pedzilam przez las. Przede mna dyszala moja ofiara. Podniecal mnie jej strach. Bieglam dlugimi susami, slyszac krwi tetniaca w arteriach sciganego…

Moj wampir wydal glosne westchnienie i zadrzal w orgazmie. Podnioslam glowe znad jego szyi, poczulam fale mrocznej rozkoszy i doswiadczylam spelnienia.

Ciekawe przezycie dla kelnerki-telepatki z polnocnej Luizjany.

ROZDZIAL DZIEWIATY

Nazajutrz az do zachodu slonca przygotowywalam sie a spotkanie. Bill powiedzial, ze przed wyjazdem skorzysta gdzies z czyjejs krwi i chociaz poczatkowo pomysl mnie zdenerwowal, w koncu uznalam go za sensowny. Moj wampir mial tez racje co do mojego samopoczucia po dawce jego krwi. Bylam w swietnym nastroju, czulam sie niezwykle silna, ogromnie czujna, niebywale bystra oraz – co mnie nieco zdziwilo – bardzo ladna.

Zastanawialam sie, co wlozyc na moj maly prywatny wywiad z wampirem. Nie chcialam wygladac zbyt seksownie, z drugiej strony nie zamierzalam sie takze osmieszac jakas bezksztaltna sukmana. Jak czesto w takich przypadkach, najodpowiedniejsze wydaly mi sie dzinsy. Zalozylam do nich biale sandalki i wydekoltowany jasnoniebieski podkoszulek. Nie nosilam go, odkad zaczelam sie spotykac z Billem, poniewaz widac bylo slady po klach mojego ukochanego. Dzis wszakze moglam na wszelkie mozliwe sposoby podkreslac, ze naleze do wampira Billa. Przypomnialam sobie jednak policjanta, ktory sprawdzal mi ostatnim razem szyje, i do torebki schowalam szalik. Po chwili namyslu dodalam jeszcze srebrny naszyjnik. Wyszczotkowalam wlosy, ktorych odcien byl teraz przynajmniej trzy tony jasniejszy i zostawilam je rozpuszczone na plecach.

Bill zapukal akurat wtedy, gdy zaczelam go sobie wyobrazac z kims innym. Otworzylam drzwi i stalismy przez minute w bezruchu, przygladajac sie sobie. Wargi mojego wampira mialy wiecej koloru niz zazwyczaj. Wiec… to zrobil! Przygryzlam wlasne, by czegos nie palnac.

– Zmienilas sie – zagail pierwszy.

– Myslisz, ze ktos jeszcze to zauwazy? – Mialam nadzieje, ze nie.

– Nie wiem. – Podal mi reke i poszlismy do jego samochodu. Otworzyl mi drzwiczki, a ja przesunelam sie obok niego, by wsiasc. Nagle zesztywnialam. – Co sie stalo? – spytal po chwili.

– Nic – odparlam, starajac sie utrzymac spokojny ton.

Usiadlam na siedzeniu pasazera i zagapilam sie prosto przed siebie.

Wmawialam sobie, ze rownie dobrze moglabym sie wsciekac na krowe, ktora zabito, aby Bill mogl zjesc hamburgera. Jednak porownanie nie bylo zbyt szczesliwe.

– Pachniesz inaczej – powiedzialam mu kilka minutach po wjezdzie na autostrade. Sporo kilometrow przejechalismy w milczeniu.

– Teraz wiesz, jak bede sie czul, jesli Eric cie tknie – odparowal. – Chociaz pewnie czulbym sie jeszcze gorzej, gdyz Ericowi sprawi przyjemnosc fizyczny kontakt z toba, ja zas nie cieszylem sie swoim… posilkiem.

Stwierdzilam, ze moj wampir nie mowi mi calej prawdy. Osobiscie bardzo lubie jesc, nawet jesli podane potrawy nie naleza do moich ulubionych. Docenialam jednak kurtuazyjna odpowiedz Billa.

Nie mowilismy duzo. Oboje niepokoilismy sie czekajacym nas spotkaniem. O wiele za wczesnie zaparkowalismy przy „Fangtasii”, tym razem jednak na tylach. Kiedy moj wampir trzymal przede mna otwarte drzwiczki samochodu, walczylam przez chwile z durnym pragnieniem: mialam ochote przylgnac do siedzenia i odmowic wyjscia z auta. Gdy wreszcie zmusilam sie i wysiadlam, czekala mnie kolejna walka z sama soba – bardzo chcialam ukryc sie za Billem. W koncu westchnelam ciezko, wzielam go za reke i ruszylismy do drzwi, jakbysmy szli na przyjecie, ktorego juz nie mozemy sie doczekac.

Moj wampir oszacowal mnie z aprobata.

Zwalczylam impuls poslania mu nachmurzonego spojrzenia.

Bill zastukal w metalowe drzwi z namalowanym napisem: FANGTASIA. Znajdowalismy sie w alejce dla personelu i dostawcow, ktora ciagnela sie za wszystkimi sklepami i lokalami malego centrum handlowego. Parkowalo tu kilka innych samochodow, wsrod nich czerwony sportowy kabriolet Erica. Wszystkie pojazdy byly drogie.

Nie znajdziesz wampira w fordzie fiesta.

Bill zastukal: trzy razy szybko, potem dwa razy w dluzszych odstepach. Zapewne bylo to „sekretne pukanie wampirow”. Przemknelo mi przez mysl, ze moze naucze sie tez „tajnego uscisku dloni”.

Otworzyla nam piekna blond wampirzyca, ktora podczas mojej poprzedniej wizyty w barze siedziala przy stoliku z Erikiem. Odsunela sie na bok bez slowa, pozwalajac nam wejsc.

Gdyby Bill byl czlowiekiem, zaprotestowalby, ze tak mocno trzymam jego dlon.

Wampirzyca znalazla sie przed nami szybciej, niz zdolalam dostrzec. Wzdrygnelam sie. Billa jednak oczywiscie zupelnie nie zaskoczyla. Zaprowadzila nas przez magazyn niepokojaco podobny do tego w „Merlotcie”, a potem krotkim korytarzem. W koncu weszlismy w drzwi po prawej stronie.

Eric znajdowal w malym pomieszczeniu. Natychmiast przyciagnal moj wzrok. Bill na szczescie nie kleknal i nie pocalowal jego pierscienia, choc sklonil mu sie gleboko. W pokoju znajdowal sie tez drugi wampir – barman imieniem Dlugi Cien. Wygladal wspaniale w koszuli, waskim krawacie i obcislych spodniach; caly jego stroj byl w intensywnym zielonym odcieniu.

– Bill, Sookie – powital nas Eric. – Dlugi Cien, Bill i ty, Sookie, juz sie znacie. Sookie, pamietasz Pam? – Czyli blond wampirzyce. – A to jest Bruce.

Bruce byl czlowiekiem, najbardziej przestraszonym czlowiekiem, jakiego w zyciu widzialam. Wspolczulam mu. Mezczyzna byl w srednim wieku, mial wydatny brzuszek, rzadkie, ciemne wlosy, ulozone w sztywne fale, obwisle policzki i male usta. Nosil ladny garnitur, bezowy, z biala koszula i wzorzystym brazowo-granatowym krawatem. Mocno sie pocil. Siedzial na krzesle z prostym oparciem przed biurkiem Erica. Eric naturalnie siedzial w fotelu za biurkiem. Pam i Dlugi Cien stali przy scianie naprzeciwko niego, przy drzwiach. Bill zajal miejsce obok nich, jednak gdy ja postanowilam do niego dolaczyc, blond wampir znow sie odezwal:

– Sookie, posluchaj Bruce’a.

Zastyglam, gapiac sie na mezczyzne przez kilka sekund. Czekalam, az przemowi, pozniej jednak zrozumialam, o co chodzi Ericowi.

– Czego dokladnie mam sluchac? – spytalam, slyszac w swoim glosie ostry ton.

– Ktos w lokalu sprzeniewierzyl okolo szescdziesieciu tysiecy dolarow – wyjasnil wampir. „Rany, temu komus naprawde sie spieszy na tamten swiat!” – pomyslalam. – I zamiast skazac wszystkich naszych ludzkich pracownikow na smierc badz tortury, pomyslelismy, ze moze zajrzysz w ich umysly i powiesz nam, ktory z nich to zrobil.

Powiedzial: „smierc badz tortury” tak spokojnie jak ja mawiam: „pilzner badz porter”.

– I co wtedy zrobisz? – spytalam. Eric wydawal sie zaskoczony.

– Ta osoba odda nam pieniadze – odparl po prostu.

– A potem?

Zapatrzyl sie na mnie, mruzac duze niebieskie oczy.

– Och, jesli zdolamy znalezc dowod zbrodni, oddamy sprawce policji – odrzekl gladko.

Czulam, ze lze jak z nut.

– Zawrzyjmy umowe, Ericu – zaproponowalam mu bez usmiechu.

Wszyscy wokol zastygli, na szczescie blond wampir wcale sie na mnie nie zdenerwowal. Nawet usmiechnal sie poblazliwie.

– Jaka, Sookie?

– Jesli naprawde oddasz winnego policji, zjawie sie znow nastepnym razem, kiedy mnie wezwiesz. – Eric uniosl brwi. – Tak, wiem, ze prawdopodobnie i tak musialabym sie zjawic i wykonac twoje polecenie. Lecz czy nie lepiej, ze przyjde chetna, pelna dobrych intencji? – Po ciele splynal mi pot. Nie moglam uwierzyc, ze targuje sie z wampirem.

Eric jednak wyraznie rozwazal moje slowa. I nagle zaczelam czytac mu w myslach. Wiedzial, ze moze zrobic ze mna, co zechce. Wszedzie i w kazdej chwili. Wystarczy, ze zagrozi Billowi lub innej osobie, ktora kocham. Pragnal jednak polepszyc swoje kontakty z ludzmi i w miare mozliwosci przestrzegac naszego prawa. Nie chcial nikogo zabijac, poki nie bedzie musial.

Вы читаете Martwy Az Do Zmroku
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату