Lister, lat dwadziescia piec, uczyla wtedy w czwartej klasie i nigdy nie byla karana ani nie cierpiala na zaburzenia psychiczne. Czy to wszystko prawda?

Fakty sie zgadzaly, pomyslal Cal, ale nie oddawaly nawet w polowie horroru, jakim bylo wejscie do plonacej szkoly czy ujrzenie tam slicznej panny Lister biegajacej z oblakanczym rechotem wsrod plomieni. Ani tego, jak sie czuli, gdy ganiali za nia po korytarzach niczym za zywa pochodnia.

– Przechodzila wtedy zalamanie nerwowe.

– Najwyrazniej. – Quinn uniosla brwi, nie przestajac sie usmiechac. – Poza tym policja otrzymala w tamtym tygodniu ponad tuzin wezwan do przypadkow przemocy domowej – wiecej niz przez cale poprzednie pol roku. Popelniono dwa samobojstwa, dokonano czterech prob samobojczych i licznych napadow, zgloszono trzy gwalty i ucieczke z miejsca wypadku drogowego. Zdemolowano kilka biur i domow prywatnych. Nikt – absolutnie nikt – z ludzi zamieszanych w zgloszone przestepstwa i incydenty nie pamietal zbyt dobrze tego, co zrobil. Niektorzy ludzie przypuszczali, ze miasto padlo ofiara zbiorowej histerii lub halucynacji albo zatrucia jakas nieznana substancja, ktora dostala sie do pozywienia lub wody. A co ty o tym myslisz?

– Mysle, ze mialem dziesiec lat i bylem smiertelnie przerazony. Quinn obdarzyla go promiennym usmiechem.

– Nie watpie. – Spowazniala. – W dziewiecdziesiatym czwartym miales siedemnascie lat, gdy w tygodniu po siodmym lipca nastapil kolejny… powiedzmy, „wybuch” tragicznych zdarzen. Zamordowano troje ludzi, z tego jedna osoba zostala powieszona w parku, jednak nie znalazl sie zaden swiadek ani winny. Dokonano kolejnych gwaltow, pobic, doszlo do nastepnych samobojstw, spalono doszczetnie dwa domy. Podobno tobie, O'Dellowi i Turnerowi udalo sie zapakowac kilku rannych i zszokowanych ludzi do szkolnego autobusu i przewiezc ich do szpitala. Czy to prawda?

– Na razie tak.

– Idzmy dalej. W dwa tysiace pierwszym…

– Znam schemat – przerwal jej Cal.

– Co siedem lat – powiedziala Quinn, kiwajac glowa. – Przez siedem nocy. W ciagu dnia – z tego co udalo mi sie ustalic – niewiele sie dzieje, ale pomiedzy zachodem a wschodem slonca – istne pandemonium. Ciezko uznac za zbieg okolicznosci, ze te anomalie wystepuja co siedem lat i zaczynaja sie dokladnie w dniu twoich urodzin. Siodemka jest uznawana za magiczna liczbe zarowno przez wyznawcow bialej, jak i czarnej magii. Ty urodziles sie siodmego dnia siodmego miesiaca tysiac dziewiecset siedemdziesiatego siodmego roku.

– Gdybym znal odpowiedz, powstrzymalbym to. Gdybym wiedzial, o co chodzi, nie rozmawialbym teraz z toba. Zgodzilem sie na ten wywiad, bo moze, ale tylko moze, znajdziesz wyjasnienie albo pomozesz mi je znalezc.

– W takim razie opowiedz mi, co sie wydarzylo, co ty wiesz, myslisz, czujesz na ten temat.

Cal odstawil kubek z kawa i pochylajac sie do przodu, zajrzal Quinn gleboko w oczy.

– Nie na pierwszej randce. Spryciarz, pomyslala z pewnym uznaniem.

– Dobrze. Nastepnym razem najpierw zaprosze cie na kolacje. Ale moze teraz pobawisz sie w przewodnika i zabierzesz mnie do Kamienia Pogan?

– Jest za pozno. To dobre dwie godziny drogi, nie zdazylibysmy wrocic przed zmrokiem.

– Nie boje sie ciemnosci. Jego oczy staly sie lodowate.

– Tu bys sie bala. Zapewniam cie, w tych lasach sa miejsca, do ktorych nikt sie nie zapuszcza po zmierzchu o zadnej porze roku.

Quinn poczula lodowaty dreszcz u podstawy kregoslupa.

– Widziales kiedys chlopca, w wieku okolo dziesieciu lat, z ciemnymi wlosami i czerwonymi oczami? – Zobaczyla, ze Cal zbladl, i wiedziala, ze trafila w sedno. – Widziales go.

– Dlaczego o to pytasz?

– Bo ja tez go widzialam. Cal zerwal sie na rowne nogi, podszedl do okna i popatrzyl na las. Juz zaczynalo sie zmierzchac.

Nigdy nikomu nie mowili o tym chlopcu lub mezczyznie, zalezy, jaka postac przybieral. Tak, widywal go, i to nie tylko w owym potwornym tygodniu co siedem lat.

Widzial go w snach. I katem oka, jak pedzil przez las. Jego twarz przycisnieta do okna sypialni… z ustami wykrzywionymi w usmiechu.

Ale nikt, absolutnie nikt poza nim, Foxem i Gagiem nie widzial go podczas siedmioletnich przerw.

Dlaczego Quinn go zobaczyla?

– Kiedy i gdzie go widzialas?

– Dzisiaj, przed samym zakretem, na drodze. Przebiegl przed moim samochodem. Pojawil sie znikad. Wiem, ze tak sie mowi, ale tym razem to prawda. Najpierw zobaczylam chlopca, pozniej psa. A potem zniknal.

Cal uslyszal, ze Quinn wstala, a gdy sie odwrocil, ze zdumieniem zobaczyl jej szeroki usmiech.

– I to cie tak bawi?

– Ekscytuje. Podnieca. Powiem: ekstra! Mialam bliskie spotkanie z niematerialna istota. Troche to straszne, ale i tak super. Takie rzeczy strasznie mnie nakrecaja.

– Wlasnie widze.

– Wiedzialam, ze cos tu jest i myslalam, ze to cos powaznego, ale od razu, pierwszego dnia zobaczyc potwierdzenie, to jak trafic na zyle zlota po pierwszym wbiciu lopaty!

– Jeszcze niczego nie potwierdzilem.

– Zobaczylam potwierdzenie w twoich oczach. – Wylaczyla magnetofon. On juz nic dzis nie powie. Ostrozny facet z tego Caleba Hawkinsa. – Musze jechac do miasta, zameldowac sie w hotelu, rozejrzec w terenie. A moze juz dzis zaprosze cie na te kolacje?

Dzialala szybko, a Cal przyzwyczail sie do wolniejszego rytmu.

– Moze najpierw sie rozpakuj. Porozmawiamy o kolacji za kilka dni.

– Uwielbiam mezczyzn, ktorzy sa trudni do zdobycia. – Schowala magnetofon i notes do torebki. – Chyba przydalby mi sie plaszcz.

Cal przyniosl jej okrycie i patrzyl, jak sie ubierala.

– Wiesz, gdy wyszedles przed dom, mialam bardzo dziwne uczucie, ze cie rozpoznaje, ze juz cie gdzies widzialam. I ze juz gdzies, kiedys na mnie czekales. To bylo bardzo dziwne. Poczules cos takiego?

– Nie. Ale moze bylem zbyt zajety spostrzezeniem, ze wygladasz duzo lepiej niz na zdjeciu.

– Naprawde? To milo, bo na tym zdjeciu wygladam fantastycznie. Dzieki za kawe. – Popatrzyla na psa, ktory chrapal cicho przez caly czas. – Do zobaczenia, Klusek. I nie pracuj tak ciezko.

Cal odprowadzil ja do drzwi.

– Quinn – powiedzial, gdy zaczela schodzic ze schodow – nie szarzuj i nie wpadnij na pomysl, zeby samej szukac Kamienia Pogan. Nie znasz tych lasow. Sam cie tam zaprowadze jeszcze w tym tygodniu.

– Jutro?

– Jutro nie moge, mam urwanie glowy. Pojutrze, jesli az tak ci zalezy.

– Prawie zawsze mi zalezy. – Szla tylem do samochodu, nie spuszczajac wzroku z Cala. – O ktorej godzinie?

– Mozemy spotkac sie tu o dziewiatej, jesli pogoda bedzie dobra.

– To jestesmy umowieni. – Otworzyla drzwi samochodu. – A tak przy okazji, ten dom pasuje do ciebie. Wiejski chlopak z wiekszym wyczuciem stylu niz pretensjami. Podoba mi sie to.

Cal patrzyl, jak odjezdzala – dziwna i seksowna Quinn Black.

A potem stal dlugo, obserwujac swiatlo blednace miedzy drzewami lasu, ktory byl jego domem.

Cal zadzwonil do Foxa i umowil sie z nim w kregielni. Herosi Kregielni i Kociaki Toru rozgrywali mecze na pierwszym i drugim torze, wiec mogli obaj spokojnie usiasc i zjesc cos przy barze.

Poza tym niewiele bylo tak halasliwych miejsc jak kregielnia, wiec ich slowa zostaly zagluszone przez lomot kul, stukot kregli, okrzyki i przeklenstwa.

– Sprobujmy pomyslec racjonalnie. – Fox pociagnal lyk piwa. – Ona mogla to wymyslic, zeby zobaczyc twoja reakcje.

– Skad wiedziala, co wymyslic?

– Niektorzy ludzie widuja go podczas Siodemki… tak mowiono, zanim wspomnienia zaczely sie zacierac. Mogla cos uslyszec.

– Nie sadze, Fox. Jedni mowili o chlopcu, inni o mezczyznie, kobiecie, psie, wilku…

Вы читаете Bracia Krwi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату