odpowiedz jest oczywista? Czy Grace sypia rownoczesnie z Boothbym i z Harrym? A moze to cos znacznie grozniejszego? W pamieci odtworzyl tamte wykrzyczane w gniewie slowa, ktore podsluchal pod drzwiami gabinetu Boothby'ego: „Nie zrobisz mi tego! Lajdak! Skonczony dran!'.

Powiedz mi, do czego cie zmusil, Grace – pomyslal Vicary. – Powiedz, bo ja w zaden sposob sie nie domysle.

Samochod zatrzymal sie pod jego drzwiami. Vicary wysiadl i zasloniwszy sie teczka przed ulewa, wbiegl do srodka. Panowal tu rozgardiasz, jak w jakims teatrze, ktory szykuje sie do niepewnej premiery. Vicary zdazyl polubic te atmosfere – halasliwe rozmowy obserwatorow przygotowujacych sie do nocy na ulicy, trzask technika, upewniajacego sie czy otrzymuje dobry sygnal z mikrofonow w mieszkaniu Jordana, zapachy z kuchni.

Najwyrazniej wyglad Vicary'ego musial swiadczyc o napieciu, bo nikt sie do niego nie odezwal, gdy mijal zatloczony pokoj i ruszyl na gore do biblioteki. Zdjal plaszcz i zawiesil go na haku na drzwiach. Odlozyl teczke na biurko. Potem wyszedl do Petera Jordana, ktorego zastal stojacego przed lustrem. Wkladal mundur.

Jesli obserwatorzy pilnuja technicznej strony przedstawienia, to Jordan jest jego gwiazda, a ten mundur kostiumem – pomyslal.

Uwaznie popatrzyl na komandora. Chyba niewygodnie sie czul w mundurze, tak jak on sam w muszce, gdy raz na dziesiec lat ja wyciagal, probujac sobie przypomniec, jak sie to wiaze. Odchrzaknal, by dac znac o swojej obecnosci. Jordan odwrocil glowe, przez chwile sie mu przygladal, po czym zajal sie swoim odbiciem w lustrze.

– Kiedy to sie skonczy? – spytal.

Stalo sie to juz czescia ich wieczornych spotkan. Codziennie, zanim Vicary wyslal Jordana na randke z Catherine Blake, z teczka pelna materialow Kettledrum, Jordan zadawal to samo pytanie. Vicary zwykle udawal, ze nie slyszy. Ale dzis odparl:

– Wlasciwie to niewykluczone, ze calkiem niedlugo. Jordan popatrzyl zaskoczony, potem spojrzal na puste krzeslo.

– Prosze usiasc, wyglada pan fatalnie. Kiedy ostatni raz pan spal?

– Chyba w maju czterdziestego roku – odrzekl Vicary, zajmujac miejsce.

– Zapewne nie moze mi pan powiedziec, dlaczego to juz niedlugo sie skonczy.

Vicary wolno potrzasnal glowa.

– Niestety nie.

– Tak tez myslalem.

– A czy to ma dla pana jakies znaczenie?

– Wlasciwie nie.

Jordan skonczyl sie ubierac. Zapalil papierosa i usiadl naprzeciwko Vicary'ego.

– Czy wolno mi zadawac pytania?

– To zalezy wylacznie od pytan. Jordan usmiechnal sie mile.

– Nie mam cienia watpliwosci, ze nie jest pan zawodowym oficerem wywiadu. Czym sie pan zajmowal przed wojna?

– Wykladalem historie Europy na Uniwersytecie Londynskim. Jemu samemu zabrzmialo to dziwacznie, jakby czytal czyjs zyciorys. Wydawalo sie to tak dawno – dwa zycia temu.

– Jak to sie stalo, ze zaczal pan pracowac dla MI- 5? Vicary zawahal sie, uznal, ze nie lamie zadnego przepisu bezpieczenstwa, i opowiedzial Jordanowi, jak to sie stalo.

– Lubi pan swoje zajecie?

– Czasem. Ale bywa niekiedy, ze go nienawidze i nie moge sie doczekac powrotu za mury uczelni.

– Jak kiedy?

– Jak teraz – odparl bezdzwiecznie Vicary.

Jordan nie zareagowal. Tak jakby rozumial, ze zaden oficer wywiadu, nawet najbardziej zepsuty, nie chlubilby sie taka operacja.

– Zonaty?

– Nie.

– W ogole nie mial pan zony?

– Nie.

– Dlaczego?

Vicary pomyslal, ze czasem Bog ma wyjatkowo niesmaczne poczucie humoru. Trzy godziny temu odpowiadal na to samo pytanie kobiecie, ktora znala odpowiedz. A teraz jego agent uderza w te sama cholerna nute.

– Widac nigdy nie trafilem na odpowiednia kobiete – usmiechnal sie ze znuzeniem.

Jordan mierzyl go wzrokiem. Vicary czul na sobie jego spojrzenie i niezbyt mu to odpowiadalo. Przywykl do innych ukladow, i z Jordanem, i z niemieckimi szpiegami, ktorych kontrolowal. Vicary zadawal pytania. Vicary otwieral sluzy uczuc i szarpal zabliznione rany, poki nie zaczynaly krwawic. Vicary szukal slabych punktow i wbijal ostrze. Podejrzewal, ze wlasnie dlatego tak dobrze sie nadawal do takich misji. Mogl zagladac do zycia innych ludzi i wykorzystywac ich slabostki, nie naruszajac przy tym swoich. Pomyslal o Karlu Beckerze w jego wieziennym ubraniu. Uswiadomil sobie, ze lubi sprawowac kontrole, manipulowac, oszukiwac, ciagnac za sznurki.

Czy stalem sie taki dlatego, ze dwadziescia piec lat temu Helen mnie rzucila? – pomyslal.

Wyciagnal z kieszeni paczke playersow i bezmyslnie zapalil papierosa.

Jordan oparl lokiec o porecz fotela, a brode na dloni. Spod sciagnietych brwi przygladal sie Vicary'emu, jakby ten byl chwiejnym mostem, ktory lada chwila moze sie zawalic.

– A moim zdaniem kiedys spotkal pan odpowiednia kobiete, tyle ze ona nie odwzajemnila uczucia.

– Mowilem…

– Ach, wiec jednak trafilem. Vicary wydmuchnal oblok dymu.

– Jest pan inteligentny. Od poczatku o tym wiedzialem.

– Jak sie nazywala?

– Nazywala sie Helen.

– Co sie stalo?

– Przykro mi, Peter.

– Widuje sie pan z nia jeszcze?

– Nie – odparl Vicary, krecac glowa.

– Zaluje pan?

Vicary przypomnial sobie slowa Helen: „Nie chcialam sie dowiedziec, ze zrujnowalam ci zycie'. Czy zrujnowala jego zycie? Chcialby moc sobie odpowiedziec, ze nie. Jak wiekszosc kawalerow, chetnie w duchu powtarzal, ze prawdziwy z niego szczesciarz, nie obciazony zona i dziecmi. Nikt nie wkraczal w jego swiat i prace, przed nikim nie musial odpowiadac. Pieniadze wydawal, na co chcial. Dom umeblowal wedle swego smaku, nie musial sie przejmowac, ze ktos bedzie mu grzebal w papierach albo prywatnych rzeczach. Tymczasem tak naprawde byl samotny – czasem straszliwie samotny. Tymczasem tak naprawde chcialby moc z kims dzielic sie swymi zwyciestwami i kleskami. I pragnal, zeby ktos dzielil sie z nim swoimi. Ilekroc obiektywnie przygladal sie swemu zyciu, widzial, ze czegos w nim brak: smiechu, czulosci, odrobiny halasu, a czasem i nieporzadku. Zyl polowicznie. Polowiczne zycie, polowiczny dom, polowiczny czlowiek.

Czy zaluje?

– Tak, zaluje jednego – odezwal sie, zaskoczony ze wypowiada te slowa na glos. – Zaluje, bo przez to, ze sie nie ozenilem, pozbawilem sie dzieci. Zawsze sadzilem, ze bycie rodzicem to cos wspanialego. I chyba, mimo wszelkich moich wad i niedostatkow, umialbym byc dobrym ojcem.

W polmroku po twarzy Jordana przemknal usmiech.

– Syn jest dla mnie calym swiatem. Laczy mnie z przeszloscia i pozwala zerknac w przyszlosc. Tylko on mi pozostal. Jedyna prawdziwa rzecz po odejsciu Margaret. Catherine byla klamstwem. – Przerwal, wpatrujac sie w dogasajacego papierosa. – Nie moge sie doczekac, kiedy to sie skonczy, zeby moc do niego wrocic. Caly czas sie zastanawiam, jak mu odpowiem na jego pytanie. „Tatusiu, co robiles w czasie wojny?'. I co, do cholery, mam mu wtedy powiedziec?

– Prawde. Ze byl pan utalentowanym inzynierem i ze pomogl pan nam zbudowac urzadzenie, dzieki ktoremu zwyciezylismy.

– Ale to nie jest prawda.

Cos w glosie Jordana kazalo Vicary'emu baczniej mu sie przyjrzec.

Вы читаете Ostatni szpieg Hitlera
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату