– Sprobuje… – szepnal Alex skromnie – zasluzyc na uznanie sil policyjnych Jej Krolewskiej Mosci. Ale w wypadku niepowodzenia schowam sie chyba pod ziemie ze wstydu.
– Wtedy sprobujemy bez cudow, za to spokojnie i z umiarem – powiedzial inspektor. – Ale zacznijmy, w imie boze! Jones!
– Tak, szefie? – okragla, krotko przystrzyzona, a la Gerard Philipe glowa sierzanta ukazala sie w szparze drzwi.
– Popros tu pana Henryka Darcy.
– Tak, szefie!
Po chwili Henryk Darcy wszedl do pokoju. Byl to czlowiek wysoki, mlody jeszcze i mozna by go nawet nazwac pieknym, gdyby nie zbyt wysokie czolo, ktore bylo wypukle i zajmowalo nieco zbyt wiele miejsca, psujac proporcje budowy czaszki. Alex widzial go po raz pierwszy w zyciu, nie liczac epizodu na scenie, kiedy czesc twarzy niknela pod rondem wielkiego czarnego kapelusza. Zauwazyl, ze Darcy obrzucil garderobe spokojnym, niemal obojetnym spojrzeniem, ktore nie zatrzymalo sie ani na chwile dluzej na kozetce.
– Prosze, niech pan siada… – Parker wskazal mu krzeslo. – Wie pan juz zapewne, kim jestesmy. Prowadze sledztwo w sprawie morderstwa popelnionego na jednym z panskich kolegow, Stefanie Vincy. Czy pan ma cos do zakomunikowania w tej sprawie?
Darcy z wolna potrzasnal glowa.
– Nie, prosze pana.
To bylo wszystko. Glos mial niski i przyjemny.
– Nie zauwazyl pan niczego niezwyklego badz w czasie trwania spektaklu, badz pozniej?
– Nie.
– Hm… – Parker zastanowil sie. – Moze w takim razie opisze nam pan jak najdokladniej kazda chwile, ktora spedzil pan wczorajszego wieczoru w Chamber Theatre.
– Oczywiscie – Darcy skinal spokojnie glowa. – Przyszedlem do teatru na kilka minut przed rozpoczeciem spektaklu. Poniewaz wystepuje pod koniec drugiej odslony i wlasciwie zamykam przedstawienie, wiec nie musialem sie spieszyc. Z drugiej strony, chcialem byc obecny w teatrze podczas przedstawienia. W zespole wynikly pewne niesnaski… pomiedzy panna Faraday a zmarlym Stefanem Vincy. Poniewaz grali oboje dwie glowne, a wlasciwie jedyne role, wiec wolalem byc przy tym, zeby w razie czego zapobiec dalszym nieporozumieniom, ktore odbijaly sie na calosci przedstawienia.
– Czy tylko dlatego? – zapytal Parker spokojnie.
– Nie. To byl powod „urzedowy”, jesli wolno to tak okreslic, Powod „prywatny” to bylo pragnienie ochronienia Ewy Faraday przed brutalnoscia zmarlego Vincy. To byl tchorz, a poniewaz zapowiedzialem mu, ze go zabije jak psa, jezeli ja jeszcze kiedykolwiek obrazi, wiec moja obecnosc powinna go byla powstrzymac.
– Wiec grozil mu pan zabojstwem tylko dlatego, ze odezwal sie niegrzecznie do panny Faraday?
– Tak.
– Dlaczego, na milosc boska?
– Nie dlatego, abym go chcial zabic, nie sadze, abym w ogole umial zabic czlowieka… nawet Vincy’ego, ktory w moim przekonaniu byl niewiele wart. Mysle, ze nikt nie ma prawa zabic drugiego czlowieka pod zadnym pozorem, poza fizyczna samoobrona w jakims zupelnie krancowym wypadku. Ale i to, oczywiscie, przypadkowo. Zamiar mordu nie powinien istniec w umysle zadnego uczciwego czlowieka, bo mord nie przekresla zadnych krzywd, ale jest atakiem na cala ludzkosc, na wszystko to, co stanowi jej sens wlasciwy. Nawet urzedowa kare smierci uwazam za zbrodnie.
– Brawo! – powiedzial cicho Alex.
Darcy spojrzal na niego szybko, ale widzac, ze Alex nie kpi, kiwnal glowa jak gdyby dziekujac.
– Ale nie o to mnie pan pytal. Powiedzialem tak, bo, jak wspomnialem, Vincy byl tchorzem, a chcialem za wszelka cene, aby nie ranil wiecej tej osoby, ktora jest mi bardzo bliska. Kocham Ewe Faraday i niech to mnie usprawiedliwi.
– Dobrze… – Parker skinal glowa. – Dziekuje panu za szczerosc. Prosze mowic dalej.
– Ubralem sie w kostium i ucharakteryzowalem przed rozpoczeciem przedstawienia, zeby pozniej miec wolna glowe. Kiedy rozpoczal sie spektakl, stanalem w kulisie i przygladalem sie grze. Dostrzeglem, ze Vincy jest zdenerwowany, dwa czy Trzy razy „polknal” pare zdan tekstu, czego widzowie nie zauwazyli, bo jest to rutynowany aktor i umie sobie dac rade w takich chwilach. Ale orientowalem sie, ze jest roztrzesiony, i nie ruszalem sie z miejsca, obawiajac sie, ze cos sie moze stac… T rzeczywiscie, w pewnym momencie, kiedy Stara, to znaczy Ewa, obejmuje Starego i przytula sie do niego, dostrzeglem, ze odepchnal ja prawie i powiedzial do niej szeptem pare slow, kiedy ustawiali krzesla. To takze bylo nieuchwytne dla widza, ale ja, ktory znam kazde drgnienie glosu w tej sztuce, od razu spostrzeglem, ze Ewa jest wzburzona… Kiedy skonczyla sie pierwsza odslona i opadla wreszcie kurtyna, Vincy zawrocil w miejscu i znikl w kulisie, a Ewa, slaniajac sie i placzac, zerwala maske. Podbieglem do niej i odprowadzilem ja do garderoby. Okazalo sie, ze zabrudzila mu kostium szminka… – Darcy urwal na chwile i zastanawial sie przez mgnienie oka. – Tak… – dodal. – Odprowadzilem ja do garderoby i uspokajalem ja wraz z garderobiana. Dostala ataku placzu i nie mogla sie uspokoic. U aktorek tego rodzaju sprawy przebiegaja bardzo ostro, bo w czasie przedstawienia nerwy sa i tak napiete. Potem do garderoby zapukal jeden z robotnikow, ktorego wyslal inspicjent. Byl jakis blad w ustawieniu krzesel i chcial upewnic sie, czy wszystko jest w porzadku. Poszedlem razem z robotnikiem na scene i bylem tam przez kilka minut. Potem przeszedlem przez scene i ruszylem ku drzwiom naprzeciw garderoby Vincy’ego. Tam spotkal mnie elektryk Caruthers. Kabel jednego z reflektorow przerywal pod koniec pierwszej odslony. Swiatla sa u mnie bardzo wazna czescia spektaklu, wiec idac sluchalem tego, co mowi Caruthers. Co prawda niewiele slyszalem, bo bylem wsciekly. Przed drzwiami garderoby Stefana odprawilem Caruthersa, zbywajac go paru slowami. Zreszta za trzy minuty kurtyna miala juz pojsc w gore. Wszedlem… Vincy siedzial na kozetce i patrzyl na kosz kwiatow… O, tych. Podszedlem do niego. Nie wiem, ale chcialem, zdaje sie, go uderzyc. Ale on wstal szybko i zaczal mnie przepraszac. Powiedzial, ze ma dzis straszny dzien, ze gnebi go bol glowy, a poza tym ma jakies klopoty… I ze daje mi slowo, ze to sie juz nigdy nie powtorzy. Zlosc minela mi, kiedy zaczal tak mowic. A potrafil mowic niezwykle przekonywajaco. Zreszta… W kazdym razie wyszedlem bez slowa, majac przekonanie, ze to sie juz nigdy nie powtorzy.
– Na pewno… – szepnal Alex.
Darcy spojrzal na niego przelotnie i ciagnal dalej:
– W czasie drugiej odslony stalem bez przerwy w ciemnej kulisie i patrzylem na gre az do chwili, gdy nadeszla pora wyjscia na scene. Potem byly owacje widowni. Vincy nie wyszedl. Pomyslalem, ze to moze przez ten bol glowy albo moze obrazil sie na mnie i chce mi dac do zrozumienia, jako rezyserowi, ze lekcewazy mnie i te role. W ostatnich dniach zachowywal sie zreszta troche dziwnie i ciagle mowil, ze ma dosyc tych blazenstw w maskach i odejdzie z teatru… Zszedlem ze sceny razem z Ewa Faraday, a potem rozcharakteryzowalem sie, przebralem i zawolalem garderobianego, zeby oczyscil mi ubranie. Wszedlem do Ewy, ktora byla juz ubrana, ale jeszcze konczyla toalete, bo u kobiet zawsze trwa to troche dluzej. Pozniej wyszlismy razem z teatru. To wszystko.
– I nie zauwazyl pan nic niezwyklego, nigdzie?
– Nie… moze jedno… Ale to chyba nie ma znaczenia… Kiedy wychodzilismy i mijalem drzwi garderoby Vincy’ego, nadepnalem na cos… Pochylilem sie. To byl klucz. Spojrzalem i zobaczylem, ze dziurka od klucza jest oswietlona, wiec wlozylem ten klucz w zamek. Pomyslalem, ze Vincy wychodzac po spektaklu trzasnal moze drzwiami tak, ze klucz wylecial. Wewnatrz nikt sie nie poruszyl, wiec pomyslelismy oboje, Ewa i ja, ze pewnie juz wyszedl. To juz naprawde wszystko.
– Z tego, co pan powiedzial, wynika, ze od chwili zejscia ze sceny az do chwili wyjscia z teatru byl pan nieustannie w towarzystwie ludzi i ani przez chwile sam, prawda?
– Nie. Bylem sam w garderobie. Garderobiany byl wtedy na korytarzu i czekal, az go zawolam.
– Panska garderoba nie ma innego wyjscia?
– Nie ma nawet okna.
– Tak. Dziekuje panu, panie Darcy. Moze pan bedzie laskaw udac sie do swojej garderoby i czekac tam na ewentualne wezwanie. Przykro, ze musze prosic pana o to o wpol do czwartej nad ranem, ale byc moze, bedzie pan nam musial jeszcze udzielic koniecznych objasnien, jezeli zajdzie potrzeba. Dziekuje panu raz jeszcze.
– Jestem do dyspozycji panow… – Darcy wstal. Parker odprowadzil go do drzwi i skinal na Jonesa.
– Czy jest tu inspicjent Jack Sawyer?