Babilonie.
Kobieta, zwlaszcza ladna, byla w starozytnosci traktowana jak zabawka i stanowila zdobycz silniejszego. Mogla egzystowac tylko wowczas, gdy ja bral pod swoja opieke mezczyzna, ktory mial nad nia wladze. Pragnienia kobiety, jej aspiracje nie byly brane zupelnie pod uwage.
Jakby odpowiadajac na mysli Dara Wiatra Veda przysunela sie blizej i zapatrzona w niebieskie jezyki ognia, zaczela poprawiac plonace galazki.
— Ilez trzeba bylo miec wytrwalosci i mestwa, by zostac soba, nie stoczyc sie i piac sie coraz wyzej… — powiedziala cicho.
— Wydaje mi sie, ze nieco przesadzamy uwazajac zycie w starozytnosci za tak bardzo ciezkie — odezwal sie Dar Wiatr. — Z powodu braku organizacji panowala w nim zupelna przypadkowosc. A jednak czlowiek krzesal z tego zycia iskry romantycznych uniesien.
— Nie moge sie dosc nadziwic — odparla Veda — dlaczego nasi przodkowie tak dlugo nie mogli zrozumiec, ze los spoleczenstwa zalezy od nich samych, ze spoleczenstwo jest takie, jaki jest moralno-ideowy poziom jej czlonkow, ze z kolei postep spoleczny ma scisly zwiazek z rozwojem ekonomiki.
— Sprawdzianem naukowej organizacji stosunkow spolecznych nie jest tylko ilosciowe nagromadzenie sil produkcyjnych, lecz skok jakosciowy. To zupelnie proste — odrzekl Dar Wiatr. — Trzeba jednak pamietac, ze nowe stosunki spoleczne nie sa mozliwe bez nowych ludzi, tak jak nowi ludzie bez nowej ekonomiki. Dopiero wtedy, kiedy pojeto te prawde, zrozumiano tez, ze najwazniejszym zadaniem spoleczenstwa jest wychowanie czlowieka, jego fizyczny i duchowy rozwoj. Kiedy to wreszcie nastapilo?
— W Epoce Rozlamu, wkrotce po Drugiej Wielkiej Rewolucji.
— Dobrze, ze nie pozniej! Technika wojenna…
Dar Wiatr umilkl i spojrzal w strone ciemnego wglebienia gruntu pomiedzy krzakiem i zboczem pagorka. Slychac bylo zupelnie blisko ciezki tupot i potezny, urywany oddech. Oboje zerwali sie na rowne nogi.
Przed ogniskiem wyrosl wielki, czarny byk. Plomien zapelgal czerwonym odblaskiem w jego wybaluszonych, zlych slepiach. Sapiac i ryjac racicami ziemie potwor gotowal sie do napasci. W slabym swietle byk robil wrazenie niezwykle wielkiego; spuszczona glowa przypominala granitowy glaz, niby wzgorek piela sie wzwyz owlosiona stromizna karku, pokryta grubymi wezlami miesni. Ani Vedzie, ani Darowi nie zdarzylo sie jeszcze stanac oko w oko z dzika bestia, ktorej mozg nie byl zdolny pojac rozumnej perswazji.
Veda mocno przycisnela rece do piersi i stala bez ruchu jak zahipnotyzowana przez zjawisko, ktore sie niespodzianie wylonilo z mroku. Dar Wiatr, idac za glosem instynktu, stal przed bykiem i oslanial Vede, jak to czynili niegdys jego przodkowie. Ale rece czlowieka nowej ery byly nie uzbrojone.
— Vedo, skok w prawo!… — Ledwie zdazyl wymowic te slowa, gdy zwierze rzucilo sie do ataku.
Doskonala zaprawa sportowa obojga podroznych mogla isc o lepsze z zaskakujaca zrecznoscia byka. Olbrzym smignal obok i wpadl z impetem w gaszcz krzakow, a Veda i Wiatr znalezli sie o pare krokow od srubowca. Poza ogniskiem noc juz nie wydawala sie tak bardzo ciemna i suknie Vedy mozna bylo dostrzec z daleka. Dar Wiatr szybko podrzucil swoja towarzyszke, Veda wykonala salto i znalazla sie na platformie srubowca. Zwierze wygrzebywalo sie jeszcze, drac racicami ziemie, a Dar Wiatr juz byl w aparacie przy boku Vedy. Zamienili szybkie spojrzenia i Dar zauwazyl w oczach Vedy szczery zachwyt. Pokrywa silnika byla zdjeta jeszcze za dnia, kiedy Dar Wiatr probowal zorientowac sie w skomplikowanym urzadzeniu. Teraz oderwal od poreczy platformy kabel rownowazacy pole i wsunal jego koniec w kontakt transformatora. Gdy byk wydostal sie z krzakow i zaatakowal ich ponownie, Dar Wiatr przytknal koniec kabla do nosa zwierzecia. Zalsnila zolta blyskawica, rozlegl sie gluchy grzmot i byk runal na ziemie.
— Zabil go pan! — z oburzeniem zawolala Veda.
— Nie sadze, ziemia jest sucha! — usmiechnal sie z zadowoleniem Dar.
Jakby na potwierdzenie jego slow byk zaryczal slabo, wstal i oddalil sie niepewnym truchcikiem, jakby czujac wlasna hanbe. Podroznicy wrocili do ogniska. Nowe narecze chrustu podsycilo gasnacy ogien.
— Nie jest mi juz zimno — powiedziala Veda — wejdzmy na wzgorze.
Wierzcholek wzgorza zaslonil ognisko, blade gwiazdy polnocnego lata rozplywaly sie nad horyzontem w postaci mglistych kulek.
Na zachodzie nie bylo nic widac, na polnocy, na zboczach wzgorz pelgaly jakies swiatelka; w poludniowym kierunku, gdzies bardzo daleko, jarzyla sie gwiazda wiezy obserwacyjnej hodowcow.
— A to pech, bedziemy musieli isc przez cala noc… — powiedzial Dar Wiatr.
— Nie, nie, prosze patrzec! — i Veda wskazala w strone wschodu, skad nagle zajasnialy cztery swiatla. Odleglosc do nich wynosila kilka kilometrow. Zapamietawszy kierunek wedlug gwiazd, zeszli znow do ogniska. Veda patrzala na zarzace sie wegle, jakby sobie cos przypominajac.
– Zegnaj nasz domu… — powiedziala w zamysleniu. — Koczownicy mieli tylko takie nietrwale domostwa. Dzis poczulam sie jak kobieta tamtej epoki.
Zwrocila sie do Dara Wiatra i reka jej ufnie spoczela na jego ramieniu.
— Bardzo silnie odczulam dzisiaj koniecznosc obrony!… Nie znaczy to bynajmniej, ze sie balam, ale opanowala mnie jakas dziwna pokora…
Zarzucila rece na kark i mocno sie przeciagnela. Po chwili oczy jej rozjasnily sie dawnym blaskiem.
— Niech pan prowadzi… bohaterze! — Ton niskiego glosu przybral zagadkowo czule brzmienie.
Jasna noc, przepojona zapachem ziol, zyla glosami ptakow nocnych i szelestem traw, wsrod ktorych pomykaly zwierzeta.
Veda i Dar stapali ostroznie, starajac sie nie trafic stopami w nore zwierzeca lub w niewidzialne szczeliny suchej ziemi. Miotelkowate lodygi stoklosu laskotaly im nogi. Gdy po drodze trafialy sie ciemne gaszcze krzakow, Dar Wiatr uwaznie sie rozgladal.
Veda rozesmiala sie cicho.
— Moze nalezalo wziac z soba akumulator i kabel?
— Pani jest lekkomyslna — odparl dobrodusznie Wiatr — i nawet bardziej, niz przypuszczalem! Mloda kobieta nagle spowazniala.
— Zbyt mocno odczulam panska obrone…
I Veda zaczela mowic, a raczej myslec glosno — na temat dalszej dzialalnosci swojej wyprawy. Pierwszy etap prac na kurhanach stepowych byl ukonczony, jej wspolpracownicy wracali do poprzednich zajec lub udawali sie do nowych. Ale Dar Wiatr byl wolny, nie wybral sobie innej pracy i mogl pozostac przy niej. Sadzac z komunikatow, ktore docieraly do nich, Mvenowi Masowi praca ukladala sie dobrze. Zreszta gdyby nawet mu sie nie wiodlo, Rada nie wyznaczylaby Dara Wiatra tak szybko na dawne miejsce. W epoce Wielkiego Pierscienia uwazano za niepozyteczne przetrzymywanie ludzi zbyt dlugo na tym samym stanowisku. Wplywalo to ujemnie na tak cenna rzecz, jaka jest natchnienie tworcze. Do dawnego warsztatu pracy mozna bylo powrocic po dlugiej przerwie.
— Czy po szesciu latach obcowania z kosmosem nasza praca nie wydala sie panu blaha i monotonna? — Jasne, uwazne spojrzenie Vedy szukalo jego oczu.
— Praca ta nie jest ani blaha, ani monotonna — odparl Dar Wiatr — tylko nie wymaga ode mnie tego napiecia, do ktorego sie juz przyzwyczailem. Staje sie zbyt dobroduszny i spokojny, tak jakby mnie leczono blekitnymi snami.
— Blekitnymi?…
Urwany oddech Vedy powiedzial Darowi Wiatrowi wiecej, niz rumieniec na jej twarzy, gdyby go dojrzal w ciemnosci.
— Bede kontynuowala swoje badania dalej na poludniu, nie wczesniej jednak, niz sie zbierze nowa grupa kopaczy-ochotnikow. Na razie pojade na tereny morskie, koledzy od dawna mnie juz wzywaja.
Dar Wiatr zrozumial i serce zabilo mu radosnie. Ale natychmiast opanowal wzruszenie i spieszac Vedzie z pomoca, zapytal: — Ma pani na mysli wykopaliska podwodnego miasta na poludnie od Sycylii? Widzialem w Palacu Atlantydy wspaniale rzeczy pochodzace stamtad.
— Nie, teraz prowadzimy prace na wschodnim wybrzezu Morza Srodziemnego, nad Morzem Czerwonym i przy wybrzezu indyjskim.
— Poszukujemy zachowanych pod woda skarbow kultury od Kreto-Indii!: poczawszy, konczac na pierwszym okresie Czasow Ciemnoty. — Rozumiem, ze wiele cennych rzeczy ukrywano, a jeszcze czesciej rzucano w morze podczas barbarzynskich najazdow i grabiezy — mowil w zamysleniu Dar Wiatr wpatrujac sie ciagle w plowa rownine. — Rozumiem takze proces rozkladu starozytnej kultury, kiedy panstwa antyczne nie byly w stanie cokolwiek zmienic w swiecie, nie mogly poradzic sobie z problemem niewolnictwa i z pasozytujacymi warstwami