wkrotce powstana tysiace roznych kultur niosacych ze soba wszystkie nieszczescia i tragedie godnej pozalowania historii planety Ziemi.
Majac wystarczajaco duzo czasu zbudujemy system Osiedli o podobnej kulturze i ekologii. Znajdziemy sie w znacznie lepszej sytuacji, bez niepotrzebnego chaosu i anarchii.
— Bez zroznicowania, bez zycia, bez sensu.
— Niezupelnie. Zroznicujemy sie — tego jestem pewny. Nasze Osiedla beda calkiem inne, mimo to wszystkie beda mialy wspolne korzenie. Beda to znacznie lepsze Osiedla od tych, ktore mamy obecnie. I nawet, jesli sie myle, z pewnoscia zdajesz sobie sprawe, ze jest to ten rodzaj eksperymentu, ktory nalezy sprawdzic. Dlaczego nie mielibysmy poswiecic jednej gwiazdy na nasz przemyslany rozwoj? Sprawdzmy, jak to wyglada. Wezmy jedna gwiazde, jednego niechcianego czerwonego karla, ktorym do tej pory nikt sie nie interesowal, i zobaczmy, czy uda nam sie zbudowac nowe, byc moze lepsze spoleczenstwo.
— Zobaczymy, co uda sie nam zdzialac — kontynuowal Pitt — w sytuacji, gdy nie trzeba bedzie marnowac naszej energii i zasobow na niwelowanie bezsensownych roznic kulturowych i zwalczanie obcych dewiacji biologicznych ciagle atakujacych nasz ekosystem.
Insygna poczula, ze argumenty Pitta trafiaja jej do przekonania. Nawet, jesli nie uda im sie, ludzkosc nauczy sie czegos dzieki ich porazce. A jesli sie uda?
Potrzasnela glowa.
— To sa mrzonki. Ktos w koncu odkryje Sasiednia Gwiazde niezaleznie ode mnie, bez wzgledu na to, czy zachowamy tajemnice, czy nie.
— Musisz jednak przyznac, Eugenio, ze zawdzieczasz swoje odkrycie przypadkowi. Badzmy szczerzy: udalo ci sie zauwazyc te gwiazde, udalo ci sie porownac to, co zauwazyles, z inna mapa nieba. Rownie dobrze moglas niczego nie dostrzec. Podobnie zreszta jak inni w zblizonych okolicznosciach.
Insygna nie odpowiedziala, jednak wyraz, jaki pojawil sie na jej twarzy, zadowolil Pitta.
Jego glos stal sie teraz bardziej miekki, niemal hipnotyczny.
— Potrzeba nam stu lat. Jesli dostaniemy tylko sto lat na zbudowanie nowego spoleczenstwa, staniemy sie wystarczajaco duzi, silni, by bronic sie przed innymi i sprawic, by zostawiono nas w spokoju. Po tym czasie nie bedziemy juz zmuszeni do ukrywania miejsca naszego pobytu.
I znow nie uslyszal odpowiedzi Insygny.
— Przekonalem cie? — zapytal.
Potrzasnela glowa, jak gdyby budzac sie ze snu.
— Niezupelnie.
— Przemysl wiec to wszystko. Ja ze swej strony prosze cie o jedna przysluge: myslac o tym nie mow nikomu o Sasiedniej Gwiezdzie i przyslij mi wszystkie dane zwiazane z ta sprawa na przechowanie. Nie zniszcze ich. Obiecuje. Beda nam potrzebne, jesli chcemy poleciec na te gwiazde. Czy zgodzisz sie przynajmniej na to, Eugenio?
— Tak — odpowiedziala slabym glosem, ktory wkrotce nabral jednak mocy. — Mam jednak warunek: musisz pozwolic mi na nazwanie gwiazdy. Dam jej imie i wtedy bedzie moja.
Pitt usmiechnal sie.
— Jak chcesz ja nazwac? Gwiazda Insygny? Gwiazda Eugenii?
— Nie, az taka glupia nie jestem. Chce nazwac ja Nemezis.
— Nemezis? N-E-M-E-Z-I-S?
— Tak.
— Ale dlaczego?
— Pod koniec dwudziestego wieku toczyla sie krotka dyskusja nad ewentualnoscia istnienia Sasiedniej Gwiazdy w poblizu Slonca. Rozwazania zakonczyly sie fiaskiem. Nie znaleziono zadnej Sasiedniej Gwiazdy, jednak w artykulach na ten temat nazywano ja „Nemezis”. Chcialabym uhonorowac tych, ktorzy byli przede mna.
— Nemezis? Zdaje sie, ze byla to jakas grecka bogini? I chyba niezbyt mila?
— Uosobienie zemsty bogow, sprawiedliwej zaplaty i kary. Funkcjonuje w jezyku jako dosyc kwieciste okreslenie. Komputer nazwal je „archaicznym”, gdy sprawdzalam.
— Ale dlaczego w dawnych czasach chciano nazwac ja Nemezis?
— Prawdopodobnie ze wzgledu na chmure kometowa. Nemezis okrazajac Slonce przechodzi przez chmure, co wywoluje kosmiczne katastrofy, ktore niszczyly czesc zycia na Ziemi, co dwadziescia szesc milionow lat.
Pitt wygladal na zaskoczonego.
— Naprawde?
— Nie, niezupelnie. Byla to jedynie sugestia, ktora nie przetrwala. Niemniej jednak chce, aby gwiazda nazywala sie Nemezis. Chce, zeby wiedziano, ze to ja tak ja nazwalam.
— Obiecuje ci to, Eugenio. Jest to twoje odkrycie i nikt nie ma zamiaru kwestionowac tego faktu. Gdy reszta ludzkosci odkryje w koncu system Nemezis — czy dobrze go nazywam? — dowie sie, komu nalezy sie pierwszenstwo i dlaczego. Twoja gwiazda, twoja Nemezis, bedzie drugim Sloncem oswietlajacym droge ludzkiej cywilizacji. I pierwszym Sloncem, ktore oswietli cywilizacje powstala poza Ziemia.
Pitt przygladal sie wychodzacej Insygnie i poczul sie bardzo pewnie. Mial ja w garsci. Zgoda na nazwanie przez nia gwiazdy byla doskonalym posunieciem. Teraz z pewnoscia zapragnie poleciec na swoja gwiazde. Zapragnie zbudowac nowa, logiczna i uporzadkowana cywilizacje wokol swojej gwiazdy; cywilizacje, ktora da poczatek nowej Galaktyce.
Nagle, w momencie gdy zaczal delektowac sie wspanialymi widokami na przyszlosc, poczul delikatne uklucie przerazenia, ktorego zrodla nie potrafil okreslic.
Dlaczego Nemezis? Dlaczego nazwala gwiazde imieniem boskiej zemsty?
Pomyslal, ze to zly znak.
Rozdzial 3
MATKA
Nadeszla pora obiadu i Insygne ogarnal jeden z tych dziwnych nastrojow, podczas ktorych obawiala sie wlasnej corki.
Ostatnio zdarzalo sie to coraz czesciej l nie wiedziala, dlaczego. Byc moze wynikalo to z coraz dluzszych okresow milczenia Marleny, jej zanikniecia w sobie, jej wewnetrznego dialogu z myslami, ktorych nie da sie wypowiedziec. Czasami strach Insygny mieszal sie z poczuciem winy; winy z powodu braku matczynej cierpliwosci do corki; winy z powodu jej przesadnej troski o fizyczne niedoskonalosci dziecka. Marlena z pewnoscia nie odziedziczyla po matce nieco konwencjonalnej urody, ani tym bardziej zupelnie niekonwencjonalnego wdzieku ojca.
Marlena byla niska i… toporna. Tak, to bylo jedyne slowo, ktore pasowalo do biednej Marleny.
Biednej, oczywiscie. Zawsze uzywala tego przymiotnika myslac o corce i czesto musiala powstrzymywac sie, by nie wypowiedziec go na glos.
Niska. Toporna. Tega, ale nie gruba — taka byla Marlena. Nawet odrobiny wdzieku. Ciemnobrazowe, dlugie, proste wlosy. Perkaty nos, opuszczone kaciki ust. mala broda, i ta jej ciagla pasywnosc i spojrzenie na siebie. Pozostawaly oczywiscie oczy, ogromne, polyskujace ciemnym blaskiem, okolone dokladnym lukiem brwi, z dlugimi rzesami, ktore wygladaly niemal jak sztuczne. Jednak oczy to nie wszystko i pomimo swojej fascynujacej urody nie moga zastapic calej reszty.
Gdy Marlena skonczyla piec lat, Insygna zrozumiala, ze corka nigdy nie podbije serca mezczyzny wylacznie za pomoca ciala. Z kazdym mijajacym rokiem stawalo sie to coraz bardziej oczywiste.
Przed okresem dojrzewania Marlena przyjaznila sie z Orinelem, ktorego zafascynowala swoja nad wiek rozwinieta inteligencja i bijacym od niej zrozumieniem. W obecnosci chlopca stawala sie niesmiala, lecz zadowolona, tak jak gdyby zdawala sobie sprawe z niejasnych, obezwladniajacych uczuc zwiazanych z plcia przeciwna.