czesc silnika planetarnego. Strumienie ognia dlugie na trzysta metrow pomknely ponad kamienista rownina, zmiatajac na swej drodze wszystko widzialne i niewidzialne. Nie minelo nawet pol godziny i zerwane kable zostaly przeciagniete na nowo. Ochrone odbudowano. Bylo jasne dla wszystkich, ze anamezon powinien byc zaladowany przed nastaniem nocy planetarnej. Udalo sie tego dokonac kosztem niewiarogodnych wysilkow. Zmeczeni i wyczerpani astronauci zamkneli szczelnie luki i ukryli sie pod oslona niezniszczalnego pancerza statku, przysluchujac sie spokojnie odglosom szalejacego na zewnatrz huraganu. Ten maly, jasno oswietlony swiatek, niedostepny dla ciemnosci, zdawal sie jeszcze przytulniejszy.
Ingrida i Luma rozsunely stereoekran. Film wybrano trafnie. Blekitna woda Oceanu Indyjskiego pluskala przy stopach astronautow siedzacych w bibliotece. Odbywaly sie Igrzyska Posejdonowe, zawody swiatowe we wszystkich konkurencjach sportu wodnego: skoki, plywanie, nurkowanie, zawody na deskach motorowych, na tratewkach. Widzieli tysiace wspanialych, mlodych cial pokrytych brazem opalenizny, slyszeli dzwieczne spiewy, smiech, uroczysta muzyke finalow… W epoce Pierscienia wszystkich ludzi laczyla z morzem taka przyjazn, jaka dawniej istniala tylko w krajach nadmorskich.
Niza pochylila sie ku siedzacemu obok niej biologowi, pograzonemu w glebokim zamysleniu. Zdawalo sie, ze dusza jego uleciala w bezkresna dal, ku milej sercu rodzimej planecie z jej calkowicie ujarzmiona przyroda.
— Bral pan udzial w takich zawodach?
Biolog spojrzal na nia nie rozumiejacym wzrokiem.
— A, w tych tutaj? Nie, ani razu. Zamyslilem sie i nie zrozumialem poczatkowo pytania.
— Czyz nie o tym pan myslal? — dziewczyna pokazala na ekran. — Jakze przyjemne jest kontemplowac piekno naszego swiata po ciemnosciach, burzy i czarnych meduzach elektrycznych!
— Tak, oczywiscie. Totez czlowieka bierze ochota przylapac taka meduze. Wlasnie nad tym lamalem sobie glowe.
Niza odwrocila sie od usmiechnietego juz biologa i wymienila usmiech z Ergiem Noorem.
— Pan tez rozmyslal nad tym, jak zlapac taka czarna zgroze? — spytala Niza kpiacym tonem.
— Nie, mysle o statku-dysku.
Iskierki smiechu w oczach Erga rozgniewaly Nize.
— Teraz rozumiem, czemu w starozytnosci rod meski zajmowal sie wojnami. Myslalam, ze to tylko przechwalki mezczyzn, ktorzy uwazali sie za silnych w nie zorganizowanym spoleczenstwie.
— Nie ma pani racji, chociaz czesciowo zrozumiala pani nasza psychike. Ale ja juz taki jestem: im bardziej kocham moja planete, tym usilniej chcialbym jej sluzyc: uprawiac ogrody, wydobywac kruszce, przysparzac dobr materialnych i duchowych, aby po mnie pozostal jakis slad w postaci konkretnych rezultatow pracy moich rak i glowy. Znam tylko kosmos, sztuke astronautyki i tylko tym moge sluzyc ludzkosci. Ale przeciez loty nie sa celem samym w sobie. Jest nim zdobywanie nowej wiedzy, odkrywanie nowych swiatow, takich, z ktorych kiedys uczynimy rownie piekne planety jak nasza ziemia. A pani jakiej sprawie sluzy? Czemu pania tak pociaga tajemnica statku? Czy to tylko zwykla ciekawosc?
Dziewczyna w gwaltownym wysilku pokonala ciezar rak i wyciagnela je do Erga. On ujal je w swe duze dlonie i delikatnie poglaskal. Policzki Nizy porozowialy, zmeczone cialo napelnila nowa energia. Tak jak wtedy, przed niebezpiecznym ladowaniem, przytulila policzek do dloni Erga, wybaczajac jednoczesnie biologowi jego rzekoma zdrade Ziemi. Aby dac dowod, ze przeciez zgadza sie ze stanowiskiem kazdego z nich, Niza przedstawila im pomysl, ktory jej wlasnie przyszedl do glowy. Nalezalo opatrzyc jeden z zasobnikow na wode automatycznie zatrzaskujaca sie pokrywa i wlozyc do srodka kawal konserwowanego miesa jako przynete. Jezeli „czarna meduza” dostanie sie do wnetrza zbiornika i pokrywa sie zatrzasnie, nalezaloby przez zawczasu przygotowane krany przedmuchac zasobnik nieczynnym chemicznie gazem i przymocowac pokrywe na stale przez spawanie. Eon przyjal propozycje Nizy z entuzjazmem.
Erg Noor ze swej strony zajal sie nastrajaniem czlekoksztaltnego robota i przygotowywal potezny frez elektryczny, za pomoca ktorego zamierzal przedostac sie do wnetrza dyskowatego statku.
Burze wreszcie ustaly, po mrozie zrobilo sie cieplo — nadszedl dziewieciodobowy „dzien”. Przetransportowanie ladunkow jonowych i cennych przyrzadow mialo trwac jeszcze cztery dni ziemskie. Ponadto Erg Noor postanowil wziac takze niektore rzeczy osobiste nalezace do zaginionej zalogi, by po skrupulatnej dezynfekcji dostarczyc je na Ziemie jako pamiatki dla krewnych.
Piatego dnia wylaczono prad i biolog wraz z dwoma ochotnikami, Kayem Berem i Ingrida, zamknal sie w wiezyczce obserwacyjnej przy „Zaglu”. Czarne stwory zjawily sie niezwlocznie. Biolog przygotowal ekran podczerwony, tak ze mogl bez przeszkod obserwowac straszliwe meduzy. Do zasobnika-pulapki zblizyla sie jedna z nich; zlozyla macki, zwinela sie w klab i wlazla do wnetrza. Nieoczekiwanie jeszcze jeden romboidalny ksztalt zjawil sie przy otworze zasobnika. Pierwszy potwor blyskawicznie rozcapierzyl macki — zamigotaly gwiezdziste plomyki przeksztalcajac sie w pasma wibrujacego, ciemnoczerwonego swiatla, ktore zablyslo na ekranie niewidzialnych li zielonymi blyskawicami. Pierwszy potwor ustapil miejsca m towarzyszowi; wtedy drugi momentalnie zwinal sie w klab i upadl na dno zasobnika. Biolog wyciagnal reke ku wylacznikowi, ale Kay Ber go powstrzymal. Teraz juz w zasobniku znajdowaly sie dwie meduzy. Bylo rzecza zdumiewajaca, w jaki sposob stwory mogly do tego stopnia zmniejszyc swoja objetosc. Nacisniecie guzika — i pokrywa zatrzasnela sie. Natychmiast ze wszystkich stron kilka czarnych potworow oblepilo ogromne, pokryte cyrkonem naczynie. Biolog wlaczyl swiatlo i poprosil „Tantre” o wlaczenie ochrony. Czarne widma rozplynely sie wedlug swego zwyczaju momentalnie, ale dwa z nich pozostaly w niewoli pod hermetyczna pokrywa zbiornika.
Biolog zblizyl sie don, dotknal pokrywy i krzyknal przerazliwie. Jego lewa reka zwisla jak sparalizowana.
Mechanik Taron wdzial ochronny skafander, by przedmuchac zbiornik czystym azotem ziemskim i przeprowadzic spawanie brzegow pokrywy. Krany zostaly takze zamkniete przez spawanie, po czym kociol owinieto zapasowa izolacja ze statku i umieszczono w zasobniku zbiorow wyprawy. Zwyciestwo oplacono drogo — mimo wysilkow lekarza paraliz reki biologa nie ustepowal. Eon Tal bardzo cierpial, ale ani myslal rezygnowac z wyprawy do statku. Erg Noor, znajac jego pasje badawcza, nie mogl pozostawic go na „Tantrze”.
Okazalo sie, ze statek-dysk znajduje sie znacznie dalej od miejsca postoju „Tantry”, niz mozna bylo z poczatku przypuszczac. Takze niedokladnie okreslono wymiary statku w mglistym swietle reflektorow. Byl to kolos o srednicy trzystu piecdziesieciu metrow. Aby dociagnac system ochrony do tajemniczego dysku, musiano zdjac kable z „Zagla”. Zagadkowy statek zawisl nad ludzmi stroma sciana, ktorej gorne kontury ginely w plamistym mroku nieba. Kadlub statku pokrywala malachitowa popekana masa okolo jednego metra grubosci. W szparach przeswitywal niebieski metal, szczegolnie dobrze widoczny w miejscach, z ktorych warstwa malachitowa zupelnie odpadla. Zwrocona ku „Zaglowi” strona dysku byla zaopatrzona w skrecony spiralnie walec, tworzacy znaczne wybrzuszenie, ktore liczylo pietnascie metrow srednicy i okolo dziesieciu metrow wysokosci. Druga strona statku, zatopiona w nieprzejrzanym mroku, miala ksztalt odcinka kuli o grubosci dwudziestu metrow. I po tej stronie takze sie znajdowal spiralnie skrecony walec, co wygladalo tak, jak gdyby na zewnatrz wystawala tkwiaca w kadlubie statku rura.
Kolosalny dysk zaryl sie gleboko w glebe. U stop stromej sciany dostrzezono stopione kamienie, ktorych zakrzeple strugi rozplynely sie na boki niby gesta, stwardniala smola.
Wiele godzin stracono na poszukiwania jakiegokolwiek luku czy wejscia. Byl albo dokladnie ukryty pod malachitowa powloka czy tez farba, albo. tez zamknieto go tak starannie, ze krawedzie byly niewidoczne. Nie znaleziono tez zadnych otworow systemu optycznego ani kranow do przedmuchiwania. Potezny dysk czynil wrazenie jednolitego bloku metalu. Erg Noor przewidzial te trudnosc i postanowil otworzyc kadlub statku za pomoca elektrohydraulicznego frezu, ktory przebijal najtwardsze sciany miedzygwiezdnych samolotow. Po krotkiej naradzie postanowiono najpierw sciac wierzcholek spiralnego walca. Tam przypuszczalnie znajdowala sie proznia, rura czy moze korytarz, ktorym mozna byloby sie dostac do wnetrza.
Zbadanie dysku wymagalo zorganizowania specjalnej wyprawy. Nalezalo sie jednak uprzednio przekonac, czy we wnetrzu tego goscia z dalekich swiatow zachowaly sie nienaruszone przyrzady i materialy, czy ocalalo wszystko, co by mowilo o zyciu i pracy astronautow, ktorzy przemierzyli tak wielkie przestrzenie, ze loty ziemskich statkow kosmicznych wydawaly sie niesmialymi wycieczkami w kosmos.
Walec spiralny po drugiej stronie dysku dotykal gleby. Tam wiec podciagnieto reflektor i przewody wysokiego napiecia. Sinawe swiatlo odbite od dysku rozpryslo sie po rowninie dosiegajac wysokich ksztaltow o nieokreslonych konturach, prawdopodobnie skal, przecietych brama bezdennej ciemnosci. Ale zarowno swiatla zamglonych gwiazd, jak i blyski reflektora sprawialy wrazenie, ze w tej bramie mroku istnieje pustka. Prawdopodobnie tam zaczynalo sie zejscie na plaska rownine zauwazona w czasie ladowania „Tantry”.
Warczac glucho wozek automatyczny zblizal sie do dysku i wyladowal uniwersalnego robota, jedynego, jakim