— Nie moge wyjasniac panu teorii, zajeloby to zbyt duzo czasu Zmeczylby sie pan, dyrektorze.

— Nie chce zadnej teorii. Chce wiedziec, co zobacze.

— Zobaczy pan dwa stozkowate, szklane pojemniki. Obydwa wypelnione sa proznia.

— Dlaczego akurat proznia?

— Lot superiuminalny moze rozpoczac sie wylacznie w prozni, dyrektorze. W innym wypadku obiekt majacy poruszac sie szybciej od swiatla ciagnalby za soba materie, a to zwiekszyloby wydatki energetyczne i zmniejszylo mozliwosci obiektu. Lot musi takze zakonczyc sie w prozni, poniewaz mogloby dojsc do katastrofy ze wzgledu…

— Zapomnijmy o tym „ze wzgledu”. Jesli ten pani lot superluminalny musi zaczac sie i zakonczyc w prozni, w jaki sposob bedziemy mogli z niego korzystac?

— Na poczatku konieczne jest przeniesienie sie w kosmos za pomoca zwyklego lotu, a potem wykonuje sie skok do hiperprzestrzeni i pozostaje sie w niej. Dolatuje sie do wybranego miejsca i wchodzi sie do zwyklej przestrzeni, po czym laduje sie znow normalnie.

— Na to potrzeba czasu.

— Na wszystko potrzeba czasu, nawet na loty superluminalne. Jesli jednak bedziemy mogli sie przeniesc z Ukladu Slonecznego do gwiazdy odleglej o czterdziesci lat swietlnych w czterdziesci dni zamiast czterdziestu lat, to wydaje mi sie, ze niewdziecznoscia byloby narzekanie na czas.

— W porzadku. Ma pani te dwa szklane pojemniki i co dalej?

— Sa to projekcje holograficzne. W rzeczywistosci pojemniki te znajduja sie w odleglosci trzech tysiecy kilometrow od siebie — mierzac poprzez skorupe ziemska. Umieszczone sa w schronach. Gdyby z jednego do drugiego pojemnika puscic promien swietlny — oczywiscie poprzez proznie — to promien ten podrozowalby 1/1000 sekundy, czyli jedna milisekunde. My, ze zrozumialych i wzgledow, nie bedziemy uzywac swiatla. W pojemniku po lewej stronie, w samym jego srodku, wisi malenka kula podtrzymywana silnym polem magnetycznym. Kula ta jest w rzeczywistosci niewielkim silnikiem hiperatomowym. Widzi ja pan, dyrektorze?

— Cos tam widze — odpowiedzial Tanayama. — Czy to jest wszystko, co macie?

— Jesli przyjrzy sie pan dokladnie tej kuli, zobaczy pan, ze za chwile zniknie. Odliczanie juz sie rozpoczelo.

Wszyscy powtarzali szeptem kolejne cyfry odliczania. Przy zerze kula zniknela z jednego pojemnika i pojawila sie w drugim.

— Prosze pamietac — powiedziala Tessa — ze w rzeczywistosci pojemniki oddalone sa od siebie o trzy tysiace kilometrow. Mechanizm pomiarowy wykazuje, ze od momentu znikniecia do momentu pojawienia sie kuli w drugim pojemniku uplynelo nieco ponad dziesiec mikrosekund, co oznacza, ze przelot odbyl sie z szybkoscia sto razy wieksza od predkosci swiatla.

Tanayama spojrzal na Tesse.

— Skad moge wiedziec? Cala rzecz mogla byc sztuczka pomyslana tak, aby oszukac starego, latwowiernego czlowieka.

— Dyrektorze — powiedziala ostro Wendel — sa tutaj setki naukowcow, kazdy z nich posiada olbrzymi autorytet, a wielu z nich to Ziemianie. Pokaza panu wszystko, co chce pan zobaczyc, wyjasnia prace kazdego instrumentu. My tutaj zajmujemy sie prawdziwa nauka i robimy to uczciwie.

— Nawet gdyby bylo tak, jak pani mowi, to co to wszystko znaczy? Jakas pileczka? Pileczka pingpongowa podrozujaca pare tysiecy kilometrow. Czy to wszystko, co macie po trzech latach?

— To co pan zobaczyl, to wiecej niz ktokolwiek mialby prawo oczekiwac, mowie to z calym szacunkiem dla pana, dyrektorze. To, co pan zobaczyl, rzeczywiscie mialo rozmiary pileczki pingpongowej i podrozowalo pare tysiecy kilometrow, lecz byl to prawdziwy lot superiuminalny, taki jak przeniesienie statku miedzygwiezdnego stad do Arcturusa z szybkoscia sto razy wieksza od predkosci swiatla. To, co pan widzial, bylo pierwszym publicznym pokazem superiuminalnosci w calej historii rasy ludzkiej.

— Ale ja chce zobaczyc statek!

— Na to bedzie musial pan poczekac.

— Nie mam czasu. Nie mam czasu — dyszal Tanayama glosem, ktory byl niczym wiecej niz szeleszczacy szept. I znow sie rozkaszlal.

Tessa Anita Wendel odpowiedziala mu rownie cicho:

— Nawet pan nie zdola poruszyc Wszechswiata.

Trzy dni, poswiecone na uroczystosci oficjalne w miescie nazywanym potocznie Hiper City, dobiegly konca.

Wladze udaly siej w droge powrotna do domu

— Potrzeba nam dwoch lub trzech dni — powiedziala Tessa Mendel do Krile Fishera — na ponowne zabranie sie do pracy. Tessa wygladala na zmeczona i bardzo niezadowolona.

— Co za zlosliwy staruch — dodala.

Fisher domyslil sie, ze chodzi o Tanayame.

— Schorowany staruch.

Wendel rzucila mu gniewne spojrzenie.

— Bronisz go?

— Nie, po prostu stwierdzam fakt, Tesso. Pogrozila mu palcem.

— Jestem pewna, ze ten kaszlacy relikt byl tak samo irracjonalny i nierozsadny w przeszlosci, gdy byl jeszcze zdrowy i — jesli teraz o to chodzi — mlody. Od jak dawna jest dyrektorem Biura?

— Od zawsze. Ponad trzydziesci lat. A przedtem byl zastepca niemal tak samo dlugo, nie mowiac juz o tym, ze spelnial role szarej eminencji podczas kadencji trzech lub czterech poprzednich dyrektorow. I moge cie zapewnic, ze bez wzgledu na jego stan zdrowia czy wiek zostanie dyrektorem do samej smierci, i moze nawet jeszcze troche dluzej, dopoki nie upewnia sie, czy nie powstanie z martwych.

— Sadzisz, ze to jest smieszne?

— Nie, chociaz w zasadzie nie pozostalo nam nic innego oprocz smiechu, gdy pomysli sie, ze jeden czlowiek, ktory nigdy nie dzierzyl steru wladzy, ktorego na dobra sprawe nikt nie zna, zdolal zastraszyc i podporzadkowac sobie caly rzad; malo tego, robi to od polwiecza, tylko dlatego ze sprawuje kontrole nad ciemnymi sprawami wszystkich ludzi u wladzy i nie zawahalby sie zrobic z tych spraw uzytku, gdyby zaszla taka koniecznosc.

— A oni znosza to cierpliwie?

— O tak. W rzadzie nie ma ani jednej osoby, ktora chcialaby uswiecic wlasna kariere tylko po to, by zniszczyc Tanayame.

— Nawet teraz, gdy wszystko wymyka mu sie z rak?

— Popelniasz blad. Wszystko wymknie mu sie z rak dopiero, gdy umrze, a do tego czasu jego wladza jest absolutna. Jest to ostatnia rzecz, ktora pozostanie mu na tym swiecie i zniknie wraz z ostatnim uderzeniem jego serca.

— Po co ludzie to robia? — zapytala Tessa z niesmakiem — Czy nie pragna spokoju na starosc i cichej, bezbolesnej smierci?

— Tanayama z pewnoscia nie. Nigdy. Nie powiem, zebym nalezal do jego zaufanych, ale przez te pietnascie lat zetknalem sie z nim parokrotnie i zawsze wychodzilem od niego skopany. Znalem go, gdy byl jeszcze pelen werwy i juz wtedy wiadomo bylo, ze nigdy nie przestanie dzialac. A odpowiadajac na twoje pierwsze pytanie: ludzie kieruja sie w zyciu roznymi pobudkami, w przypadku Tanayamy pobudka ta jest nienawisc.

— Tak podejrzewalam — powiedziala. — To widac. Jest znienawidzony i sam nienawidzi. Tylko kogo?

— Osiedli.

— Naprawde? — Tessa przypomniala sobie, ze byla Osadniczka z Adelii. — Faktem jest, ze nigdy nie slyszalam, aby ktokolwiek urodzony w Osiedlach wyrazal sie z zachwytem o Ziemi. Znasz zreszta moje zdanie na temat miejsc pozbawionych zroznicowanego ciazenia.

— Ja nie mowie o zwyklych preferencjach, Tesso, ani nawet o niesmaku czy pogardzie. Mowie o slepej, zapieklej nienawisci. Niemal kazdy Ziemianin nie lubi Osiedli, ktorym trafilo sie wszystko co najlepsze: spokoj, wygody, brak tlumow, zamoznosc. Osiedla maja duzo zywnosci, znakomite warunki do odpoczynku, stala pogode i zadnej biedy. Sa na nich roboty trzymajace sie dyskretnie na uboczu, a na Ziemi… To calkiem naturalne, ze ludzie, ktorzy czegos nie maja, nie lubia tych, ktorzy maja wszystko. Lecz jesli chodzi o Tanayame. to jest to potworna nienawisc. Mysle, ze z przyjemnoscia zniszczylby wszystkie Osiedla, gdyby mogl.

— Ale dlaczego, Krile?

Вы читаете Nemezis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×