lozka.
ROZDZIAL DWUNASTY
Sam zjawil sie z nowinami okolo jedenastej.
– Sookie, aresztuja Jasona, gdy tylko dojdzie do siebie, co zapewne zdarzy sie bardzo szybko. – Szef nie powiedzial mi, skad to wie, ja zas nie zapytalam.
Patrzylam na niego bez slowa, po twarzy splywaly mi lzy. Innego dnia moze pomyslalabym, jak brzydko wygladam zaplakana, dzis jednak w ogole nie troszczylam sie o swoj wyglad. Bylam zdenerwowana, balam sie o Jasona, smucilam sie z powodu Amy Burley, przepelnial mnie gniew, ze policja popelnia takie glupie pomylki, w dodatku straszliwie tesknilam za moim Billem.
– Policjanci uwazaja, ze Amy Burley dzielnie sie bronila. Twierdza, ze Jason zabil ja, a potem sie upil.
– Dzieki za ostrzezenie, Samie. – Moj glos nawet mnie samej wydawal sie osobliwie nieobecny. – Lepiej jedz teraz do pracy.
Uznal, ze chce zostac sama i dal mi spokoj, a ja zadzwonilam do informacji i zdobylam numer hotelu „Krew” w nowoorleanskiej dzielnicy French Quarter. Wystukalam go. Czulam, ze robie cos zlego, chociaz nie potrafilam uzasadnic swojej oceny.
– „Kreeeeeew”… we French Quarter – obwiescil dramatycznie gleboki glos. – Twoja trumna z dala od domu.
„Jezuuu!”.
– Dzien dobry. Mowi Sookie Stackhouse. Dzwonie z Bon Temps – powiedzialam grzecznie. – Musze zostawic wiadomosc dla Billa Comptona. Jest u was gosciem.
– Kly czy czlowiek?
– Eee… kly.
– Prosze poczekac minutke. – Gleboki glos wrocil na linie po chwili. – Jaka to wiadomosc, prosze pani?
Zawahalam sie.
– Prosze przekazac panu Comptonowi, ze… moj brat zostal aresztowany i docenilabym, gdyby Bill mogl przybyc do domu natychmiast po zalatwieniu swoich spraw.
– Zapisalem. – Dzwiek bazgrania. – A pani nazwisko? Mozna prosic o powtorzenie?
– Stackhouse. Sookie Stackhouse.
– W porzadku, droga pani. Dopilnuje, by pan Compton otrzymal te wiadomosc.
– Dzieki.
Zadne inne dzialania nie przyszly mi do glowy – do czasu, az zrozumialam, ze powinnam zatelefonowac do Sida Matta Lancastera. Informacja o aresztowaniu Jasona mocno zszokowala adwokata, a przynajmniej sugerowal to ton jego glosu. Zapewnil mnie, ze pospieszy do szpitala po poludniu, od razu po opuszczeniu sadu. Pozniej mial mi dac znac.
Pojechalam do szpitala. Poprosilam, zeby pozwolili mi posiedziec z Jasonem do chwili, az moj brat odzyska przytomnosc. Nie zgodzili sie. Pomyslalam, ze moze juz odzyskal przytomnosc i nikt mi o tym nie powiedzial. Zobaczylam w koncu korytarza Andy’ego Bellefleura, on jednak na moj widok odwrocil sie i odszedl.
Przeklety tchorz!
Wrocilam do domu, poniewaz nie mialam pojecia, co jeszcze moglabym zrobic. Zdalam sobie sprawe, ze nie jest to dla mnie dzien pracy. Bylam z tego zadowolona, choc tak naprawde fakt ten niewiele mnie obchodzil. Przemknelo mi przez mysl, ze nie radze sobie z cala sprawa tak dobrze, jak powinnam. Znacznie bardziej opanowana bylam po smierci babci.
Tamta sytuacja byla jednakze absolutnie jasna. Musielismy wyprawic babci pogrzeb, jej morderce nalezalo schwytac i zatrzymac, my zas mielismy po prostu zyc dalej. Jesli policja powaznie sadzila, ze Jason zabil nasza babcie (oraz inne kobiety)… Oznaczaloby to, ze swiat jest tak paskudny i niebezpieczny, iz nie mialam ochoty w nim zyc.
Siedzac i patrzac przed siebie w to straszliwie dlugie popoludnie, uprzytomnilam sobie, ze do aresztowania Jasona doprowadzila mnie naiwnosc. Moja wlasna naiwnosc. Gdybym po prostu zabrala brata do przyczepy Sama, obmyla go z krwi, ukryla film do czasu, az sprawdze, co zawiera… gdybym nie zadzwonila po karetke… Tak sugerowal zapewne moj szef, patrzac na mnie z powatpiewaniem. Tyle ze przyjazd Arlene odebral mi mozliwosc…
Pomyslalam, ze kiedy ludzie sie dowiedza o Jasonie, moj telefon sie rozdzwoni.
Nikt wszakze nie zatelefonowal.
Pewnie nie wiedzieli, co powiedziec.
Sid Matt Lancaster przyjechal okolo szesnastej trzydziesci.
– Zatrzymali go za morderstwo pierwszego stopnia – obwiescil bez zbednych wstepow.
Zamknelam oczy. Kiedy je otworzylam, odkrylam, ze Sid przyglada mi sie z przenikliwa mina na lagodnej twarzy. Tradycyjne szkla w czarnych oprawkach powiekszaly jego ciemnobrazowe oczy, a wyraziste szczeki i ostry nos upodabnialy prawnika do psa – posokowca.
– A co mowi Jason? – spytalam.
– Twierdzi, ze byl z Amy ubieglej nocy. – Westchnelam. – Mowi, ze poszli do lozka i ze sypial z nia wczesniej – ciagnal Sid. – Podobno nie widzial jej przez dluzszy czas, bo podczas ostatniego spotkania Amy byla zazdrosna o inne kobiety, z ktorymi twoj brat sie widywal. Naprawde rozgniewana… Zdumial sie wiec, ze zagadnela go ubieglej nocy w Good Times. Zdaniem Jasona Amy zachowywala sie przez cala noc dziwacznie, jakby postepowala zgodnie z jakims programem, ktorego twoj brat nie znal. Przypomina sobie, ze uprawiali seks, potem lezeli w lozku i pili drinka… Dalej nic nie pamieta… az do przebudzenia w szpitalu.
– Ktos go upil i wrobil – oswiadczylam stanowczo, choc natychmiast skojarzyly mi sie podobne teksty z filmow, ktore ogladalam w telewizji.
– Oczywiscie, ze tak. – Sid Matt poslal mi powazne i przepelnione pewnoscia spojrzenie, jakby byl ubieglej nocy w domu Amy Burley i wszystko widzial.
Psiakrew, moze i byl!
– Niech pan poslucha, Sidzie Matt. – Pochylilam sie do przodu, musial wiec spojrzec mi w oczy. – Nawet gdybym mogla jakims sposobem uwierzyc, ze Jason zabil Amy, a takze Dawn i Maudette, nikt mnie nie przekona, ze podniosl chocby maly palec na nasza babcie.
– To dobrze. – Sid Matt zastanowil sie nad moimi slowami. Widzialam, ze calym soba zgadza sie ze mna. – Panno Sookie, zalozmy na moment, iz Jason mial jakis zwiazek ze zgonami mlodych dziewczat. Wowczas… co do pani babci… policja moze pomyslec, ze zabil ja pani przyjaciel, Bill Compton, poniewaz byla przeciwna waszemu zwiazkowi.
Usilowalam udawac, ze zastanawiam sie nad tym idiotyzmem.
– No coz, Sidzie Matt, moja babcia bardzo lubila Billa i byla zadowolona, ze sie z nim spotykam.
Zachowal uprzejma mine, ale w jego oczach dostrzegalam skrajna niewiare.
On na pewno nie bylby zadowolony, gdyby jego corka widywala sie z wampirem. Nie dopuszczal nawet mysli, ze jakis odpowiedzialny rodzic zareaguje na taka nowine inaczej niz strachem. I nie potrafil sobie wyobrazic, jak ma przekonac sad, iz moja babcia cieszyla sie z mojego zwiazku z facetem, ktory – nie dosc ze niezywy – byl ode mnie starszy o ponad sto lat.
Wszystkie te stwierdzenia wyczytalam w umysle Sida Matta.
– Poznal pan kiedys Billa? – spytalam.
Zaskoczylam go.
– Nie – przyznal. – Wie pani, panno Sookie, nie jestem zwolennikiem wampirow. Zdaje mi sie, ze… mowiac obrazowo… nie nalezy wiercic otworow w scianie dzielacej nas od tak zwanych zakazonych wirusem. Skoro Bog postawil miedzy nami te sciane, nie powinnismy jej ruszac, ja w kazdym razie bede twardo stal po naszej stronie muru.
– Problem w tym, Sidzie Matt, ze mnie osobiscie Bog stworzyl jako laczniczke miedzy stronami tego muru. – Po latach ukrywania mojego „daru” zaczelam o nim mowic kazdemu, jesli tylko podejrzewalam, ze moge w ten sposob pomoc Jasonowi.