Walka o stolek sedziego. Cwany ruch, Hack. Ale ciagle rozmawiales z Carmen przez telefon, przedstawiajac sie straznikowi jako jej adwokat, a jej groziles, ze skrzywdzisz Ellie, jesli zgodzi sie na rozmowe z prawdziwym adwokatem. Dlatego nie chciala gadac z Alice. Potem napisales na swoim komputerze falszywe sprawozdania finansowe, sporzadziles falszywe dokumenty rodzinnych rachunkow powierniczych. Kiedy tylko otrzymales wiadomosc od swoich zbirow, ze porwali dziewczynke, zadzwoniles do Carmen kolejny raz i powiedziales jej dokladnie, co ma zeznac, przekazujac te same klamstwa, ktore wcisnales mnie.
– Nonsens.
Reacher wzruszyl ramionami.
– To udowodnij, ze bylo inaczej.
Wciaz trzymal pistolet wycelowany w piers Walkera, ale odwrocil sie do Rusty.
– Prosze mi powiedziec, o co pytali pania agenci FBI, kiedy zaczeli szukac Ellie – poprosil.
Rusty spojrzala ze zdumieniem.
– Jacy znowu agenci?
– Nie bylo u pani agentow FBI tej nocy?
Potrzasnela ruda czupryna.
Reacher pokiwal glowa.
– Odgrywales przed nami komedie, Hack. To twoje slowa, ze zawiadomiles FBI i policje stanowa, ze zablokowano drogi, wyslano helikoptery, a teren przeczesuje ponad stu piecdziesieciu funkcjonariuszy. Jednak do nikogo nie zadzwoniles. Nie zrobiles tego, bo w pierwszej kolejnosci przyjechaliby tu. Wiele godzin rozmawialiby z Rusty. Przystaliby specjalistow od portretow pamieciowych uraz technikow kryminalistyki. Przeciez to miejsce przestepstwa. A Rusty jest jedynym swiadkiem.
– Widzialem na podworku funkcjonariuszy FBI – wtracil Bobby.
Reacher potrzasnal glowa.
– To tylko dwie osoby, ktore mialy na glowie czapki z napisem FBI – wyjasnil. – Ale juz ich nie nosza.
Walker nie odezwal sie.
– Zrobiles powazny blad, Hack – ciagnal Reacher. – Ze dales nam odznaki i poslales tutaj. Wiedziales, ze Rusty to koronny swiadek. Wiedziales tez, ze nie bedzie chciala z nami wspolpracowac. A wiec decyzja o wyslaniu nas tutaj wydawala sie niezrozumiala. Bylem zdumiony. Ale potem przejrzalem na oczy. Chciales tu przyslac swoich ludzi w slad za nami.
– Jakich ludzi?
– Najemnych mordercow, Hack. Ludzi w czapkach FBI. Tych samych, ktorych poslales, by zabili Ala Eugene’a. Tych, ktorym zleciles zabojstwo Slupa. To niezli zawodowcy. Ale klopot z zawodowcami polega na tym, ze oni chca nadal pracowac w przyszlosci. Sprzatniecie Ala Eugene’a poszlo jak z platka. Kazdy dokonalby tego na tym pustkowiu. Trudniej bylo ze Slupem. Wrocil wlasnie z wiezienia do domu i nigdzie sie nie wybieral w najblizszej przyszlosci. Trzeba to bylo zalatwic na miejscu, co rodzilo duze ryzyko. Zgodziles sie kryc ich, wrabiajac Carmen. Potem ich nakloniles, zeby ci pomogli w tym, porywajac dziecko.
– To niedorzeczne – rzucil z gniewem Walker.
– Wiedziales, ze Carmen kupila pistolet – kontynuowal Reacher. – I nie miales watpliwosci, po co go kupila. Wiedziales wszystko o Slupie i o tym, jak ja traktuje. Zdawales sobie sprawe, ze ich sypialnia przypomina cele tortur, wiec ze na pewno tam schowa pistolet. Twoi ludzie pewnie obserwowali ja przez okno do momentu, gdy poszla pod prysznic. Natychmiast wpadli do pokoju, wycelowali w Slupa swoje pistolety, nim znalezli bron Carmen, z ktorej go zastrzelili. Pol minuty i juz ich nie bylo.
Walker zamknal oczy. Byl blady i wygladal staro.
– Popelniales jednak bledy, Hack – powtorzyl Reacher. – Nie przylozyles sie do sfalszowania sprawozdan finansowych. Taka kupa kasy i zadnych wydatkow? Czy to mozliwe? Potem wpadka z kurierem. Gdyby dokumenty faktycznie przyniosl kurier, zatrzymalbys je w oryginalnej kopercie.
Walker otworzyl oczy i spojrzal arogancko.
– Zapominasz o dokumentacji choroby, Reacher – powiedzial. – Sam ja widziales. Najlepiej dowodzi, ze ona klamie.
Reacher kiwnal glowa.
– Rozwazne bylo zostawienie diagnoz w oryginalnej paczce FedExu, ale zapomniales zedrzec naklejke z przodu. Cennik FedExu zalezy od wagi przesylki, wiec zwazylem paczke na kuchennej wadze Alice. Czterysta osiemdziesiat gramow. A na nalepce widnialo: tysiac siedemdziesiat gramow. Zatem wyjales i wyrzuciles okolo szescdziesieciu procent zawartosci. Zostawiles tylko faktyczne wypadki. Ale przeoczyles kwestie otartego naskorka na dloni, wiec omylkowo zostawiles takze zlamanie obojczyka. A moze wydawalo ci sie, ze musisz zostawic te diagnoze, poniewaz tamta kontuzja pozostawila widoczne zgrubienie, ktore moglem zauwazyc.
Walker nie odzywal sie. Reacher usmiechnal sie.
– Przewaznie niezle sobie radziles – przyznal. – Kiedy zwrocilem uwage na powiazanie z Eugene’em, w dziesiec sekund wymysliles motyw z urzedem skarbowym. Byles jednak tak skoncentrowany na glowkowaniu, ze zapomniales dostatecznie okazac strach z powodu tego, ze dwoch z waszej trojki juz wacha kwiatki. Przeciez zagrozenie bylo calkiem realne. Powinienes byl sie bardziej przejac.
Walker nic nie mowil. Bobby trwal pochylony, utkwiwszy w nim wzrok i powoli wszystko do niego docieralo.
– Naslales ludzi, zeby zabili mojego brata? – wyszeptal.
– Nie. Reacher sie myli – powiedzial szybko Walker. – Czemu mial bym to robic? Jaki moglbym miec motyw?
– Chciales zostac sedzia – rzekl dobitnie Reacher. – Wcale nie dla tego, by czynic dobro. Zalezalo ci na wladzy, bo jestes zadny pieniedzy i wplywow. Ale najpierw musiales zostac wybrany. Co moze za szkodzic w wyborach?
Walker wzruszyl ramionami.
– Skandal – dopowiedzial Reacher. – Dawne grzeszki z czasow, kiedy tworzyliscie jeszcze paczke ze Slupem i Alem. Byliscie wowczas prawie nierozlaczni. Slup znalazl sie w ciupie za oszukiwanie fiskusa. Bardzo sie tam meczyl. Zastanawial sie, jak sie wydostac, i przypomnial sobie, ze jego dawny kumpel Hack ubiega sie w tym roku o urzad sedziego. Co jest gotow zrobic, by otrzymac to upragnione stanowisko? Slup zadzwonil do ciebie i zagrozil, ze zacznie rozpuszczac na twoj temat nieprzyjemne pogloski, jesli go nie wydobedziesz z wiezienia. Splaciles wiec fiskusowi jego dlug z pieniedzy przeznaczonych na kampanie wyborcza. Slup dostal to, czego chcial, ale ciebie wciaz cos gnebilo. Slup zaszantazowal cie raz. A jesli zrobi to znowu? Al tez byl w to zamieszany jako adwokat Slupa. Twoje szanse na stolek sedziego zaczely sie kurczyc.
Walker nadal milczal.
– Wiesz, co napisal kiedys Benjamin Franklin? – spytal Reacher. – „Trzy osoby potrafia dotrzymac tajemnicy pod warunkiem, ze dwie z nich nie zyja”.
W pokoju zapadla cisza. Nikt sie nie poruszal, nikt nawet nie od dychal. Tylko delikatny syk lampki i pelgajace malenkie plomyki swiec.
– Co to za tajemnica? – wyszeptala Alice.
– Trzech chlopakow z teksanskiej wsi – powiedzial Reacher. – Dorastali razem, grali w pilke, wyglupiali sie. Z wiekiem zaczeli interesowac sie bronia i polowaniami. Pewnie zaczeli od pancernikow. Nie powinni byli do nich strzelac, bo to chroniony gatunek. Ale kazdy z nich myslal sobie: skoro sa na mojej ziemi, to moge je zabijac. Bobby sam mi to mowil. Jednak pancerniki sa niemrawe. Gdzie tu emocje? Chlopcy byli coraz starsi. Chodzili do ostatniej klasy liceum. Pragneli silniejszych wrazen. Trudniejszych przeciwnikow. Polowali noca. W pick-upie. Jezdzili daleko. Wkrotce znalezli wieksze ofiary. Ten sport bardzo im przypadl do gustu.
– Jaki znowu sport?
– Meksykanie – rzekl dobitnie Reacher. – Brali tego starego pick-upa, jeden prowadzil, a dwoch stalo na platformie. Bobby powie dzial, ze to pomysl Slupa. Mowil, ze Slup byl dobry w te klocki. Pewnie wszyscy byli. Cwiczenie czyni mistrza. Zrobili to dwadziescia piec razy w ciagu roku.
– To byla sprawka granicznego patrolu – zaprotestowal Bobby.
– Wcale nie. W raporcie nie chodzilo o zatuszowanie sprawy. Napisano w nim sama prawde. Powiedzial mi to sierzant Rodriguez. Sledztwo utknelo w slepym zaulku, poniewaz szukano nie tam, gdzie trzeba. Wcale nie chodzilo o zadnych zwyrodnialych oficerow. Zabojcami byli trzej miejscowi: Slup Greer, Al Eugene oraz Hack Walker. Chlopcy zawsze beda chlopcami, no nie?