– Zdolalem wszakze powiedziec jedynie tyle, ze dzwonie w sprawie panny Talbot, gdy uslyszalem, iz zaledwie przed pietnastoma minutami zlozylas wymowienie. Spytalem wiec, czy to znaczy, ze panna Talbot jest dzis w pracy.
– Ja… to znaczy Guy, moj przyrodni brat, bardzo sie tym przejal. Uwazal, ze porzucajac prace, zrobie zla opinie calej rodzinie i zaprzepaszcze jego szanse na zatrudnienie w twoich zakladach – wyjasnila.
– Moja slodka Elyn! A wiec dla niego to zrobilas! W kazdym razie – ciagnal – bylo dla mnie pewna pociecha, ze wiedzialem, gdzie bedziesz od poniedzialku do piatku przez nastepne cztery tygodnie. Oczywiscie mialem twoj adres, ale az do dzis, gdy wreszcie moge wlozyc na noge but, zreszta ogromnych rozmiarow, ktory zakupila dla mnie moja gospodyni, nie moglem sie ruszyc.
– Dopiero dzisiaj zdolales wlozyc but?
– Wlasnie. A jednoczesnie nie moglem sie doczekac, by tu przyjechac… – urwal, patrzac jej gleboko w oczy – i przez cala droge wymyslalem sobie od ostatnich glupcow.
– Sadziles, iz mozesz sie mylic… ze ja wcale cie nie kocham.
– Nie wyobrazasz sobie, ile mialem watpliwosci… W koncu tu dotarlem, rozpaczliwie pragnac uslyszec chocby twoj glos. Podnioslem sluchawke, by z toba porozmawiac, a ty odpowiedzialas mi tak ostro, ze znow ogarnely mnie watpliwosci. I wowczas moj glos stal sie rowniez ostry.
– Wiec nie miales zamiaru mowic do mnie takim tonem? – Skadze! W myslach prowadzilem te rozmowe dziesiatki razy: „Elyn, czy zechcialabys…? Elyn, czy moglbym prosic… Tu mowi Max, Elyn… Elyn, winien ci jestem przeprosiny, czy zechcialabys do mnie przyjsc?”. A co powiedzialem?
– Panno Talbot, prosze do mnie! Natychmiast! – parsknela smiechem.
– Najdrozsza panno Talbot – westchnal. – Tak bardzo cie kocham! – Wzial ja w ramiona i przez nie konczace sie chwile calowali sie, mocno spleceni w uscisku. Potem odsunal sie lekko i patrzac w jej sploniona twarz rzekl niskim, gardlowym glosem: – Kochanie, tak wiele zlego wyrzadzilem, ze teraz chcialbym postapic wedle przyjetych zasad. – Spojrzal na nia czule i dodal: – Jesli wiec pozwolisz, pragnalbym zlozyc wizyte twojej rodzinie.
– Mojej rodzinie? – wyjakala.
– A w szczegolnosci, pod nieobecnosc twojego ojca, twojej matce – wyjasnil.
– Och! – Z jej ust wyrwal sie okrzyk, a wielkie zielone oczy staly sie jeszcze wieksze. – Alez tak, oczywiscie – zgodzila sie w pospiechu. – Z radoscia przedstawie cie mojej rodzinie. Ale… ale co z twoja noga?
– Z noga?
– Czy zdolasz sie na niej utrzymac? – spytala z niepokojem.
– Na pewno sie utrzymam – oswiadczyl. – Zrobie wszystko, by sie utrzymac. Przeciez w przyszlym tygodniu bede czekal na ciebie przy oltarzu.
– Przy oltarzu?! – wykrzyknela dzwiecznym jak krysztal glosem.
–
Zona! – Serce omal nie wyskoczylo jej z piersi. Wtem dostrzegla, ze w oczach Maxa pojawil sie wyraz leku.
– Wyjdziesz za mnie, Elyn? – zapytal niecierpliwie.
– Moj najdrozszy! – wykrzyknela. Czyz moglaby odmowic!? Usmiechnela sie promiennie: – No coz, w takim razie chodzmy do mojej matki.
Jessica Steele