James Herbert

Ciemnosc

Przelozyla MALGORZATA CENDROWSKA

Tytul oryginalu THE DARK

Czesc pierwsza

I widzial Bog swiatlosc, ze byla dobra;

i uczynil Bog rozdzial miedzy swiatloscia i miedzy ciemnoscia [1].

Genesis 1, 4

Byl jasny, sloneczny dzien. Nikomu nie przyszloby do glowy, by w taki dzien polowac na duchy. Nikt by tez nie przypuszczal, ze w takim domu moze straszyc, poza tym zjawiska psychiczne nie sa uzaleznione od czasu, miejsca ani warunkow atmosferycznych.

Droga byla ladna, ale zwyczajna, panowal na niej ow charakterystyczny dla poznego poranka spokoj, ktorym odznaczaja sie dzielnice odlegle zaledwie o pare minut od centrum; budynki stanowily dziwna mieszanine blizniakow i willi; na drugim koncu blyszczaly swiezoscia nowiutkie domy, nieskazone jeszcze powszednim brudem.

Jechalem wolno ulica, szukajac wlasciwego domu, zatrzymalem sie przy krawezniku, ujrzawszy tabliczke z napisem „Beechwood”. Nic nadzwyczajnego.

Byl to jeden z wolno stojacych budynkow – wysoki, z szarej cegly, wiktorianski. Zdjalem okulary, w ktorych prowadze samochod, i wsunalem je do skrytki; po czym przetarlem oczy i rozsiadlem sie wygodnie, by przez pare chwil uwaznie przyjrzec sie domowi.

Niewielki teren od frontu, ktory najwyrazniej kiedys byl ogrodem, zostal wybetonowany i przeksztalcony w parking, lecz nie stal tam zaden samochod. Powiedziano mi, ze dom bedzie pusty. Nic nie bylo widac przez okna, odbijal sie w nich bowiem oslepiajacy blask slonca i przez pare denerwujacych chwil wydawalo mi sie, ze to sam dom wpatruje sie we mnie zza lustrzanych okularow.

Szybko otrzasnalem sie z tego uczucia – wyobraznia czasami przeszkadza mi w pracy – i siegnalem na tylne siedzenie. Czarna teczka nie byla duza ani ciezka, ale zawierala wiekszosc potrzebnego mi sprzetu. Gdy wyszedlem na chodnik, w powietrzu dal sie odczuc pierwszy zludny powiew nadchodzacej zimy. Przechodzaca kobieta, ktorej dziecko wolalo podskakiwac zamiast isc, rzucila mi zaciekawione spojrzenie, jakby moja obecnosc zaklocila codzienny rytm tego miejsca. Skinalem jej glowa, lecz ten moj gest spowodowal, ze przestala sie mna interesowac.

Zamknawszy samochod przemierzylem wybetonowany placyk i wspialem sie po pieciu kamiennych schodkach, prowadzacych do frontowych drzwi. Tu zatrzymalem sie, postawilem teczke przy nogach i poszukalem klucza. Znalazlem go i upuscilem. Przyczepiona don splowiala karteczka z adresem trzepotala luzno w powietrzu, gdy podnosilem klucz i wsunalem go w zamek. Z jakiegos powodu zatrzymalem sie i nasluchiwalem, nim otwarlem ciezkie drzwi, zagladajac bezskutecznie przez olowiowe szklo, wprawione w gorna ich czesc. Ze srodka nie dochodzily zadne dzwieki, nie widac bylo poruszajacych sie cieni.

Nie bylem zdenerwowany ani sie nie balem, gdyz nie widzialem powodu. Przypuszczam, ze moje poczatkowe wahanie wynikalo z ostroznosci. Puste domy zawsze mnie tak nastrajaly. Drzwi otworzyly sie i podnioslszy teczke, wszedlem do srodka. Zamknalem drzwi za soba.

Promienie sloneczne przeswiecaly jaskrawo przez olowiowe szklo drzwi oraz przez okna po obu stronach, rzucajac w glab holu moj wyrazisty cien. Szerokie schody, zaczynajace sie zaledwie piec stop od miejsca, gdzie stalem, ginely w wyzszych partiach domu, a u ich szczytu, z podestu pierwszego pietra, zwisala para nog.

Jeden but – meski – spadl i lezal na boku w polowie schodow; zauwazylem, ze pieta skarpetki byla zniszczona, przez przetarty material przeswiecalo rozowe cialo. Sciana kolo zwisajacych nog byla skopana i sczerniala, jakby nosila slady smiertelnych zmagan. Pamietam, ze upuscilem teczke i wolno przeszedlem przez hol, wyciagajac szyje, nie majac ochoty wspiac sie po schodach, jednoczesnie trawiony ciekawoscia, jak wyglada reszta zwlok. Pamietam, ze zajrzawszy w mrok klatki schodowej zobaczylem nabrzmiala twarz nad groteskowo wygieta szyja i absurdalnie mala, liczaca nie wiecej niz trzy cale srednicy petle z przewodu elektrycznego, ktora wrzynala sie w cialo” ofiary, jakby ktos szarpnal je za nogi, by ja zacisnac. Pamietam zapach smierci, ktory wypelnial dom – nikly, lecz duszacy, ulotny, ale przenikliwy. Byl swiezy, niepodobny do ciezkiego, cierpkiego odoru zlezalych zwlok.

Zaczalem sie wycofywac, ale sie zatrzymalem, gdy natknalem sie na krawedz otwartych drzwi naprzeciwko schodow. Zdumiony odwrocilem sie i zajrzalem do pokoju – byli tam inni, niektorzy lezeli na podlodze, czesc spoczywala w fotelach, paru siedzialo prosto, patrzac przed siebie, jakby mnie obserwowali. Lecz wszyscy byli martwi. Poznalem to nie tylko po zapachu, po niewidzacych oczach, po okaleczonych cialach. Poznalem to po zastyglej atmosferze ciszy samego pokoju.

Odepchnalem sie od drzwi, przywierajac plecami do sciany, gdyz nogi nagle sie pode mna ugiely. Przystanalem, slyszac z przodu jakis ruch i ujrzalem male drzwiczki pod schodami. Moglem posuwac sie tylko naprzod, ku przeswietlonym sloncem frontowym drzwiom, nie majac odwagi zaglebic sie w otchlan domu. Drzwiczki pod schodami uchylily sie ponownie, bardzo lekko, i zrozumialem, ze porusza nimi przeciag. Przysunalem sie blizej, caly czas przyciskajac plecy mocno do sciany i wkrotce zrownalem sie z otworem. Przemknalem obok niego i posuwalem sie dalej. A potem, z powodow nadal mi nie znanych, otworzylem drzwi, ktore trzasnely o biegnace w gore schody, odbijajac sie od nich tak, iz znow sie przymknely. Wydawalo mi sie, ze zauwazylem jakis ruch, ale byly to pewnie tylko cienie, umykajace przed naglym swiatlem.

Jakies schody prowadzily w dol, prawdopodobnie do piwnicy. Widzialem tam tylko czern, gleboka, niemal materialna ciemnosc. I to wlasnie bardziej z powodu ciemnosci niz z powodu cial ucieklem z tego domu…

ROZDZIAL PIERWSZY

Siedziala przy kuchennym stole, samotna, pograzona w myslach. Wiedziala, ze musi spojrzec prawdzie w oczy: ich wspolne zycie nie bylo szczesliwe i nigdy nie bedzie. Kiedys pomysl przeprowadzki do nowego domu wydawal sie wspanialy; myslala, ze wlasny, prawdziwy dom zmieni ich wzajemne stosunki. Skoncza sie bezbarwne, wynajmowane mieszkania, w ktorych kazda naprawa, kazdy remont przysparzal korzysci tylko wlascicielowi. Zarysowala sie szansa, zeby zbudowac cos trwalego, fundament ich zwiazku. Malzenstwo nie mialo dla niej znaczenia, nigdy go do tego nie naklaniala. Ale dom potrzebny byl dla dzieci…

Skorzystali z okazji kupna placu, gdyz ceny nieruchomosci stale szly w gore, zatrzymujac sie nieraz przez pare miesiecy na niewiarygodnie wysokim poziomie, aby pozniej znow nieublaganie rosnac. Wahali sie, czy spytac ponownie agenta o cene, obawiajac sie, ze zauwazy swoj blad i podwyzszy ja o trzy lub cztery tysiace. Potwierdzil podana wczesniej sume.

Richard byl troche podejrzliwy, ale ona szybko zgodzila sie na oferte firmy. Jezeli nawet wyszlyby na jaw jakies ukryte usterki, przynajmniej byl to dla nich poczatek nowego zycia. Poza tym, to glownie z jej oszczednosci zaplaca dziesiec procent wartosci domu, ktorych zada przedsiebiorstwo budowlane. Poprzedni wlasciciele juz sie wyniesli –

Вы читаете Ciemnosc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату