kosmicznym. Ale samotnosc w obliczu kosmosu… — Veda wzdrygnela sie. — Nie wiem, czy czlowiek ja zniesie.

Niza jeszcze mocniej przytulila sie do Vedy.

— Jakze sluszne jest to, co pani mowi. Totez chce wszystko naraz…

— Pokochalam pania. Teraz juz rozumiem pani decyzje… Uwazalam ja za szalona.

Niza w milczeniu uscisnela reke Vedy i dotknela twarza jej chlodnego policzka.

— Czy tylko pani wytrwa, Nizo? To przeciez takie trudne!

— O jakich trudnosciach pani mowi, Vedo? — odwrocil sie Erg Noor slyszac ostatnie slowa. — Czyzbyscie sie zmowili z Darem Wiatrem? Juz od pol godziny namawia mnie, abym przekazal mlodziezy moje doswiadczenia astronauty, a nie wybieral sie do lotu, z ktorego sie nie wraca.

— I coz, przekonal pana?

— Nie. Moje doswiadczenie astronauty bedzie bardziej przydatne wyprawie „Labedzia” i doprowadzeniu go do celu — Erg Noor wskazal jasne, bezgwiezdne niebo, gdzie ponizej Malego Obloku Magellana powinien pod Tukanem i Wezem Wodnym plonac Archernar — droga, ktorej nie odbyl jeszcze ani jeden statek Ziemi czy Pierscienia!

Zza plaskowzgorza blysnal rabek slonca, ktorego promienie rozproszyly tajemniczy welon bialej zorzy. Czworo przyjaciol zatrzymalo sie na brzegu morza. Ocean oddychal chlodem, obmywajac spadzisty brzeg burzliwymi falami. Veda Kong z ciekawoscia patrzyla na staIowa wode, szybko ciemniejaca na glebinie i nabierajaca w promieniach slonecznych fioletowego odcienia lodu.

Niza Krit stala tuz obok w swym niebieskawym futerku i takiej samej czapeczce, spod ktorej wysuwala sie chmura rudych wlosow. Wedlug swego zwyczaju dziewczyna lekko podrzucala glowe w gore. Dar Wiatr spogladal na nia z mimowolnym podziwem i nagle sie zachmurzyl.

— Panu nie podoba sie Niza? — z przesadnym oburzeniem zawolala Veda.

— Pani wie, ze jestem nia zachwycony — odrzekl ponuro Dar Wiatr — ale wydaje mi sie tak mala i krucha w stosunku do tego…

— W stosunku do tego, co mnie czeka? — wyzywajaco rzucila Niza. — Po Ergu atakuje pan z kolei mnie.

— Wcale nie zamierzam tego robic — powaznie i ze smutkiem odparl Dar Wiatr — ale moj zal jest zupelnie naturalny. Przepiekny twor mojej ukochanej Ziemi musi zginac w otchlani ciemnosci kosmicznej i w jej potwornym zimnie. To nie kaprys, nie wspolczucie, Nizo, tylko smutek po stracie.

— Pan to odczuwa podobnie jak ja — rzekla Veda. — Co za kontrast: Niza, migotliwy plomyk zycia, i martwe lodowate przestworza!

— Robie wiec wrazenie watlego kwiatu? — zapytala dziewczyna. Dziwny ton jej glosu powstrzymal Vede od dania twierdzacej odpowiedzi.

— Ktoz bardziej ode mnie lubi walczyc z zimnem! — dziewczyna zerwala z glowy czapke i wstrzasnawszy rudymi kedziorami zdjela futerko.

— Co pani robi, Nizo? — zawolala Veda Kong rzucajac sie w jej strone.

Ale Niza juz wbiegla na skale wystajaca nad falami i podala Vedzie swoje ubranie.

Skoczyla i zanurzyla sie w zimnych falach oceanu. Vede przejal dreszcz na mysl o chlodzie, jakiego musi doznac kapiacy sie o tej porze. Niza spokojnie odplywala dalej, przecinajac szybkimi ruchami rak fale.

Veda Kong sledzila ja z zachwytem.

— Niza to dobra towarzyszka dla polarnego niedzwiedzia, a nie dla Erga Noora. Czy pan, czlowiek polnocy, da sie zakasowac?

— Pochodze z polnocy, ale wole cieple morza — wyrzekl zalosnie Dar Wiatr zblizajac sie niechetnie ku brzegowi.

Juz rozebrany zanurzyl palce u nogi w wode, probujac jej temperatury, i z glosnym okrzykiem rzucil sie na spotkanie stalowej fali. Trzy szerokie uderzenia rak wyniosly go na grzebien fali, z ktorego zesliznal sie w dol. Tylko wieloletni trening i kapiel w ciagu calego roku uratowaly prestiz Dara Wiatra. Tracil oddech i po chwili przed oczyma zawirowaly mu czerwone kregi. Kilkoma gwaltownymi zanurzeniami i skokami przywrocil zdolnosc oddechu. Wyplynal zsinialy, drzacy i razem z Niza pognal pod gore. Juz po kilku minutach rozkoszowali sie cieplem futrzanych okryc.

— Im lepiej poznaje pania — szepnela Veda — tym mocniejsze jest moje przekonanie, ze Erg Noor nie pomylil sie w wyborze. Pani, a nie kto inny, doda mu otuchy w ciezkiej chwili, pocieszy i potrafi ustrzec…

Policzki Nizy oblal rumieniec.

Przy sniadaniu spozywanym na wielkiej wiezy tarasu, wibrujacej pod wplywem wiatru, Veda czesto napotykala zamyslone i czule spojrzenie dziewczyny. Siedzieli w milczeniu jak ludzie, ktorzy sie mieli rozstac na dlugo.

— Przykro poznac takich ludzi i wiecej juz ich nie ujrzec — odezwal sie Dar Wiatr.

— A moze pan…? — zaczal Erg Noor.

— Moj wolny czas minal. Ja juz musze wedrowac w gore. Grom Orm juz czeka.

— Pora i na mnie — dodala Veda. — Zanurze sie w swoja glebie, w niedawno odkryta pieczare stanowiaca skrytke w Epoce Rozbicia Swiata.

— „Labedz” bedzie gotow w polowie przyszlego roku, montaz i przygotowania rozpoczniemy za szesc tygodni — cicho powiedzial Erg. — Kto jest teraz kierownikiem stacji kosmicznych?

— Na razie Junius Ant, ale on nie chce sie rozstawac z mechanizmami pamieciowymi, a Rada jeszcze nie zatwierdzila kandydatury Emba Onga, inzyniera-fizyka ze stacji „F” na Labradorze.

— Nie znam go.

— W ogole jest malo znany, poniewaz w Akademii Granic Wiedzy zajmuje sie kwestia mechaniki megalofalowej.

— Coz to takiego?

— Duze rytmy kosmosu, gigantyczne fale wolno rozchodzace sie w przestrzeni. Przez nie, na przyklad, dadza sie wyrazic sprzecznosci przy predkosciach swiatla, dajacych w wyniku wartosci wzgledne wieksze od jednostki absolutnej… Wszystko to jednak nie jest jeszcze rozpracowane.

— A Mven Mas?

— Pisze ksiazke o stanach emocjonalnych. Do swego osobistego uzytku tez nie ma wiele czasu. Akademia Stochastyki i Badania Przyszlosci wyznaczyla go na doradce panskiego „Labedzia”. Gdy tylko zostana zebrane odpowiednie materialy, bedzie sie musial pozegnac z ksiazka.

— Szkoda! To wazny temat. Czas najwyzszy na zrozumienie wartosci sil emocjonalnych — stwierdzil Erg Noor.

— Obawiam sie, ze Mven Mas nie jest zdolny do chlodnej analizy — ozwala sie Veda.

— Tak tez byc powinno, w przeciwnym wypadku nie napisalby nic wybitnego — odparl Dar Wiatr podnoszac sie jednoczesnie z miejsca.

— Do nastepnego spotkania! Konczcie jak najszybciej wasze sprawy, bo sie nie zobaczymy inaczej — Niza i Erg uscisneli dlonie przyjaciolom.

— Zobaczymy sie — powiedzial Dar Wiatr z przekonaniem. W najgorszym razie spotkamy sie na pustyni El Homra przed startem.

— Przed startem — zgodzili sie astronauci.

— Chodzmy, aniele nieba — Veda wziela Dara Wiatra pod ramie udajac, ze nie dostrzega zmarszczki miedzy jego brwiami. — Zapewne dokuczyla juz panu Ziemia?

Dar Wiatr stal, z trudem utrzymujac rownowage na chwiejnej podstawie jako tako skleconego rusztowania, i spogladal w dol w straszliwa otchlan miedzy ruchomymi chmurami. Tam byla nasza planeta, ktorej ogrom czulo sie nawet tu, w odleglosci piec razy wiekszej od jej srednicy. Widoczne byly szarawe kontury kontynentow i ciemno- fioletowe — morz.

Dar Wiatr poznawal znane mu ze zdjec jeszcze od czasow dziecinstwa zarysy. Oto wklesla linia przekreslona poprzecznie pasmami gor. Po prawej stronie lsni morze, po lewej, na wprost — waska dolina podgorza. Mial szczescie: chmury rozsunely sie akurat nad tym wycinkiem planety, na ktorym pracuje wlasnie Veda. Tam, u stop prostych stokow spizowociemnych gor znajduje sie gdzies starodawna pieczara, zbiegajaca obszernymi tarasami w dol, w glab Ziemi. Tam Veda wykrywa wsrod zakurzonych i niemych odlamkow dawnego zycia te drobiny prawdy historycznej, bez ktorej nie mozna rozumiec wspolczesnosci ani przewidywac przyszlosci.

Вы читаете Mglawica Andromedy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату