Rusty poruszyla sie zaklopotana.
– Boje sie ciemnosci – wyjasnila – to silniejsze ode mnie. Zawsze tak bylo.
– W ciemnosci moga sie tez zdarzyc rozne nieszczescia – przyznal Reacher.
Nic nie odpowiedziala.
– Twoja polciezarowka jezdzila dzisiejszej nocy – zwrocil sie Reacher do mezczyzny.
– Ale to nie my – zastrzegl sie Bobby – Nie ruszalismy sie z miejsca, tak jak nam kazales. Oboje.
Reacher usmiechnal sie.
– Stanowicie dla siebie nawzajem alibi – powiedzial. – Kon by sie usmial.
Teraz uslyszal, jak pod ganek podjezdza samochod. Kroki na schodach. Skrzypia drzwi frontowe, kroki w przedpokoju. Drzwi do salonu sie otwieraja i do pokoju wchodzi Hack Walker.
– Swietnie – powiedzial Reacher. – Nie mamy wiele czasu.
– To ty sie wlamales do mojego gabinetu? – odezwal sie Walker.
Reacher kiwnal glowa.
– Bylem ciekaw.
– Czego?
– Szczegolow – odparl. – Interesuja mnie szczegoly.
– Wpadles po uszy.
Reacher usmiechnal sie.
– Siadaj, Hack – zaproponowal.
Walker zawahal sie.
W koncu usiadl obok Rusty Greer. Reacher zajal miejsce naprzeciwko. Polozyl dlonie na drewnianym blacie.
– Bylem niezlym glina przez trzynascie lat – zaczal. – Wiele sie nauczylem. Na przyklad tego, ze klamstwa sa niechlujne. Wymykaja sie spod kontroli. Ale prawda tez bywa niechlujna. A wiec w kazdym wypadku beda jakies zadziory. Zawsze nabieram podejrzen, gdy wszystko jest gladziutkie, jak pupcia niemowlaka. Sytuacja Carmen byla wystarczajaco pogmatwana, by byc prawdziwa.
– Ale?
– Niektore zadziory byly zbyt ostre. Carmen nie miala przy sobie pieniedzy. Wiem to na pewno. Choc ma dwa miliony na koncie, podrozuje piecset kilometrow z jednym dolarem w portmonetce? Spi w samochodzie? Jezdzi od jednej stacji Mobila do drugiej?
– Udawala. Jest niezla komediantka.
– Slyszales o Mikolaju Koperniku?
– To przedpotopowy astronom – odparl Walker. – Udowodnil, ze Ziemia krazy wokol Slonca.
Reacher kiwnal glowa.
– Zadal nam pytanie, jakie jest prawdopodobienstwo tego, ze mozemy byc pepkiem calego wszechswiata? Jakie szanse, ze to, co widzimy, jest absolutnie wyjatkowe?
– Co z tego wynika?
– Jesli Carmen miala na koncie dwa miliony dolarow, ale podrozowala z jednym dolarem, na wszelki wypadek, ze a nuz spotka tak podejrzliwego goscia jak ja, to jest najbardziej przewidujaca i najlepsza aktorka wszech czasow. Poczciwy staruszek Kopernik pyta mnie, na ile jest to prawdopodobne? Otoz prawdopodobienstwo jest bliskie zeru.
– Do czego zmierzasz?
– Zmierzam do tego, ze nie kupilem tej wersji. Zaczalem rozmyslac o pieniadzach w banku. I tu znow cos mi sie nie zgadzalo.
– Co takiego?
– Ludzie Ala Eugene'a przeslali kurierem dokumenty dotyczace finansow Slupa, prawda?
– Dzis rano, a wydaje sie, ze minely wieki.
– Kiedy jednak szedlem do muzeum, zobaczylem przypadkiem biuro Ala. Jest tuz obok sadu, zaledwie minuta marszu. Dlaczego wiec osobiscie nie przyniesli tych dokumentow? Przeciez to byla bardzo pilna sprawa. Samo zamowienie kuriera trwalo na pewno dziesiec razy dluzej.
– Tu czesto przesyla sie rozne rzeczy kurierem – powiedzial Walker. – To normalka. Zreszta bylo zbyt goraco na chodzenie.
– Moze. To nie mialo wtedy jeszcze wielkiego znaczenia. Ale potem nie zgodzilo mi sie jeszcze cos. Obojczyk.
– Co z nim nie tak?
– Mam na mysli otarcie skory. Jechalem z Carmen w sobote. Wtedy pierwszy raz. Przede wszystkim pamietam, jak wysoko siedzi sie w siodle. To przerazajace. Jesli wiec Carmen spadla z takiej wysokosci na kamienie, tak silnie, by zlamac sobie obojczyk, to dlaczego nie obtarla sobie skory na dloniach?
– Moze obtarla.
– W szpitalu nie napisali o tym ani slowa.
– Moze zapomnieli.
– To byl niezwykle szczegolowy opis badania. Pracujacy rzetelnie nowy personel. Zauwazylem to, podobnie zreszta jak Cowan Black. Zwrocil uwage, ze byli niezwykle skrupulatni. Na pewno odnotowaliby skaleczenia dloni.
– Pewnie miala rekawice do jazdy konnej.
Reacher pokrecil glowa.
– Powiedziala mi, ze w tych stronach nikt nie nosi rekawic. Zbyt goraco. Zaczalem sie zastanawiac, ze moze jednak obojczyk zlamal jej Slup, kiedy ja bil. Utrzymywala takze, ze zlamal jej reke oraz szczeke i wybil kilka zebow, w aktach choroby nie bylo nic na ten temat, wiec przestalem sie nad tym glowic. Zwlaszcza, gdy przekonalem sie, ze pierscionek jest prawdziwy.
Swieca na lewym krancu stolu zgasla. Wypalila sie, przez sekunde prosty jak struna, cieniutki wezyk dymu unosil sie nad knotem, a potem zaczal spiralnie wirowac.
– Ona klamie i tyle – rzekl lekcewazaco Walker.
– Moj syn nie podnioslby reki na kobiete – wtracila Rusty.
Reacher zwrocil sie do niej.
– Wkrotce zajmiemy sie tym, co Slup zrobil, a czego nie. Teraz jednak mamy kilka spraw do omowienia z Hackiem.
– Jakich spraw? – zdziwil sie Walker.
– Takich spraw – powiedzial Reacher, opierajac pistolet Alice o stol i celujac w piers Walkera.
– Co ty, do diabla, wyczyniasz? – zawolal prawnik.
– Kiedy zrozumialem, o co chodzi z tym brylantem, elementy ukladanki zaczely do siebie pasowac. Stalo sie dla mnie jasne, po co dales nam odznaki i wyslales na rozmowe z Rusty Greer w Czerwonym Domu.
– O czym ty gadasz?
– Znasz dobrze Carmen, wiec wiedziales, co musiala mi powiedziec. A nigdy nie klamala. Mowila prawde o sobie i o tym, jak traktowal ja Slup. Wiec ty odwrociles kota ogonem. To proste. Sprytna i przekonujaca sztuczka. Powiedziala mi, ze pochodzi z Napa, wiec ty powiedziales: „Na pewno mowila, ze pochodzi z Napa, ale to nieprawda”. Powiedziala mi tez, ze dzwonila do urzedu skarbowego z donosem, a ty na to: „Na pewno mowila ci, ze dzwonila do urzedu skarbowego, ale to nieprawda”. Bardzo skutecznie klamales. A wszystko to robiles, udajac, ze chcesz ja uratowac.
– Naprawde chcialem ja ocalic i nadal chce.
– Nie, Hack. Zalezalo ci tylko na tym, zeby przyznala sie do czegos, czego nie zrobila. Plan byl prosty. Wynajeci przez ciebie ludzie uprowadzili Ellie, zeby zmusic Carmen do przyznania sie do winy. Wszystko poszloby gladko, gdyby nie ja. Mieszalem sie w nie swoje sprawy i zatrudnilem Alice. Psulismy ci szyki od poniedzialku rano, wiec wodziles nas za nos przez bite dwadziescia siedem godzin. Powoli i precyzyjnie robiles nas w balona. Zegarmistrzowska robota. Ale nie obylo sie bez potkniec. Zeby wszystko poszlo jak po masle, musialbys byc najlepszym klamca na swiecie. A co staruszek Kopernik mowi o mozliwosci, ze najlepszy klamczuch na swiecie trafi sie akurat w Pecos?
– Rozum ci odjelo – wycedzil przez zeby Walker.
– Wrecz przeciwnie. Byles na tyle przebiegly, by podsunac nam cyniczny powod, dla ktorego chcesz ja ocalic.