– Oczywiscie, ze nie jestem. Ale to uratowaloby Carmen. A Slup ja kochal, Reacher. Na swoj sposob, ktorego nikt nie zrozumie. W glowie sie nie miesci, ile ciegow zebral za te milosc. Od rodziny, od zyczliwej spolecznosci. Uwazam, ze chetnie poswiecilby swoje dobre imie, by uratowac jej zycie.

Reacher wzruszyl ramionami i wstal.

– Mam nadzieje, ze ta rozmowa zostanie miedzy nami? – powiedzial Walker.

Reacher kiwnal glowa.

– Jeszcze do niej wrocimy – odparl, obrocil sie na piecie i wyszedl.

ROZDZIAL DZIEWIATY

– A co sie dzieje z Carmen i Slupem? – spytala Alice.

– Przekonala mnie – odparl Reacher. – Nie mam co do tego zadnych watpliwosci.

Siedzieli po przeciwnych stronach biurka w kancelarii Alice. Bylo poludnie i z nieba lal sie taki zar, ze cale miasto zmuszone bylo udac sie na sjeste. Nikt, kto naprawde nie musial, nie ruszal sie z domu. Alice siedziala rozparta w fotelu, rece zalozyla za glowe, cialo jej lsnilo od potu. Opalona skora wygladala jakby natarta oliwa. Reacherowi koszula lepila sie do ciala. Zastanawial sie, czy bedzie w stanie nosic ja przez trzy dni, jak wczesniej zamierzal.

– Czy dokladnie rozumiesz tu wszelkie prawne zawilosci, Reacher? – zapytala, przechodzac na ty

Kiwnal glowa.

– Jesli ja bil, to sknocila sprawe, przygotowujac zbrodnie – powiedzial z namyslem. – A jesli nie bil, to zwykly mord. Cokolwiek powie, nikt jej nie uwierzy, bo zmysla i koloryzuje. I juz nic bysmy nie wskorali, gdyby Walkerowi tak nie zalezalo na stanowisku sedziego.

– Wlasnie – potwierdzila Alice.

– Czy lubisz korzystac z takiego lutu szczescia?

– Nie. Ani z moralnego, ani z praktycznego punktu widzenia – odrzekla. – Moze sie, dajmy na to, okazac, ze Hack ma nieslubne dziecko, wszyscy sie o tym dowiedza i bedzie musial wycofac swoja kandydature. Do listopada zostalo jeszcze mnostwo czasu. Liczenie na jego wyborcze zakusy w tej sprawie to jawna glupota. Moze nagle przestac byc uwiklany w sprawe Carmen, tak, wiec potrzebna jest jej mocna obrona.

Reacher usmiechnal sie.

– Jestes jeszcze bystrzejsza, niz przypuszczalem.

– Nie powinienes zeznawac w sadzie. Poza twoimi zeznaniami tylko pistolet sugeruje, ze dzialala z zimna krwia. Mozemy przekonac sad, ze kupienie broni, a jej uzycie to dwie rozne sprawy.

Reacher nie odezwal sie..

– Wlasnie badaja bron w laboratorium – dodala. – Robia testy balistyczne i zdejmuja odciski palcow. Mowia, ze broni dotykaly dwie osoby. Podejrzewam, ze byla to ona i pewnie on. Moze sie mocowali. Moze to byl wypadek.

Reacher potrzasnal glowa.

– Ja jestem ta druga osoba. Chciala, zebym nauczyl ja poslugiwac sie bronia. Pocwiczylismy troche na otwartej przestrzeni.

– Do diabla, Reacher – zaklela. – A jesli cie wezwa do sadu?

– Wtedy pewnie sklamie. To chyba nic strasznego.

– Jak wytlumaczysz swoje odciski palcow na pistolecie?

– Powiem, ze byl gdzies porzucony, a ja niczego nie podejrzewajac, oddalem go jej. Bedzie to sugerowalo, ze po kupieniu broni rozmyslila sie.

– Chcesz klamac pod przysiega?

– Jesli to srodek prowadzacy do celu, czemu nie. A ty?

Kiwnela glowa.

– W takiej sprawie chyba tez.

– Od czego wiec zaczynamy?

– Najpierw musimy dowiesc, ze nie dzialala z premedytacja, a potem udowodnimy, ze byla bita, na podstawie jej karty choroby. Juz wyslalam odpowiednie pisma. Szpitale zwykle dosc szybko reaguja w sprawach sadowych, wiec powinnismy dostac jej karte jutro. Skoro obrazenia byly wynikiem przemocy, powinna byc adnotacja o prawdopodobienstwie takiej przyczyny. Jesli lawa przysieglych bedzie skrupulatnie dobrana, powinna podzielic sie po polowie na niepewnych i przekonanych o jej niewinnosci. Niepewni przejda po kilku dniach na strone uznajacych ja za niewinna. Zwlaszcza, jesli beda panowac takie upaly.

Reacher odlepil przepocona koszule od ciala.

– Upaly chyba sie niedlugo skoncza?

– Przeciez mam na mysli przyszle lato – wyjasnila Alice.

Wybaluszyl oczy.

– Chyba zartujesz. A co z Ellie?

Wzruszyla ramionami.

– Trzymaj kciuki za to, zeby w karcie choroby bylo co trzeba. Jesli tak bedzie, mozemy sprobowac przekonac Hacka. by ten wycofal oskarzenie.

– Kiedy wybierzesz sie na spotkanie z Carmen?

– Po poludniu. Ale najpierw jade do banku spieniezyc czek na dwadziescia tysiecy dolarow. Wloze gotowke do torby na zakupy, ktora zawioze pewnym szczesliwym ludziom. Powinienes pojechac ze mna w charakterze ochroniarza. Nie codziennie nosze przy sobie dwadziescia kawalkow. W samochodzie bedzie przyjemny chlodek.

– Okay – zgodzil sie Reacher.

W BANKU nie byli specjalnie przejeci, wyplacajac dwadziescia patykow w roznych nominalach. Kasjer po prostu przeliczyl banknoty trzy razy i wlozyl je do torby na zakupy z brazowego papieru, ktora podala mu Alice. Reacher zaniosl torbe na parking.

Poniewaz wnetrze garbusa rozgrzalo sie jak piec, musieli chwile za czekac na zewnatrz.

Alice wlaczyla klimatyzacje i trzymala drzwi otwarte, poki temperatura nie spadla o pietnascie stopni. Wsiedli do samochodu. Alice ruszyla.

– Czy bylo ci kiedys tak goraco? – spytala.

– Moze – odparl. – Raz czy dwa. Na pewno w Arabii Saudyjskiej i nad Pacyfikiem.

Spytala go, kiedy byt na Bliskim Wschodzie i nad Pacyfikiem. Opowiedzial jej dziesieciominutowa wersje swojej biografii, poniewaz polubil jej towarzystwo. Pierwsze trzydziesci szesc lat ukladalo sie w pasmo kolejnych osiagniec i postepow, znaczonych, jak to w wojsku, awansami i medalami. Ostatnie kilka lat bylo trudniejsze, jak to bywa. Brak celu, zycie w zawieszeniu. Uwazal, ze w koncu osiagnal wolnosc, chociaz nie wszyscy tak sadzili. Wiec jak zwykle opowiedzial swoja historie i pozwolil jej myslec, co chce.

Ona w zamian uraczyla go swoim zyciorysem. Wiele w nim bylo punktow odniesienia do jego wlasnych losow. Byl synem zolnierza; ona corka prawnika. Zawsze chciala pojsc zawodowo w slady ojca; podobnie jak on. Miala dwadziescia piec lat i byla mniej wiecej na etapie ambitnego porucznika w dziedzinie prawa. Sam byl ambitnym porucznikiem w wieku dwudziestu pieciu lat i dobrze pamieta, jak sie wowczas czul.

W pewnej chwili skrecila w wiejska droge i minela kilka hektarow pol uprawnych. Byla tu zaorana ziemia i prowizoryczny system nawadniajacy. Do drewnianej konstrukcji przyczepiono druty majace podtrzymywac rosliny, ktore teraz zmarnialy. Krzaki byly wyschniete na wior, a ziemia jalowa. Ktos musial tu poswiecic wiele miesiecy pracy w pocie czola, ktorej owocem okazalo sie gorzkie rozczarowanie.

Sto metrow za polem stal niewielki domek, stodola, oraz rozbita polciezarowka. Alice zaparkowala samochod obok niej.

– Nazywaja sie Garcia – powiedziala. – Na pewno sa w domu.

PIERWSZY raz widzial, by dwadziescia tysiecy dolarow zrobilo takie wrazenie. Dla tych ludzi byl to doslownie podarunek zycia. Rodzina Garcia skladala sie z pieciu osob: rodzicow, ktorzy prawdopodobnie dobiegali

Вы читаете Plonace Echo
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату