solidnie umocniona, stawiala dzielnie opor wichurze.

Rudowlosa dziewczyna ucieszyla sie z przybycia kolegow; spedzenie doby sam na sam z burza na obcej planecie nie nalezalo do przyjemnosci.

Erg Noor przeslal na „Tantre” meldunek o pomyslnym dotarciu do celu i reflektor statku zgasl. Teraz w mroku swiecilo tylko slabiutkie swiatelko wiezyczki. Grunt drgal od porywow burzy, uderzen piorunow i stapania groznych trab powietrznych. Niza siedziala na obrotowym krzesle, wsparta plecami o reostat. Erg Noor i biolog przysiedli u jej stop, na pierscieniowatym wystepie fundamentu wiezyczki. W swoich skafandrach zajeli prawie cala przestrzen.

— Proponuje, zebysmy sie przespali — zabrzmial w telefonach glos Erga Noora. — Do „ciemnego” switu pozostaje dwanascie godzin, dopiero wtedy huragan zacichnie i zrobi sie cieplo.

Niza i biolog zgodzili sie z ochota. Przytloczeni potrojnym ciezarem, skurczeni w skafandrach obcisnietych sztywnymi rusztowaniami, wkrotce zasneli w ciasnej wiezyczce wstrzasanej przez burze. Zdumiewajaca jest zdolnosc ludzkiego organizmu przystosowywania sie do wszelkich warunkow i sila jego odpornosci.

Od czasu do czasu Niza budzila sie, nadawala na „Tantre” uspokajajace wiadomosci i drzemala znowu. Huragan oslabl znacznie, drgania gruntu ustaly. Teraz moglo sie zjawic owo „nic” czy raczej „cos”. Obserwatorzy zazyli PU, pigulki uwagi, dla orzezwienia wyczerpanego systemu nerwowego.

— Ten statek kosmiczny nie daje mi spokoju — powiedziala Niza. — Bardzo bym sie chciala dowiedziec, kim sa „oni” i jak sie tutaj dostali…

— Ja takze — odparl Erg Noor. — Od dawna juz w obwodzie Wielkiego Pierscienia kraza legendy o gwiazdach zelaznych i ich planetach-pulapkach. W bardziej zaludnionych okolicach Galaktyki, gdzie loty kosmiczne odbywaly sie juz od dawna, istnieja planety zaginionych statkow. Byc moze i na tej planecie sa statki pochodzace z czasow dawniejszych, choc i spotkanie trzech statkow w naszej rzadko zaludnionej okolicy to zjawisko zupelnie wyjatkowe. W poblizu Slonca dotychczas nie wiedziano nic o istnieniu jakiejkolwiek gwiazdy zelaznej. Odkrylismy pierwsza z nich.

— Czy pan zamierza zbadac statek-dysk? — zapytal biolog.

— Oczywiscie. Zaden uczony nie wybaczylby sobie zlekcewazenia takiej sposobnosci. Statki dyskoksztaltne w okolicach sasiadujacych z nami sa dotad nie znane. Ten prawdopodobnie wedrowal po Galaktyce przez kilka tysiecy lat po zagladzie zalogi lub ciezkim uszkodzeniu. Byc moze, wiele z odbieranych, a niezrozumialych dotad nadan w obwodzie Pierscienia bedzie mozna rozszyfrowac po zbadaniu materialow, ktore zawiera statek. Ma dziwaczny wyglad: spirala dyskowata, a zebrowanie na powierzchni bardzo wypukle. Gdy sie tylko skonczy przeladunek z „Zagla”, zajmiemy sie zbadaniem tamtego. Teraz nie wolno odrywac od pracy ani jednej osoby.

— Przeciez udalo nam sie zbadac „Zagiel” w ciagu paru godzin…

— Ogladalem dysk przez stereoteleskop. Jest zamkniety, nigdzie nie ma ani sladu jakiegokolwiek otworu. Przedrzec sie do wnetrza statku kosmicznego, ktory posiada sprawdzona ochrone przed silami o wiele potezniejszymi niz ziemskie zywioly, to rzecz bardzo trudna. Niechby kto sprobowal przebic sie do wnetrza „Tantry” poprzez jej opancerzenie z metalu o przebudowanej wewnetrznie strukturze krystalicznej, poprzez zewnetrzne poszycie borazonowe. To sprawa nieco trudniejsza niz zdobycie twierdzy. Tym bardziej ze sie ma do czynienia ze statkiem calkowicie obcym, o konstrukcji nieznanej, opartej na nieznanych takze zasadach. Sprobujemy go jednak zbadac.

— A kiedy zajmiemy sie materialami znalezionymi w „Zaglu”? — spytala Niza. — Zawieraja one z pewnoscia ciekawe informacje dotyczace tych przepieknych swiatow, o ktorych byla mowa w komunikacie.

W telefonie rozlegl sie dobroduszny smiech Erga:

— Ja, ktory od dziecinstwa marzylem o Vedze, sam plone z niecierpliwosci. Ale za to bedziemy mieli dosc czasu w drodze powrotnej do domu. Przede wszystkim trzeba sie wyrwac z tego mroku, z dna piekiel, jak sie mawialo w starozytnosci. Astronauci z „Zagla” widocznie nigdzie nie ladowali, bo w przeciwnym razie w zasobnikach przeznaczonych na zbiory statku znalezlibysmy jakies przedmioty z roznych planet. Tymczasem byly tylko filmy, obliczenia pomiarowe i zapisy zdjec…

Erg Noor zamilkl i przez chwile nasluchiwal. Nawet czule mikrofony nie przekazywaly zadnych szmerow — burza ucichla. Nagle z zewnatrz dobiegl jakis zgrzytliwy szelest.

Noor skinal reka i Niza wylaczyla swiatlo. Ciemnosc w wiezyczce nagrzanej promieniowaniem podczerwonym zdawala sie byc gesta niczym czarna ciecz, jakby wiezyczka znajdowala sie na dnie oceanu. Poprzez przejrzysty klosz silikoborowy zamigotaly brazowe plomyki majace ksztalt gwiazdek o ciemnoczerwonych lub zielonawych promieniach. Gwiazdki gasly i zapalaly sie na nowo, tworzac lancuszki, pierscienie i osemki, bezdzwiecznie slizgajace sie po gladkiej i twardej jak diament powierzchni klosza. Ludzie w wiezyczce odczuli dziwne pieczenie w oczach i ostry bol na powierzchni ciala, przypominajacy klucie, jak gdyby krotkie promienie brazowych gwiazdek wbijaly sie iglami w neurony.

— Nizo — szepnal Erg Noor — prosze przesunac regulator na pelne zarzenie.

Wiezyczka rozblysla jasnym, niebieskim swiatlem ziemskim. Oslepiony nim Erg Noor nie dostrzegl nic. Niza i Eon zdazyli jednak zauwazyc, a moze im sie tylko zdawalo, ze mrok po prawej stronie wiezyczki nie ustapil natychmiast, lecz trwal przez chwile w postaci jakiegos stworu najezonego mackami. „Cos” momentalnie wciagnelo macki i odskoczylo w tyl razem ze sciana ciemnosci, odepchnieta przez swiatlo.

— Moze to po prostu przywidzenie — powiedziala Niza — widmowe zgeszczenie ciemnosci dokola ladunkow jakiejs energii w rodzaju, na przyklad, naszych blyskawic kulistych, a nie forma zycia? Skoro wszystko tu jest czarne, blyskawice takze powinny byc czarne.

— Domysl pani jest poetyczny — odparl Erg Noor — obawiam sie jednak, ze nieprawdziwy. Przede wszystkim „cos” atakowalo nas majac na wzgledzie nasze zywe ciala. Wlasnie to „cos” zniszczylo zaloge „Zagla”. Jezeli ono jest zorganizowane i wytrwale, jesli moze sie poruszac w okreslonych kierunkach, skupiac i wysylac jakas energie, wtedy, oczywiscie, o zadnym widmie powietrznym nie moze byc mowy. Jest to twor zywej materii, ktory usiluje nas pozrec!

Biolog poparl stanowisko szefa; — Wydaje mi sie, ze tu, na tej planecie, ktora jest planeta ciemnosci jedynie dla nas, poniewaz oczy nasze nie reaguja na promienie podczerwone, a wiec cieplnej czesci widma, inne promienie, zolte i niebieskie, powinny bardzo silnie oddzialywac na te stworzenia. Ich reakcja jest tak blyskawiczna, ze zaginieni towarzysze z „Zagla” nie byli w stanie jej zauwazyc oswietlajac miejsce napasci… A kiedy zauwazyli, bylo juz za pozno i konajacy nic nie mogli opowiedziec zywym…

— Zaraz powtorzymy doswiadczenie, chociaz zblizanie sie do tego stwora jest bardzo przykre.

Niza wylaczyla swiatlo i znow troje obserwatorow utkwilo wzrok w nieprzejrzanych ciemnosciach oczekujac stworzen swiata mroku.

— W co one sa uzbrojone? Dlaczego ich zblizenie daje sie odczuc poprzez klosz i skafander? — zadawal biolog glosno pytania. — To jakis szczegolny rodzaj energii?

— Rodzajow energii mamy bardzo niewiele, a ta jest bez watpienia z gatunku elektromagnetycznych. Oczywiscie, istnieje cale mnostwo najrozmaitszych jej modyfikacji. Ten nieznany stwor posiada bron oddzialywajaca na nasz system nerwowy. Mozna sobie wyobrazic, jaki bylby rezultat, gdyby taka macka dotknela ciala pozbawionego oslony.

Erg Noor wzdrygnal sie. Nize Krit tez przeszedl dreszcz, gdy spostrzegla lancuszki brazowych plomykow zblizajace sie z trzech stron.

— Jest ich kilka! — cicho zawolal Eon. — Nie nalezy chyba dopuscic do tego, by dotykaly klosza.

— Racja. Niech kazdy z nas odwroci sie tylem do swiatla i patrzy tylko w swoja strone. Nizo, prosze wlaczyc!

Tym razem kazdy z obserwatorow zdazyl zauwazyc odrebne szczegoly, ktore w sumie stworzyly obraz istot podobnych do ogromnych, plaskich meduz, plynacych na nieznacznej wysokosci nad powierzchnia ziemi. Dolem kolysaly sie jak gdyby geste fredzle. Niektore macki byly zbyt krotkie w porownaniu z wymiarami stwora i nie przekraczaly metra dlugosci. Przy ostrych katach romboidalnego cielska zwijaly sie i rozwijaly po dwie macki znacznie dluzsze niz pozostale. U nasady macek biolog dostrzegl olbrzymie pecherze z lekka przeswitujace od wewnatrz i jakby rozpylajace na cala powierzchnie macek gwiezdziste blyski.

— Obserwatorzy, dlaczego wlaczacie i wylaczacie swiatlo? — zabrzmial nagle w helmach dzwieczny glos Ingridy. — Potrzebujecie pomocy? Burza sie skonczyla i zabieramy sie do pracy. Zaraz do was przyjdziemy.

— W zadnym wypadku! — powiedzial surowo Noor. — Stoimy wobec wielkiego niebezpieczenstwa. Prosze mnie polaczyc ze wszystkimi.

Erg Noor opowiedzial o straszliwych meduzach. Po naradzie podroznicy zdecydowali sie wysunac na wozku

Вы читаете Mglawica Andromedy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату