– Nie, nie musi pani jej kupowac. Czy to pomoze uwierzyc ludziom, ze zabil te dziewczyne, Phil?
– Mysle, ze tak. Gdzie mieszkasz, Rosito?
– W Phillipstown.
Phillipstown bylo teraz czescia Cold Spring i lezalo nie dalej niz pietnascie kilometrow stad.
– Rosito, czy moge przyjechac zaraz i wziac od ciebie peruke?
– To nie jest dobry pomysl. – W jej glosie znow zabrzmial lek.
– Dlaczego nie, Rosito?
– Poniewaz mieszkam w dwupietrowym domu, a wlascicielka wszystko widzi. Nie chce, zeby ktos tu pania zobaczyl. Boje sie Roba Westerfielda.
W tym momencie chodzilo mi tylko o to, by zdobyc peruke. Pozniej, jesli Rob stanie przed sadem za zamordowanie Phil, sprobuje naklonic Rosite, by zgodzila sie wystapic jako swiadek.
Ale zanim zaczelam ja przekonywac, zaproponowala:
– Mieszkam zaledwie piec minut od hotelu Phillipstown. Jesli pani chce, moge tam pojechac i spotkac sie z pania przy tylnym wyjsciu.
– Moge tam byc za dwadziescia minut – powiedzialam. – Nie, umowmy sie za pol godziny.
– Bede tam. Czy peruka pomoze poslac Roba do wiezienia?
– Z pewnoscia.
– To dobrze!
Uslyszalam satysfakcje w glosie Rosity. Znalazla sposob, by odegrac sie na podlym chlopaku, ktorego zniewagi musiala znosic przez prawie dziesiec lat.
Zaplacilam rachunek i pospiesznie zanioslam bagaze do samochodu.
Szesc minut pozniej bylam juz w drodze po namacalny dowod, ze Rob Westerfield posiadal i nosil jasna peruke.
Mialam nadzieje, ze uda sie z niej pobrac probke DNA Roba. To bedzie ostateczny dowod, ze peruka nalezala do niego.
45
Niedlugo po zmroku lekka mgla przeksztalcila sie w zimny, ulewny deszcz. Wycieraczki w samochodzie, ktory pozyczylam, wymagaly wymiany i zanim ujechalam kilometr, musialam wytezac wzrok, zeby zobaczyc droge.
Im dalej jechalam na polnoc autostrada, tym ruch stawal sie mniejszy. Termometr na desce rozdzielczej pokazywal, ze temperatura na zewnatrz spada, i kilka minut pozniej deszcz przemienil sie w deszcz ze sniegiem. Na przedniej szybie zaczal zbierac sie lod, kilka metrow przed soba nie widzialam juz prawie nic, bylam wiec zmuszona trzymac sie prawego pasa i jechac wolniej.
Mijaly minuty i zaczelam sie juz bac, ze spoznie sie na spotkanie z Rosita. Byla taka wystraszona, ze z pewnoscia nie zechce czekac, jesli nie przyjade na czas.
Skupialam cala uwage na obserwowaniu drogi przed soba i nie od razu zorientowalam sie, ze jade pod gore. Uswiadomilam sobie, ze minelo sporo czasu, odkad widzialam swiatla samochodow nadjezdzajacych z przeciwnego kierunku.
Spojrzalam na licznik. Do Phillipstown bylo z gospody Hudson Valley nie wiecej niz pietnascie kilometrow, a ja przejechalam juz prawie dwadziescia kilometrow i jeszcze tam nie dotarlam. Najwyrazniej musialam gdzies zboczyc z autostrady. Droga, na ktorej sie znalazlam, z pewnoscia nie byla glowna trasa i zwezala sie stopniowo.
Zerknelam w tylne lusterko, wypatrujac swiatel. Nie zobaczylam zadnych. Rozgoryczona i zla na siebie nacisnelam na hamulce – co nie bylo rozsadne, poniewaz wpadlam w poslizg. Udalo mi sie zapanowac nad samochodem i zaczelam ostroznie zawracac. W tej samej chwili dostrzeglam migajace czerwone swiatlo i oslepil mnie blask reflektorow. Zatrzymalam samochod, a przede mna zatrzymal sie pojazd, ktory wygladal na furgonetke policyjna.
Dzieki Bogu, pomyslalam. Opuscilam szybe, by zapytac o droge do hotelu Phillipstown.
Szyba w furgonetce tez zostala opuszczona i mezczyzna siedzacy na miejscu pasazera zwrocil sie twarza do mnie.
Chociaz swiatlo nie padalo bezposrednio na jego twarz, natychmiast spostrzeglam, ze to Rob Westerfield i ze ma na sobie jasna peruke. Z nieomylnym hiszpanskim akcentem i glosem tak zmienionym, by brzmial jak kobiecy, zawolal szyderczo:
– Byl wobec mnie grubianski! Wysmiewal sie z tego, jak mowie. Kazal, bym nazywala go Jimem!
Serce we mnie zamarlo. Uswiadomilam sobie z przerazeniem, ze to Rob, podajacy sie za Rosite, zatelefonowal, by zwabic mnie w pulapke. Rozpoznalam rowniez twarz kierowcy – to byl mezczyzna, ktory grozil mi na parkingu przed dworcem kolejowym w poblizu wiezienia Sing Sing.
Rozejrzalam sie w panice, szukajac drogi ucieczki. Nie moglam ich wyminac. Pozostawalo mi tylko zawrocic samochod, nacisnac pedal gazu i jechac na oslep przed siebie. Nie mialam pojecia, dokad prowadzi droga. Kiedy przyspieszylam, zobaczylam, ze po obu stronach rosna drzewa, a droga stale sie zweza. Opony slizgaly sie, na skutek czego tyl samochodu zarzucal.
Wiedzialam, ze im nie umkne. Moglam sie tylko modlic, zeby ta droga nie okazala sie slepa i aby doprowadzila mnie do jakiejs szosy.
Wylaczyli koguta, ale ich reflektory nadal swiecily prosto w moje tylne lusterko. Potem zaczeli sie ze mna bawic.
Zajechali mnie z lewej strony i furgonetka rabnela w bok mojego samochodu. Drzwi po stronie kierowcy przyjely impet uderzenia, uslyszalam zgrzyt stali, kiedy samochod zadrzal, i wyrznelam glowa w kierownice.
Zwolnili, kiedy zaczelam jechac zygzakiem, probujac trzymac sie srodka drogi. Krwawilam ze skaleczenia na czole, lecz udalo mi sie zapanowac nad kierownica i utrzymac auto na drodze.
Nagle wyrwali do przodu, zajezdzajac mi droge pod katem i odrywajac przedni zderzak od mojego samochodu, kiedy znow we mnie uderzyli. Slyszalam, jak zderzak szoruje po ziemi, gdy staralam sie nie wypasc z trasy, modlac sie, bym dotarla do skrzyzowania lub przynajmniej zobaczyla swiatla innego samochodu, jadacego w moja strone.
Nie bylo jednak zadnych innych pojazdow i wiedzialam, ze zbliza sie trzeci atak. Moi przesladowcy najwyrazniej chcieli, zeby byl ostatni. Kiedy droga ostro skrecila, zwolnili i zjechali na lewa strone. Zawahalam sie na moment, a potem przyspieszylam, majac nadzieje, ze uda mi sie od nich oderwac. Szybko jednak znow sie ze mna zrownali.
Przez ulamek sekundy patrzylam na nich. Wewnetrzne swiatlo w furgonetce bylo wlaczone i zobaczylam, ze Rob czyms do mnie macha.
Byla to lyzka do opon.
Furgonetka gwaltownie przyspieszyla, odbila ostro w prawo, przecinajac mi droge, i zepchnela moj samochod na pobocze. Probowalam krecic kierownica, czulam jednak, ze kola traca przyczepnosc. Pojazd wpadl w poslizg, a potem zaczal sie staczac z nasypu prosto na sciane drzew dziesiec metrow dalej.
Udalo mi sie nie wypuscic kierownicy, kiedy samochod przekoziolkowal kilka razy, a potem uderzyl w drzewo. Uslyszalam trzask rozbitej szyby i zaslonilam twarz rekami.
Dzwiek pekajacego metalu i szkla byl ogluszajacy, a nagla cisza, ktora nastapila potem, upiorna.
Bolal mnie bark. Mialam pokrwawione dlonie. W glowie mi pulsowalo. Jakims cudem jednak nie odnioslam powazniejszych obrazen.
Drzwi po stronie kierowcy otworzyly sie pod wplywem uderzenia i teraz padal na mnie deszcz ze sniegiem. Zimne igielki na twarzy sprawily, ze nie stracilam przytomnosci i nagle zaczelam myslec bardzo jasno. Bylo zupelnie ciemno i przez chwile czulam niezwykla ulge. Pomyslalam, ze kiedy zobaczyli, jak moj samochod stacza sie z drogi, uznali, ze juz po mnie, i odjechali.
Lecz zaraz uswiadomilam sobie, ze nie jestem sama. W poblizu uslyszalam ciezki, chrapliwy oddech, a potem wysoki, zduszony odglos, ktory w dziecinstwie opisalam jako chichot.
Stal tam Rob Westerfield i czekal na mnie, tak jak prawie dwadziescia trzy lata temu czekal na Andree w ciemnosciach garazu-kryjowki.