– Czy twoj pies jest w spiaczce? – zapytala Quinn, gdy psu nie drgnela nawet powieka.
– Nie. Klusek prowadzi bogate i wyczerpujace zycie wewnetrzne, ktore wymaga dlugiego odpoczynku.
– Rozumiem.
– Masz ochote na kawe?
– Tak, poprosze. I chcialabym skorzystac z lazienki. Dluga podroz.
– Pierwsze drzwi na prawo. Quinn zamknela sie w malej, nieskazitelnie czystej lazience nie tylko po to, by zrobic siusiu, ale przede wszystkim pragnela dojsc do siebie po wczesniejszym szoku.
– No dobrze, Quinn – wyszeptala. – Do dziela.
ROZDZIAL 04
Cal znal jej ksiazki, ogladal zrobione przez nia zdjecia i przeczytal artykuly w internecie – jej piora i o niej. Nie zgodzilby sie na rozmowe z zadnym pisarzem, dziennikarzem czy reporterem ani o Hollow, ani o niczym innym, jesliby tego kogos uprzednio dokladnie nie sprawdzil.
Uwazal ksiazki i artykuly Quinn za zabawne. Podobala mu sie jej sympatia do malych miasteczek, zaintrygowala pasja, z jaka zglebiala lokalne opowiesci i tajemnice.
Docenial fakt, ze wciaz pisywala do pisma, ktore dalo jej szanse, gdy byla jeszcze w college'u. Uznal to za dowod lojalnosci.
Poza tym na zdjeciu wygladala naprawde dobrze z seksowna szopa blond wlosow, blekitnymi oczami i sliczna, dyskretna wada zgryzu.
Fotografia nie oddawala jednak calej prawdy.
Chyba nie jest piekna, pomyslal, nalewajac kawe. Bedzie musial dokladniej jej sie przyjrzec, kiedy wreszcie jego umysl przestanie wariowac.
Byl za to stuprocentowo pewny, ze Quinn emanowala czysta energia i – co wlasnie zacmilo mu umysl – seksem.
Ale moze to przez jej figure – ktorej takze nie bylo widac na zdjeciu. Ta pisarka miala naprawde fantastyczne ksztalty.
A przeciez widzial juz w swoim zyciu sporo ponetnych kobiet i niejedna z nich ogladal nago. Wiec dlaczego stal w swojej wlasnej kuchni, nie mogac skupic mysli tylko dlatego, ze w jego domu goscila atrakcyjna, calkowicie ubrana kobieta? I to znalazla sie tu w celach zawodowych.
– Jezu, Hawkins, dorosnij.
– Slucham? Cal podskoczyl. Stala za nim Quinn z tym swoim stuwatowym usmiechem na ustach.
– Mowiles do siebie? Ja tez tak robie. Dlaczego ludzie uwazaja nas za wariatow?
– Bo chca, zebysmy rozmawiali z nimi.
– Pewnie masz racje. – Odrzucila grzywe blond wlosow. Cal zobaczyl, ze sie nie mylil. Nie byla piekna. Pelniejsza gorna warga, lekko skrzywiony nos, ogromne oczy nie nalezaly do kanonu urody. Nie moglby tez nazwac jej ladna, to slowo bylo zbyt proste i slodkie. Milutka – tez nie.
Najlepszym okresleniem, jakie przychodzilo mu do glowy bylo „sexy”, ale moze to znowu wina jego zmaconego umyslu.
– Nie zapytalem, jaka kawe pijesz.
– Pewnie nie masz odtluszczonego mleka?
– Czesto sie zastanawiam, do czego ludzie go uzywaja. Rozesmiala sie swobodnie i podeszla popatrzec na widok rozciagajacy sie za szklanymi drzwiami, ktore – jak przypuszczala – prowadzily na werande z tylu domu.
– W takim razie pewnie nie masz tez falszywego cukru. No wiesz, te male rozowe, niebieskie lub zolte paczuszki.
– Wlasnie sie skonczyly. Moge ci zaproponowac prawdziwe mleko i prawdziwy cukier.
– Mozesz. – Czyz nie zjadla jablka jak grzeczna dziewczynka? – Pozwol, ze o cos cie spytam, tak zeby zaspokoic ciekawosc. Czy twoj dom zawsze jest taki uporzadkowany, czy posprzatales tylko ze wzgledu na mnie? Cal wyjal mleko.
– „Uporzadkowany” brzmi kobieco. Wole myslec, ze jest dobrze zorganizowany. Lubie dobra organizacje. Poza tym – podal jej lyzeczke – moja matka co jakis czas wpada tu niespodziewanie. Dalaby mi, gdybym mial balagan w domu.
– Jesli ja nie zadzwonie do matki raz w tygodniu, uwaza, ze zatlukl mnie szaleniec z siekiera. – Quinn ograniczyla sie do jednej malutkiej lyzeczki cukru. – To mile, prawda? Te dlugie i elastyczne wiezy rodzinne.
– Ja je lubie. Moze usiadziemy w salonie, przy kominku?
– Super. Od jak dawna tu mieszkasz? To znaczy, w tym domu – dodala, gdy wychodzili z kuchni z parujacymi kubkami w dloniach.
– Od kilku lat.
– Niewielu masz sasiadow.
– Niewielu, ale to mi nie przeszkadza. Spedzam duzo czasu w miescie i od czasu do czasu potrzebuje spokoju.
– Jak wszyscy. Ja tez czasami lubie sie wyciszyc. – Usiadla w jednym z foteli. – Jestem zaskoczona, ze inni nie wpadli na ten sam pomysl co ty i nie wybudowali sobie domow w okolicy.
– Mowiono o tym pare razy, ale skonczylo sie na planach.
Stal sie ostrozny, pomyslala Quinn.
– Dlaczego?
– Chyba inwestycja okazala sie zbyt kosztowna.
– Ale ty tu mieszkasz.
– Ta ziemia nalezala do mojego dziadka, tak jak kilka akrow Hawkins Woods. Zostawil mi to wszystko w spadku.
– I zdecydowales sie wybudowac ten dom.
– Cos w tym stylu. Spodobalo mi sie to miejsce. – Zapewnialo prywatnosc, gdy Cal jej potrzebowal, i bylo blisko lasu, w ktorym wszystko sie zaczelo. – Znam kilku ludzi po fachu i razem go postawilismy. Jak ci smakuje kawa?
– Wspaniala. Gotowac tez umiesz?
– Kawa to moja specjalnosc. Czytalem twoje ksiazki. – I jak?
– Podobaly mi sie. Pewnie wiesz, ze nie byloby cie tutaj, gdyby mi sie nie spodobaly.
– I wtedy byloby mi cholernie ciezko napisac te obecna. Nazywasz sie Hawkins, jestes potomkiem zalozyciela osady, ktora potem rozrosla sie w wioske, a wreszcie w miasteczko. Odgrywasz tez jedna z glownych rol w bardziej wspolczesnych niewyjasnionych incydentach zwiazanych z miastem. Badalam historie tego miejsca, znam stare legendy i rozne teorie – powiedziala i siegnela do torby, ktora sluzyla jej zarowno za torebke, jak i za aktowke. Wyjela maly magnetofon, wlaczyla go i postawila na stoliku miedzy nimi.
Usmiechajac sie zachecajaco, polozyla na kolanach notes i otworzyla na pustej stronie.
– W takim razie powiedz mi, Cal, o tym, co sie wydarzylo miedzy siodmym a czternastym lipca w osiemdziesiatym siodmym, dziewiecdziesiatym czwartym i dwa tysiace pierwszym roku.
Obracajaca sie tasma wprawila go w zdenerwowanie.
– Nie owijasz w bawelne, co?
– Uwielbiam wiedziec. Siodmego lipca sa twoje urodziny, a takze Foxa O'Della i Gage'a Turnera, ktorzy przyszli na swiat w tym samym roku, co ty. Razem dorastaliscie w Hawkins Hollow. Czytalam, ze ty, O'Dell i Turner wezwaliscie straz pozarna, gdy siodmego lipca tysiac dziewiecset osiemdziesiatego siodmego roku wybuchl pozar w szkole podstawowej, i uratowaliscie zycie Marian Lister, gdy zostala uwieziona w srodku.
Mowiac to, Quinn caly czas patrzyla mu w oczy. Calowi podobalo sie, ze nie musiala korzystac ze swoich notatek i caly czas utrzymywala z nim kontakt wzrokowy.
– Poczatkowo to wy trzej byliscie podejrzani o zaproszenie ognia, ale okazalo sie, ze pozar wybuchl z winy pani Lister. Doznala poparzen drugiego stopnia na niemal trzydziestu procentach ciala i wstrzasu mozgu. Ty i twoi przyjaciele, pomimo ze mieliscie tylko dziesiec lat, wyniesliscie ja na zewnatrz i wezwaliscie straz pozarna. Marian