pojechac gdzies indziej.

Neagley nic nie odpowiedziala.

– Wlasciciel pasazu widzial tamtych – ciagnal Reacher. – Zamek w drzwiach biura Franza nie zostal uszkodzony. Ni zabrali jego klucza, bo mieli inny. Ukradli go lub kupili od wlasciciela. Dlatego musial ich widziec i dlatego oprocz innych spraw trzeba z nim jutro pogadac.

– Franz powinien do mnie zadzwonic. Rzucilabym wszystko.

– Zaluje, ze tego nie zrobil – odparl Reacher. – Gdybys przyjechala, nie doszloby do tego.

***

Zjedli kolacje w restauracji na parterze, gdzie butelka norweskiej wody mineralnej kosztowala osiem dolarow. Pozegnali sie i ruszyli do oddzielnych pokojow. Reacher mial obity perkalem pokoj dwa pietra ponizej apartamentu Neagley. Rozebral sie i wzial prysznic, a nastepnie zlozyl ubranie i wsunal pod materac, aby sie wyprasowalo. Wyciagnal sie na lozku, splotl rece pod glowa i zaczal wpatrywac sie w sufit. Przez minute rozmyslal o Calvinie Franzu. Przed jego oczami przesunal sie ciag calkiem przypadkowych obrazow przypominajacy biografie polityka przedstawiona w formie trzydziesto-sekundowej reklamowki telewizyjnej. Jego pamiec sprawila, ze niektore obrazy przybraly barwe sepii, inne calkiem wyblakly, jednak na wszystkich Franz poruszal sie, mowil, smial, byl pelen zycia i energii. Po chwili do korowodu obrazow przylaczyla sie Karla Dixon, drobna, ciemnowlosa, sardoniczna, smiejaca sie razem z Franzem. Obok nich pojawil sie Dave O’Donnell, wysoki, jasnowlosy, przystojny, niczym makler gieldowy z nozem sprezynowym. I Jorge Sanchez, wytrzymaly, o przymruzonych powiekach, z lekkim usmiechem odslaniajacym zloty zab, co u niego bylo najwyzszym wyrazem zadowolenia. I Tony Swan o kwadratowej sylwetce. I Manuel Orozco, otwierajacy i zamykajacy zapalniczke Zippo. Dostrzegl nawet Stana Lowreya, potrzasajacego glowa i bebniacego palcami o blat stolu w rytmie, ktory tylko on potrafil uslyszec.

Po chwili odpedzil wszystkie obrazy, zamknal oczy i zasnal. Byla dwudziesta druga trzydziesci. Dlugi dzien dobiegl konca.

***

Dwudziesta druga trzydziesci w Los Angeles odpowiadala pierwszej trzydziesci nastepnego dnia w Nowym Jorku. Ostatni spozniony samolot British Airways z Londynu wyladowal wlasnie na lotnisku JFK. Spoznienie oznaczalo, ze ostatni pracownik imigracyjny obslugujacy terminal tych linii poszedl do domu, wiec samolot zostal odholowany do terminalu czwartego, a pasazerowie wypelnili jego olbrzymia hale przylotow. Trzecim w kolejce byl pasazer pierwszej klasy, ktory wieksza czesc podrozy przespal w fotelu o numerze 2K. Mezczyzna byl sredniego wzrostu, sredniej wagi, ubrany w drogi garnitur. Bila z niego uprzejmosc przesycona pewnoscia siebie, typowa dla ludzi, ktorzy mieli szczescie przez cale zycie byc bogaci. Mial okolo czterdziestki. Jego geste czarne wlosy byly lsniace i pieknie przystrzyzone, a skora o lekko brazowym zabarwieniu w polaczeniu z regularnymi rysami twarzy mogla wskazywac, ze jest obywatelem Indii lub Pakistanu, Iranczykiem, Syryjczykiem, Libanczykiem, Algierczykiem, a nawet Izraelczykiem lub Wlochem. Po okazaniu brytyjskiego paszportu bez najmniejszych problemow przeszedl

Вы читаете Elita Zabojcow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату