znaczenie wynikow. Sama. I chce miec pewnosc, ze sama odbiore zaszczyty z tych faktow plynace. Jest tylko jedna gwiazda najblizsza Sloncu i chce figurowac w annalach jako jej odkrywczyni.

— A co stanie sie, jesli ktos odkryje gwiazde jeszcze blizsza? -Pitt po raz pierwszy pozwolil sobie na maly zart.

— Niemozliwe, wiedzielibysmy o niej wczesniej. Podobnie byloby z moja gwiazda, gdyby nie owa niezwykla mala chmurka. Inna, blizsza gwiazda po prostu nie istnieje.

— A wiec nasza dyskusja sprowadza sie do stwierdzenia, ze pani i ja jestesmy jedynymi osobami, ktore wiedza o Sasiedniej Gwiezdzie. Czyz nie tak? Nikt inny nie wie o niej?

— Zgadza sie. Jak na razie wiemy o niej tylko my dwoje.

— Co to znaczy „na razie”? Cala rzecz musi pozostac w tajemnicy do momentu, kiedy bede gotow wyjawic ja kilku wybranym osobom.

— Ale Konwencja… Konwencja o Powszechnej Dostepnosci Nauki…

— Musi zostac zignorowana. Zawsze istnieja wyjatki od regul. Pani odkrycie wiaze sie z bezpieczenstwem Osiedla. A jesli mowimy o bezpieczenstwie, to trudno wymagac od nas oglaszania odkrycia. Podobnie uczynilismy w przypadku hiperwspomagania, nieprawdaz?

— Ale przeciez istnienie Sasiedniej Gwiazdy nie ma nic wspolnego z bezpieczenstwem Osiedla?

— Przeciwnie, pani doktor. Ma, i to wiele. Byc moze nie zdaje sobie pani z tego sprawy, ale odkryla pani cos, co moze calkowicie zmienic losy rodzaju ludzkiego.

, Stala oslupiala, wpatrujac sie w niego.

— Prosze usiasc. Pani i ja jestesmy konspiratorami i powinnismy zachowac sie po przyjacielsku w stosunku do siebie. Od tego momentu jestes dla mnie Eugenia, a ja dla ciebie Janusem, oczywiscie wtedy, gdy bedziemy sami. — Insygna postanowila sprzeciwic sie.

— Nie sadze, aby bylo to wlasciwe.

— Bedzie wlasciwe, Eugenio. Nie mozna uprawiac konspiracji zachowujac zbedne formalnosci.

— Lecz ja nie chce konspirowac z kimkolwiek przeciwko czemukolwiek, i to wszystko. I nie widze potrzeby zachowania w tajemnicy faktu istnienia Sasiedniej Gwiazdy.

— Obawiasz sie o zaszczyty…

Insygna zawahala sie przez moment, a potem odpowiedziala:

— Mozesz sie zalozyc o swoj ostatni procesor komputerowy, ze tak. Chce zaszczytow, Janus.

— Zapomnij przez chwile — powiedzial — o istnieniu Sasiedniej Gwiazdy. Wiesz, ze od jakiegos czasu tocza sie boje o to, by Rotor opuscil Uklad Sloneczny. Jakie jest twoje zdanie na ten temat? Czy chcialabys odleciec stad?

Wzruszyla ramionami.

— Nie jestem pewna. Sadze, ze przyjemnie byloby zobaczyc z bliska jakis obiekt astronomiczny, z drugiej strony jednak to troche przerazajace…

— Myslisz o opuszczeniu domu…?

— Tak.

— Ale my przeciez nie opuscimy domu. To jest nasz dom: Rotor. Jego ramie zatoczylo duzy luk.

— Dom poleci z nami.

— Nawet jesli tak bedzie, panie sek…, Janus, Rotor to nie wszystko. Mamy sasiadow, inne Osiedla, Ziemie, caly Uklad Sloneczny.

— Bardzo zatloczone sasiedztwo. W koncu ktos bedzie musial stad odleciec, czy tego chcemy, czy nie. Kiedys na Ziemi rowniez byly takie czasy, ze niektorzy musieli wedrowac przez gory i przeplywac oceany. Dwiescie lat temu mieszkancy Ziemi opuscili swoja planete po to, by zakladac Osiedla. To, co chcemy zrobic, jest kolejnym krokiem w odwiecznej wedrowce.

— Rozumiem, ale sa ludzie, ktorzy nigdy nie wedrowali. Sa ludzie, ktorzy nigdy nie opuszczali Ziemi i wreszcie sa rowniez tacy, ktorzy nigdy nie wyjechali ze swojego malego skrawka ladu.

— I ty chcesz byc jedna z nich?

— Sadze, ze moj maz. Krile, zyczy sobie tego. Ma swoje odrebne zdanie na temat twoich pogladow, Janus.

— No coz, na Rotorze panuje swoboda mysli i wypowiedzi, twoj maz moze wiec nie zgadzac sie ze mna, jesli ma na to ochote. Chcialem jednak zapytac cie o cos innego… Gdy ludzie, na Rotorze albo gdziekolwiek indziej, mowia o opuszczaniu Ukladu Slonecznego, jak myslisz, dokad chca poleciec?

— Oczywiscie na Alfe Centauri. Wszyscy wierza, ze jest to najblizsza gwiazda. Lecz nawet za pomoca hiperwspomagania nie mozna rozwinac predkosci znacznie przekraczajacej szybkosc swiatla, co sprawia, ze podroz na Alfe zajelaby okolo czterech lat. Inne gwiazdy sa tak daleko, ze nie ma nawet co myslec o podrozy, cztery lata to wystarczajaco dlugo.

— Przypuscmy jednak, ze istnialby sposob na szybsze podrozowanie, a co za tym idzie, mozliwa bylaby wyprawa znacznie dalej niz Alfa Centauri. Jaka gwiazde wybralabys wtedy?

Insygna zamyslila sie, a potem szybko odpowiedziala:

— Sadze, ze takze Alfa Centauri. Jest to w dalszym ciagu sasiedztwo. Gwiazdy w nocy wygladalyby niemal tak samo. Mysle, ze czulibysmy sie dobrze. Bylibysmy ciagle blisko domu, gdyby przyszla nam ochota powrocic. Poza tym. Alfa Centauri A — najwieksza z trojgwiazdowego systemu Alfa Centauri — jest praktycznie blizniakiem Slonca.

Alfa Centauri B jest mniejsza, lecz nie za mala. Nawet jesli pominie sie Alfe Centauri C, ktora jest czerwonym karlem, mamy dwie gwiazdy w cenie jednej, jesli mozna tak powiedziec, a takze dwa uklady planetarne.

— Przypuscmy w takim razie, ze jedno z Osiedli wyruszylo na Alfe Centauri, znalazlo tam znosne warunki do zycia, osiedlilo sie na dobre i zaczelo budowac nowy swiat. W Ukladzie Slonecznym rozeszla sie wiesc o powodzeniu wyprawy. Gdzie w takim razie skieruja sie nastepne Osiedla w momencie, gdy podejma decyzje o odlocie?

— Oczywiscie na Alfe Centauri — powiedziala Insygna bez zastanowienia.

— Tak wiec rodzaj ludzki bedzie kierowal sie ku znanym juz miejscom i jesli powiedzie sie jednemu Osiedlu, wkrotce pojawia sie nastepne, az nowy swiat stanie sie tak ciasny jak stary i wszedzie bedzie mnostwo ludzi z mnostwem odrebnych kultur l systemow ekologicznych.

— I wtedy przyjdzie czas. by wyruszyc ku kolejnym gwiazdom.

— Lecz powodzenie w jednym miejscu, Eugenio, zawsze przyciagnie innych. Przyjazna gwiazda, dobra planeta sciagnie prawdziwe hordy…

— Tak przypuszczam.

— Ale jesli polecimy na gwiazde, ktora znajduje sie w odleglosci niewiele wiekszej niz dwa lata swietlne — co jest polowa dystansu do Alfy Centaur! — o ktorej nikt nie wie oprocz nas, istnieja duze szanse, ze zostawia nas w spokoju.

— Zgadza sie. Nikt nie poleci za nami, dopoki nie odkryja Sasiedniej Gwiazdy.

— A to moze zabrac im duzo czasu, przez ktory wszyscy beda lecieli na Alfe Centauri lub w jakies inne miejsce.

Nigdy nie domysla sie, ze jestesmy na czerwonym karle tuz pod ich nosem, a nawet, jesli zauwaza te gwiazde, zrezygnuja z niej i potraktuja ja jako nie nadajaca sie do zamieszkania. Nikt nigdy nie wpadnie na pomysl, ze ludzie od dawna mieszkaja na Sasiedniej Gwiezdzie.

Insygna spojrzala niepewnie na Pitta.

— Ale jakie to ma znaczenie? Przypuscmy, ze rzeczywiscie polecimy na Sasiednia Gwiazde i nikt sie o tym nie dowie. Co na tym zyskamy?

— Zyskamy swiat, ktory bedziemy mogli zasiedlic. Nadajaca sie do zamieszkania planete…

— Niemozliwe. Nie w poblizu czerwonego karla.

— W takim razie mozemy wykorzystac w dowolny sposob wszystkie zasoby naturalne istniejace w tym systemie po to, by zbudowac wieksza liczbe Osiedli.

— Chodzi ci o to, ze bedzie wiecej miejsca dla nas.

— Tak. Znacznie wiecej niz w przypadku wspolnego zasiedlenia.

— Bedziemy mieli troche wiecej czasu, Janus. W koncu i tak zapelnimy cala przestrzen na Sasiedniej Gwiezdzie — nawet, jesli bedziemy sami. Byc moze zajmie nam to piecset lat zamiast dwustu. Co za roznica?

— Bardzo istotna roznica, Eugenio. Gdyby pozwolic Osiedlom na dowolny sposob kolonizacji przestrzeni,

Вы читаете Nemezis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×