przystawiajac krzesla i napelniajac szklanki, Sally zas rozlewala zupe.

Towarzysze wyprowadzili wreszcie z sali Harry Waite'a, wzburzonego i podnieconego wzrastajacym podziwem wicehrabiego dla Sally.

– Susanne! – rozlegl sie ostry, rozkazujacy glos hrabiny.

Zuzanna zaczerwienila sie ze wstydu. Stojac kolo ogniska z rekoma w dloniach mlodego Anglika, zapomniala zupelnie, gdzie sie znajduje i dopiero glos matki przywrocil ja do rzeczywistosci. Z pokornym 'tak, mamo' przyblizyla sie spiesznie do stolu i zmieszana siadla do kolacji.

Rozdzial IV. Liga 'Szkarlatnego Kwiatu'

Wszyscy mieli twarze promieniejace zadowoleniem, nawet szczesciem, przy tym wspolnym posilku: i sir Andrew Ffoulkes, i lord Antony, przystojni mlodzi Anglicy z wielkiego swiata, i wytworna francuska hrabina z dwojgiem dzieci, ktorej udalo sie ujsc smierci, znalazlszy bezpieczne schronienie na brzegach goscinnej Anglii.

W rogu pokoju dwaj nieznajomi ukonczyli tymczasem rozpoczeta partie. Jeden z nich powstal i obrociwszy sie plecami do wesolego towarzystwa, nalozyl starannie zakapturzony plaszcz, rzucil krotkie spojrzenie wkolo siebie, a widzac, ze wszyscy byli zajeci rozmowa, szepnal slowko towarzyszowi, ktory blyskawicznie, ze zdumiewajaca zrecznoscia, wsunal sie bez szmeru pod debowy stol. Nieznajomy w plaszczu zas z glosnym 'do widzenia' spokojnie opuscil kawiarnie.

Nikt nie zauwazyl tego dziwnego zdarzenia i gdy zakapturzona postac zamknela drzwi za soba, wszyscy odetchneli z ulga.

– Nareszcie sami! – zawolal radosnie lord Antony.

W tej chwili mlody wicehrabia de Tournay powstal z pucharem w reku i z uprzejmoscia, znamionujaca owe czasy, podniosl go w gore, mowiac lamana angielszczyzna:

– Zdrowie jego krolewskiej mosci krola Jerzego III Angielskiego! Niech mu Bog blogoslawi za jego goscinnosc dla nas wszystkich, biednych wygnancow francuskich!

– Zdrowie krola! – powtorzyli lord Antony i sir Andrew, podnoszac puchary.

– Zdrowie jego krolewskiej mosci, krola Ludwika francuskiego! – dodal sir Andrew uroczyscie. – Niech go Bog strzeze i dopomoze do zwyciestwa nad wrogami!

Wszyscy wstali i wychylili w milczeniu wino. Dola nieszczesliwego monarchy francuskiego, wieznia wlasnego narodu, rzucila cien smutku nawet na usmiechnieta twarz Jellybanda.

– Wznosze toast na czesc hrabiego de Tournay de Basserive! – rzekl lord Antony wesolo. – Obysmy mogli niebawem powitac go w Anglii!

– Ach, panie! – odparla hrabina, siegajac po kieliszek drzaca reka i podnoszac go do ust. – Nie smiem nawet ufac…

Lord Antony nalal zupe, a Jellyband wraz z Sally zaczeli roznosic wkolo stolu talerze. Rozmowa ucichla, wszyscy zajeli sie posilkiem.

– Odwagi, hrabino! – ciagnal po chwili lord Antony. – Moj toast nie byl zbyt smialy. Bedac sama, hrabino, z panna Zuzanna i mym przyjacielem wicehrabia, tak bezpieczna w Anglii, musisz nabrac nadziei na uratowanie hrabiego.

– Cala moja nadzieje pokladam w Bogu – odpowiedziala z ciezkim westchnieniem. – Moge sie tylko modlic i… ufac.

– Alez naturalnie, pani. Ufnosc w Bogu przede wszystkim, ale spusc sie tez troche na naszych angielskich przyjaciol, ktorzy obiecali przeprowadzic hrabiego szczesliwie przez kanal, jak to uczynili z toba, pani.

– Mam, panie, najglebsze zaufanie do ciebie i twoich towarzyszy. Slawa wasza rozeszla sie juz po calej Francji. Sposob, w jaki niektorzy z moich znajomych wymkneli sie ze szponow okrutnego trybunalu rewolucyjnego, byl wprost cudowny, a wszystko dzieki tobie i twoim towarzyszom.

– Pani, bylismy tylko wykonawcami.

– Ale moj maz – ciagnela dalej, a lzy tamowaly jej mowe -jest w tak okropnym niebezpieczenstwie! Nigdy nie opuscilabym go, chodzilo jednak o dzieci! Nie wiedzialam, co bylo moim wazniejszym obowiazkiem, one nie chcialy jechac beze mnie, a wy zapewnialiscie tak uroczyscie, ze mego meza tez ocalicie. Ale teraz, gdy jestem tutaj wsrod was, w tej pieknej i wolnej Anglii, mysle o nim. Scigaja go, a on ucieka, kryje sie jak biedne osaczone zwierze, w takim niebezpieczenstwie! Ach, czemu go opuscilam!…

Biedna kobieta byla zlamana. Zmeczenie, troski i trwoga zwyciezyly jej energie i dume. Plakala cicho. Zuzanna zerwala sie z krzesla i czule objela matke za szyje, starajac sie ja uspokoic.

Lord Antony i sir Andrew milczeli. Gleboko byli wzruszeni, ale jako prawdziwi Anglicy niechetnie ujawniali swe uczucia. Ukrywajac pod maska milczenia wspolczucie, wygladali raczej na zmieszanych i zaklopotanych.

– Ja zas – odezwala sie naraz Zuzanna, spogladajac spod ciemnych lokow na sir Andrew – mam niezachwiana ufnosc, ze wyratujesz mego drogiego ojca, tak, jak i nas wyratowales…

Slowa te wypowiedziala z taka moca i wiara, ze w jednej chwili osuszyla lzy matki, a usmiech zawital znowu na ustach wszystkich.

– Zawstydzasz mnie, panienko – odparl sir Andrew. – Choc zycie moje jest na twoje uslugi, bylem tylko skromnym narzedziem w rekach naszego wielkiego wodza, ktory zorganizowal i uskutecznil wasza ucieczke.

Mowil z takim zapalem i przejeciem, ze oczy Zuzanny spoczely na nim z nie tajonym zdumieniem.

– Wasz wodz, panie? – spytala hrabina z zaciekawieniem. – Alez oczywiscie, musicie miec wodza, nie myslalam o tym wczesniej. Powiedz mi zaraz, gdzie on jest? Musze jak najpredzej isc do niego, rzucic mu sie do nog wraz z moimi dziecmi i podziekowac za to, co dla nas uczynil.

– Niestety, pani – odparl lord Antony – to jest niemozliwe.

– Niemozliwe? Dlaczego?

– Dlatego, ze 'Szkarlatny Kwiat' pracuje w ukryciu, a jego nazwisko znane jest tylko najwierniejszym towarzyszom. Ci zas zwiazani sa uroczysta przysiega, aby dochowac tej waznej tajemnicy.

– 'Szkarlatny Kwiat'! – rzekla Zuzanna z wesolym usmiechem – co za szczegolne imie! Co to ma oznaczac?

Patrzala na sir Andrewa ze wzrastajacym zaciekawieniem. Twarz mlodego czlowieka mienila sie pod czarem tego nazwiska. Oczy jego blyszczaly; milosc, uwielbienie, czesc dla bohatera i wodza zdawaly sie palac na jego obliczu.

– 'Szkarlatny Kwiat' – odrzekl po chwili skupienia – jest to maly, niepokazny kwiatek w formie gwiazdki, sluzacy do ukrywania prawdziwego nazwiska, najszlachetniejszego i najodwazniejszego czlowieka na swiecie, aby latwiej mogl wypelniac wysokie zadanie, ktore wzial za cel swego zycia.

– Ach tak – wmieszal sie do rozmowy wicehrabia – slyszalem o tym 'Szkarlatnym Kwiecie'. Maly czerwony kwiatek, nieprawdaz? Mowia w Paryzu, ze ile razy uda sie monarchiscie uciec do Anglii, ten szatan Fouquier Tinville otrzymuje papier z tym znakiem, wyrysowanym czerwona barwa. Czy tak?

– Tak – odpowiedzial lord Antony.

– W takim razie musial taki papier otrzymac i dzisiaj?

– Jakze jestem ciekawa, co on na to powie – zawolala rozbawiona Zuzanna. – Slyszalam, ze jedyna rzecz, ktora go moze przestraszyc, to widok tego czerwonego kwiatka.

– Miejmy nadzieje, ze nieraz jeszcze bedzie mial sposobnosc go ogladac.

– To wszystko brzmi, panie, jak czarowna bajka, ktorej zrozumiec nie jestem w stanie -rzekla hrabina.

– Nie probuj pani, rozwiazac tej tajemnicy.

– Powiedz mi przynajmniej, dlaczego wasz wodz i wy wszyscy wydajecie pieniadze i narazacie zycie (bo narazacie je zawsze, ilekroc wstepujecie na ziemie francuska) dla nas, Francuzow, ktorzy jestesmy dla was niczym?

– Dla sportu, hrabino, tylko dla sportu – zapewnial lord Antony, smiejac sie wesolo. -Jak wiadomo, jestesmy narodem sportsmenow, a teraz wlasnie jest w modzie wyrywac zajaca z zebow psa mysliwskiego.

– Nie, nie, to nie tylko sport! Jestem pewna, ze macie wznioslejsze pobudki.

– Wierz mi, pani, i innego powodu nie szukaj. Kocham sie w tej grze, bo to najciekawszy sport, jaki kiedykolwiek uprawialem. Wyprawy, smiale przedsiewziecia, zycie wiszace na wlosku i naraz… nie ma nas!

Ale hrabina niedowierzajaco kiwala glowa. Nie mogla uwierzyc, aby ci mlodzi, bogaci, wysokiego rodu ludzie i

Вы читаете Szkarlatny Kwiat
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату