nad nia i Amanda cofnela sie nerwowo, tak ze niemal lezala na oparciu kanapy. – Nie bede mogl cie uwiesc, jesli wypijesz za duzo wina – oznajmil. Cieply oddech owional jej policzek i chociaz Jack jej nie dotykal, wyraznie czula jego bliskosc.
– Nie podejrzewalam, ze masz tego rodzaju skrupuly -oznajmila drzacym glosem.
– Och, nie mam zadnych skrupulow – zapewnil beztrosko. – Po prostu lubie wyzwania. Jesli wypijesz wiecej wina, bedziesz zbyt latwa zdobycza.
– Ty bezczelny, prozny… – zaczela z oburzeniem, ale umilkla, widzac lobuzerski blysk w jego oczach. Celowo ja prowokowal. Kiedy sie od niej odsunal, ucieszyla sie, ale zaraz tego pozalowala. Nie mogac sie powstrzymac, zapytala: – Podobala ci sie moja ostatnia powiesc?
– Owszem, tak. Z poczatku myslalem, ze to bedzie typowa historia z zycia wyzszych sfer. Najbardziej spodobalo mi sie, ze te szlachetne, dobrze urodzone postacie w miare rozwoju akcji zaczynaja sie zmieniac. Przyzwoici ludzie posuwaja sie w koncu do oszustwa, przemocy, zdrady… Piszesz o wszystkim tak otwarcie, bez uprzedzen.
– Krytycy twierdza, ze moje powiesci sa nieprzyzwoite.
– To dlatego, ze wszystkie twoje ksiazki maja jeden temat: ze zwykli ludzie w prywatnym zyciu sa zdolni do niezwyklych rzeczy. Takie twierdzenie sprawia, ze czuja sie nieswojo.
– A wiec naprawde czytales moje powiesci – stwierdzila zaskoczona.
– I zastanawialem sie, jak wyglada prywatne zycie ukladnej panny Briars.
– Teraz juz wiesz. Jestem kobieta, ktora w dniu wlasnych urodzin wynajmuje zigolaka.
Rozesmial sie cicho, slyszac to smutne stwierdzenie.
– Tak tez sie tego nie wymawia. – Znow przyjrzal jej sie uwaznie i odezwal sie zmienionym glosem. W jego rozbawionym tonie nawet niedoswiadczona Amanda uslyszala zmyslowa nute. – Skoro jeszcze nie poprosilas mnie, zebym wyszedl, to rozpusc wlosy. – Nie poruszyla sie, tylko patrzyla na niego rozszerzonymi oczyma, wiec zapytal cicho: – Boisz sie?
O, tak. Cale zycie bala sie takiej chwili… ryzyka, mozliwosci odrzucenia i wysmiania. Bala sie tez rozczarowania. Mozliwe przeciez, ze odkryje, iz intymne chwile z mezczyzna sa tak obrzydliwe, jak opowiadaly siostry. Ostatnio jednak stwierdzila, ze jest cos, czego boi sie jeszcze bardziej. Najgorzej by bylo, gdyby nigdy nie poznala tej wielkiej, kuszacej tajemnicy, ktora znaja chyba wszyscy inni ludzie na swiecie. W swoich powiesciach doskonale opisywala wywolywana przez te tajemnice namietnosc, tesknote, szalenstwo i ekstaze. Szczescie jej nie dopisalo i zaden mezczyzna nie zakochal sie w niej tak mocno, zeby chciec zwiazac z nia zycie. Ale czy to znaczy, ze nikt nigdy jej nie zapragnie, nie bedzie pozadal, ze do nikogo nie bedzie nalezala? W swoim zyciu kobieta przezywa moze dwadziescia tysiecy nocy. Choc jedna z nich chciala spedzic z kims.
Reka sama powedrowala do szpilek. Amanda przez ostatnie szesnascie lat upinala wlosy w ten sam sposob. Skrecala wijace sie pasma i ukladala je w ciasny, gladki wezel. Potrzeba bylo dokladnie szesciu szpilek, zeby go starannie upiac. Rano jej wlosy ukladaly sie dosc gladko, jednak w miare uplywu dnia drobne loczki wymykaly sie z uwiezi i zaczynaly tworzyc wokol twarzy puszysta aureole.
Jedna szpilka, druga, trzecia… wyjmowala je z wlosow i sciskala w dloni, az ich ostre konce wbijaly sie w cialo. Kiedy wyjela ostatnia szpilke, ciasno splecione pukle rozluznily sie i ciezko opadly na jedno ramie.
W niebieskich oczach nieznajomego zablysly ogniki. Wyciagnal reke ku jej wlosom, ale w ostatniej chwili sie zawahal.
– Czy moge? – zapytal chrapliwie.
Jeszcze zaden mezczyzna nie prosil o pozwolenie dotkniecia jej-
– Tak- odrzekla, ale dopiero za drugim razem zdolala wypowiedziec to slowo wyraznie. Zamknela oczy i poczula, ze przysunal sie blizej. Przebiegl ja lekki dreszcz, kiedy Jack palcami delikatnie przeczesywal jej wlosy, rozdzielajac skrecone loki. Jego palce znikaly miedzy gestymi pasmami, lekko muskajac skore jej glowy i rozkladajac wijace sie pukle na ramionach.
Polozyl reke na dloni Amandy i rozprostowal jej palce, az upuscila metalowe szpilki. Kciukiem wygladzil drobne, czerwone slady, ktore pozostawily ostre konce, a potem uniosl jej dlon do ust i pocalowal obolale miejsca.
Nie odsuwajac ust od wnetrza jej dloni, powiedzial:
– Twoja reka pachnie cytrynami.
Otworzyla oczy i spojrzala na niego powaznie.
Ta informacja najwyrazniej go rozbawila. W jego oczach widac bylo teraz rowniez iskierki humoru. Wypuscil reke Amandy i zaczaj sie bawic jej wlosami, mimochodem dotykajac grzbietem dloni jej ramienia. Na chwile wstrzymala oddech.
– Powiedz mi, dlaczego wynajelas mezczyzne od pani Bradshaw, zamiast uwiesc ktoregos ze swoich znajomych?
– Z trzech powodow. – Mowienie przychodzilo jej z trudem, poniewaz nieznajomy caly czas gladzil ja po wlosach. Na szyi i policzkach poczula fale goraca. – Po pierwsze, nie chcialam isc do lozka z kims, kogo potem bede musiala widywac na spotkaniach towarzyskich. Po drugie, nie potrafilabym nikogo uwiesc, brakuje mi tej umiejetnosci.
– Bardzo latwo sie tego nauczyc, Brzoskwinko.
– Nie nazywaj mnie tak- zaprotestowala z niepewnym smiechem. – To niedorzeczne przezwisko.
– A po trzecie… – podpowiedzial, zachecajac ja do dalszych wyjasnien.
– A po trzecie… Nie pociaga mnie zaden ze znanych mi dzentelmenow. Probowalam sobie wyobrazic, jak by to bylo, ale zadnym z nich nie jestem zainteresowana w ten szczegolny sposob.
– A jaki mezczyzna moglby ci sie spodobac?
Amanda lekko drgnela, czujac, ze reka Jacka otacza jej ramiona.
– No coz… Na pewno nie przystojny.
– Dlaczego?
– Poniewaz atrakcyjnosci fizycznej zawsze towarzyszy proznosc.
Usmiechnal sie niespodziewanie.
– I pewnie uwazasz, ze brzydocie towarzysza rozliczne zalety?
– Tego nie powiedzialam – zaprotestowala. – Chodzi mi tylko o to, ze wole mezczyzn nie wyrozniajacych sie wygladem.
– A jesli chodzi o charakter?
– Musialby byc mily, inteligentny, ale nie zarozumialy, wesoly, ale nie lekkomyslny.
– Cos mi sie zdaje, Brzoskwinko, ze twoj ideal mezczyzny to wcielenie przecietnosci. Wydaje mi sie tez, ze nie mowisz prawdy na temat swoich pragnien.
Otworzyla szeroko oczy i z irytacja zmarszczyla czolo.
– Trzeba ci wiedziec, ze zawsze jestem szczera az do przesady!
– W takim razie powiedz mi, ze nie chcialabys spotkac kogos takiego jak jedna z postaci z twoich ksiazek. Na przyklad podobnego do bohatera ostatniej twojej powiesci.
Prychnela drwiaco.
– Mialby byc podobny do tego pozbawionego zasad indywiduum, ktore wszystkich wokol siebie doprowadza do zguby? Do barbarzyncy, zdobywajacego kobiety wbrew ich woli? To nie byl zaden bohater. Opisalam go, zeby pokazac, czym sie konczy takie postepowanie. – Amanda zapalila sie do tematu i mowila dalej z pogarda: – A czytelnicy mieli czelnosc narzekac, ze nie bylo tam szczesliwego zakonczenia. Przeciez to jasne, ze ten typ na takie nie zaslugiwal!
– A jednak troche go lubilas – stwierdzil Jack i spojrzal na nia uwaznie. – Poznalem to po tym, jak o nim pisalas.
Usmiechnela sie skrepowana.
– Byc moze w swiecie fantazji darzylam go odrobina sympatii, ale nie w rzeczywistosci.
Jack objal ja mocniej.
– A wiec niech to bedzie twoj prezent urodzinowy, Amando. Noc z krainy fantazji. – Pochylil sie nad nia, szerokimi ramionami przeslaniajac jej widok na ogien w kominku, i zaczal ja calowac.