drukarce atramentowej. Grupki nastoletnich dziewczat. Po trzy i po cztery. Dziewczyna i jej kolezanki. Droga eliminacji ustalil, ktora wystepuje na wszystkich fotografiach. Wysoka blondynka. Czternascie lat. Nadal nieco niezgrabna, z aparatem korekcyjnym na zebach. Za rok lub dwa bedzie chodzaca pieknoscia i pozostanie taka przez kolejnych trzydziesci lat. Zakladniczka szczescia. Reacher rozumial Deana i zalowal, ze Lamaison bardziej nie wrzeszczal, spadajac w otchlan.
Ludzie powiadaja, ze najciemniej jest tuz przed switem. Myla sie. Z definicji najciemniej jest w srodku nocy. Okolo piatej na wschodzie zaswitala zorza. O piatej trzydziesci widocznosc byla juz calkiem dobra. Reacher wyruszyl na kolejna przechadzke. Dean nie mial sasiadow. Zyl posrodku tysiecy pustych akrow. Nic nie przyslanialo widoku az po horyzont. Jalowa, spalona sloncem ziemia. Linie wysokiego napiecia biegly z poludnia na polnoc, mknac we mgle. Kamienista droga wiodla do domu od poludniowego wschodu. Reacher przeszedl sie nia kawalek i zawrocil, aby sprawdzic, jaki widok ukaze sie oczom Mahmouda. Helikopter byl ukryty. Szczesliwym trafem samotny krzak jadloszynu zaslonil wierzcholek smigla. Reacher przestawil honde Neagley za garaz i sprawdzil ponownie. Idealnie. Trzy niskie i zakurzone senne zabudowania wydawaly sie naturalna czescia krajobrazu. Sto metrow dalej ujrzal odlupany plaski kawalek skaly o ksztalcie przypominajacym trumne. Podszedl do niej i polozyl kawalek betonu Swana niczym pomnik. Wrocil do zabudowan i zajrzal do warsztatu. Drzwi byly otwarte. W srodku panowal porzadek i czuc bylo zapach smaru ogrzanego przez slonce. Znalazl trzy paczki czarnych opasek do kabli i wzial osiem najwiekszych. Mialy przeszlo piecdziesiat centymetrow dlugosci, byly grube i sztywne. Sluzyly do mocowania ciezkich kabli w skrzynkach elektrycznych.
Pozniej wszedl do domu i zaczal czekac.
Nadeszla szosta, lecz Mahmoud sie nie pojawil. Obszar poszukiwan powiekszyl sie do ponad szesciu milionow czterystu siedemdziesieciu tysiecy kilometrow kwadratowych. Szosta pietnascie – szesc milionow siedemset tysiecy kilometrow kwadratowych. Szosta trzydziesci – szesc milionow dziewiecset dziewiecdziesiat tysiecy kilometrow kwadratowych.
O szostej trzydziesci dwie zadzwonil telefon. Jeden raz. Wydajac krotki, miekki i przytlumiony dzwiek.
– Zaczynamy – powiedzial Reacher. – Ktos przecial linie telefoniczna.
Podbiegli do okien. Czekali. W odleglosci dziesieciu kilometrow na poludniowy wschod dostrzegli maly bialy punkt lsniacy w swietle porannego slonca. Samochod zblizal sie szybko, ciagnac za soba oblok pylu podswietlony od tylu przez jasne promienie otaczajace go niczym aureola.
85
Odeszli od okien i zebrali sie w salonie, spieci i milczacy. Piec minut pozniej uslyszeli chrzest kamieni pod kolami i stlumione odglosy zuzytego osmiocylindrowego diesla. Po chwili chrzest ustal, a silnik zamilkl. Dolecial ich dzwiek zaciaganego hamulca recznego, slaby odglos zamykanych drzwi i kroki na zwirze. Kierowca rozejrzal sie wokol, ziewnal i rozprostowal kosci.
Minute pozniej zapukal do drzwi. Reacher poczekal. Ponowne pukanie.
Reacher policzyl do dwudziestu i ruszyl korytarzem. Otworzyl drzwi. Na progu ujrzal ciemna sylwetke mezczyzny rysujaca sie na tle jasnego swiatla. Za nim stala sredniej wielkosci ciezarowka. Bialo-czerwony samochod wypozyczony w U-Haul. Nieco niezgrabny, o ciezkiej sylwetce. Reacher pomyslal, ze juz gdzies go widzial i ze nigdy nie widzial tego czlowieka. Facet byl sredniego wzrostu, sredniej wagi ciala. Mial na sobie drogie, lekko pogniecione ubranie. Na oko mogl miec czterdziesci pare lat. Czarne, geste, lsniace starannie przyciete wlosy. Jasnobrazowa skora i regularne rysy twarzy, ktore mogly nalezec do obywatela Indii, Pakistanu, Iranu, Syrii, Libanu, Algierii, a nawet Izraela lub Wloch.
Z kolei Azhari Mahmoud ujrzal niechlujnie wygladajacego bialego olbrzyma. Na oko dwa metry wzrostu, sto dziesiec moze sto dwadziescia kilogramow wagi. Ogolona glowa, szerokie nadgarstki i dlonie jak szufle. Ubranego w zakurzone szare dzinsy i buty robocze. Zwariowany naukowiec, pomyslal. W tej budzie na pustyni czuje sie jak w domu.
– Edward Dean? – zapytal.
– Tak – odparl Reacher. – A ty kto?
– Zauwazylem, ze nie macie tu zasiegu.
– Co z tego?
– Na wszelki wypadek przecialem kabel telefoniczny jakies dwadziescia kilometrow stad.
– Kim jestes?
– Moje nazwisko nie ma znaczenia. Jestem przyjacielem Allena Lamaisona. To ci powinno wystarczyc. Powinienes odnosic sie do mnie z taka sama zyczliwoscia jak do niego.
– Nie darze zyczliwoscia Allena Lamaisona – odpowiedzial Reacher. – Spadaj.
Mahmoud skinal glowa.
– Ujme to inaczej. Grozba Lamaisona jest nadal aktualna. Dzisiaj to ja na niej skorzystam, nie on.
– Jaka grozba? – udal zdziwienie Reacher.
– Pod adresem twojej corki. Reacher nie odpowiedzial.
– Chce, abys pokazal mi, jak uzbroic Little Wing – ciagnal dalej Mahmoud.
Reacher spojrzal na ciezarowke U-Haul.
– Nie moge – odparl Reacher. – Masz tylko moduly elektroniczne.
– Rakiety sa w drodze – wyjasnil Mahmoud. – Beda tu niebawem.
– Gdzie chcecie ich uzyc?
– Tu i tam.
– Na terenie Stanow Zjednoczonych?
– Duzo tu potencjalnych celow.
– Lamaison wspominal o Kaszmirze.
– Byc moze wyslemy kilka pociskow grupce wybranych przyjaciol.
– My?- Jestesmy duza organizacja.
– Nie zrobie tego.
– Zrobisz. Tak jak wczesniej. Z tego samego powodu. Reacher przerwal na chwile i powiedzial:
– Wejdz.
Wszedl do srodka. Przyzwyczajony do szacunku Mahmoud ominal Reachera i ruszyl pierwszy. Reacher zadal mu silny cios w tyl glowy i pchnal potykajacego sie mezczyzne do salonu, gdzie Frances Neagley przywitala go zgrabnym hakiem. Minute pozniej Azhari Mahmoud lezal spetany w korytarzu. Jedna opaska do kabli krepowala mu lewy nadgarstek i prawa kostke, druga, prawy nadgarstek i lewa kostke. Opaski byly mocno sciagniete, tak ze cialo wokol nabrzmialo. Mahmoud krwawil z ust i jeczal. Reacher kopnal go w bok i kazal sie zamknac, a nastepnie wrocil do salonu i czekal na ciezarowke z Denver.
Ciezarowka z Denver okazala sie bialym osiemnastokolowcem. Jej kierowca zostal skrepowany i rzucony obok Mahmouda zaraz po tym, jak wysiadl z kabiny. Nastepnie Reacher wywlokl Mahmouda z domu i wyprowadzil na slonce obok jego ciezarowki U-Haul. Oczy Mahmouda byly pelne leku. Wiedzial, co go czeka. Reacher pomyslal, ze facet wolalby umrzec, wiec pozostawil go zywego. O’Donnell wyprowadzil kierowce i rzucil go obok jego samochodu. Stali przez chwile, rozgladajac sie wokol, a nastepnie wcisneli sie do hondy civic Neagley i ruszyli pedem na poludnie. Kiedy tylko uzyskali zasieg, Neagley zadzwonila do swojego znajomego z Pentagonu. Na zachodzie byla siodma rano, na wschodzie dziesiata. Powiedziala mu, czego i gdzie szukac. Pozniej pojechali dalej. Reacher co chwila wygladal przez tylna szybe. Nie zdazyli dotrzec do gor, gdy nad horyzontem pojawil sie caly szwadron helikopterow lecacych na zachod. Pomyslal, ze to belle AH-1 z najblizszej bazy Departamentu Bezpieczenstwa Krajowego. Doslownie zaroilo sie od nich na niebie.