– Obawy – Bibl bardzo blisko przysunal usta do ucha sasiada. – A co sie stanie, jezeli zgodzi sie z nasza ocena jego dziela?

Kapitan zamyslil sie.

– Trudno przewidziec. To nie jest ludzki mozg. Nawet nie mozg geniusza. To supermozg.

– Wnioskow, oczywiscie, przewidziec nie mozna. Ale mozna snuc przypuszczenia. Jeden z wariantow: zniszczyc stacje i nas, bo nasze; swiadectwo moze miec dla niego niepozadane skutki. Ale osobiscie niewierze w takie rozwiazanie. Tak postapilby umysl niski, tchorzliwy, niedoskonaly. Bardziej niebezpieczne jest cos innego: moze zniszczyc siebie i swoje dzielo.

– Razem z nami?

– Byc moze, jezeli mu sie nie przeszkodzi.

– Kto?

– Chocby my. Kapitan chrzaknal.

– A wiec trzeba sie pospieszyc.

Stacja juz byla blisko. Po kilku minutach na jej tle ukazaly sie figurki biegnace na spotkanie „Portosa”. Kapitan zatrzymal maszyne:

– Co sie stalo?

– Liliowe slonce zgaslo – oznajmil Maly.

Rozdzial V

Koniec Nauczyciela. Myslowy atak.

Liliowego slonca rzeczywiscie nie bylo. Rozrzucone lukiem od horyzontu do zenitu, odchylajac sie w bok od palacego slonca pustyni slabo swiecily granatowe, niebieskie i zielone, przypominajace uliczne, karnawalowe lampiony, zapalone w dzien.

– Koniec Nirwany – powiedzial Bibl.

– Moze zgaslo tylko odbite slonce – pomyslal glosno Kapitan. – Nie; wiem, jaka role graja te slonca w zamknietych przestrzeniach swiatow.

Bibl spojrzal na zegarek.

– Minelo trzydziesci osiem minut od chwili naszego wyjscia. Zniszczyc przez ten czas caly swiat bez sladu to zadanie, ktoremu, jak sadze, nie podolalaby nawet ich technika.

– Dlaczego zniszczyc? Po-o co? – zapytal, jakajac sie, Alik. Ani on, ani Maly niczego sie nie domyslali. Bibl przedstawil im swoja hipoteze:

Zniszczenie Aory tez nie wymaga dlugiego czasu. Zielone slonce zgasnie pozniej, poniewaz zwiazany z nim swiat stanowi zbyt wielka mase zywej materii. – Blekitne Miasto zostawia na koniec – Tam bowiem znajduje sie mechanizm likwidacji. Najpierw zagladzie ulegna ludzie, potem maszyny. Nastepnie poziomy, chodniki i kabiny regeneracyjne. Na zakonczenie samolikwiduje sie Koordynator. Cos w rodzaju zadla skorpiona.

– A nasza stacja?

– Zaraz sie dowiemy. W kazdym wypadku, sprobujemy. Jedziemy.

– Dokad?

– Do Nauczyciela. Dopoki zielone slonce nie zgaslo calkiem.

Lacze znalezli w tym samym miejscu. Zielona plama mgly z rozplywajacymi sie brzegami. Przeszli je tak samo, jak pol godziny temu. Na wszelki wypadek wlaczyli deflektor, ale wskazowka indykatora, ktora sygnalizowala opor pola, stala w miejscu: energetyczne przegrody juz nie dzialaly.

Jechali milczac, w napieciu, skoncentrowani. Tylko Alik sie goraczkowal:

– Nie rozumiem, dlaczego to robi. Szok nerwowy czy tez slabosc ducha.

– On nie ma duszy.

– No to woli. Woli oporu, walki. Bardziej logiczne byloby zniszczyc nas.

– Bardziej logicznie dla umyslu ludzkiego – wtracil Bibl. – Ale to nie umysl. To worek z informacjami. Nowa informacja, ktora wprowadzilo nasze dzialanie, sprawila, ze poprzednia stawala sie logicznie bezwartosciowa, niszczyla przekonanie o doskonalosci modelu. A skoro nie ideal, to blad. Naprawic bledu nie mozna, program nie przewidzial poprawek. Ale uwzglednial prawdopodobienstwo bledu i samolikwidacja, byc moze, byla zaprogramowana. Potrzebny byl impuls. I mysmy go dali.

Kapitan zatrzymal „Portosa”. Wszystko bylo jak poprzednio, z ta tylko roznica, ze w biala mgle weszlo nie dwoch, lecz czterech. Wydawalo sie, ze w jej wnetrzu nic sie nie zmienilo. Posrodku ciagle wisiala przezroczysta bryla akwarium i szara grudka, podobna do gigantycznej galaretowatej meduzy, byla widoczna chyba jeszcze wyrazniej. Jednakze Kapitan zauwazyl roznice. Akwarium wydawalo sie bardziej przezroczyste i szara grudka opuscila sie nizej na dno, jezeli dnem mozna by nazwac jego dolna, przezroczysta plaszczyzne. Juz nie poruszala sie i nil pulsowala.

– Plyn zostal wypuszczony – stwierdzil Kapitan, podchodzac blizej! Maly i Alik, ktorzy po raz pierwszy znalezli sie w tej bialej kipieli, rozgladali sie wokolo nic nie rozumiejac.

– To on? – spytal Alik, wskazujac galaretowata mase. – Nauczyciel?

– To co bylo Nauczycielem – powiedzial Bibl. – Odzywczego plynu I juz nie ma. Teraz niszcza cala jeszcze zachowana zywa i martwa materie.

– Kto niszczy?

– Maszyny. Doczekaly sie swojej chwili. Trzeba sie stad wynosic, dopoki dziala teleportacja.

Teleportacja dzialala. Pojazd czekal z wlaczonym silnikiem, lacze znalezli natychmiast. Czarne lustro pustyni otwieralo droge do Blekitnego Miasta.

– Granatowe rowniez gasnie – powiedzial Maly, spojrzawszy na i niebo.

Granatowe slonce rzeczywiscie juz zblaklo. Metny, ultramarynowy; krag rozpuszczal sie powoli w blekitnym niebie. Ponizej, na przecinajacym zenit luku, pozostaly tylko dwa niewygasle pozorne slonca – zielone i niebieskie. „Jeszcze pol godziny” – pomyslal Bibl spojrzawszy na zegarek. Program likwidacji hedonskiego modelu swiata dzialal z bezlitosna konsekwencja. Zniszczenie przestrzeni Zielonego Lasu zajmie nie mniej niz godzine, a moze nawet wiecej – objetosc zywej masy byla zbyt wielka. Czy w miescie zdaja sobie z tego sprawe? Trzeba natychmiast porozumiec sie z Fiu albo z Druhem. Ale jak maja sie porozumiec, jezeli spotkanie takie nie bylo przewidziane? Moze wyprobowac emocjonalne echo?

– Sluchajcie. Wezwijmy razem Fiu albo Druha. Lepiej Fiu. On wie wiecej. Wywolujemy wszyscy razem.

Fiu zglosil sie od razu. Jego ptasi glosik zapiszczal w helmach.

– Jestem gotow.

– Nauczyciela juz nie ma – powiedzial glosno Kapitan. – Najprawdopodobniej na jego rozkaz Koordynator wypuscil z pojemnika odzywczy plyn. Mozg zginal.

– Przewidzielismy te mozliwosc – natychmiast rozlegla sie odpowiedz Fiu. – Slyszelismy wasza rozmowe z Nauczycielem. Wiele nowego, wiele myslec.

– Myslec nalezy o jednym – jak ocalic Blekitne Miasto. Obecnie Koordynator niszczy planete. Nirwana zostala spalona, rozpylona albo starta. Liliowe slonce zgaslo. Teraz gasnie granatowe. Za nim zniknie zielone Jezeli jest mozliwosc powstrzymania Koordynatora, nie zwlekajcie. Macie niewiele ponad godzine ziemskiego czasu.

– Moge w przeciagu dwoch minut spalic Koordynator. Promiennik mam ze soba w wozie – wtracil sie Maly.

– Nonsens – przerwal mu Kapitan. – Koordynator nie powinien byc zniszczony. Jeszcze sie przyda ludziom.

– Wiemy o tym – znowu odparl Fiu. – Czekamy na was w „cyrku”. Spieszcie sie. Przy wejsciu do miasta spotka was Druh.

Вы читаете Wszystko dozwolone
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату